Wtajemniczona, 12
Otworzyłam oczy i nieporadnie zamrugałam. Byłam cała obolała. Bolało mnie całe ciało. Leżała w łóżku wśród jedwabnej, błękitnej pościeli. Usiadłam i rozejrzałam się.
Leżałam w wysokim, małżeńskim łóżku. Łóżko było wykonane z białego drewna, miało białe zasłony. Znajdowało się w centrum pokoju. Po obu jego stronach stały, białe szafki nocne, a na nich lampki. Przy łóżku stała niewielka, błękitna kanapa. Ściany były jasnobłękitne, a sufit niebieski. Na podłodze leżał biały dywan. W pokoju była jeszcze biała komoda i szafa oraz biurko. Okna w pokju były duże, wpuszczały wiele światła. Pod największym stała błękitna kanapa. W pokoju były trzy rośliny.
- Dzień dobry- usłyszałam aksamitny baryton
Odwróciłam gwałtownie głowę w bok i syknęłam gdy mój kar przeszył ból. Na fotelu niedaleko drzwi siedział mężczyzna. Miał może dwadzieścia trzy lata, ciemnobrązowe włosy do szyi, spokojne, szare oczy, kwadratową szczękę, lekki zarost. Widać było, że jest muskularny.
- Kim jesteś, do cholery jasnej? Gdzie ja jestem? - spytałam słabym głosem
- Wybacz! Jestem Luke, Luke Mike Moon, dokładniej- uśmiechnął się do mnie- Jesteś w moim domu! W stanie Pensylwania, w mieście Harrisburg.
-Okey... Pytanie za sto punktów! Co ja tu robię?
- Zostałaś odbita z rąk krwiopijców- w ostatnie włożył tyle jadu, że aż się wzdrygnęłam
- Nie! Ja od nich uciekłam, a później znów mnie porwano- jęknęłam
Luke zaśmiał się.
- Można tak na to spojrzeć- powiedział
- Wypuścisz mnie stąd?
- Wybacz, nie mogę. Znasz nasze sekrety, masz nasze drogocenne wiadomości- powiedział smutno
Zapanowała cisza.
- Ty napuściłeś na mnie Lyle?- spytałam w końcu
Dziwiło mnie, że z nim rozmawiam. Z nim rozmawiało sie łatwiej niż z Alexem czy nawet Josephem.
- Nie mój ojciec, a władca wilków William-odparł
- Jestes księciem? Tak jak Alex?
- Tak, tak jak ta pijawka- skrzywił się
- Co ze mną będzie, Luke?- głos mi zadrżał
- Rada ustali- powiedział spokojnie- Ale nie jesteś więźniem- wstał, podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka
-Nie?- zadrwiłam
- Nie- uśmiechnął się- Możesz jechać gdzie chcesz, oczywiście z obstwą...
- Która ma pilnować abym nie zwiała- przewróciłam oczami- Gdzie chce?
- Tak
- Do domu też?
Spochmurniał.
- Czyli nie- westchnęłam- Dlaczego? Dlaczego?
- Może zacznijmy od początku- uśmiechnął się dobrodusznie- Jestem Luke Moon, książe wilkołaków, po przemianie jestem czarnym wilkiem.
Zapadła cisza.
- Teraz twoja kolej- podopowiedział z uśmiechem
- Jestem Victoria Morrell, dziewczyna porwana już po raz drugi, zawsze zjawiam się w złym miejscu i o złym czasie!- westchnęłam
- Miło mi- roześmiał się
- Jesteś inny- stwierdziłam- Inny niż potwory jakie spotkałam
- Bo nie jestem potworem- odparł spokojnie- Ale potraktuję to jako komplement!
- Skoro już jestem na ciebie skazana- usiadłam wygodniej- To może powiedz mi coś więcej o tych wilkach. Lubię wiedzieć z czym mam doczynienia!
Luke zaśmiał się.
- Zabawna jesteś- uśmiechnął się do mnie zabójczo
- Właśnie sugerujesz, że jestem błaznem?- udałam oburzenie- Ale potraktuje to jako komplement!
Zaśmiał się gdy go zacytowałam.
- Nie ma co! Dobrz przyjmujesz szokujące wiadomości, spodziewałem się, że ta rozmowa będzie trudniejsza- pokręcił głową z uśmiechem
- Może już uodporniłam się na szokujące rzeczy?- westchnęłam
NIe wiem dlaczegoo z nim rozmawiałam. Znów byłam więźniem. Ale Luke był miły, serdeczny i przyjacielsko nastawiony do mnie. A ostatnio spotkałam bardzo mało takich osób.
-Może- zaśmiał się- Co chcesz wiedzieć?
- Na początku ile tu leże? I dlaczego leże?
- Miałaś wypadek samochodowy, później Lyla uśpiła cię. Musiałaś być zmęczona, nawet bardzo. Spałaś trzy dni, dziś jest pierwszy sierpnia- powiedział
Trzy dni?!
- A wilkołaki? Zmieniacie się podczas pełni?
- Nie- pokręcił głową- Podczas pełni jesteśmy silniejsi! Ale nie zmieniamy się w wilki!
- A kiedy zmieniacie się?
- Kiedy chcemy, to zależy od nas!
- Srebr? Święcona woda? Krzyże?- spytałam- Brak kontroli nad sobą? Dieta?
- Srebro nie działa. Rani nas złoto. Gdybym był w postaci człowiek to zabiłoby mnie od razu, gdybym był w postaci wilka to zraniłby mnie. Musiałby być we mnie dostatecznie długo by mnie zabić. Krzyże i święcona woda to bujdy!
- Dieta?
- Taka jak twoja, ludzka- zaśmiał się
- A długość życia?
- Średnio to około stu pięćdziesięciu lat- powiedział
- Dodatkowe umiejętności?
- Każdy wilkołak potrafi czytać w myślach
Zarumieniłam się, a on się zaśmiał.
- Spokojnie, tylko kiedy chcemy!- powiedział ze śmiechem
- A rozmnażacie?
- Tak jak u ludzi- uniósł brwii- Miałaś bilogę w szkolę?
- Tak- zaśmiałam się- Chodzi mi o to czy da się kogoś zmienić w wilkołaka?
- Tak, musiałabyś się napić mojej krwi- powiedział
- Czyli tak jak u wampirów- zauważyłam, a on skrzywił się- A rany?
- Goją się na nas momentalnie szybko- zaśmiał się- Mała demonstracja?
- Nie dziękuję!- zachichotałam
Z Lukiem rozmawiało mi się przyjemnie, jakbym go znała od lat. Jak dobrzy przyjaciele. Było to lekko przerażające.
-A jak z kontrolowaniem emocji?- spytałam
- Ciężko- zaśmiał się- Gdy się wkurzę to prawdopodobnie na ciebie nawrzeszczę. To bujda! Nie zmieniamy się jak się wkurzymy- wzniósł oczy do nieba
Ktoś zapukał do pokoju.
Weszła kobieta o długich, brązowych, prostych włosach i szarych oczach. Była niska lecz szczupła. Miała śniadą cerę.
- Witaj Victorio- przywitała się- Nazywam się Dorothy Annabell Moon, jestem władczynią świata wilków.
- Dzień dobry- powiedziałam
- Cieszę się, że już wracasz do zdrowia. Przyszłam cię poznać i zapewnić cię, że nie jesteś więźniem. Na razie musimy cię tylko separować od innych gatunków dla naszego i twojego bezpieczeństwa. Poruszaj się po tym domu, swobodnie. Nie wychodź jednak poza ten obsszar.- powiedziała melancholijnym głosem
- Zrozumiałam
- Cieszę się. Luke będzie sią tobą opiekował- zapeniła mnie i wyszła
Zapanowała cisza.
- Proponuję śniadanie- powiedział Luke- Będę czekać na dole- mrugnął do mnie i wyszedł
Zostałam sama w tym pokoju, w świecie, który powinnien być bajką.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania