Władca zmrożonych łez (rozdział 3: zebranie)

W biurze zarządu akademii siedzą już prawie wszyscy. Dokoła okrągłego stołu zasiadła już nawet Lyndsey Bowman, dyrektorka akademii, Lukas Todd, wicedyrektor akademii, Reagan Phillips oraz Casandra Loomis, czyli doradcy. Są też Raphael, Jacob, Yassmine, Roxanne i Kathleen, którzy nie należą do zarządu, ale pani dyrektor kazała im przyjść. Brakuje już tylko Annabelli i Aydena.

Raphael domyśla się dlaczego się spóźniają. Wie, że byli bardzo bliskimi przyjaciółmi, a gdy Ayden wyjechał i zostawił Anę samą…

— Już jesteśmy! — dyszy Ayden wpadając do biura zarządu Akademii Tajnego Stowarzyszenia Szpiegów oraz Kwalifikowanych Detektywów. Zaraz za nim do pomieszczenia wpada Ana. Oby dwaj padają na podłogę i dyszą ciężko.

Pani Bowman, dama w kapeluszu, zawsze łagodna, życzliwa, ładnie ubrana i dbająca o dobre wychowanie swoich uczniów wstaje i podchodzi do wykończonych Szpiegów.

— Co się stało, dzieci, że tacy jesteście… Zmęczeni? — Zadaje pytanie. Ayden zamiast odpowiedzieć wskazuje ręką za siebie, na drzwi zza których dochodzą stłumione krzyki i odgłosy bijatyki.

— Chryste, a co tam się wyrabia? — Przestraszona kobieta podchodzi bliżej drzwi, ale Ana wstaje i zagradza jej drogę.

— Niech pani tam nie idzie, to człowiek Molly. — Ostrzega ją Ayden. Pani Bowman waha się przez chwilę, ale w końcu odpuszcza i wraca na swoje miejsce przy stole. Ayden wstaje z podłogi i razem z Aną również zasiadają przy okrągłym stole.

— Dobrze, zacznijmy więc. — proponuje pan Todd, wicedyrektor.

— Ale najpierw chcę wiedzieć co dokładnie stało się na korytarzu. — Żąda pani Bowman i wbija wzrok w Aydena i Anę.

— A więc gdy weszliśmy do budynku akademii, zza drzwi wyskoczył jakiś facet. Rzucił się na nas… Ale to był jeden z tych, których Molly sprowadziła z Azji. Po specjalnych szkoleniach. Nie daliśmy mu rady, więc podbiegli wartownicy i nam pomogli. A jako że był wśród nich Ryder, to myślę, że ten napastnik sam się poddał.

— Dwóch na jednego, a ten serio dobrze sobie radził, pani Bowman, on na sto procent był którymś z tych nielicznych sprowadzonych z Azji — dodaje Annabella.

— Dobrze, porozmawiamy o tym później. Mamy ważniejszy temat, pani dyrektor. — upomina się Kathleen.

— Tak, masz rację, Kathleen, musimy rozwiązać zagadkę porwania. Masz coś do powiedzenia na ten temat, słońce?

— Ja mam — wtrąca się Raphael. — Albo może Jacob coś powie. — Patrzy na brata wyzywająco.

— To, że moim pomysłem było wysłanie pierwszoroczniaków na śmiertelnie niebezpieczną misję pani Bowman już wie, Raphael — cedzi Jake przez zęby.

— Nie dodałeś, że to było bardzo głupie. Gdyby Damon był starszy, to już by pewnie nie żył. Nie mamy pewności, ale oni się dowiedzą prędzej czy później, że jest z pierwszego roku i być może nic mu nie zrobią, bo ustalą, że jest nieszkodliwy. — Podsuwa Roxanne.

— Równie dobrze mogą się dowiedzieć o tym już po zabiciu go! — wydziera się Kathleen ze łzami w oczach.

— Kathleen, spokojnie. Nic mu nie będzie… — próbuje Yass, mimo że tak nie myśli.

— On jest w rękach ludzi pracujących dla Molly, Yassmine. M-O-L-L-Y. Na pewno nie wyjdzie z tego tak, jak w to wszedł. — Ayden stawia sprawę jasno, nie bawiąc się w kłamstwa. Na jego słowa Kathleen wybucha nieopanowanym płaczem. Yassmine i Roxanne od razu stają obok niej i robią wszystko, żeby tylko pocieszyć czternastolatkę.

Raphael wzdycha, wstaje i podchodzi do dużego szklanego okna umieszczonego z tyłu gabinetu. Patrzy przez chwilę na piękną panoramę Londynu (bo trzeba wam wiedzieć, że budynek akademii jest niezwykle wysoki i z biur umieszczonych na samej jego górze rozciąga się piękny widok) i skupia całą swoją uwagę na tym, aby wymyślić sensowny powód, dla którego Molly byłby potrzebny pierwszoroczniak z akademii Tajnego Stowarzyszenia Szpiegów oraz Kwalifikowanych Detektywów.

Przecież na pierwszym roku poznaje się tylko podstawy różnych sztuk walki i samoobrony, jest troszeczkę z logicznego myślenia i rozwiązywania zagadek, trochę z umiejętności śledzenia i wtapiania się w tło oraz ogólnie tłumaczone są oby dwa kierunki, Szpiedzy i Detektywi, które pierwszoroczniaki będą wybierać dopiero na drugim roku.

Więc przecież nie ma powodu, dla którego Molly potrzebowałaby pierwszoroczniaka.

Raphael tak się zamyślił, że nie zwrócił uwagi na to, co dzieję się w gabinecie Zarządu.

— Proponuję spotkać się z uczniami innym razem, pani dyrektor. — Proponuje pani Loomis, doradca dyrektorki. — To chyba za wcześnie na takie rozmowy. — Patrzy znacząco na Kathleen.

— To dobry pomysł. — Zgadza się pani Bowman. — Spotkamy się jutro, a teraz, Kathleen, idź odpocząć. — Jej słowa sprawiają, że Raphael wyrywa się z zamyślenia i kieruje do drzwi. Gdy już ma wychodzić, dobiega go głos pani Bowman:

— Raphael, postaraj się następnym razem lepiej upilnować brata. Są przez niego same kłopoty, nieprawdaż?

— Tak jest, pani dyrektor — odpowiada tylko i wychodzi.

Za drzwiami czekają na niego Ayden, Jacob i Annabella.

— Cześć, Ayden, witaj znowu w Anglii. — Wita się Raphael.

— Cześć — odpowiada tylko przybity Ayden.

— Gdzie poszły Yass i Roxy? — Chłopak próbuje rozruszać atmosferę w korytarzu.

— Odprowadzają Kathleen do jej pokoju. — Wyjaśnia Ana. — Kazały nam czekać.

— I ciebie też się to tyczy. — Dodaje Jacob. Zna brata zbyt dobrze, wie o co chciał zapytać.

— Po co? — Chce wiedzieć Raphael.

— Chcą nas gdzieś zabrać, ale nie powiedziały gdzie — burczy Jake.

— To jest proste, Jake. One chcą zebrać całą naszą szóstkę do domu, w którym z nimi mieszkam, żeby pogodzić mnie i Aydena. Te dziewczyny są tak przewidywalne… Nikt ich nie nauczył kłamać? Tyle nauczycieli robi z tego wykłady po lekcjach… — Tłumaczy Ana.

— One chcą tylko tobie pomóc, Ana, pozwól im na to. Udawaj, że nie wiesz do czego zmierzają. — Proponuje Raphael, ale od razu po tych słowach Ana piorunuje go jednym ze swoich zabójczych spojrzeń. Mimo tego dziewczyna wie, że zrobi właśnie tak, jak to Raphael powiedział.

W tym momencie słychać kroki na korytarzu. Można rozróżnić dwie pary stóp, ale już sama lekkość tych kroków sygnalizuje, że idą właśnie wspomniane siostry; Yassmine i Roxanne.

Podchodzą do reszty, czyli Aydena opartego nonszalancko o ścianę z założonymi ramionami, Jacoba siedzącego na podłodze i obserwującego sytuacje z dołu, Raphaela ze zmartwioną miną i Annabellę podpierającą się rękami. No… Towarzystwo nie wygląda na zadowolone, raczej wszyscy są zmęczeni.

Średnia ocena: 3.1  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • SwanSong 9 miesięcy temu
    Nie dość, że to głupie, to jeszcze ma masę błędów, których można by uniknąć, czytając tekst po raz drugi i trzeci. Przecież sam pierwszy akapit to porażka: raz akademia, drugi raz Akademia, nazwiska podane jak wyliczanka, których i tak nikt nie zapamięta. Dookoła, nie dokoła.
    Potem nie lepiej i znów jest suche opisywanie - piękna panorama Londynu (wtrącanie w nawiasach jest idiotyczne, tak się nie pisze). Piękny widok - to suche i mdłe. A co znaczy piękny? A jeśli dla mnie Londyn wygląda fatalnie? Piękny, czyli jaki? Widać trawę i drzewa parku? A może slumsy? Biurowce? Nieee, widać piękny widok.
    Mógłbym zrobić tu wielką listę błędów, ale po co? Chcesz pisać? Zacznij czytać. I patrz, jak zostały przedstawione rzeczy, jak opisane, jak prowadzić i zapisać dialog. Pomysł to nie wszystko.
  • Sandra 9 miesięcy temu
    Dużo czytam. I choćby w Narni co drugą stronę jest nawias. I dla ciebie Londyn jest brzydki, a jeśli dla mnie jest piękny? To piszę że jest piękny.
  • Aaronier0O 9 miesięcy temu
    Sandra,
    SwanSong ma rację, tekst ma błędy, w Twoich poprzednich tekstach również Ci pisałem co jest do poprawy. Jakość Twoich utworów jest niska, publikując nowe i powielając te same błędy pokazujesz, że gardzisz i masz gdzieś czytelnika. Popracuj nad tekstami zanim zaczniesz publikować nowe, w przeciwnym przypadku nie będziesz miała odbiorców.
  • Aaronier0O 9 miesięcy temu
    Sandra,
    jeżeli poprawisz swoje teksty to chętnie wrócę do Twojej twórczości, lecz na tą chwilę je sobie odpuszczę bo średnio się to póki co czyta.

    Nie odbieraj tych uwag źle, jeżeli chcesz pisać to musisz pracować z tekstem i go poprawiać ;)
  • Sandra 9 miesięcy temu
    Aaronier0O
    Taki mam plan, chcę się nauczyć nowych rzeczy.
  • SwanSong 9 miesięcy temu
    Sandra
    Nawias to nie problem. Problemem są słowa w nawiasie. Zwracasz się do czytelnika? To wymaga specyficznej stylizacji. Poza tym zupełnie nie rozumiesz problemu z piękny. Nikogo nie obchodzi, czy dla ciebie jest piękny. Postać ma uważać, że jest piękny, a jeśli tak, pokaż to piękno. Chodzi o takie coś:
    Tomek był zły.
    Tomek kopnął szafkę z butami, zaklął pod nosem i wyszedł, trzaskając drzwiami tak mocno, że portret babci Anety spadł z trzaskiem na podłogę.
    Masz dwie wersje tego samego, która lepiej wygląda? Więc zamiast "Widok był piękny" pokaż mi to piękno.
  • Megartist123 9 miesięcy temu
    Nie martw się, Sandro! Jest dobrze, jak jest. Ja czytam twoją twórczość nie ze względu na jakość interpunkcji, ortografii i zasad pisania prozy, a ze względu na samą fabułę. Ja nie mam problemu z czytaniem i rozumieniem sensu w opowieści i do tej pory bardzo mi się podoba i mnie wciąga.
  • Sandra 9 miesięcy temu
    Bardzo mi miło słyszeć cos takiego, dzięki!
    :) 😘
  • Megartist123 9 miesięcy temu
    Sandra proszę bardzo:) Po prostu lubię rozpogadzać ludzi i będę komentować pozytywnie twoje utwory, bo brakuje tu kogoś kto napisałby "ale fajne". Zdanie należy do innych, ale wiesz, inne istoty są twórcze na swój sposób jeśli chodzi o wypowiadanie się na temat konkretnego opowiadania czy wiersza. Ja jestem tym rodzajem pozytywnego komentującego.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania