TW – Dzień Blanki! – "Za jakie grzechy?!"

Postać: Kapelan z grzechomierzem

Miejsce: Kolejka w banku

Zdarzenie: Kraty nas nie rozłączą

Emocje: Ból / Zagubienie

 

Upalny, lipcowy dzień wlewał się przez okno niczym biała, lepka breja. Nie lubiłam ostrego, słonecznego światła, w którym wszystko było zbyt widoczne, wyraźne. Tak to już jest, jeśli przez większość życia przyzwyczajasz się do mroku, to nawet najsłabszy błysk oślepia.

— Juleczko, ja naprawdę nic z tego nie rozumiem. Przecież wszystko powinno być w porządku, ja... — Przyglądałam się jak mama nerwowo mnie kopertę z logiem banku, po raz kolejny tłumacząc mi jakieś nieporozumienie związane ze spłatą kredytu, który, swoją drogą, również był nieporozumieniem. Tylko z grzeczności i chyba współczucia nie próbowałam jej przerywać, ale naprawdę bardzo chciałam stamtąd wyjść.

— Mamo, uspokój się. Zaraz pójdę do banku, wszystko wyjaśnię. Przynieś tylko dokumenty.

Patrzyłam jak wolno i niezdarnie podnosi się z kanapy, coraz bardziej zgarbiona. Jeszcze mniejsza niż przed tygodniem idzie przez mieszkanie pełne starych, cuchnących przeszłością rzeczy. Wszystko na tych czterdziestu metrach kwadratowych pachniało upływającym czasem, rozrastającą się plechą: pożółkłe obrusiki, serwetki, ceraty w jabłka, gruszki i kratki, kryształowe wazoniki, filiżanki ustawione na szklanych półeczkach. Typowe pomieszczenie hodowlane dla babcio-cioć, schowane w mieście manufaktury rosołu, drożdżówki i sernika. Mój rodzinny dom, do którego powinnam czuć sentyment, rozczulenie i im podobne ciepłe uczucia, emocje. Powinnam odtwarzać te obrazki widywane na spotach reklamowych, przedstawiających sentymentalne spotkania w towarzystwie majonezu, coca-coli i innych produktów spożywczych, które zgodnie z założeniem producentów mają sprzyjać ciepłej atmosferze. Powinnam. Tymczasem poza smrodem strachu małej dziewczynki, którą stawałam się zawsze po przekroczeniu progu tego miejsca i zapachem ojca, nie czułam nic. To nie był mój dom, a muzeum estetycznej śmierci, pawilon martwych pragnień, świątynia niewysłuchanych, dziecięcych modlitw.

Wszystko: ściany, podłogi, meble, roztrzaskane serce, skóra pokryta śladami „bycia razem”, „bycia rodziną”, pozwalały mu wciąż tutaj być, choć jedynym namacalnym dowodem jego istnienia, były zdjęcia pochowane przez matkę w ozdobnych pudełkach na dnie szafy. Zdjęcia, które przecież nie zauważą, że się spóźniłam, nie wróciłam na noc, stłukłam szklankę czy nie byłam grzeczną córeczką. Zawsze wiedziałam, że jest silny, że choćby sam lucyfer stał na straży, to nawet kraty piekielne nas nie rozdzielą. Że nawet po śmierci będzie wysyłał w moją stronę echo. Że nawet w snach będzie tak wyraźnie. Jasno. Dotykalnie. Dawno temu zaprogramował mi życie zastrzykiem ze swojej siły, dotyku, głosu. Siebie.

***

Z plikiem bankowej korespondencji prawie wybiegłam na zewnątrz. Czułam się trochę winna, że poświęcam mamie mało czasu, ale wszystkie pozytywne uczucia dawno temu wyparowały razem z kolejnymi łzami i prośbami „pomóż mi". Czy to moja wina, że resztki serca są bezdomne? Wiedziałam, że znowu muszę zebrać się w sobie. Zszyć z powrotem. Skleić, nawet prowizorycznie, bo się rozlatuje, a to widać. Widać gołym okiem wszystkie prywatne słabości, grzechy, przewinienia.

***

Przeciskając się przez zakorkowane miasto, dotarłam do placówki banku, rzucając po drodze taką ilością autorskich przekleństw, że spokojnie starczyłoby na „Tomik poezji ulicznej". Kiedy weszłam wreszcie do budynku, spocona, zła i obleczona aurą tej domowej wizyty, przeszło mi przez myśl, że ci wszyscy ludzie, którzy jakby na złość tłoczyli się na krzesełkach i w korowodach kolejek ustawionych przed każdym stanowiskiem, przyszli tutaj jedynie ze względu na naklejkę na drzwiach z napisem „pomieszczenie klimatyzowane".

Zajęłam swoje miejsce na szarym końcu i siadając mało efektownie na metalowym, niewygodnym krzesełku, ukryłam twarz w dłoniach. Zmęczona, zrezygnowana.

— Za jakie, kurwa, grzechy?! — wyszeptałam (a przynajmniej tak mi się zdawało), ale widać na tyle głośno, że poczułam na sobie czyjś wzrok. Uniosłam głowę i usłyszałam wyraźny chichot losu. Założę się, że wyglądałam dosłownie jak wzorowy licealista, któremu na wizycie u rodziców dziewczyny — zagorzałych katolików, wypada z kieszeni paczka prezerwatyw.

Patrzyły na mnie najbardziej niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. To było jedno z tych spojrzeń, po których czujesz się zeskanowany i odczytany z dokładnością do trzeciego miejsca po przecinku. W tych oczach było to coś, ta siła, która łyżeczka po łyżeczce wyciąga z ciebie wszystko, co dawno temu zgniło gdzieś tam głęboko, powodując gangrenę serca, duszy i umysłu. Te tęczówki były jak konfesjonał gotowy na spowiedź spod emocjonalnego respiratora. Jak „grzechomierz” wskazujący wyraźną granicę między dobrem, złem, winą, krzywdą i powodem. Te oczy, usta, twarz, dłonie mogłyby zmienić zły świat w lunapark, gorycz porażki w słodką lemoniadę. Siedział obok mnie najpiękniejszy — od teraz, od sekundy, od zawsze mężczyzna. Prawie idealny. Prawie, bo tylko koloratka wokół szyi biła w moją stronę bielą, jak wielki neon z wyrytym na seledynowo zdaniem, które przed chwilą powiedziałam i ze wszystkich sił miałam ochotę powtórzyć: za jakie, kurwa, grzechy?!

 

________________________________________

 

Linki:

– oryginał – http://www.opowi.pl/tw-20-3-za-jakie-grzechy-a41222/

– idea TW 3.0 – http://www.opowi.pl/tw-30-a-czy-ty-posiadasz-wyobraznie-a44044/

– wątek na forum TW 3.0 – http://www.opowi.pl/forum/tw-30-w1079/

– najlepsze teksty TW – http://www.opowi.pl/trening-wyobrazni-najlepsze-teksty-a44045/

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • madoka 23.08.2018
    Czemu tu nie komentarzy? :( Przecieź yekst jest ładny i trzeba to nspisać. Szczególnie spodobało mi się zakończenie. Zaskoczyło mnie, że facet okazał się księdzem i po tym to nawet szkoda mi tej dziewczyny. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że tekst miał być komedią, choć było w nim kilka momentów, jak się uśmiechnęłam.
  • Elorence 23.08.2018
    Madoka, to są właśnie "Dni TW", gdzie przypominamy o tekstach z poprzednich edycji :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania