Poprzednie częściUkryte marzenie - prolog

Ukryte marzenie - rozdział 8 cz.1

Dave nadal nie mógł uwierzyć, że ma przy sobie Ashley. Wcale się nie zmieniła, pomyślał. Chodziło mu oczywiście o duszę. Obawiał się, że wieloletnia rozłąka zmieni relacje między nimi i nie będą mieli ze sobą o czym rozmawiać. Na szczęście się mylił. Nadal mieli wiele wspólnych tematów do rozmowy. Chłopak wcale nie czuł, że minęło pięć długich lat, odkąd ostatnio raz się widzieli. Do dzisiaj pamiętał dzień jej wyjazdu. Było to parę dni po śmierci jej rodziców. On także to przeżył. Jako przyjaciel Ashley często bywał w jej domu i bardzo ich lubił. Alexander i Naomi Jones byli dla niego jak najbliższa rodzina. Kiedy zginęli w wypadku czuł się tak jakby stracił kogoś ważnego. Pocieszał Ashley jak tylko mógł. Ale sam także potrzebował pocieszenia. Przy przyjaciółce starał się być silny, żeby być dla niej wsparciem. Nie miała nikogo oprócz niego i swoich przyjaciółek. Ciotka Amelia zabrała ją stąd na wiele lat. Czasem myślał, że nigdy już jej nie zobaczy. A tego by nie wytrzymał. Dlatego chciał ją odnaleźć za wszelką cenę. Na szczęście nie było to potrzebne. Ona była tutaj. Siedziała obok niego na huśtawce i nigdzie już nie zamierzała wyjeżdżać. Wróciła na stałe do Phoenix. Nie mogło być lepszej wiadomości. Dave postanowił sobie, że teraz uczyni wszystko, żeby ich drogi już nigdy się nie rozeszły. Wiedział, że w życiu różnie bywa. Ashley mówiła, że wróciła na stałe, ale nie wiadomo co przyniesie los. On sam nie wiedział, gdzie będzie za dziesięć lat. Nie wybiegał tak daleko w przyszłość. Wiedział za to jedno. Już nigdy nie pozwoli jej odejść. Drugi raz nie zniesie tak długiej rozłąki.

Spojrzał na przyjaciółkę. Nadal wydawało mu się, że jest jakby ze snu. Ale to była rzeczywistość. I to wszystko dzięki jego matce. Gdyby przypadkiem się nie spotkały, gdyby jego matka nie wymyśliła tego przyjęcia i gdyby nie zaprosiłaby na nie Ashley, dzisiaj siedziałby tu samotnie chcąc uciec od gwaru prowadzonych rozmów. W tej chwili już nie uważał, że przyjęcie urodzinowe ojca to głupi pomysł. Zmienił zdanie pod wpływem obecności przyjaciółki. Doszedł do jednego prostego wniosku: gdyby nie było przyjęcia nie byłoby Ashley. Teraz nabrał już pewności, że ta impreza to był tylko pretekst żeby sprowadzić tutaj dziewczynę. Przez tyle lat obyło się bez przyjęcia. Uśmiechnął się do swoich myśli. Jednak moja kochana matka to sprytna osoba, stwierdził w myślach. Jeszcze raz, kolejny raz tego wieczoru spojrzał na Ashley. Dziewczyna chyba to wyczuła, bo zapytała:

– Dlaczego mi się tak przyglądasz?

– Bo wciąż nie przyzwyczaiłem się do twojego nowego wyglądu. Nadal nie mogę wyjść z szoku. Mało bym cię nie rozpoznał.

– Ale jakoś ci się to udało – roześmiała się radośnie.

– Owszem. Twój zaraźliwy śmiech rozpoznałbym wszędzie, a twoje włosy… – to powiedziawszy ujął ją za kosmyki i zaczął się nimi bawić. – Nikt na całym świecie nie ma piękniejszych.

Serce Ashley przestało na chwilę bić. Nigdy Dave nie mówił do niej w ten sposób. Zawsze traktował ją jak młodszą siostrę, nic więcej. Czyżby coś miało się zmienić ?, pytała się w myślach. Bardzo by tego chciała. On był jej marzeniem od tylu lat. Nawet rozłąka nie zdołała zatrzeć w pamięci jego obrazu i tego co do niego czuła. A teraz jej miłość w ciągu tych kilkunastu minut stała się głębsza. Uzmysłowiła sobie, że nigdy nie przestała go kochać, serce nie kłamało. Przy nikim nie biło tak szybko i gwałtownie jak przy nim, przy Dave’ie.

Nastała cisza. Nadal się w siebie wpatrywali intensywnie. Chłopak wciąż bawił się jej włosami. Nigdy wcześniej tego nie robił, ale nie mógł się opanować. Tak jakby jakaś magiczna siła kazała mu to robić. Przecież to Ashley, twoja najlepsza przyjaciółka, co ty robisz?, podpowiadały mu głosy w jego głowie. Ale inne głosy mówiły mu co innego. Nie kazały mu przestawać. Zdał sobie sprawę, że tych drugich chciał słuchać. Nie wiedział kiedy to się stało i jak, ale już nie widział w Ashley tylko przyjaciółki, ale kobietę i chciałby, żeby ona zobaczyła w nim mężczyznę.

To szaleństwo, pomyślał i zabrał palce z jej włosów. Zachowujesz się tak, bo bardzo dawno jej nie widziałeś. Ponadto jej nowy wygląd cię zszokował. Za parę dni wszystko wróci do normy, stwierdził w myślach.

– Tu się ukryliście dzieciaki. – Jego rozmyślania przerwał radosny głos jego matki, która nagle pojawiła się za ich plecami.

Oboje się odwrócili i spojrzeli w twarz Katherine, po czym wybuchli śmiechem.

– Już dawno nimi nie jesteśmy, mamo – odrzekł Dave jednocześnie zastanawiając się po co przyszła. Miał jeszcze z Ashley tyle do opowiedzenia. Chciał nadrobić stracony czas.

– Jesteście, jesteście. – Katherine uśmiechnęła się serdecznie patrząc na nich. – Tylko wyrośniętymi. Dla mnie na zawsze nimi pozostaniecie. Pamiętam do dzisiaj jakie kłopoty mi sprawialiście, urwisy jedne.

– Teraz będzie inaczej. W końcu jesteśmy już dorośli – zauważyła Ashley.

– Małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot. Zgadzam się z tym stwierdzeniem.

Umilkła na chwilę patrząc na nich dwoje. Na dworze było ciemno, ale zainstalowane w ogrodzie latarnie dawały światło, więc mogła dokładnie przyjrzeć się ich twarzom. Widniała na nich radość. Była z siebie bardzo zadowolona. Podstęp z przyjęciem się udał. Dave i Ashley się spotkali i jak było widać wieloletnia rozłąka nie zdołała zerwać łączącej ich przyjaźni. Kto wie, może ta przyjaźń ma szansę przerodzić się w coś więcej. Katherine zawsze uważała, że będzie z nich piękna para. Postanowiła jednak dalej się nie wtrącać. Ona wykonała pierwszy krok – doprowadziła do ich spotkania. Kolejne należą do nich. W głębi duszy czuła, że z tej mąki będzie chleb. Widziała zachwyt w oczach Dave’a. Znała swojego syna bardzo dobrze. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek patrzył na jakąś dziewczynę z takim błyskiem w oku. Uśmiechnęła się do swoich myśli.

Dave nigdy tak na poważnie nie był zakochany. Jego poprzednie dziewczyny to były tylko takie miłostki, nic więcej. Wiedziała, że jej syn ma powodzenie i nie może się opędzić od dziewczyn. Jednak o żadnej nigdy jej nie opowiadał, a to znaczyło, że nie były dla niego ważne. Nie pomyliłam się, pomyślała. Dave nigdy nie zapomniał o Ashley. Tak samo jak ona o nim, mimo że nie przyjechała tutaj sama. Być może ten cały Joey to nikt ważny, tylko kolega albo przyjaciel. Na pewno nikt więcej. A nawet jeżeli, to on nie będzie się teraz liczył. Katherine widziała jakim wzrokiem dziewczyna patrzyła na jej syna. To był wzrok zakochanej kobiety. Tak samo patrzyła na niego dawniej, zanim wyjechała z Amelią do Chicago. Dave nie dostrzegał przyjaciółki, zawsze traktował Ashley jak siostrę. Katherine miała przeczucie, że teraz to się zmieni. Miała cichą nadzieję, że jej syn da się ponieść uczuciu. Dave nawet się nie spostrzeże kiedy się zakocha.

– Przyszłam cię porwać – rzekła spoglądając na Ashley. Widząc wzrok syna dodała: – Jeszcze się sobą nacieszycie. Całe życie przed wami.

– Dokąd ? – spytała dziewczyna.

– Poznam cię z kilkoma osobami. Prawie wszyscy to prawnicy z najlepszych kancelarii w tym mieście. Może ktoś będzie akurat zainteresowany, żebyś odbyła staż.

– Dziękuję, ale nie chciałabym sprawiać kłopotów. Ja sama…

– A co w tym złego, że ci pomogę? Ja nie będę nikogo zmuszać, żeby cię przyjął. Tylko cię zapoznam. Reszta zależy od ciebie. To co, idziemy?

– Dobrze – odparła Ashley podnosząc się z huśtawki i udając się za panią domu.

Dave długo patrzył jak dwie najważniejsze kobiety w jego życiu znikają w domu. Był zły, że matka ją zabrała. Ale nic straconego. Nadrobimy stracony czas, pomyślał.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania