Władca zmrożonych łez (rozdział 4: rozwiązanie)
Yass i Roxy nie dają jednak za wygraną. Teraz cała szóstka siedzi już w domu dziewczyn. Siostry fenomenalnie podtrzymują rozmowę.
— Czemu Kathleen aż tak bardzo się przejęła, gdy Ayden powiedział, że Damon na pewno nie wyjdzie z tego cało? — pyta Jake.
— Mają po czternaście lat, Jake, Damon to obiekt westchnień wszystkich nastolatek z pierwszego roku — odpowiada Roxanne.
— Damon jest jak Raphael w naszym rodzinnym mieście, co nie? — Jacob droczy się ze starszym bratem, ale w nagrodę zostaje obdarowany zabójczym spojrzeniem i sójką w bok. Oczywiście od Raphaela, bo kogo innego.
— A może zamiast kpić z siebie nawzajem skupimy się na tym, po co Molly pierwszoroczniak! — denerwuje się Ana. Jest coraz bardziej zirytowana faktem, że dziewczyny chcą ją pogodzić z przyjacielem.
— Spokojnie, Ana, nic mu nie będzie. Co ona może mu zrobić? — Próbuje Ayden.
— Ayden, ja nie jestem Kathleen, przecież się nie nabiorę. Jeszcze godzinę temu mówiłeś, że on na sto procent nie wyjdzie z tego cało. I wiesz co? Masz rację. Nie ma nadziei, cokolwiek Molly wymyśli on ma minimalne szanse na przeżycie! — krzyczy Ana. Ma w oczach łzy, wydarzenia dzisiejszego dnia po prostu ją przerosły.
W małym kolorowym saloniku zapada cisza. Wszystkie oczy zwrócone są w jej stronę. Ana ma serdecznie dość dzisiejszego dnia…
— Anabello, wiesz po co zorganizowałyśmy to małe spotkanie, prawda? Wiesz o co nam chodzi? — pyta Yassmine.
— Tak, domyśliłam się. Chcecie mnie pogodzić z Aydenem. Ale nie musicie, sama sobie poradzę, nie jestem typem człowieka „księżniczka do niańczenia”. Serio, sama załatwię to, co powinnam. Dziękuję, ale muszę odpocząć. — Tłumaczy Ana szybko i pospiesznie wychodzi z saloniku do pokoju, który zajmuje.
A w saloniku, urządzonym z miłością do kolorów i siebie nawzajem znowu nastaje niezręczna cisza. Tym razem wzrok wszystkich utkwiony jest w Aydenie.
— Hej, ale co wy do mnie macie?! To ona właśnie powiedziała, że nie jest „księżniczką do niańczenia” i wyszła, okej?! — Broni się podnosząc ręce do góry w geście obronnym.
— Ayden, ale to ty uciekłeś dwa lata temu do Irlandii, przypominasz sobie? — uświadamia go Roxanne. Ayden już otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale niechętnie je zamyka. Nie ma żadnego argumentu.
— No właśnie. — Podsumowuje Yass.
Raphael bierze głęboki oddech i odwraca się do Jacoba.
— Chodź, Jake. Pójdziemy już. Przepytam cię jeszcze, macie jutro egzamin z oznak kłamstwa u wroga — mówi. Kiedy Jake patrzy na niego pytająco, dodaje:
— Jake, po prostu chodź już.
I wychodzą. Zostali już tylko Ayden, Roxanne i Yass. Dziewczyny nie próżnują.
— Wiesz co ona przez ciebie przeszła?
— Wiem, Roxanne, wiem co zrobiłem.
— Prawie oblała końcowy egzamin! Prawie wyleciała z akademii, Ayden, gdyby Raphael jej nie przycisnął, to zmarnowałaby szanse na spełnienie swojego marzenia!
— Wiem, Yass, rozumiem. Nie musisz mi tłumaczyć, już Raphael to zrobił, okej?
— Nie okej! Nic nie jest okej! — krzyczy Roxy wstając z fotela w rogu. Ayden też wstaje, ale zamiast odpowiedzieć wychodzi z saloniku i idzie… Podchodzi pod drzwi pokoju Annabelli i puka. Nikt mu nie odpowiada. Puka jeszcze raz.
— Co. — Słyszy głos Any, ale to nie brzmi jak pytanie.
— To ja, muszę z tobą porozmawiać.
— Poczekasz do jutra, spotkamy się przecież w biurze zarządu — odburkuje Ana.
— Nie, nie poczekam. Porozmawiamy teraz.
— Och, czyżby? Nie, już ci powiedziałam.
— Annabella…
— Ayden… — papuguje go. — Nie, idź sobie!
— Ale czemu, Ana? Mówiłaś, że czekałaś.
— Czas przeszły. Chcę być sama, mam dość. Nie odbierasz telefo… — urywa, bo Ayden nie czekając na zaproszenie otwiera drzwi i wchodzi do pokoju.
— Nie zamykasz drzwi na klucz kiedy chcesz być sam na sam? Ana, podstawy, tego uczą nawet w akademii.
— …Telefonów — kontynuuje hardo Ana. — Nie odpisujesz, nie odpowiadasz na maile i pisane ręcznie listy. Ayden, jesteś dla mnie jak brat, myślałam, że z wzajemnością.
— Myślałaś, że jesteś dla mnie jak brat? — Uśmiecha się Ayden.
— A wyobraź sobie, że tak! Myślałam, że jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo, ale chyba się myliłam, wiesz!
— Nie myliłaś się. No bo czy dobry straszy brat nie zrobiłby wszystkiego, żeby jego młodsza siostra mogła spełnić marzenie?
— Zrobiłby, ale nie tak jak ty. Pojechałeś do innego kraju, żebym bardziej skupiła się na nauce? A na czym skupiałam się przez te lata naszej znajomości, co? Na kotach? Nie, na nauce i dobrych ocenach w akademii. Zbierałam dodatkowe punkty, chodziłam regularnie na symulacje misji, chodziłam na prawdziwe misje, robiłam wszystko co mogłam. I znajdywałam czas na przyjaciół, Ayden, dałabym radę. Nie uwierzyłeś we mnie.
— To nie tak, że nie uwierzyłem. Chciałem lepiej, to tyle. Ale podziałało odwrotnie i przyznaję się do błędu. Wiem, że reszta przeszła to lepiej niż ty.
— Reszta czyli?
— Raphael, Yassmine, Roxanne, Jacob. Oni też źle się czuli przez mój wyjazd, ale nie tak bardzo jak ty i szło im lepiej
— I co w związku z tym? Powinnam mniej tęsknić, żeby lepiej się uczyć? Ayden, do czego ty zmierzasz, co?
— Sam nie wiem, chcę cię tylko przeprosić.
— Okej.
— Okej? Przyjmujesz moje przeprosiny? Tak po prostu?
— Tak — mówi Ana po prostu, po czym krzyczy:
— Wiem, ze podsłuchujecie, Yass!
Ayden podnosi do góry jedną brew.
— Szlag. — Dobiega ich głos zza drzwi.
— Skąd wiedziałaś? — dopytuje Ayden
— Nie zwracasz uwagi na takie rzeczy kiedy z kimś rozmawiasz? Ayden, podstawy, tego uczą nawet w akademii — powtarza po Aydenie Annabella i uśmiecha się.
— Czyli…? Już jest ok?
— Można tak powiedzieć.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania