Uzumaki Naruto "Zmiany" - Rozdział 7 - Nowy początek

- Magia, towarzyszy ludziom od początków istnienia naszego gatunku, a prawdopodobnie sama, pojawiła się dużo wcześniej. Specjaliści, nie są w stanie określić jej początków. Wiemy jednak, całkiem sporo, o jej genezie historycznej. Podejrzewa się, że pierwszymi istotami na ziemi, które mogły potrafić się nią posługiwać, a na pewno były w stanie ją wyczuwać, nie należały do świata naturalnego. Znacie te istoty z legend, bajek lub opowiadań. Duchy, demony, anioły, liczne zjawy, to tylko niektóre ich przykłady. Z czasem jednak, w jakiś sposób, ludziom udało się posiąść tę moc. Nie wiemy dokładnie jak to zrobili, ale prawdopodobne opcje są dwie. Świat hellenistyczny, czyli stworzony w mitach przez greckich bogów, wspomina o herosach. Są to półbogowie obdarzeni mocami, w pół śmiertelni i w pół nieśmiertelni. Byli, synami i córami bogów, stworzonych ze związków z ludźmi. Oczywiście to tylko mity, najprawdopodobniej, owe niematerialne istoty zstąpiły ze swojego nienamacalnego świata i obdarzyły ludzkość swą mocą, aby pomóc im przetrwać u zarania dziejów. Druga teoria mówi o tym, że ludzie, żyli kiedyś w zgodzie z duchami w jednym świecie. W ten o to sposób, nauczyli się od nich wyczuwać i korzystać z magii. Nie skończyło się to jednak dobrze. Liczne podania, z Azji i Europy środkowo-wschodniej, mówią o tym, że ludzkość zdradziła, zniewoliła i wytępiła większość tych istot. Te dwie koncepcje łączy jedna wspólna cecha. Czy ktoś z tu obecnych, domyśla się, o co chodzi? - profesor zwrócił się do swoich słuchaczy.

 

W sali wykładowej, zaroiło się, od podniesionych w górę rąk. Wykładowca chyba, nie spodziewał się aż takiej frekwencji, wybrał więc osobę siedzącą najbliżej niego.

 

- Pani Nii, Tomiko. Zgadza się? - dziewczyna o czarnych kręconych lokach kiwnęła potwierdzająco głową - Słuchamy - nastolatka wstała.

 

- Cechą wspólną tych dwóch poglądów, jest liczebność obiektów, to jest ludzi, potrafiących władać tą mocą. Potrafili to robić tylko nieliczni. Społeczeństwo, nie tolerowało tej odmienności, przez co byli oni posądzani o wszystkie złe wydarzenia, których nie dało się wytłumaczyć w sposób naukowy. Były to, między innymi, zarazy, nieurodzaj, katastrofy naturalne czy nawet niesprzyjający wiatr w żaglach podczas podróży morskich - skończyła swoją wypowiedź wyliczając przypadki na palcach.

 

- Prawidłowa odpowiedź, usiądź proszę. - belfer, był bardzo zadowolony z tego co właśnie usłyszał - Zgadza się. Częstotliwość pojawiania się takich osób, aż do końca dziewiętnastego wieku, była bardzo rzadka. Takie zdolności, posiadała wówczas, jedna osoba na sto tysięcy mieszkańców lub nawet mniej. Z reguły, ukrywały one ten fakt, z obawy przed prześladowaniami i nie rozwijały w ten sposób swoich talentów.

 

Naruto, notował pilnie, wszystko, w swoim zeszycie od historii. Wykłady, bardzo go ciekawiły i przez ostatnie dwa tygodnie, zapisał już prawie połowę jego stron. Kakashi, potrafił utrzymać porządek nad ponad dwustoma uczniami, bez żadnego problemu. Chociaż i tak nie musiał za bardzo o to dbać, bo wszyscy chętnie go słuchali. Zwłaszcza, gdy zajęcia dotyczyły takiego tematu jak dzisiaj, czyli magii.

 

Chłopak poczuł, że nacisk, który odczuwał przez cały wykład, na jego lewym udzie, zelżał na chwilę, jednak po chwili wrócił do wcześniejszego stanu. To Sakura, jego najlepsza przyjaciółka, zmieniła pozycję podczas snu, przekręcając się na drugi bok. Marynarka, którą ją wcześniej przykrył, zsunęła się trochę, więc okrył jej ciało dokładniej. Była wyczerpana po wczorajszej lekcji kontroli magicznej, na której, musieli nauczyć się, jak ukazać, wizualnie, całą swoją energię duchową. Zadanie to, nie okazało się dla niej trudne, ale pochłonęło mnóstwo jej mocy, którą teraz musiała jakoś zregenerować. Postanowiła zdrzemnąć się podczas lekcji historii, ponieważ tu, siedzieli razem w ostatnim rzędzie, w lewym, górnym rogu sali, na długiej wygodnej ławce.

 

- Wyglądasz ślicznie, nawet jak śpisz - pogładził ją czule po policzku lewą dłonią, a ona uśmiechnęła się przez sen. Jej piękne, delikatne, różowe włosy, opadały lekko po jej smukłej szyi. Nagle, szybko jak błyskawica, złapała jego dłoń, wplątała jego palce w swoje, wciągnęła obie pod marynarkę i za nic w świecie nie chciała ich rozdzielić. - No mówiłem, że idiotka - zaśmiał się pod nosem, ale ostatecznie pozwolił jej na to. Wrócił do swoich notatek i wykładu.

 

- Urodziliście się w roku 2004. Współczynnik urodzeń ludzi z talentem, wynosił w tedy już dwie setne procenta. Tak, to już była liczba bardzo duża w skali świata, jednak dopiero ostatnie lata pokazały, że liczby te, znacznie wzrastają i obecnie już dwa procent ludzkości, przychodzi na świat tacy jak wy. - Profesor zerknął na zegarek. - Na następnych zajęciach porozmawiamy o różnorodności wieku, w jakim moc, dojrzewa w człowieku by ukazać mu się materialnie. Przeczytajcie rozdział dziesiąty w swoich podręcznikach, na pewno wam to pomoże. Teraz, przepraszam was, ale musimy zakończyć wykład pięć minut wcześniej. Dziękuję za uwagę - i zaczął się przygotowywać do wyjścia.

 

W sali, zapanowało małe zamieszanie, w związku z tym, że miała być to przerwa obiadowa, między zajęciami i uczniowie chcieli zdążyć na stołówkę przed innymi. Blondyn zastanowił się przez chwilę - Obudzić ją? Czy też może pozwolić jej spać dalej? - Przemyślał sprawę i stwierdził, że byłoby dobrze, gdyby coś zjadła.

 

- Psst. Hej. Sakura, - szeptał jej do ucha - obudź się. Wykład się skończył, chodźmy coś zjeść. - Ona jednak ani drgnęła.

 

- Oh Naruto. Za delikatnie się z nią obchodzisz. - Głos ten, należał do ich koleżanki z klasy, imieniem Natsumi. Na wykładach, siedziała w rzędzie przed nimi, a Haruno często bawiła się jej długimi, brązowymi włosami. - Słyszałeś, że dziś na deser, ma być anmitsu? - słowa te wypowiedziała, głośno i wyraźnie, kładąc wyraźny akcent na ostatni wyraz.

 

Efekt był natychmiastowy, bo dziewczyna, zerwała się tak, jakby ktoś, ją porządnie uszczypnął.

 

- Biorę twoją porcję, Naruto! - wypaliła jak poparzona.

 

Brązowo włosa zachichotała. Jednak, gdy spojrzała, na dopiero co obudzoną dziewczynę, zatkała sobie usta dłonią, aby nie parsknąć ze śmiechu.

 

- Co się stało? - zapytała zdezorientowana - Mam coś na twarzy? - popatrzyła na niego, a on, również postarał się zachować pewną dozę powagi. - Powiedz mi!

 

- Na policzku odbił ci się wzór z jego kieszeni! - Natsumi, nie wytrzymała i ryknęła ze śmiechu.

 

- Ej! To nie jest śmieszne! - wyraźnie się zakłopotała i zaczęła rozcierać dłonią prawą stronę swojej twarzy.

 

Wstali we trójkę, zbierając wcześniej swoje rzeczy i skierowali się do wyjścia. Naruto zauważył Neji'ego, tego parszywca i grupkę jego wielbicieli, jak właśnie wychodzili. Oni również ich spostrzegli. Hyuga, zerknął na nich, konkretnie na Sakurę, a w jego oczach było widać iskierki złości, ale po chwili opanował się i rzucił kilka swoich standardowych obelg.

 

- Przebywanie w jednym pomieszczeniu z tą kupą łajna strasznie mnie denerwuje, - komicznie przeciągał sylaby - ale tata mówi, że do zwierząt trzeba przywyknąć. Są one w końcu częścią naszego świata. Co prawda są gorszym sortem, ale jednak, przydają się czasem. - Ta wypowiedź wyraźnie rozbawiła jego towarzyszy. Naruto jednak, udawał że ich nie słyszy. Zwrócił się do swojej przyjaciółki.

 

- Musiałaś nazwać go "księciem wychodka"? - zapytał wychodząc z sali. Poszli w stronę skrzydła trzeciego, w którym znajdowała się stołówka.

 

- Nazwał cię przecież czerwonym padalcem. - odpowiedziała - Co miałam zrobić? Stać i patrzeć?

 

- Tak, miałaś. Zobacz jak teraz na ciebie zerka. Założę się, że coś kombinuje.

 

W tym momencie stało się coś nieoczekiwanego. Naruto, usłyszał w swojej głowie ten sam głos, który nawiedzał go od prawie dwóch lat w jego snach. Od niedawna jednak robił to, gdy chłopak był świadomy. "Znajdź mnie. Po drugiej stronie." i przeszył go ogromny ból, przy którym migrena, była zaledwie ledwie pulsującą mrzonką. Był tak potężny, że aż ugięły się pod nim kolana. W ostatniej chwili złapał się jednej ze szkolnych szafek, a pod drugie ramię złapała go Sakura.

 

- Co się dzieje? Co mu jest? - Natsumi, wyraźnie się przeraziła.

 

- Nic mu nie będzie. Ma migrenę. - starała się uspokoić koleżankę - Idź już, przyjedźmy do was później. Wyjdziemy na zewnątrz, to dobrze mu zrobi.

 

- Co z obiadem? Przynieść wam? - wyglądało na to, że nie chciała ich zostawić bez pomocy.

 

- Nie. Naruto na pewno zrobił coś dla siebie. Jest świetnym kucharzem. - dodała i uśmiechnęła się serdecznie do koleżanki.

 

- Dobrze, to widzimy się później - gdy odchodziła, ciągle miała wyraz troski na twarzy.

 

- Możesz już stać o własnych siłach? - zapytała chwilę później, gdy dziewczyna odeszła, a w jej głosie było słychać głęboką udrękę nad losem przyjaciela.

 

- Chyba tak - puścił jej ramię i oparł się czołem o chłodny, stalowy bok szkolnej szafki.

 

- Posłuchaj mnie. To się musi skończyć. Spójrz na siebie. Do tych twoich napadów bólu, doszła teraz temperatura. Zrobiłeś się cały mokry i to w kilka minut. Szczerze mówiąc to przerażasz mnie. Proszę, idź z tym do pielęgniarki - błagała go.

 

- I co mam jej powiedzieć, - zastanawiał się - że słyszę głosy w głowie, a chwilę później dostaje napadów bólu, tak silnych, że tracę kontakt z rzeczywistością? Wyślą mnie przecież do wariatkowa.

 

- Ostatni napad był dwa dni temu - skłamał - jest naprawdę lepiej, a gorączka to nic. Trochę się chyba przeziębiłem. - poczuł się już dużo lepiej. Bóle pojawiały się i znikały bardzo szybko, to samo było z gorączką, której pierwszy raz dostał dzisiejszego ranka, gdy brał prysznic.

 

- Nie wierzę ci głupku. Wiem, że nie chcesz, by ktoś pomyślał że wariujesz. Dlatego nikomu nie powiem - spojrzał na nią pełen wdzięczności - Jednak - dodała - jeżeli uznam, że te incydenty zagrażają bezpośrednio twojemu życiu, zgłoszę to. Zrozumiałeś?

 

- Zrozumiałem - spuścił wzrok.

 

- Nie wydaje mi się - patrzyła na niego, jak na dziecko, które nie rozumie, że to co robi, jest nieodpowiednie.

 

Jednak, jego uwagę, odwróciło w tym momencie coś innego. Jeden, z przybocznych księcia wychodka, przyglądał się im zza rogu.

 

- Obserwują cię. Nie odwracaj się! - warknął i przycisnął ją, jej plecami do ściany i przybliżył się do jej twarzy. - Stoi tam ten chłopak, - szeptał - którego fryzura wygląda jakby nosił hełm zamiast włosów. Mówię ci nie patrz - skarcił ją bo znów chciała spojrzeć za niego.

 

Blondyn, stanął tak blisko swojej sąsiadki, by nikt, kto stał za nim, nie widział jego dłoni. Podniósł prawą rękę. Złączył ze sobą palec wskazujący i kciuk, po czym szybko ze środkowego i ponownie wskazującego palca utworzył literę "V" , kolejnym ruchem było ich złączenie i obrócenie o dziewięćdziesiąt stopni w lewo. Szepnął:

 

- Vinculum animo.

 

Na koniec, ukuł dziewczynę delikatnie oboma palcami w środek czoła. Poczuł, jak jego energia duchowa, spotyka na swojej drodze jej własną. Odsunął się od niej. Była cała czerwona na twarzy. Złapała się za swoje czółko.

 

- Mogłeś mnie ostrzec! - wydusiła po chwili - Nie spytałeś mnie nawet o zdanie! - zapiszczała.

 

- Wiesz co robić - zignorował jej obiekcje - gdyby coś się działo zawołaj mnie. Ostatnio, zaklęcie połączenia umysłów, działało tylko kilka godzin, ale teraz powinno wytrzymać trochę dłużej. - Widząc jej obrażoną minę dodał - Przestań, przecież nie czytam ci w myślach. Wyczujesz gdyby tak było. Po prostu daj mi sygnał gdyby ci się naprzykrzali.

 

- No dobrze, - odpowiedziała zrezygnowana - ale oddasz mi swój deser.

 

- Niech będzie - zgodził się rozbawiony.

 

Gdy zjawili się na stołówce, odnaleźli stolik, przy którym siedziała już reszta klasy. Usiadł na ławce obok Shikamaru. Po chwili, przyszła Sakura ze swoim posiłkiem i usiadła obok niego.

 

Jego znajomi, zaczęli już konsumować swój obiad. Był czwartek, a to oznaczało dzień posiłku zachodniego. Dzisiaj serwowano dania włoskie. Można było więc kupić zupę minestrone, którą robiono na bazie warzyw, głównie cukinii, fasolki szparagowej, marchwi, zielonego groszku oraz szpinaku. Na drugie danie serwowano spaghetti carbonara. Wszystko wyglądało pysznie, jednak on, musiał zadowolić się tym co sam sobie przygotował.

 

- Już ci lepiej? - zapytał go Shika - Natsumi mówiła, że nie wyglądałeś za dobrze.

 

- Tak, mam migrenę, ale już jest dobrze - poklepał go po plecach. - Dzięki za troskę.

 

- Spoko - Chłopak, właśnie wciągnął teatralnie długi kawałek makaronu.

 

- Świnia! - zwróciła mu uwagę Tomiko, bo przez jego wygłupy ubrudził stół. To ona odpowiadała dziś na wykładzie.

 

- Zmieniłaś imię? - zaśmiał się Shikamaru i natychmiast zasłonił się swoją tacką, na której przyniósł swoje jedzenie, bo w jego stronę poleciał kawałek cukinii. - Już! Przestań! Poddaje się! - wołał, ale dalej był bardzo rozbawiony.

 

- Cham! Prostak! - krzyczała, a po każdym słowie rzucała, w broniącego się, resztą swoich warzyw.

 

Naruto, pękał ze śmiechu razem ze wszystkimi. Jego życie bardzo się zmieniło od początku roku szkolnego. Zakolegował się ze wszystkimi w klasie, a na lekcjach, nauczyciele, bardzo go chwalili. Mówili nawet, że jeszcze nigdy w historii, nie widzieli tak zdolnego ucznia. Wszystkie zaklęcia, ich formuły, ćwiczenia i praktyki, udawało mu się wykonać jako pierwszemu. Nie budziło to jednak zazdrości innych. Wręcz przeciwnie, bardzo go podziwiali, co sprawiało mu wielką radość. Odwdzięczał się tym, że dawał im wskazówki dzięki, którym bardzo szybko osiągali ten poziom co on. Jedyną zadrą w jego nowym życiu, były starcia z tym niby księciem z klanu Hyuga. Najwyraźniej, obrał sobie za cel uprzykrzyć życie, jemu i jego przyjaciółce.

 

- Nie chcę, aby coś, jej się przeze mnie stało - pomyślał.

 

Sakura właśnie upuściła widelec, który przed chwilą wędrował do jej ust.

 

- Cholera straciłem kontrolę i to usłyszała! - spalił potężnego buraka aż zapiekły go policzki. - No nie! To chyba też usłyszała - nie panował już na sobą.

 

Zerknął na nią. Wpatrywała się ze spuszczoną głową w swój talerz. Zauważył na jej policzkach czerwone wypieki.

 

- Tak, wszystko słyszę - wysłała wiadomość do jego umysłu - Mógłbyś przestać się tak na mnie gapić? To krępujące.

 

Zrobił, jak mu przekazała i zasłonił się tak, by na nią nie patrzeć.

 

- Idę do łazienki - wstała i odeszła od stołu. - Zaraz wracam - poinformowała swoje koleżanki.

 

- Co ją ugryzło? Jest jakaś dziwna - zauważył Kiba.

 

- Chłopcy są tacy tępi w tych sprawach - westchnęła Natsumi.

 

- Nie obrażaj nas, my tu jesteśmy! - wtrącił się Ryuu.

 

- Wiem o tym. Szczerze mówiąc, to myślałam, że jak zjecie, to od razu pójdziecie sprawdzić, jak dziewczyny z drużyny atletycznej ćwiczą skok wzwyż, na szkolnym boisku - powiedziała ruda, bardzo dobrze udając zdziwienie.

 

Sasuke, który właśnie pił sok, zachłysnął się zaskoczony taką informacją, aż łzy, pociekły mu z oczu i rozkaszlał się strasznie.

 

- Ż e, c o?! - ledwo można było usłyszeć co mówi - Idziemy panowie! - wydusił z trudem.

 

Nie trzeba było im tego powtarzać drugi raz. Shikamaru, Kiba, Ryuu i Sasuke zerwali się na równe nogi i pobiegli do tylnego wyjścia, tam znajdowały się boiska. Przy stole został tylko Naruto i jego cztery koleżanki.

 

- Ty nie idziesz? - zapytała Ino.

 

- Nigdzie nie pójdzie - powiedziała zadowolona Natsumi.

 

- Skąd wiesz? - wtrąciła się Naomi.

 

- To przecież oczywiste. Spójrz na niego - zaśmiała się Tomiko - Różowej nie ma od pięciu minut, a on dalej jest czerwony jak burak - zachichotała.

 

- Co?! Czyżbyś się w niej podkochiwał? - blondynka wyraźnie się ożywiła.

 

Naruto myślał, że ze wstydu zaraz zapadnie się pod ziemię. - Przecież to nie tak. Są tylko przyjaciółmi. - Zakrył twarz dłońmi.

 

- My się tylko przyjaźnimy! - zdenerwował się - Co to za daleko idące oskarżenia?! To nie wasza sprawa!

 

- Dobrze, uspokój się, przecież nikt was o nic nie oskarża, - uspokajała go Natsumi - ale lubisz ją. Tak?

 

- No pewnie, że ją lubię. Przyjaźnimy się, no nie? - odpowiedział zirytowany.

 

- Dajmy mu spokój - powiedziała Naomi, a on poczuł do niej falę wdzięczności. Jednak, nie spodobał mu się wyraz jej twarzy, gdy na nią spojrzał. - Otwieram zakłady - dodała.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania