Uzumaki Naruto "Zmiany" - Rozdział 9 - Po drugiej stronie

- Nie - odpowiedział już setny raz tego dnia Naruto. - Nie każ mi się powtarzać. Nie wezmę cię ze sobą. To może być niebezpieczne.

 

- Niebezpieczne? - prychnęła dziewczyna - Jak niby sen może być niebezpieczny?

 

- Właśnie chodzi o to, że nie wiem! - rozzłościła go do białej gorączki - Tak w ogóle, to niby jak mam cię tam zabrać?

 

- Użyjemy zaklęcia połączenia umysłów - odpowiedziała jakby to było jasne jak słońce.

 

- Myślałem, że tego nie lubisz - zaśmiał się.

 

- Bo nie lubię! - tupnęła nogą - Zwłaszcza jak robisz to bez pytania! Jednak, nie widzę innego rozwiązania. Zabierzesz mnie. Nie obchodzi mnie co sobie o tym myślisz. Nie puszczę cię tam samego. Rozumiesz głupku?

 

- Ale ty jesteś uparta! - wściekał się - Po jaką cholerę w ogóle ci o tym powiedziałem!

 

- Jesteśmy przyjaciółmi! Masz mi mówić o wszystkim! - wybuchła, ale po chwili mówiła już łagodniej. - Proszę cię, zabierz mnie ze sobą. Będę się zamartwiać całą noc. - zawiesiła mu się na szyi i zrobiła te swoje maślane oczka. Przypominała mu w tym momencie małego szczeniaczka, który przeprasza za swoje zachowanie i liczy na jakiś smakołyk. Chciał jej odmówić, ale jednocześnie nie chciał.

 

- Cholera! - odepchnął ją - Niech ci będzie. - zgodził się wreszcie nie patrząc jej w oczy - Przyjdź do mnie wieczorem. Wszystko przygotuję.

 

- Tak! - podskoczyła z radości - Podróż do świata snów! Będzie super, no nie?

 

- Super? - przyglądał się jej uważnie - Ona naprawdę myśli, że to będzie jakaś pieprzona wycieczka.

 

Chłopak musiał przygotować całe pomieszczenie do rytuału, który polecił mu wykonać Pan Kimura. Odepchnął wszystkie meble pod ścianę. Łóżko przewrócił na bok i również je odsunął. Tym sposobem zrobiło się całkiem sporo miejsca. Wyjął świece i zapalił jedną. Za pomocą ciekłego wosku uformował na podłodze okrąg o średnicy dwóch metrów, poruszając się w przeciwną stronę ruchu wskazówek zegara. Gdy to zrobił zabrał się do wyznaczenia w ten sam sposób pentagramu. Musiał pamiętać o kolejności w jakiej miał nakreślić poszczególne ramiona pięciokątnej gwiazdy. Następnym krokiem było wypisanie poszczególnych zaklęć na zewnętrznej stronie okręgu.

 

Somnium. Noctis. Putaverunt. Tempus. Tenebris.

 

Później, podpalił pięć nowych świec i każdą postawił w miejscu gdzie ramiona łączyły się z okręgiem. Wcześniej podlał je woskiem i włożył do małych słoików, aby przypadkiem podczas snu ich nie przewrócić. Wszystko wyglądało jak na rysunku, który dostał od profesora. Zasłonił okna i zgasił światło. Ostatnim elementem jaki przygotował, było tradycyjne japońskie kadzidło, o zapachu świerkowym. Nie było o tym mowy w instrukcji, ale słyszał, że potrafi ono ułatwić się zrelaksować, a po za tym, lubił ten zapach. Porozstawiał ich kilka po całym pokoju zapalając każdą po kolei. Umył się i przebrał w swoją piżamę. Teraz, musiał tylko poczekać, aż przyjdzie Sakura.

 

Po kwadransie usłyszał silne walenie do drzwi, brzmiało to tak jakby ktoś je porządnie kopał.

 

- Kto tam? - zapytał.

 

- To ja kretynie! Otwieraj! - odpowiedziała Sakura. Otworzył drzwi z takim impetem, że aż się cofnęła. Złapał ją za ramię i wciągnął do środka.

 

- Czemu się drzesz? - zdenerwował się - Słychać cię w całym budynku! - chłopak zamknął za nią drzwi.

 

- Wow - widok jego pokoju odebrał jej mowę - Wygląda strasznie! Jest świetnie! - cieszyła się jak głupia - Przychodzę tu codziennie, ale gdyby ktoś mi powiedział, że to twoje mieszkanie to bym mu nie uwierzyła.

 

- Dzięki. Chyba. - odchrząknął - To co zaczynamy? - zapytał zdenerwowany.

 

- Tak - kiwnęła głową. Zamknęła oczy zaciskając powieki tak mocno jakby się spodziewała, że ktoś ją uderzy.

 

Stanął przed nią i wykonał symbole potrzebne do zaklęcia.

 

- Vinculum animo. - szepnął i ukuł ją palcami w czoło. - Słyszysz mnie? - wysłał wiadomość do jej umysłu.

 

- Tak słyszę, ale nie mam zamiaru tak rozmawiać. Co teraz? - zapytała podniecona.

 

- Jak to co? - uśmiechnął się do niej - Idziemy spać.

 

- Tak od razu? - zdziwiła się - Nie czuję się śpiąca. Strasznie tu duszno przez te kadzidełka. - dodała.

 

- Lubię je - odpowiedział Naruto.

 

Podszedł do pentagramu i położył się w ten sposób aby jego głowa znajdowała się u szczytu pięcioramiennej gwiazdy, a ciało ułożył wzdłuż ramienia, na którym stała figura. Sakura położyła się wzdłuż drugiej. Ich głowy praktycznie się stykały.

 

- Chcesz pogadać? - zapytała - No wiesz, o tym co tam w tobie jest. Boisz się? - dodała, bo on, milczał przez chwile.

 

- Nie wiem - patrzył się ślepo w sufit - Chyba nie. Skoro jest we mnie od tak dawna i jeszcze mnie nie zabiło.

 

- Staruszek podobno mówił, że jeżeli moce obu istot są równe, to połączenie jest możliwe. Może gdy opuści twoje ciało to nic ci nie będzie - przypomniała mu.

 

- Czy ja wiem? - zamyślił się - Nigdy nie uważałem się za silnego.

 

Zapadła niezręczna cisza. Sklepienie wydawało mu się strasznie nudne. Wyciągnął rękę w powietrze i zaczął kreślić w powietrzu znaki.

 

-Noctem. Plena. Et stellas. - wyszeptał po czym wykonał ruch dłonią jakby chciał wytrzeć, coś, co znajdowało się na suficie. Wyczarował iluzję. Strop zniknął, a zamiast niego pojawiło się bezchmurne nocne niebo, usiane gwiazdami.

 

- Nie wiedziałam, że tak potrafisz. - powiedziała z podziwem - Zawsze mnie potrafisz zaskoczyć. Zobacz! - wskazała na coś palcem - Tamta gwiazdka właśnie błysnęła. O, i tamta też!

 

- Efekt "mrugania" gwiazd wynika z tego, że na Ziemi jest atmosfera. Powietrze fluktuuje i czasem od gwiazd dociera do nas mniej światła, czasem więcej - wyjaśnił - Gdybyś znalazła się w kosmosie nic takiego byś nie zauważyła.

 

- Znów się wymądrzasz. Zawsze zepsujesz klimat - westchnęła. - Jak się czujesz? - zapytała przekręcając głowę w jego stronę.

 

- Ja, - zaczął - zastanawiam się. Dlaczego się ze mną zadajesz? Ciągle powtarzasz, że jesteśmy przyjaciółmi. To miłe, ale ja nigdy nie miałem przyjaciół. Co to znaczy być przyjaciółmi? - spojrzał na nią, ale po chwili zrezygnował i znów wlepił oczy w gwiazdy - Wybacz nie chciałem.

 

- Nie musisz o tym myśleć - spojrzała tam gdzie on - Dla każdego człowieka przyjaźń oznacza coś innego. Czasem przyjacielem nazywamy kogoś, z kim spędzamy dużo czasu i dzielimy podobne zainteresowania. Przyjacielem może być też ktoś, z kim dobrze się rozumiemy i pomagamy sobie w trudnych chwilach. Przyjaciele mogą być do nas bardzo podobni lub zupełnie inni niż my. Zazwyczaj jednak przyjaciel to osoba, z którą lubimy spędzać czas. Ktoś, komu ufamy i komu możemy powierzyć nasze sekrety. Ktoś, kogo chcemy wysłuchać i komu chcemy pomóc, kiedy nas potrzebuje. To naturalne, że kiedy kogoś lubimy, zastanawiamy się, czy ta osoba też nas lubi i traktuje w podobny sposób. Kiedy mamy wątpliwości czy on bądź ona również widzi w nas przyjaciela, możemy zapytać o to wprost. Dlatego nie gniewam się, że o tym wspomniałeś. Nawet się cieszę.

 

- Zdaję się, że spełniamy wszystkie te warunki - uśmiechnął się głupio - To normalne?

 

- A bo ja wiem - zaśmiała się - życie, nie jest normalne.

 

Po tych słowach w końcu się odprężył. Poczuł senność i zamknął oczy. Nie wiedział nawet kiedy zasnął. - To było takie proste - uśmiechnął się w myślach do siebie. - A może to było na jawie? - Już mu się wszystko pomieszało. Sen czy rzeczywistość? Czy to ma znaczenie? - czuł że odpływa.

 

Minęły chyba godziny, dni, miesiące, czy też rok lub może nawet dwa. Gdy otworzył oczy poczuł chłód. Był na jakiejś dziwnej polanie w środku lasu. Noc, była nieprawdopodobnie jasna. To przez księżyc, który w pełni, wisiał nisko nad horyzontem, a tak gwiaździstego nieba, nie widział nigdy w życiu. Konstelacje nie zgadzały się jednak, to nie było to samo sklepienie. Rozejrzał się. Coś, co z początku wziął za śnieg pod jego stopami, okazało się być płatkami kwiatów, a była pokryta nimi cała łąka. Na środku polanki rosło drzewo, jednak było zupełnie gołe. Bez liści, bez kwiatów, bez owoców.

 

- Naruto? To ty? - usłyszał głos za plecami.

 

- Sakura! - kamień spadł mu z serca. Szła w jego stronę, a ubrana była w długą białą szatę. Spojrzał na samego siebie i dopiero teraz zauważył, że jest ubrany podobnie. Oboje byli jednak boso. - Udało się, jak widzisz.

 

- Wątpiłeś we mnie? - uśmiechnęła się.

 

- Może trochę. Wiesz gdzie jesteśmy? - zapytał.

 

- Nie jestem pewna, - odparła - to chyba twój sen. Nie rozpoznajesz tego miejsca?

 

- Nie wiem, ale czuję, że to miejsce jest ważne. Nie wiem tylko dlaczego. - zirytował się. Usłyszał coś na skraju polanki, a raczej wyczuł jakiś ruch. - Chodźmy tam. - Poszli więc, a poruszali się cicho jak duchy.

 

- Nie! Proszę zostaw go. On mi nic nie zrobił. To twoja wina! Zostaw go! - Naruto przeraził się. Na linii lasu stała dziewczynka i siłowała się z jakimś mężczyzną. Stała za jego plecami i ciągnęła jego szary zimowy płaszcz. Nie widział jej twarzy. Ubrana była w zieloną zimową kurtkę, na głowie miała kaptur. Mogła mieć może z dziesięć lat. Gdyby nie ten piskliwy głos, nie byłby wstanie stwierdzić, że to dziewczyna.

 

- Naruto. - Sakura złapała go za nadgarstek - nie idźmy tam. - jej głos drżał z przerażenia - Wiem już co to za miejsce. To scena z mojego snu. Jeżeli tam pójdziemy nie dostaniesz odpowiedzi. Musimy iść dalej. - pociągnęła go w przeciwnym kierunku.

 

- Ale co to było? - zapytał.

 

- To nie ważne. - odrzekła - Mamy inne zmartwienia. Musimy się spieszyć. Tu czas leci szybciej. Skoncentruj się! Gdzie mamy iść?

 

Zamknął więc oczy. Słyszał coś. - Woda? Tak to strumień! Na drugim brzegu stoi jakiś budynek! - Nie wiedział jak, ale czuł, że tam są.

 

- Tam - wskazał na drugą stronę polany - tam jest rzeka i jakiś dom. Idziemy! - poszła za nim, ale co chwilę obracała się by sprawdzić co stało się z tą dziewczynką, on też raz zerknął za siebie. Nie widział ich już, ale zobaczył dwa potężne rozbłyski światła w miejscu gdzie byli. Sakura już więcej się nie obejrzała. Po jej policzkach spływały łzy. Chciał ją pocieszyć, ale miała rację. Muszą się spieszyć.

 

Po przejściu jakichś dwustu metrów, zobaczyli małą rzeczkę. Pływały w niej karpie koi.

 

- Już to widziałem. Przychodziłem tu w dzieciństwie. Czuje, że się zbliżamy. Chodź! - złapał Sakurę za rękę i pobiegli przed siebie. - Widać go! - krzyknął podniecony.

 

Dobiegli do strumyka i skoczyli, a raczej przefrunęli nad nim jak dwa duchy. Po chwili stali już przed domem w barokowym stylu. W oknach było widać światło. Wdrapali się po schodach i naparli na ogromne dwu wahadłowe wrota. Wdarli się do środka. Naruto czuł podniecenie. - To już tutaj. Tam jest to coś, czymkolwiek jest - radował się. Wbiegli po spiralnych schodkach na piętro. Wpadli na pierwsze drzwi z kolei, które chłopak wyłamał z zawiasów potężnym kopnięciem. Odłamki wpadły do środka pomieszczenia rozpryskując się i wbijając we wszystko co w nim było.

 

W środku, za mahoniowym biurkiem, siedział najprawdziwszy lis. Jednak nie wyglądał na zwykłego, rudego, leśnego drapieżnika. Bardziej przypominał człowieka, a na pewno był ubrany jak człowiek bo nosił najprawdziwszy frak. Wstał na ich widok, a poruszał się jak ludzie. Był cały pokryty futrem z tym, że posiadał ludzkie stopy i dłonie. Tylko jego pysk pozostał nie zmieniony, jednak Naruto dostrzegł w nim ludzkie cechy. Zwierzęta nie potrafią mimiką twarzy ukazywać swoich emocji. To coś było najwyraźniej do tego zdolne. Miał też nie jeden, ale dziewięć ogonów.

 

- Witam was serdecznie moi drodzy przyjaciele. Czy macie ochotę na filiżankę herbaty? - zapytał zupełnie nie przejmując się tym, że ktoś właśnie zniszczył jego własność.

 

To było strasznie dziwne. Pół lis, pół człowiek, a potrafi mówić. - No tak przecież to sen - pomyślał rozsądnie.

 

- Kim jesteś? Co tu robisz? Dlaczego mieszkasz w mojej głowie i czego ode mnie chcesz? - czuł, że to właśnie przez to coś tutaj są.

 

Stwór nie zdążył odpowiedzieć. Sakura wystrzeliła do przodu i rzuciła się przez mebel prosto na tę istotę. Impet uderzenia był niesamowity. Przewróciła krzesło razem z lisem na ziemię, a rękami chciała go chyba udusić. Przekoziołkowali kilka stóp w stronę drzwi tarasowych. To ona w tym momencie przypominała bestie. Naruto przeskoczył nad resztą tego co zostało z frontowego wejścia i dostał się do walczących.

 

- Co ty robisz wariatko?! - nie mógł uwierzyć w to co widzi. Sakura ściskała grdykę tego czegoś palcami jak jakiegoś pluszowego misia. W jej oczach było widać furię. Coś mówiła do stwora, ale usłyszał tylko ostanie słowa.

 

- ... zabije! Zrozumiałeś?! - przestraszony lis kiwnął głową. Puściła go. - Dobra, a teraz z nim gadaj.

 

- Dzięki za pozwolenie - najwidoczniej dziewczyna uznała, że wypadało by nastraszyć Pana Lisa.

 

- Pytania słyszałeś. Odpowiadaj. - warknął. Zwierz rozmasowywał przez chwilę swoje gardło.

 

- Nazywam się Kurama. Mieszkam tu. Nie wiem dlaczego i jedyne co od ciebie chcę, to abyś nie zginął. - nie patrzył na chłopaka tylko na dziewczynę. Kiwnęła głową z zadowoleniem.

 

- Czym jesteś? Duchem? - zapytał chłopak.

 

Stwór wyszczerzył kły i zawarczał.

 

- Nie porównuj mnie do tych słabych istot! - mówił przez zęby, ale wciąż wpatrywał się ze strachem w Sakurę, a ona świdrowała go spojrzeniem - Jestem kami, czyli bogiem wśród duchów. No dobra bardziej mniejszym bożkiem - dodał szybko bo, różowa, zrobiła krok do przodu.

 

- Bogiem? - zdziwił się Naruto - Nie potrafisz nawet opuścić mojego ciała. Jak możesz nim być?

 

- Kto powiedział, że nie potrafię tego zrobić? Siedzę tutaj bo, to ty, nie potrafisz mnie wypuścić. Mogę opuszczać twoje ciało i do niego wracać, a nawet muszę. Nikt z nas przez to nie zginie. Jesteśmy związani. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. To jedyne co o nas wiem.

 

- Od jak dawna mieszkasz sobie w moim ciele? - zapytał. Musiał się spieszyć. Nie wiadomo ile czasu im jeszcze zostało zanim się obudzą.

 

- Prawdopodobnie od twojego urodzenia. Nie wiem dlaczego, ale moje wspomnienia z tobą z przed twoich dziesiątych urodzin są ukryte albo wymazane. Nie mam pojęcia dlaczego. - lis spuścił wzrok.

 

- Czyli ponad pięć lat temu. Jak to możliwe? Wydaje mi się, że śniłeś mi się dopiero gdy skończyłem trzynaście lat. Kiedy to..

 

- Odkryłeś swoją moc - skończył za niego rudzielec - Pękła w tedy bariera, która nas rozdzielała. Mogłem ci od tego momentu wysyłać czasem różne wiadomości, ale częściej widywałeś mnie w swoich marzeniach sennych.

 

- Tak jak w tedy w pociągu. - Kurama kiwnął głową - W takim razie powiedz mi teraz, po co mnie tu ściągnąłeś?

 

- Od kiedy postanowiłeś zacząć uczyć się magii wiedziałem, że będę musiał cię tu ściągnąć. Gdy zacząłeś uczęszczać na zajęcia zużywałeś za dużo swojej mocy i sięgnąłeś mimowolnie po moją. Robisz to niezdarnie i chaotycznie, a skutki uboczne tych nieudolnych prób odczułeś sam. Teraz mogę się z tobą kontaktować kiedy będziesz chciał. Nauczę cię jak to robić.

 

- Niby dlaczego miałbym ci zaufać? - zapytał, a lis w końcu na niego spojrzał.

 

- Chcę żyć i pragnę abyś ty też przeżył. Nie wiem dlaczego, ale zależy mi na tobie. Gdy widzę z wnętrza ciebie jak cierpisz, cierpię tak samo jak ty - jego głos załamał się. - Byłem z tobą od kiedy pamiętam. Byłem samotny bo nie zdawałeś sobie ze mnie sprawy, ale w końcu jesteś tu ze mną, Naruto.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania