Poprzednie częściUkryte marzenie - prolog

Ukryte marzenie - rozdział 4 cz.1

George Marshall mało co nie zakrztusił się drinkiem, kiedy usłyszał co wymyśliła jego ukochana żona Katherine. Spojrzał powoli na nią. Byli małżeństwem prawie dwadzieścia pięć lat, ale nadal potrafiła go zadziwić. Teraz przeszła samą siebie. Sam nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Zawsze miała niewiarygodne pomysły, to nie zmieniło się z biegiem lat, ale to co teraz wymyśliła biło wszystko na głowę. Odstawił szklankę z alkoholem na stolik, aby przypadkiem nie zalać sobie drogiego garnituru, którego jeszcze nie zdążył ściągnąć kiedy wrócił z pracy.

– Chyba oszalałaś – stwierdził wstając i podchodząc do kominka. Jedną ręką się o niego oparł.

– Jestem całkowicie zdrowa na umyśle. – Roześmiała się. – Nie uważasz, że to świetny pomysł?

– Nie – zaprzeczył George. – Dlaczego tak nagle chcesz zorganizować mi huczne urodziny? Do tej pory nie było to potrzebne.

– Ale teraz kończysz pięćdziesiąt lat. Trzeba to uczcić i to z pompą.

– Nie musisz mi przypominać ile mam lat. Doskonale o tym wiem. Wystarczy, że spojrzę w lustro.

Przegarnął ręką swoje czarne włosy gdzieniegdzie poprzetykane siwymi nićmi.

– Kochanie, jesteś jeszcze w sile wieku. Niejednej kobiecie mógłbyś zawrócić w głowie – powiedziała Katherine.

– Jedyna kobieta, której chciałbym zawrócić stoi przede mną.

To powiedziawszy podszedł do niej bliżej i dotknął jej ramienia. Pocałował ją w policzek, na co żona zareagowała radosnym śmiechem.

– Ta kobieta już dawno szaleje na twoim punkcie i jeszcze jej nie przeszło. Od lat trwa w tym stanie. – Usiadła wygodnie na kanapie, a mąż dołączył do niej. Wróciła do rozmowy na temat urodzin. – Nie rozumiem, dlaczego uważasz, że to zły pomysł. Tylko raz w życiu się kończy pięćdziesiątkę. To koniec pewnego etapu w życiu.

– Tak – ironizował George. – Nadszedł czas starości.

Katherine dała mu kuksańca w bok, aż lekko się skrzywił.

– Nie wolno ci tak nawet żartować. Jeszcze wiele lat przed nami. Czekają nas jeszcze piękne chwile. A wracając do urodzin to moglibyśmy zaprosić znajomych z palestry i z rodziny.

– Dlaczego tak ci na tym zależy? – zapytał George podejrzliwie wpatrując się w swoją żonę. – Co ty kombinujesz?

– Nic, a nic. – Katherine zrobiła swój niewinny uśmieszek, który sprawiał, że mąż zawsze jej ulegał. To się nie zmieniło od lat. – I tak zorganizuję to przyjęcie urodzinowe. Jeszcze mi za to podziękujesz. Nawet zaprosiłam już Ashley.

– Zaprosiłaś już kogoś nawet nie wiedząc, czy mam ochotę na przyjecie? Przecież mogłem... – Nagle umilkł jak walnięty obuchem. Dopiero teraz dotarło do niego ostatnie zdanie żony. Wybałuszył oczy. – Ashley? Jaką Ashley? Chyba nie...

– Tak – potwierdziła przypuszczenie George'a. – Naszą Ashley. – Katherine zawsze tak nazywała przyjaciółkę syna.

– Wątpię, czy będzie chciała przyjechać z Chicago. Wytłumacz mi jedną rzecz: jak zdobyłaś jej nowy adres i telefon, skoro od tylu lat nie mieliśmy z nią kontaktu i nie wiedzieliśmy gdzie dokładnie się przeprowadziła.

– Nie musiałam nic zdobywać. Ashley jest w Phoenix. Spotkałam ją na cmentarzu. Wróciła na stałe.

Teraz George wszystko doskonale rozumiał. Te całe przyjęcie urodzinowe to był podstęp, żeby zwabić dziewczynę do ich domu. Katherine chciała, żeby ona i Dave się spotkali. Żona już przed laty robiła uwagi, że pasowaliby do siebie i stanowiliby ładną parę. Syn uważał to za żarty, ale Katherine wcale nie żartowała i wierzyła, że marzenia mogą stać się rzeczywistością. Może rzeczywiście to by miało miejsce?! Ashley i Dave doskonale się rozumieli, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, zwierzali się sobie. Łączyła ich prawdziwa przyjaźń, co rzadko się zdarza między chłopakiem i dziewczyną. Ta przyjaźń mogłaby zamienić się w coś głębszego, gdyby Ashley nie wyjechała po śmierci rodziców do Chicago. Od tamtej pory już nie było w życiu Dave'a takiej przyjaciółki. Miał dziewczyny, koleżanki, ale żadna z nich nie była dla niego tak ważna jak Ashley. Już nigdy żadna nie będzie dla niego taką przyjaciółką. Taka przyjaźń zdarza się tylko raz w życiu.

Przerwał swoje rozmyślania, by spojrzeć żonie prosto w oczy.

– Teraz rozumiem, czemu tak nalegasz na to przyjęcie. Chcesz, żeby Dave i Ashley się spotkali?

– A co w tym złego? – Katherine nie kryła się z tym, że to jedyny powód tego całego przyjęcia. Chciała, żeby jej syn spotkał dawną przyjaciółkę. Może to było naiwne, ale wierzyła, że lata, które minęły nie zniszczyły ich przyjaźni. Kiedy tylko się spotkają będzie jak dawniej. A co z tym chłopakiem, który jej towarzyszył? Może to jednak nikt ważny. Przekona się o tym na przyjęciu. – Są przyjaciółmi.

– Byli przyjaciółmi. – George głośniej wypowiedział słowo „byli” chcąc przekonać żonę, że to co było należy do przeszłości. – Na Boga, kobieto! Przestań urządzać życie naszemu synowi, a do tego zmierzasz. Minęło tyle lat odkąd Ashley wyjechała z Phoenix. Zmieniła się, nasz syn także się zmienił. Skąd wiesz, że będą mieli jeszcze ze sobą o czym rozmawiać? Mają już nowych przyjaciół, nowe plany na przyszłość. Może Ashley się zmieniła i już nie przypomina tej uroczej, pulchnej piętnastolatki co kiedyś?

– To na pewno – potwierdziła Katherine. Uśmiechając się przypomniała sobie dziewczynę, spotkaną tego dnia na cmentarzu. – Już nie jest „pączuszkiem” jak ją nazywał nasz syn. Wyszczuplała, wypiękniała. Mało jej nie poznałam. Ale w środku jest taka sama jak kiedyś. To nadal ta sama dziewczyna, którą pokochaliśmy jak własną córkę i którą widzieliśmy w przyszłości jako żonę naszego syna.

George tylko pokręcił głową na ostatnie słowa żony. Nadal bawiła się w swatkę.

– Mnie w to nie mieszaj. To ty sobie coś uroiłaś i ich swatałaś. Nic się w tej kwestii nie zmieniło.

– Bo oni są sobie przeznaczeni. Czy ty tego nie widzisz?

– A ty znowu swoje! Rób co chcesz. – Zrezygnowany wstał z kanapy i udał się w kierunku krętych schodów. – Idę się przebrać.

Po chwili zniknął na górze. Katherine uśmiechnęła się do swoich myśli. Wiedziała, że robi dobrze. Ashley i Dave muszą się spotkać, a dobrym miejscem i czasem będzie przyjęcie urodzinowe. Teraz była więcej niż pewna, że postępuje właściwie biorąc się za organizację tej imprezy. Upiecze dwie pieczenie przy jednym ogniu. Doprowadzi do spotkania Dave'a ze swoją przyjaciółką i pomoże jej w zdobyciu stażu dzięki znajomym męża z branży.

Pomyślała o synu. Była pewna, że kiedyś jej podziękuje za ten mały podstęp. Dzięki temu spotkają się po wielu latach rozłąki. Oni są sobie przeznaczeni, po raz kolejny stwierdziła w myślach, a przeznaczeniu trzeba czasem pomóc.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania