Władca zmrożonych łez (rozdział 1: maluchy)

— Debilu! I co my teraz mamy zrobić!? — drze się Yassmine. Ta dziewczyna nie zna granic, zawsze postawi na swoim i jest bardzo pewna siebie, ale nie arogancka…

—Yassmine, spokojnie! Coś wymyślimy, to tylko chwilowe, żeby zająć czymś…

— Żeby zająć wroga! — przerywa Jacobowi Roxanne. — To nie takie hop siup, jak myślisz, Jake. Wysłałeś dwóch młodych, niedoświadczonych ludzi na przeszpiegi, żeby mieć czas na ułożenie nowego planu, jesteś okropny. Oni nie wiedzą, że jeśli źle postawią but może ich czekać śmierć! Czy ty rozumiesz powagę sytuacji? — gdy to mówi, przeczesuje nerwowo swoje długie i gęste blond włosy, które teraz wirują wokoło jej talii.

— Nie — odpowiada Jacob uśmiechając się szeroko. — Mam problemy z empatią od dziecka. Nie rozumiałem czemu mam współczuć koledze, który spadł z huśtawki i złamał nos…

— Jake, musimy sprowadzić Kathleen i Damona zanim stanie im się krzywda, nie chcemy urazów, strzelaniny… — zaczyna spanikowana Yassmine, ale Jacob jak zwykle wie lepiej:

— Oni potrafią o siebie zadbać, Yass, naprawdę, dadzą radę. Jest ryzyko, ale ćwiczenie na symulacjach nie będzie trwało wiecznie. Poza tym, uczyli się od mistrzów. — spogląda po sobie i dziewczynach.

— Jake, nazywanie siebie mistrzem nie jest na miejscu. — wtrąca się Raphael wchodząc do biura Tajnego Stowarzyszenia Szpiegów oraz Kwalifikowanych Detektywów. W skrócie; SSKD.

— Raphael, powiedz im, że nie zrobiłem nic złego, maluchy muszą się uczyć! — tłumaczy się Jacob.

— Po pierwsze, to nie są ,,maluchy”. Nie masz powodu, żeby tak nazywać nastolatków w akademii, szczególnie tych z kierunku Szpiegów.

— Ej, sorry, co masz do Detektywów, nie jesteśmy gorsi. — przypomina o sobie Roxanne.

— Nie mówię, że jesteście gorsi, Roxy. Ale Jake ma trochę racji, nauka na symulacjach nie będzie trwała wieki, kiedyś musi być ten pierwszy raz. — Raphael studzi awanturę, jak zwykle godzi skłócony skład uczniów akademii. Sam skończył szkołę dwa lata temu i ma większe doświadczenie.

— Moja pierwsza misja wyglądał ociupinkę mniej brutalnie. Wokoło mnie nie kręciło się sto pięćdziesiąt tępych zbójów z pistoletami i ostrymi kijkami, którzy mają ochotę zadźgać każdego, kto zbliży się do Molly! — Ostatnie słowa Yassmine już piszczy.

— Yass, Roxy, idźcie się napić kawy. — Radzi Jacob. — Macie za sobą długą noc poszukiwań i chyba bolą was głowy. Czyż nie? — Uśmiecha się.

— Czyż nie. — odpala się Yass. — Roxy może iść, ale ja zostaję, żeby sprowadzić pierwszoroczniaków z terenu, tak zwanego, zaminowanego. A Jake zostanie i mi pomoże, bo to on wymyślił ten jakże durny ,,plan”.

— Dobra, dobra. Stop. Ja zdobędę dostęp do kamer z terenu na którym przebywają Kathleen oraz Damon i prześledzę ich w akcji. Jeśli coś się będzie dziać, od razu powiadomię odpowiednie środki i ich stamtąd zabiorą. Ale dajmy im działać, mają z tego frajdę. A wy, dziewczyny, idźcie do kawiarni na tą kawę, bo serio źle wyglądacie. Całe blade jesteście. — Raphael doprowadza sytuację do porządku i wygania dziewczyny ręką na korytarz. Gdy już wychodzą zaczyna swój wywód:

— Jacob, ile razy mam ci powtarzać, że…

— Że mam nie podejmować głupich decyzji, że mam nie narażać życia innych dla frajdy, że mam przestrzegać regulaminu, że jako Szpieg mam postępować poważenie… Co tam jeszcze było?

— Że masz nie stresować Roxy i Yass. Wiesz, że jako siostry chciałby wszystkich i wszystko chronić i nie dopuszczać do żadnych złych rzeczy.

— Tak, jako twój wierny młodszy brat przysięgam, że już nigdy więcej nie postąpię niewłaściwie i bezmyślnie. — ślubuje Jacob.

— Przysięgałeś ostatnio i coś ci nie wyszło, Jake. Idź też na kawę, pobudź umysł, bo coś ci ostatnio nie idzie. — wzdycha Raphael i siada w fotelu ustawionym w rogu szarego biura. Jake uśmiecha się z satysfakcją i wychodzi.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • zsrrknight 10 miesięcy temu
    wyrwane z kontekstu i chaotyczne zarówno w narracji, jak i w stronie technicznej.
  • Sandra 10 miesięcy temu
    właśnie o to chodziło :)
  • Megartist123 8 miesięcy temu
    Zapowiada się ciekawie. Naprawdę:)
    5, tyle powiem. Dobre:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania