Uzumaki Naruto "Zmiany" - Rozdział 13 - Detektyw

Komisariat, jak w każdy weekend, pękał w szwach. Telefony dzwoniły co kilka sekund. Ludzie przyjmujący zgłoszenia, po odłożeniu słuchawek, od razu czekali z ręką przy telefonie by zaraz go odebrać. Na korytarzach było mnóstwo funkcjonariuszy. Niektórzy z nich doprowadzali ludzi na przesłuchania, inni przyjmowali świadków, albo poszkodowanych i spisywali ich zeznania. Brakowało nawet wolnego krzesła aby usiąść i porządnie wypełnić dokumenty.

 

Matki z płaczącymi dziećmi, pijacy, awanturujący się kierowcy po wypadku, złodzieje i inni przestępcy. Posterunek był pełen takich "petentów".

 

Od jakiegoś czasu jednak, między tymi wszystkimi pracownikami i pozostałymi ludźmi, krzątał się ktoś jeszcze. W tym momencie miał zajęte dwie dłonie, które to trzymał wysoko nad sobą. W kartonowych uchwytach niósł, osiem kaw w papierowych kubkach. Każda z nich była podpisana dla kogo jest przeznaczona i jaki jest jej rodzaj. Na dodatek w zębach trzymał jakąś teczkę z dokumentami, którą wcześniej wsadził do foliowej koszulki. Zręcznie przedzierał się przez pomieszczenie aby niczego nie upuścić lub na kogoś nie wpaść.

 

- Nie wygląda na szczęśliwego - zauważył Kakashi, który razem ze mną obserwował blondyna z balustrady na drugim piętrze.

 

- To chyba dobrze. Tego chcieliście. Czyż nie? - zapytałem mojego przyjaciela.

 

- Owszem. Na początek - odpowiedział - To nawet całkiem zabawne patrzeć jak dzieciak się zaharowuje. Co o nim sądzisz, Obito?

 

Nie odpowiedziałem od razu. Szczerze, nie wiedziałem co o tym myśleć. On i Saki-san podrzucili mi go tydzień temu, a ja nawet z nim nie rozmawiałem. Kazałem Asumie, mojemu koledze z wydziału administracyjnego, znaleźć mu jakieś zajęcie, a ten wysłał go do roznoszenia kawy i papierów.

 

- Jeszcze z nim nie rozmawiałem. Czego wy właściwie ode mnie oczekujecie? Co mam z nim zrobić jak już odbędzie swoją kare?

 

- Kazuki i ja myślimy, że chłopak mógłby się nadać jako twój następca - Kakashi spojrzał ponownie w dół na tego chłopca - Jest do ciebie bardzo podobny. Prześladowano go w szkole. Zupełnie jak ciebie po twoim wypadku.

 

- Przez jego oczy - wtrąciłem się.

 

- Tak, ale to nie wszystko - Kakashi rozmyślał nad czymś przez chwilę - Chłopak ma tylko matkę. Jego ojciec zmarł zaraz po jego urodzeniu. To biedna rodzina, Obito. Ledwo wiązali koniec z końcem.

 

- Rozumiem, a dzieci jak to dzieci. Nie podobało im się, że chłopak chodzi w używanych butach i ciuchach. Woleli aby trzymał się od nich z daleka - zwiesiłem głowę.

 

- Tak było - jego przyjaciel lekko się uśmiechnął - ale to mądry i twardy dzieciak. Nigdy nie dał się wciągnąć w bójki i kłótnie aby jego matka nie miała przez niego kłopotów. No, może do teraz - zaśmiał się.

 

- Skąd to wszystko wiesz? - zapytałem, bo były to dość szczegółowe informacje na temat chłopaka.

 

- Od Hanashi'ego - odpowiedział z dumą w głosie - Zrobiłem mały rekonesans. Nawet ja, się od ciebie czegoś nauczyłem.

 

Parsknąłem słysząc z jego ust te słowa. Kakashi miałby się czegoś nauczyć ode mnie? Nigdy sobie tego nie potrafiłem wyobrazić, a tu proszę. Sam mi o tym powiedział. Zrobiło mi się nawet miło.

 

- Dzięki - kiwnąłem porozumiewawczo głową, a on zrozumiał. Zawsze się rozumieliśmy. Nawet bez słów - Pokażę mu co robię. Jeżeli zajdzie taka potrzeba to, czy mogę go zabrać ze sobą w teren?

 

- Oczywiście. Poinformuję o tym Sakate. Przecież wiesz, że ona ci ufa - Kakashi spojrzał na mnie ciekaw jak zareaguje.

 

Złapałem się za prawą rękę. Pod swoją białą rękawiczką wyczułem na serdecznym palcu obrączkę. Jej chłód, gdy ją dotykałem, zawsze przynosił mi ukojenie.

 

- Co u Rin? - zapytał Kakashi.

 

- Chciałem ją dzisiaj odwiedzić - zrobiło mi się smutno gdy usłyszałem jej imię.

 

- Mogę pójść z tobą jeśli chcesz. Dawno jej nie widziałem - stwierdził.

 

- Może następnym razem - odwróciłem wzrok od mojego przyjaciela i poszukałem w tłumie na dole Naruto.

 

Tak naprawdę po prostu nie chciałem, aby Kakashi się nade mną użalał. Pójdę odwiedzić ją jutro.

 

- Co z dziećmi? - zapytał Hatake - Jak sobie radzą?

 

- No wiesz - zacząłem - Takumi ma już jedenaście lat. Tęskni za matką, ale wydaje się rozumieć. Shizuka ciągle za mną chodzi i pyta kiedy mama się obudzi. Zawsze mówię jej to samo - głos uwiązł mi w gardle, ale w końcu to z siebie wyrzuciłem - Że mama była bardzo zmęczona i jeszcze musi trochę pospać.

 

- Rozumiem - Kakashi kiwnął głową i po chwili znów zapytał - Jak idzie śledztwo? Masz już jakiś trop? Może masz jakieś - nie pozwoliłem mu dokończyć.

 

- To klątwa - mój przyjaciel wzdrygnął się na te słowa.

 

- Więc jednak - w jego oczach było widać zrozumienie - To on?

 

- Wszystko na to wskazuje - westchnąłem - Najbardziej nieuchwytny przestępca w Tokio znów działa. Co więcej, Rin, nie była ostatnią, którą dopadł. Tropy prowadzą prosto do Yakuzy. Wygląda na to, że przejął nad nią kontrolę. Niestety, dalej nie wiemy kim jest.

 

- A klątwa? - zapytał przerażony Kakashi - Wiecie co to za rodzaj i jak ją zdjąć?

 

- Jak każdą inną - spojrzałem mu w oczy - Trzeba spełnić warunki. Jakie? - dodałem widząc jego spojrzenie - To wie tylko on. W dodatku nie wiemy jakie będą skutki jeżeli złamiemy ją w nieodpowiedni sposób. Mogłaby umrzeć, stracić pamięć, zostać sparaliżowana, ogłuchnąć, oniemieć. Opcji jest bez liku. Muszę go dopaść. Tylko tak mogę dociec prawdy.

 

- Widzę, że nie próżnowałeś przez ostatnie trzy miesiące. Wiesz już całkiem sporo, jak sądzę z twoich wypowiedzi - stwierdził.

 

- Tak, ale śledztwo ciągle trwa - powiedziałem ostro, a on wiedział, że nie powinien już zadawać więcej pytań.

 

- Dobrze - odpowiedział - Powiesz mi jak będziesz mógł. Teraz muszę już iść - znów spojrzał w dół na Naruto - Zajmij się nim.

 

Nic nie opowiedziałem. Kakashi wiedział, że musze jeszcze sobie to wszystko poukładać w głowie. Odwrócił się i skierował do wyjścia. Nagle przypomniałem sobie o czymś.

 

- Pozdrów Irukę! - zawołałem - Musimy się umówić we trzech na jakąś popijawę!

 

Hatake nie odwrócił się. Podniósł tylko rękę i pomachał mi na pożegnanie dając znać, że usłyszał.

 

Zszedłem po chwili na parter po tego dzieciaka. Znalazłem go w kantynie gdzie parzył kolejną porcję kawy.

 

- Dobra - zacząłem, a on wzdrygnął się bo nie usłyszał jak wchodziłem do pomieszczenia - Zostaw to i chodź za mną. Czas żebym ci pokazał co i jak.

 

- Dobrze proszę Pana - odpowiedział bardzo formalnie. Zazgrzytałem ostro zębami na tę formułkę.

 

- Mów mi Obito! - powiedziałem trochę zbyt głośno.

 

- Tak jest! Obito! - chłopak zasalutował.

 

- Po prostu Obito. Nie potrzebuję od ciebie żadnych salutów - złapałem się za głowę z zarzenowania tą sytuacją - Masz jakieś pytania? - zapytałem kierując się do swojego biura, a on szedł obok mnie. Zerknął na mnie tymi swoimi czerwonymi ślepiami, ale nie wydawał się zły. Cały czas gdy go obserwowałem koncentrował się na pracy, ale w momentach gdy odpoczywał albo po prostu łapał oddech, wydawał się inny. Jakby czuł, że zasłużył sobie na to aby tu być. No i miał rację.

 

- Mnóstwo - zaczął chłopak - Nie wiem nawet od czego zacząć. Więc najlepiej zacznę od początku.

 

Prawidłowy tok rozumowania. Muszę mu to przyznać.

 

- Co się stało z twoją twarzą Obito? - wypalił, a mnie zamurowało. Nie spodziewałem się, że zapyta akurat o to, ale w sumie mu się nie dziwie, no ale jednak mnie zaskoczył - I czemu nosisz tylko jedną rękawiczkę? Dlaczego już nie masz tej opaski, którą nosiłeś podczas naszego pierwszego spotkania?

 

- Miałem wypadek w wieku trzynastu lat - powiedziałem wydawałoby się obojętnym głosem. Zdjąłem rękawiczkę - Tak wygląda praktycznie cała prawa strona mojego ciała. Opaska stanowiła część mojego nowego przebrania. Nigdy jej nie nosiłem i musiałem się do niej przyzwyczaić.

 

Chłopak wpatrywał się w moją rękę. Nie był przestraszony czy obrzydzony jak to zwykle bywało. Wydawał się bardzo ciekawy.

 

- Masz żonę? - znów zadał pytanie osobiste i ściął mnie tym z nóg, ale lata spędzone na infiltracji na terenie wroga nauczyły mnie ukrywać uczucia. Był to już drugi raz tego dnia gdy ktoś wspomniał o Rin.

 

- Tak i mam też dwójkę dzieci - odpowiedziałem chcąc wyprzedzić kolejne pytania w te stronę.

 

Wydawało się, że chłopak zaspokoił swoją ciekawość. Była to pożądana cecha u możliwe, że przyszłego detektywa dlatego też mu odpowiedziałem.

 

- Dlaczego zostałeś detektywem? - pierwsze mądre pytanie padło z jego ust, ale paradoksalnie też było osobiste.

 

- To co mi się stało zrobił mi pewien przestępca. Chciałem go odnaleźć na własną rękę - pomachałem mu okaleczoną dłonią przed twarzą, ale go to nie rozbawiło - Nie udało się. Wpakowałem się w niezłe tarapaty. Cudem uszedłem z życiem. Postanowiłem, gdy opanuje magie i skończę liceum, że wstąpię do policji. Chciałem być bliżej wszystkich wydarzeń i tak zostałem detektywem.

 

- Znalazłeś go? - zapytał zaciekawiony Naruto.

 

- Tak, ale dopiero po dwóch latach ciężkiej pracy. Okazało się, że to zwykły pachołek w wielkiej grze między triadami i Yakuzą w tym mieście - chłopak pokiwał głową z podziwem, ale teraz ja postanowiłem go zszokować - Zabiłem go.

 

Naruto zatrzymał się. Tego się spodziewałem, z jego twarzy można było wyczytać mieszankę uczuć strachu, podziwu i szoku.

 

- Nie z zemsty - uspokoiłem go - Osaczyliśmy go w pewnym pubie. Bronił się i zginął. Moje nastawienie zmieniło się gdy już wstąpiłem do policji. Chciałem śledzić, łapać i stawiać przestępców przed wymiarem sprawiedliwości. Nie mogę sam jej wymierzać.

 

- Rozumiem - chłopak pokiwał głową, a w jego oczach zauważyłem zdeterminowanie.

 

Ruszyliśmy do mojego biura. Wziąłem z niego swój płaszcz, kapelusz, pistolet z kaburą i bransoletkę, którą dostałem od Rin na moje osiemnaste urodziny. Uśmiechnąłem się lekko na to wspomnienie. To była nasza pierwsza rocznica, gdy mi ją wręczyła, od kiedy zaczęliśmy się spotykać. Pamiętam jakby to było zaledwie wczoraj. Przyjaźniłem się z nią i kochałem ją od dziecka, ale ona nie czuła tego samego. Mój "wypadek" też nie polepszył moich szans. Wszystko zmieniło się w drugiej klasie liceum, a raczej to ja się zmieniłem. Stałem się bardziej stanowczy i odważniejszy. Zauważyła to i zaraziła się moimi planami wstąpienia do policji. Chciała bronić i pomagać niewinnym ludziom. Gdybym wiedział, jak to się może w tedy skończyć, wolałbym chyba żyć bez niej u boku. Nie. Nie mogę tak myśleć. Dostałbym od niej za to po uszach.

 

- Po co ci broń? - zapytał chłopak - Przecież jesteś magiem.

 

- Uważasz, że skoro nim jestem, to nie powinienem jej nosić? - spojrzałem na niego pytająco - Magia jest bardzo przydatna w moim zawodzie. Jednak dalej nie ma lepszego narzędzia do obrony niż pistolet. Bariery magiczne chronią przed zaklęciami i magicznymi konsekwencjami. Nie są jednak wstanie cię uchronić przed kulą z pistoletu. To świetny wyrównywacz szans w walce z magiem. Może kiedyś na świecie zabraknie już zwykłych ludzi i będą tylko magowie, ale to - poklepałem kaburę ukrytą pod płaszczem - Zawsze może się przydać.

 

- To co będziemy dzisiaj robić? - zapytał Naruto bardzo zaciekawiony.

 

- Pójdziemy na mały rekonesans - zacząłem tłumaczyć gdy wyszliśmy na ulicę - Mój kolega obserwuje kryjówkę triady "Wężowej głowy". To organizacja przestępcza. Mają związek ze sprawą, którą właśnie prowadzę. Zda nam raport i zmienimy go na kilka godzin aby mógł odpocząć. Jutro jednak wrócisz na komisariat. Zrobisz porządek w moich dokumentach. Dziś zabieram cię tylko dlatego, że to mało groźna wycieczka, ale stawiam jeden warunek.

 

- Jaki? - zdziwił się Naruto.

 

- Masz robić wszystko co ci każę. Wszystko - powtórzyłem bo chłopak chyba nie zrozumiał - Inaczej wywalą cię ze szkoły. Łapiesz?

 

Chłopak zmarszczył brwi słysząc takie słowo z ust takiego starucha jak ja.

 

- Łapię? - zapytał rozbawiony.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania