Wtajemniczona, 11
Wybiegłam z dworku i zbiegłam po schodach, a następnie rzuciłam się pędem przed siebie. Starałam się oddychać równomiernie. Dzięki złosci i adrenalinie nie męczyłam się, nie miałam zadyszki, a nogi niosły mnie szybciej niż zwykle. Pokonałam odległosć dzielącą mnie od bramy w zadziwiająco krótkim czasie. Na moje szczęście brama była otwarta, właściwie to już się zamykała. Przecisnęłam się przez nią i znów rzuciłam się do ucieczki, byle jak najdalej od Alexa. Od wampirów!
Nadal zasilana złością i adrenaliną, a do tego doszedł jeszcze strach, biegłam przed siebie, tym razem leśną drogą. Nie patrzyłam się za siebie, to wszystko chciałam zostawić w tyle, za sobą. Nie patrzeć na to nigdy więcej. Nawet o tym nie myśleć. Biegłam i biegłam, a złość nie ustępowała. Chciałam jak naszybciej znaleść się przy głównj drodze, tam mogły by jechać jakieś samochody. Powoli zaczynałam się męczyć, usłyszałam jednak szum przejeżdżających aut. To dodało mi skrzydeł. Nie myśląc wypadłam na jezdnie. Później zobaczyłam już tylko reflektory jakiegoś samochodu. Z impetem wpadłam na niego, a później stórlałam się na asfalt.
- Cholera!- usłyszałam czyjś krzyk
Później ktoś wysiadł z auta i podszedł do mnie.
Poczyłam czyjąś rękę na szyi, sprawdzał puls.
- Żyje!- odetchnął z ulgą
Wtedy otworzyłam oczy. Poczyłam ból na całej lewej stronie ciała.
- Proszę pani? Wszystko dobrze? Jak się pani czuje?- spytał mężczyzna ciepłym, miłym dla ucha głosem
Policjant!
Poczułam niewypowiedzialną ulgę i radość.
- Halo? Proszę pani? Słyszy mnie, pani?
- Tak- odparłam słabym głosem- Cieszę się, że pana widzę!
Policjant spojrzał na mnie zaniepokojony.
- Uderzyła się pani mocno w głowę?
- Nie, znaczy tak ale wszystko w porządku.- odparłam i usiadłam
Bolała mnie głowa.
- Zawiadomię karetkę!
- Nie, nie trzeba- powiedziałam szybko
- Jak się pani czuje?
- Bywało lepiej- westchnąłm
- Coś panią boli?
- Głowa i cała lewa strona ciała- jęknęłam
- Miała pani wypadek, wypadła pani na jezdnię i potrąciliśmy panią! Na szczęście dopiero co się rozpędzaliśmy.- powiedział- Pamięta pani?
- Aż za dobrze- mruknąłm i zaczęłam się powoli podnosić
Stanęłam niestabilnie na nogach, próbując złapać równowagę.
- Co pani robi tutaj? W eleganckiej sukeince? Bez samochodu czy nawet torebki? - spojrzał na mnie zdziwiony
- Uciekam- wyznałam
- Coś się stało? Ktoś na panią napadł?- spytał zaniepokojony
- Porwano mnie!- odparłam- Uciekłam!- zaśmiałam się szaleńczo- Uciekłam porywaczą.
- Musiała się pani naprawdę mocno uderzyć się w głowę! Zadzwonie po karetkę- powiedział
- Nie! Naprawdę! Nazywam się Victoria Morrell- powiedziałam pospiesznie
- Ta porwana po morderstwie?- oczy mu zabłysły
- Tak- prztaknęłam- Dokładnie ta sama!
Policjant wyglądał jakby wpadł w euforię. Uśmiechnął się szeroko. A następnie... założył mi na ręce kajdanki.
- Co pan wyrabia?- krzyknęłam
Nie odpowiedział. Pociągnął i brutalnie wepchnął na tylne siedzenie. Sam usiadł za kierownicą i ruszył z piskiem opon.
- Co pan wyrabia?- krzyknęłam
- Nie krzycz proszę. Sama jesteś sobie winna! Niektórzy mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła- rozległ się spokojny głos z siedzenia obok
Lyla!
- Matko! To nie możliwe! Lyla?- wrzasnęłam
- Miło cię widzieć, Vicky- zaśmiała się- Zgubiłaś kurtkę.
- Jak?- zaniemówiłam
- Patrolujemy ten teren, musieliśmy cię w końcu odbić- odparła
- Możesz mnie łaskawie rozkuć? Mam złamaną ręką, nadal boli!- powiedziałam
Ta się zaśmiała.
- Pokarz te ręce! Tylko mnie nie atakuj!- powiedziała i rozpięła kajdanki
- Gdzie mnie odwozicie? Do domu?- spytałam z nadzieją
- Teraz poznasz naszą rodzinę królewską, wilczą!
Naiwna.
- Zabij mnie może lepiej od razu!
-Przez prawie trzy tygodnie mieszkałaś z naszymi odwiecznymi wrogami! Możesz mieć o nich jakieś informacje!
Znowu informacje!
- Nie, nie mam żadnych informacji!- ryknęłam na całe gardło- Ani o was, ani o nich!
Lyla warknęła i przyłożyła mi palec do szyi.
A ja...
Weszłam w ciemność...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania