Poprzednie częściWtajemniczona, Prolog

Wtajemniczona, 20.

Byłam brutalnie ciągnięta. Bo jak inaczej można nazwać to, gdy o wpół do dziewiątej ktoś wpycha cię do auta i rusza z piskiem opon.

- Powiedziałeś, że nie zginę jak powiem!- powiedziałam prawdziwie przerażona

- Wiedziałaś wcześniej?- spytał Alex nie spuszczając wzroku z jezdni

- Nie, przypomniałam sobie po... incydencie w kuchni!- odparłam

- Jesteś potrzebna- powiedział

- Do czego?- krzyknęłam całkiem wytrącona z równowagi- Jako przekąska?

Patric, Felix i jakaś kobiata która siedziała z tyłu, popatrzyli na mnie jak na wariatkę.

- Przekąska? Oszalałaś dziewczyno?- spytał Alex- Wpadasz w jakąś paranoje!

- To po co...?

Nagle mnie olśniło.

- Twój ojciec skontaktował sie z Moonami. Zaproponowali pomoc- powiedziałam- Mam być... komórką między wami. Mediatorem!

- Coś w ten deseń- odparła kobieta

- Kim? Jesteś pewna, że tyle nas wystarczy?- spytał Alex

- Uspokój się- powiedziała owa Kim- Tak, jestem pewna.

Zatrzymaliśmy się przed lotniskiem i już po chwili siedzieliśmy w samolocie do Teksasu. Teraz tylko trzy i pół godziny drogi.

- Nie próbuj wiwinąć jakiegoś numeru!- powiedział Alex- Jasne, mój skarbie?

- Spieprzaj!- odparłam i odwróciłam głowę w drugą stronę

Podróż samlotem dłużyła się i dłużyła. Może przez to, że siedziałam obok Alexa, kóry nerwowo podrygiwał.

- Hej! Spokojnie, bo wybuchniesz- położyłam mu rękę na kolanie aby przestał stukać butem w podłogę

Spojrzał na mnie morderczym spojrzeniem.

- Nic a nic! W nosie mam te twoje krwiopijcze spojrzenia ,,Uwaga jestem zły!". Opanuj się, bo to nic nie da, a tylko pogarsza sprawę. Musisz mieć trzeźwy umysł, a nie zachowywać sie jak paranoik!- powiedziałam, a ten spojrzał na mnei jak na wariatkę ale przestal podrygiwać i zaczął głębko oddychać

- Brawo, brawo! Ktoś panuje nad Alexandrem!- zaśmiała się dźwięcznie Kim, z drugiej strony- Nie zostałyśmy sobie przedstwione. Jestem Kimberly- wyciągnęła rękę w moją stronę, a ja uścisnęłam ją z szeroko otwartymi oczami

- Vicky- powiedziałam zaskoczona

- Wiem- uśmiechnęła się

- Obrazisz się jeśli spytam ile masz lat?

- Nie

- Więc ile masz lat?

- Czterysta osiem- szepnęła

- Miło mi!- uśmiechnęłam się niepewnie, a ta się zaśmiała

Kim była wysoką kobietą, o smukłej tali i nienaturalnie długich nogach. Wyglądała na trzydziestkę, nie na czterysetkę. Miała delikatne rysy twarzy, jasnobrązowe, proste włosy do pasa z przedziałkiem na środku, małe, czarne oczy, szerokie usta i nos. Wyglądała przyjaźnie lecz jednocześnie nieprzystępnie.

- Mi też- zaśmiała się

- Kim jesteś?

- Osobistym ochroniażem Alison, a raczej nowym ochroniarzem- uściśliła- Starego wylali!

- Nie dziwię się!- odparłam

W końcu dojechaliśmy. Na parkingu stanęliśmy przy siedmiosobowym aucie. Nagle podszedli do nas czterej lub pięciu, wysokich i masywnych facetów. Z trudem rozpoznałam jednego z nich.

- Luck?- spytałam, a potem rzuciłam mu się na szyję

Objął mnie mocno i zaśmiał się cicho.

- Widzę, że się stęskniłaś, maleńka!

- Nawet nie wiesz jak!- wypuścił mnie z objęć

Teraz spojrzał na Alexa.

Cholera! Całowałam się z tą dwójką co nieco komplikuje sprawę!

- Pomożemy, bo to Jackob zdradził- powiedział oschle Luck, tym samym przywołał mnie do rzeczywistości

- Doceniamy gest- powiedział Alex

- Gest!- prychnął Luck

- Macie własne auto?- zapytała Kim

- Jak najbardziej. Wiem też gdzie jest wieża Jackoba!- wilkołak nie spuszczał wzroku z Alexa

- Wieża?- spytałam

- Tak, wieża- odparł jakiś wilkołak którego nie znałam- Musicie być gotowi na walkę!

- Nie boimi się!- odparł drwiąco Alex

- My też, pijawko!- warknął ktoś jeszcze

- Spokój!- Luck warknął przez ramię- Może się okazać, że nie będziemy walczyć! Nie zabijem braci!

- Zdrajców!- warknął Felix

- Cicho!- rzucił Alex przez ramię

- Jedźcie za nami!- powiedział Luck, a późnij jego twarz złagodniała i zwróciła się ku mnie- Nie będziesz tam bezpieczna, wiesz?

- Tak, zdaje sobie sprawę- westchnęłam

- Co tu robisz, Vicky?

- Spytaj Alexa, tylko on wie o sekretnej misji dla mnie-zakpiłam i od razu tego pożałował

Luck napiął wszytskie mięśnie.

- Narażasz ją na niebezpieczeństwo!- warknął- Ona nie będzie przekąską dla twojej siostry- pijawki!

- Wiem, kundlu!- odwarknął Alex- Może wząłem ją z myślą o sobie, hę?

- Spokój! Pokłócicie się później!- weszłam między nich- Mamy misję! Do boju!- nie zabrzmiało to przekonująco, wręcz przeciwnie

Luck uspokoił się trochę, lecz nie rozluźnił mięśni.

- Uważaj! Możesz nas łatwo zgubić!- powiedział i wsiadł do auta obok

- Nie martw się, psie! Dam sobie radę!- mruknął Alex

Wsiadłam do auta, a Alex ruszył z piskiem opon.

- Victorio?

- Tak Kim?- odwróciłam się do tyłu

- Weź to!- podała mi złoty sztylet- Nie będziesz walczyć, ale może sie przydać!

- Dziękuję- wzięłam , który schowany był w czarnej pochwie

- Przypnij do uda- poleciła mi, tak też zrobiłam

Nie było to niekomfortowe ale też nie superwygodne!

Jechaliśmy przez las, ciemny, upiorny. Liście były pożółkłe, spalone przez teksańskie słońce. Tak więc jechaliśmy dobre dwadzieścia minut, aż skręciliśmy gwałtownie. Rzuciłam pytające spojrznie ALexowi.

- Tak nas kierują! Nie wiem czemu im ufamy!

- Chodziło mi raczej czy ty coś widzisz?

- Jesteś biedna z tym swoim wzrokie- spojrzał na mnei z politowaniem

- Czas na wizytę u okulisty- mruknęłam, a cały tył zaśmiał się

Po chwili staneliśmy.

- Zostań prosze w aucie, jasne?- powiedziłą twardo Alex

- Jeszcze czego!- fuknęłam

- Przywiąże cię jeśli będize trzeba!- warknął

- Na zewnątrz!- uparłam się- Przy aucie!

Zignorował mnie i wyszedł. Zrobiłam to samo.

Mimo, ze było ciemno, to widziałam, że jesteśmy na ogromnej polanie w środku lasu. Stała tam wieża z ciosanych, wielkich kamieni. Wilkołaki i wampiry poszły odbić księżniczkę, a ja zostałam sama. Na początku nie słyszałam nic, a później już tylko odgłosy walki i krzyki. W jednym z okien zauważyłam ogień. Na polanie ,jakoś tak od razu, zrobiło sie jaśniej.

Ogień im nie szkodzi!- powtarzałam w myślach- Są bardziej odporni niż ludzie! Będzie dobrze!

Drzwi od wieży nagle wypadły z zawiasów. Zauważyłam, że przez polanę idą trzy postacie. Dopiero po chwili zauważyłam, że to Kim, a za nią Alex na którego ramieniu opiera się jakaś dziewczyna. Miała bardzo wyraźne rysy twarzy, ostre kości policzkowe i wystającą brodę. Była niska i smukła. Miała falowane, lśniące, sprężyste, ciemnobrązowe włosy przed łopatki i duże, szare oczy. Oprócz tego była niezwykle blada, bardziej niż inne wampiy i miała wielkie cienie pod oczami. Wyglądała na słabą i zmęczoną.

Alison.

Siostra Alexandra.

- Otwórz drzwi, Vi!- polecił Alex, a ja pospiesznie otworzyłam drzwi z tyłu

- Potrzebuje krwi?- spytała Kim

- Nie, nie głodził jej! - odparł Alex- Na jego szczęście!- powiedział złowróżbnie

Usadził Alison.

- Al? Al? Jak się czujesz?- spytał z niezwykłą troską w głosie

- Dobrze, Alex, nie wygłupiaj się!- powiedziała dziewczyna

Miała dużo silniejszy, mocniejszy głos niż się spodziewałam.

- Nie widziałem cię pół roku, dlatgo się martwie!

- Popadasz w paranoję- odparła beznamiętnie- Cześć... Vi?

- Victoria- powiedziałam- Ciesz sie, że żyjesz.

- Ja też- zaśmiała się, a potem dodała przestraszona- Alex! Krwawisz!

Dopiero teraz zauważyłam, że koszulka faceta ma wielką, szkarłatną plamę.

- To nic- odparł lekceważąco

- Potrzebujesz krwi!- uparła się- Macie jakąś w bagażniku?

- Nie było na to czasu!- powiedział

- Chętnie sama ci ją oddam!- powiedziała

- Jesteś za słaba!- warknął

- Wcale nie! Nie jestem słaba...

- Nie, on ma rację, Alison.- odezwałam się- Weź ode mnie!

Wszystcy spojrzeli na mnie niedowieżając.

- Ale mówiłaś...

- Wiem co mówiłam! A skoro i tak jestem skazana na golf, to mogę się jakoś przysłużyć- wzruszyłam ramionami- Jeśli to ma ci pomóc to jakoś przecierpię!

Odgarnęlam sobie włosy z szyi.

- Pospiesz się Alex, w środku są jeszcze Felix i Patric- powiedziała Kim, a później niechętnie dodała- I wilkołaki!

Alex podszedł do mnie, a jego oczy były wściekle czerwone. Głód. Delikatnie objął mnie w pasie, a ja przechyliłam głowę.

- Nie będzie boleć- obiecał, a potem ugryzł mnie

Bolało, jak cholera!

Ten jednak wypił niewiele, odsunął się po niecałej minucie.

- Rana sie zagoiła- powiedział- Dziękuję, Vicky!

- Śmiertelniczka do usług!- odparłam słabym głosem i dotknęłam miejsca na szyi

- Musze iść!- powiedział i już go nie było

Oparłam się o auto, obok Alison.

- Zobaczysz jeszce będziemy przyjaciółkami!- uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam jej uśmiech

I właśnie w tym momencie, w jakimś pomieszczeniu w wieży, coś wybuchło!

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Angela 05.03.2015
    Bardzo podobają mi się dialogi, są lekkie i nie wymuszone :} 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania