Skok nad Vantau #1

16 września 1952 r., Londyn.

 

Albert jak zwykle spóźniony, wysiadłszy z metra przesiadł się do autobusu i pędził w stronę budynku redakcji, znajdującej się na London Bridge. Praktycznie przez

kilka miesięcy nie miał żadnych zleceń. Młody, ambitny, wszechstronny dziennikarz i fotoreporter, przy takich kwalifikacjach powinien mieć ciągle jakieś zadania.

Właśnie, powinien. Przełożeni próbowali unikać tematu, wykręcając się wymówkami że nie ma nic ciekawego, co można mu zlecić, lecz on wiedział gdzie był pies

pogrzebany. W marcu tegoż roku opublikował artykuł dotyczący brutalnego tłumienia przez wojsko brytyjskie powstania w Kenii. Krytyka posunięć rządu była niezgodna

z polityczną poprawnością, dlatego musiał zostać odsunięty na bok. De facto brak pracy przekładał się na topniejące środki, natomiast życie w metropolii nad Tamizą

nie należało do najtańszych. Był zdeterminowany do tego stopnia, że w końcu poprosił swoją narzeczoną Charlottę, córkę polityka partii konserwatywnej, o wstawiennictwo

u jej ojca. Na efekt nie było trzeba czekać, wczoraj wieczorem zadzwonił telefon, osoba ze słuchawki poprosiła trzydziestojednolatka o stawienie się nazajutrz o godzinie 12.00 w redakcji.

 

Poddenerwowany spóźnieniem wszedł szybkim krokiem do hollu głównego. Już na niego tam czekał dosyć niski i szczupły mężczyzna, z którym poprzedniego dnia rozmawiał, spoglądający co raz na zegarek. Po chwili zauważyli siebie:

-Spóźniłeś się Albercie, jest 12.15-rzucił z oskarżeniami.

-Przepraszam panie Anthony, korki-odparł, ciężko łapiąc powietrze z powodu zadyszki. Te kilka miesięcy lenistwa najwyraźniej nie zadziałały pozytywnie na uprzednio wysportowanego mężczyznę. Bez chwili namysłu jeszcze dodał-Czy jest jakieś dla mnie zlecenie?

-Tak, owszem. Nadajesz się do tego najlepiej. Potrzebujemy fachowca znającego francuski oraz zaprawionego w pracy w terenie.

-Poprosiłbym do rzeczy-stwierdził zniecierpliwiony.

-Miesiąc temu na małej wysepce Vantau leżącej na Pacyfiku doszło do zamachu stanu. Pełniący funkcję gubernatora francuski major-na chwilę zastopował aby przeliterować-Jean de Ve-li-deas przejął władzę i ogłosił niepodległość. Cholerne francuskie nazwiska!-przeklnął-Wracając do meritum, mamy zamiar wysłać Cię tam, abyś obserwował

rozwój wypadków. Miejscowa ludność nieprzychylnie patrzy na rządy francuskiego nacjonalisty i gaulisty, dlatego w najbliższym czasie mają zorganizować konferencję na której się dogadają co i jak ws.przyszłości wyspy. Ty masz to wszystko zarejestrować.

-Czyli mam za zadanie obserwować jakieś tropikalne targi na NIC NIE ZNACZĄCYM krańcu świata?!-rzucił gniewnie. Spodziewał się czegoś bardziej ważnego i interesującego.Po prawdzie było to dla niego wielkim zawodem.

-Rozumiem Twoje ambicje Albercie, jednakże nie zdajesz sobie sprawy jak ważna może być ta wyspa. Nasi sąsiedzi zza kanału usilnie próbują utrzymać imperium a utrata nawet tak małej posiadłości, to dla nich cios w twarz. Może pociągnąć dalekie konsekwencje polityczne.

Słowa które usłyszał budziły w nim pewne rozbawienie,że o mało nie wybuchnął śmiechem,utrata jakiejś mikroskopijnej wysepki może ponieść dalekiego konsekwencje? Przecież to bije absurdem na kilometr. Jednak nie miał innego wyboru jak przyjąć ofertę. Wychodził z założenia że być może będzie to pierwszy krok w stronę odbudowania zaufania przełożonych.

-Lecz to nie wszystko. W czasie wojny zaliczyłeś dwa skoki na spadochronie, prawda? Dostęp na wyspę jest utrudniony, dlatego przerzucimy Cię tam drogą lotniczą z przesiadką w Dakarze, Kapsztadzie oraz Sydney, skąd polecisz nad Vantau, nad którym dokonasz skoku. Na ziemi odbiorą Cię nasi ludzie.

To już było za wiele, usłyszawszy to zakrztusił się. Wspomniane dwa skoki to był mus konieczny, przy czym drugi nie za miło wspomina, ponieważ na dobrą godzinę zawisł na drzewie w ciemnej dżungli. Przez większość służby w czasie wojny znajdował się w sztabie, a w tym jednym wyjątku pełnił rolę wysłannik do wietnamskich partyzantów.

-Co proszę?! To chyba żart!-wybuchnął.

-Spokojnie, z pewnością sobie poradzisz, każdy by sobie poradził. W ogóle, chciałeś jakieś zlecenie, masz teraz szansę a ujawniasz jakieś wątpliwości, nie chcesz mieć roboty?-zapanowała chwila ciszy, Albert przekalkulował to sobie i doszedł do wniosku że jednak pan Anthony ma poniekąd rację, nawet jeśli nie ma względem niego dobrych

intencji.

-Dobrze,zgadzam się na wszystko-przerwał pauzę.

-Wspaniale, zanim się obejrzysz wrócisz do Anglii i napiszesz rewelacyjny artykuł-obaj udali się do wyjścia, przy czym pan Anthony poklepywał go po plecach, dodając mu jakby otuchy, kontynuując-Odlatujesz za 2 dni, przygotuj się dobrze, zabierz koszulę hawajską i japonki. Możesz potraktować to jako też urlop.

 

W hotelowym pokoju drzwi łomotnęły do tego stopnia że różnego rodzaju szkła, zastawy zadrżały. Do apartamentu wszedł Albert, po którego wejściu Charlotta domyśliła się,iż rozmowa w redakcji nie poszła po myśli ukochanego.

-Skarbie, coś się stało?-zapytała zaniepokojona.

-Oprócz tego że Anthony i cały The Times na czele z Twoim ojcem chce mnie wysłać na jakieś zadupie ze śmiesznym zleceniem, to wszystko w porządku-zironizował rzucając marynarkę na łóżko.

-Nie obwiniaj mojego ojca, starał się jak mógł aby przekonać dyrektora Jeffreya. Co to za zlecenie?

-Mają zamiar mnie wysłać na jakąś wysepkę na Pacyfiku, gdzie mam obserwować negocjacje. W dodatku wymyślili sobie że zrzucą mnie tam na spadochronie.

-Aż tak źle?-uśmiechnęła się i objęła go za plecy-Zawsze biło od Ciebie werwą i aktywnością. Pamiętasz lipiec 1946, kiedy to przystojny sierżant sztabowy Albert Taylor aby zaimponować przyglądającym się dziewczętom dokonał skoku na głowę z klifu do wody? Albo gdy później z tymi samymi pannami szalał po ulicach Londynu Royce-Rollsem mojego tatusia?-jej uśmiechał stawał się coraz pełniejszy a przy tym piękniejszy,na widok wspomnień uśmiech pojawił się także na jego twarzy.

-To tak dawno temu było, tacy młodzi byliśmy-oboje wybuchnęli śmiechem, wzajemnie opierając się o siebie.

-Mówisz jak staruszek, a nie takiego Alberta pokochałam!-rzuciła dalej uśmiechając się-Nie mów że wyrosłeś z tej młodzieńczej chęci przygody?

-Być może wyrosłem, być może chciałbym założyć rodzinę?-jego ton oraz mina spoważniały-Gdy wrócę, zgodziłabyś się wyjść za mnie?-zapytał nieśmiało.

Odpowiedzi się nie doczekał, Charlotta rzuciła się mu na szyję co oboje uznali za zgodę.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • BreezyLove 22.03.2015
    Bogate słownictwo i bardzo ciekawie przedstawione :) Czekam na ciąg dalszy ;) 5
  • Ciekawie zbudowany wstęp do historii, godne polecenia. Aczkolwiek, jak wszystko co wielorozdziałowe z czasów współczesnych - nie przysiądę. Nie wiem dlaczego, w pewnych momentach przechodziłeś w połowie zdania niżej. Ale nawet mnie zainteresowało, co kombinujesz dalej. Ogólnikowo no chyba dam 4 a nie 5, sam nie wiem jeszcze
  • James Braddock 22.03.2015
    Dzięki Burton za długą opinię ;) .Szkoda że nie przysiądziesz, miło byłoby gdybyś częściej komentował moje opowiadanka ;)
  • Eh, to nie kwestia jakości. Po prostu długich historii jest tu tyle, że chcąc czytać każdego opowiadania, nie miał bym czasu na pisanie :( A widząc pierwszy rozdział, przynajmniej nie będzie tak, że wejdę w połowie fabuły i nie mam pojęcia o co chodzi, więc na coś takiego, jeszcze się skuszę żeby doczytać. Poza tym ciężko mi ocenić coś co nie jest S-F "magia i miecz", bo w sumie nic innego nie czytałem i nie mam porównania. Nadal nie wystawiłem oceny, bo nie wiem jaka nie była by krzywdząca. Pozdrawiam
  • James Braddock 22.03.2015
    Wystaw taką, jaka sądzisz że jest odpowiednia ;)
  • No ale mogę skrzywdzić Ciebie albo innych. Za chęci mógł bym dać pięć, ale kilka pierdołów sprawia, że jednak cztery. Dając z kolei pięć, kto inny kto napisze lepiej zostanie skrzywdzony, dostając tę samą ocenę. Ale dając cztery, mogę skrzywdzić Ciebie. Jak by to była magia i miecz, wystawił bym ocenę z dokładnością do setnych części. Ale jest to coś innego i nie wiem, jak dobrze Ci poszło. Witamy w świecie psycho-taty, hehe. Dobra, "W marcu tegoż roku opublikował artykuł dotyczący brutalnego tłumienia przez wojsko brytyjskie powstania w Kenii." Przeważyło, 5, jak za dużo, to masz na zachętę ;)
  • James Braddock 22.03.2015
    "W marcu tegoż roku opublikował artykuł dotyczący brutalnego tłumienia przez wojsko brytyjskie powstania w Kenii."
    -czemu te zdanie przeważyło? :D
  • Bo główny bohater ma jaja, wystąpić przeciw władzy, kiedy jest to słuszne. Podciągnął bym to, pod motyw Prometejski, mam nawet na ten temat wiersz wyskrobany, bo to postawa godna pochwały ;]
  • IWG 23.12.2016
    Dałem 5 na zachęte, ale jeśli osadzasz czas akcji w takich czasach to musisz liczyć się z ważnymi elementami jak np. kultura, ubiór, moda i przede wszystkim ARCHAIZMY!
  • James Braddock 23.12.2016
    Dzięki za opinię, jestem ciotkę zdziwiony bo odkopaleś strasznie stare opowiadanie ;D Zachęcam do przeczytania nowszych i porównania obu ;)
  • IWG 23.12.2016
    James Braddock No właśnie czytam tą serię. Na 3 rozdziale jestem. Zapraszam także do mnie
  • detektyw prawdy 23.12.2016
    mi sie bardzo ta czesc podoba. 5
  • Frodo 07.01.2017
    Łap pionę
  • Frodo 07.01.2017
    Kiedyś przeczytam resztę :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania