Poprzednie częściWtajemniczona, Prolog

Wtajemniczona, 18.

Wyszłam na zewnątrz, stukając moimi klasycznymi, czarnymi, dziesięciocentymetrowymi szpilkami o marmurowe schody. Nie wierzyłam... A może nie chciałam... Jadę do Nowego Yorku. Nigdy tam nie byłam. Dobra... Nie oszukujmy się! Jadę do Nowego Yorku aby nie stać się przekąstką dla Rady Starszych. Ale jadę! To się liczy... Prawda?

- Pośpiesz się, mój skarbie, bo zastanie nas noc!- zakpił Alex, który opierał się o czarnego Mercedesa CLA- Nie żeby mi to przeszkadzało!

- Przecież idę!- wzniosłam oczy ku niebu i doszłam do auta- Czekamy jeszcze na kogoś?- spytałam, widząc, że nie wsiada

- Tak, na Patrica i jego koleżankę- zaakcentował tak słowo ,,kolezanka", że nie musiałam zgadywać o kogo chodzi

- Wampirzycę?- spytałam starając się powiedzieć to beztrosko

- Tak, nazywa się Issy- powiedział- Nie zje cię!- zaśmiał się- Nie rób takiej miny! To siostra Felixa, jest miła. Lubi ludzi- mrugnął do mnie

- Ale jako zabawki czy przekąski?- spytałam i uniosłam brwii

- Przyjaźniła się kiedyś nawet z śmiertelniczką- powiedział ignorując moje pytanie- Ale potem, aby nie wzbudzać uwagii młodym wyglądem zerwała kontakt.

- Przykre. A ile ma lat?

- Tak przykre- wyciągnął ręce z kieszeni- Osiemdziesiąt, jest dużo młodsza od Felixa. Jego najmłodsza siostra.

- Ma inne? Ile ich jeszcze ma?

- Oprócz Issy to jeszcze trzy- zaśmiał się- Biedaczek!

- Wredniuch!- uśmiechnęłam się mimowolnie- Ale i tak macie mniejsze rodziny niż wilki! Tacy Moonowie, mają pięcioro.

Alex spiął się.

- Nie wspominaj tu o nich!- powiedział oschle- Wilkołaki przywiązują większą wagę do rodziny niż my.

- Czemu ich tak nie cierpisz?- skrzyżowałam ręce na ramionach

- Bo wspierają Jackoba!- warknęł

- Nieprawda- spojrzałam na niego z politowaniem

- Nie?- uniósł brwii

- Rozmawiałam z Luckiem i Dorothy- powiedziałam naciągając lekko prawdę, a ten się skrzywił- Nie wspierają Jackoba! Są tam podzieleni na trzy szeregi, dobzi, źli, neutralni! Moonowie są dobrzy, a Jackob zły!

- Skąd wiesz?

- Wytłumaczyli mi!

- Naiwana dziewczyno- prychnął- Pomyśl! Skoro nie są z Jackobem to czemu nie oddadzą Alison?

- Bo to Jackob ją ma! A oni nie wiedzą gdzie, na Jackoba nie można wpłynąć!- powiedziałam, a jego oczy pociemniały

- Skąd wiesz, że to on ją ma?- niemal warknął- Przypomniałaś coś sobie?

- Nie, powiedzieli mi- odparłam tylko trochę naginając prawde

Pokręcił głową ale widać było, że zaciekawiło go to co powiedziałam.

- Już jesteśmy!- dobiegł mnie spokojny głos

- Witaj Issy- uśmiechnął się Alex

Odwróciłam się. Po marmurowych schodach schodził Patric, trzymał za rękę płomiennorudą dziewczynę. Miała jasną jak śnieg karnację, płomiennorude, lekko falowane, gęste włosy do pasa. Jej oczy były ciemnobrązowe, duże, otoczone grubyi rzęsami. Nos był wąski i lekko zadarty do góry, a rysy twarz bardzo delikatne. Miała pełne, duże i szerokie, krwistoczerwone usta. Miała chyba nawet lekki piegi. Ubrana była w skórzaną, czarną spódnicę i koloryzujące rajstopy. Do tego dobrała jeansową koszulę, ubrała czarne Conversy, a oczy podkreśliła grubą, czarną kreską.

- To Vicky? Patric mi o tobie opowiadał- uśmiechnęła się do mnie promiennie

- Cześć- odwzajemniłam uśmiech

- Och, przepraszam! Nie chciałam- spóściła oczy

- Coś się stało?- spytałam

Patric zaśmiał się i pocałował Issy w czubek głowy.

- Is ma dodatkowa moc, umie wyczuć relacje międzyludzkie- wyjaśnił

- Ciekawe - powiedziałam zaniepokojona

- Och, Vicky! Nie zjem cię, głuptasie- zaśmiała się

- Nie myślałam o tym- zamrugałam parę razy zaskoczona

- Jasne- uśmiechnęła się- To co Alex? Jedziemy?

- Tak, wsiadajcie!

Idiota! Ewidentnie dusił się ze śmiechu!

- Siadaj z przodu, Vi- powiedział Patric i usiadł z tyłu, zajęłam miejsce obok Alexa

- Zapnij się.- polecił mi

Spojrzałam na niego niedowierzając.

- Jesteś krucha jak szkło- uśmiechnął się do mnei łobuziersko

Westchnęłam i zapięłam się, a on ruszył.

- Issy?- zaczęłam

- Tak?

- Podobno masz dużą rodzinę...

- Tak, ojca Arturo, jest w Radzie Starszych. Nie jest taki stary, ma dopiero sześćset lat!

- Można by się o to pokłócić- wymamrotałam

- Może masz rację- zaśmiała się- Mam trzy siostry i jednego brata. Jego znasz

- Tak, Felix- powiedziałam- Bardzo miły!

- Miły? To największy, najwredniejszy dupek jakiego widział świat!- uśmiechnęła się

- Wolałam nieryzykować powiedzeniem tego, jeszcze wgryzłabyś mi się w szyję!

- Och! Bo ja już nie mam nic innego do roboty?- zażartowała- Poza tym twoja szyja już jest zajęta- mrugnęła, a ja przyłożyłam rękę do miejsca w którym Alex mnie ugryzł

Nie wyczułam nic prócz małych, blednących blizn, które zostaną mi już do końca życia.

- Skąd wiesz?

- Czuje na tobie zapach Alxa- odparła

Rzuciłam wściekłe spojrzenie w stronę naszego kierowcy.

- Zapach?- spytałam gniewnie- Nie dość ci, że skazałeś mnie na golfy i bluzki ze stójką? To na dodatek jeszcze pachnę tobą?

- Nie gorączkuj się- zakpił- To bardzo mało wyczuwalna woń!

- Jasne!- wywróciłam oczami- Is, a twoje siostry?

- Najstarsza ma idiotyczne imię, Camelia. Ma troszkę ponad trzysta lat, chyba trzysta trzy. Wyszła niedawno za mąż- powiedziała- Później jest Felix, a później Veronica! Ta jest prawie w wieku Felixa, taka trochę intrwertyczka. No i jeszcze ponad stuletnia Isobel, wredny, złośliwy chochlik. A później ja!- westchnęła- Dobrze, że nie ubrałaś sukienki, przyciągałabyś uwagę

Fakt ,nie miałam na sobie jednej z tych okropnych sukienek. Miałam za to czarne, materiałowe rurki, biały podkoszulek na który narzuciłam szary swter- nietoperz. Do tego ciemnoszarą apaszkę i okulary przeciwsłoneczne oraz ciepłobrązową, skórzaną i dość dużą torebką. A i zapomniałam dodać, że moje paznokcie są teraz czarne, Alex zmusił mnie bym je przemalowała.

- Tak, dostałam oficjalne pozwolenie na spodnie- zaśmiałam się- A ty skąd wiesz o sukienkach?

- Felix- odparła z uśmiechem- Teraz już jesteś jego kumplem!

- Świetnie! Jestem kumplem!- zaśmiałam się

Wkrótce dojechaliśmy do Nowego Yorku, zatrzymaliśmy siś przed galerią handlową.

- Co musisz kupić Is?- spytałam

Naprawdę polubiłam tą wampirzą, pełną energi dziewczynę.

- Spodnie- odparła- A co? Chcesz mi pomóc?

- Będzie to dla mnei zaszczyt!- odparłam

- To musimy iść do butiku!- obwieściła

- Spodnie w butiku?- zdziwiłam się

- A gdzie?- spojrzała na mnie zaskoczona

- Nie, nic! Może być butik- odparłam nadal mocno zdziwiona

- Skoro już ustaliłyście gdzie idziemy- powiedział rozbawiony Alex- to chodźmy! Nie możemy się rozdzielać zbytnio. Nigdy nic nie wiedomo!

Wymienili z Patricem porozumiewawcze spojrzenia.

Zdziwiona byłam, że nie poszliśmy do galerii ( Butik w galerii? Idiotka!) tylko ruszyliśmy jakimiś uliczkami. W końcu Is pokazała mi swój ulubiony i weszliśmy.

- No nie wiem! Karmelowe czy jasnobrązowe?- narzekała patrząc na dwie pary spodni, o takim samym kroju, różniące się tylko o jeden ton koloru

- Is, one sa prawie takie same- jęknęłam

- Prawie, kochana, to duża różnica- przewróciła oczami

- Więc które?- spytał co raz bardziej zniecierpliwiony Alex

- Issy, skarbie, pośpiesz się- jęknął Patric

- Jesteście beznadziejni- skrzywiła się

Przylądała się spodniom jeszcze chwilę.

- Nie wiem!- jęknęła- Biorę i te i te!

Gdy kasjerka podała cenę, omal nie zemdlałam ale Is bez mrugnięcia okiem wyciągnęła z portwela kartę kredytową.

- Is, teraz idziemy po moje zakupy- powiedział Patric i objął dziewczynę w pasie

- Wiem, wiem- przewróciła oczami- Potrzebujesz czekoladowych ciastek!

Ten pocałował ją krótko.

- Ja muszę stwić czoło biżuteri- niemal jęknął Alex

- Pójdę z tobą- powiedziałam- Nie będę... im przeszkadzać!

Alex uśmiechnął się pod nosem i odeszliśmy, zostawiając parę na środku chodnika.

- Skręć w prawo!- powiedział Alex, złapał mnie za łokieć i pociągnął za sobą- Patrz gdzie ja idę!

- Więc urodziny mamy?- spytałam niewinnie- Nie lubisz wybierać biżuterii?

- Już dawno kupiłem mamie prezent- przewrócił oczami

- To o co ci chodził z...?

- Nie mogę patrzeć na twoję biedną, gołą szyję- zaśmiał się

Stanęłam gwałtownie.

- O nie! Nie ma mowy!- zaprotestowałam

- Nie wygłupiaj się- uśmiechnął sie złosliwie- Pozwól mi być dżentelmenem!

- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!- pokręciłam głową

- Chodź mój skarbie- zaśmiał się złośliwie i wepchnął do sklepu z biżuterią

Weszliśmy do pomieszczenia, a pani stojąca przy ladzie obdarzyła nas uśmiechem. Właściwie to Alexa obdarzyła...

- Witam, w czym mogę pomóc?- przywitała się

-Jak naszyjnik to tylko srebrny- szepnęłam złosliwie

- Chciałabyś-odszepnął pokręcił rozbawiony głową- Szukamy delikatnego, kobiecego i przede wszystkim złotego naszyjnika- dodał głośniej

- W takim razie proszę za mną!- powiedziała kobieta i zaprowadziła nas na koniec zakładu jubilerskiego- Do wybory, do koloru!

Wskazała na gablotę pełną złotych łańcuszków.

- Który ci się podoba?- spytał Alex

- Patrząc po cenie to żaden!- powiedziałam, wlepiając oczy w ceny tych wyrobów, jakbym nie była pewna czy dobrze widzę

- Dobrze, rozumiem, że dajesz mi wolną rękę! W takim razie ja wybiorę- powiedział niezwykle zdowolony- Proszę nam pokazać ten, ten, i ten!

Wskazał palcem na jakieś naszyjniki, a kobieta ( według plakietki nazywała się Betty) wyciągnęła je. Alex podniósł najpierw naszyjnik ze złotą zawieszką w kształcie łzy, o wymyślnych, ozdobnych szlaczkach.

- Choć tu Vicky!- polecił, a gdy nie podeszłam pokręcił głową i podszedł do mnie, a następnie zapiął naszyjnik

Zanim Betty podała mi lusterki, Alex odpiął łańcuszek.

- To nie to!- stwierdził

Następnie przymierzyłam cienki łańcuszek o dyskretnej zawieszcze, w kształcie trójwymiarowego diamentu, a następnie naszyjnik o zawieszce w kształcie prostokąta, wysadzanego maleńkimi diamencikami.

- To to!- stwierdził- Bierzemy- uśmiechnął się

- Oszalałeś? - spytałam- NIe, nie i nie!- nikt na mnie nie zwracał uwagi, Betty była już przy kasie, a Alex wyciągał kartę kredytową

Wyszliśmy z salony jubilerskiego, ja naburmuszona, a Alex wniebowzięty.

- Zapakujmy to do samochodu- powiedział- Pamiętasz? Obiecałem ci lody!

- To była przesada Alex! Ten naszyjnik kosztował majątek, wykosztowałeś się!

- Dla rumuńskiego księcia to żaden problem- powiedział

- Nie jesteś rumuńskim księciem- odparłam kpiąco- Mimo wszytsko dzięki!

- I tu mnie masz. Proszę bardzo!- zaśmiał się, schował naszyjnik w bagażniku i pociągnał mnie w stronę jakiegoś parku

Spacerowaliśmy między alejkami, na razie jeszcze bez lodów, rozmawiając o iście wampirzych sparawach. Nagle stanęłam jak wryta.

- Coś się stało?

- Wydaje mi się, że to Phil- powiedziałam i pokazałam na wysokiego ciemnegoblondyna, który patrzył się w naszą stronę- Kurwa! Jestem pewna, że to Phil! I właśnie idzie w naszą stronę!

- Kurwa!- zawtórował mi Alex i pociągnął w boczną alejkę

On naprawdę jest niemożliwy. Najwyranźniej wydaje mu się, że nikt nie chodzi po trawie.

Już po chwili stał przed nami Phil. Alex objął mnie w pasie, przyciągnął do siebie i warknął:

- Czego, kurwa, chcesz?

- A kim ty, kurwa, jesteś?- spytał zdezorientowany Phil- I co robisz z moją laską?

Skrzywiłam się.

- Nie jestem żadną twoją laską!

Phil zamrugał, nic nie rozumiejąc i spojrzał na mnie.

- Nie wydurniaj się, Vicky. Wiesz, że jest mi przykro.

- Jakoś nie myślałeś o tym jak pieprzyłeś się z Megan- odparłam

Puścił moją wypowiedź mimo uszu.

- Wiedziałem, że cię nei porwali ani nic. Wiem, że uciekłaś, bo zrobiłem ci krzywdę. Ale już po wszytskim...- wyciągnął rękę w moją stronę

Alex wyczuł ryzyko i objął mnei ramieniem tak mocno, że nie mogłam się ruszyć.

Nie musiał zadawać sobie trudu. Ta egoistyczna świnia uważa, że uciekłam bo mnie skrzywdził! Poczułam wściekłość Musiałam się opanować by nie wykrzyczeć mu prosto w twarz prawdy o wampirach i wilkołakach.

- Nigdzie z tobą nie idę, Phil! I zapamiętaj sobie, nie jestem żadną twoją laską!- powiedziałam niezwykle spokojnie

Zapadła cisza, przechodznie się zatzrymali by oglądać ten niezwykle interesujący ,,spektakl".

- Co? Jak to nie idziesz? Chcesz powiedzieć, że zostajesz z tym... z nim?-wskazał brodą Alexa i spojrzał na rękę, obejmującą mnie w tali, przyciskającą mocno do jego boku. W końcu go oświeciło- Wy jeseście razem?

Otworzyłam zasoczona usta i zamknęłam je.

- NIe! Nie! Nie jesteśmy razem! Nic mnie nie łączy z nim! Jasne?- oblałam się rumieńcem

Alex położył mi drugą rękę na ramieniu i spojrzał na mnie pytająco. Był niezłym aktorem.

- Ależ oczywiście, że jesteśmy razem!

Znów otworzyłam usta i spojrzałam na niego gniewnie, lecz w następnej chwili omal nie udusiłam się ze śmiechu.

- Nie nie jesteśmy razem!- stwierdziłam i wyrwałam mu się, jakim cudem to nie wiem

- Ależ jesteśmy!

- Nie- pokręciłam głową, spojrzałam na niego z politowaniem i odsnęłam się od niego na bezpieczną odległosć

- Owszem, tak!- przyciągnął mnie do siebie

- Nie, nie! Nie jesteśmy razem! I dość już tego!- odepchnęłam go ręką

Spojrzał na mnie rozbawiony.

Phil przyglądał się tej wymianie zdań, przypominającej wymianie piłek na korcie tenisowym. W końcu się otrząsnął.

- Skoro nie jesteś z nim to chodź ze mną!

Chwycił mnie za rękę i pociągnął do siebie. Zupełnie zaskoczona, zaplątałam sie we własne nogi i leciałam teraz do przodu. Po chwili znalazłam się w silnych, zimnych ramionach. Alex znów mnie obejmował, tym razem dwiema rękami, dużo szczelniej i mocniej.

- Słuchaj człowieku! Odchrzań się od mojej dziewczyny, bo pożałujesz. Najwyraźniej nie zasłużyłaeś na tak... fajną dziewczynę!- warknęł

Fajną?

- Grozisz mi dziwaku?- Phil gotów był bić się z Alexam

- Radzę!

- No to dawaj!

- Już ci siłużę!

W tym momencie wyspowodziłam się z objąć Aleźa, a cios Phila leciał ku mojej twarzy. Złapałam go za nadgarstek i wykręciłam mu rękę, a następnie odepchnęłam go od siebie.

- Nie jestem żadną twoją laską!- powiedziałam dobitnie, a potem dałam mu w nos, rozległ się znjomy trzas kości i poleciało wiele krwii- To za zdradę!

- Złamałaś mi nos świrusko!- warknął, a ja wtedy dałam mu w jaja

Efekt był natycmiastowy, skulił się i wylądował na ziemi, jęcząc.

- Game over, Phil!- powiedziałam

Niektórzy obserwatorzy zaczęli bić mi brawo.

Chwyciłam ALexa z rękę i pociągnęłam za sobą.

- Zrobiłam to!- niemal piszczałam z podekscytowania

- Widziałem- uśmiechnął się pod nosem- Co to było?

- Parę chwytów, na nic przy wampirach ale na chłopaków działa skutecznie, nawet bardzo skutecznie!

Alex pokręcił głową i wymamotał coś na kształt : kobeta rodem z piekła.

- Alex? Dlaczego powiedziałeś, że jesteśmy razem?

- A dlaczego powiedziałaś, że nie jesteśmy?

- Bo ty powiedziałeś, że tak!

- A ty, że nie!

- Przestań mieszać mi w głowie!- prawie krzyknęłam

- Więc mieszma ci w głowie?- zaśmiał się- Widzę lody! Chodź ze mną! Pamiętam co się stało po raz ostatni gdy ktoś zostawił cię sam i poszedł po lody.

- Zostałam porwana przez ród Brosme- zaśmiałm się- Chodźmy po te lody!

Pociągnęłam go za rękę w stronę kawiarni. Pokręcił głową z uśmiechem i dał się poprowadzici rozchichotanej dziewczynie. Usidliśm przy stoliku i poczekaliśmy na kelnerkę.

- Witam! Co podać?- spytała

- Dwa razy sok ze świerzych owoców i dwa razy ,,Czekoladową Rozpustę"- odparł Alex, a kelnerka odeszła

- Czekoladowa Rozpusta, tak? Czy to jakaś aluzja?- zaśmiałam się

- Nie, nic mi nie wiadomo co do twoich planów na później!- zakpił- Jestem jednak otwarty na propozycję!

- No to mamy kłopot!- zadrwiłam- Ja chce lody, nic innego. A że ty płacisz, to narazie będę miła. Narazie!

- Ja płacę? Od kiedy?

- Od dawna- zaśmiałam się, a kelnerka przyniosła nase zamówienie

Wzięłam na łyżeczkę lody, a one po chwili zniknęły w mojej buzi.

- Mniam!- westchnęłam- Dalej zdrowo sie odżywiamy?- spojrzałam na sok i uniosłam brwi

- A przestaliśmy?- spytał Alex z łobuzierskim uśmiechem

- Powiedziałeś, że jestem FAJNĄ dziewczyną! Jak bardzo fajną?

- Niemożliw!- usłyszałam za soba piskliwy głos, podskoczyłam

Znam go aż za dobrze. Niechętnie odwróciłam się za siebie.

- Victoria Morrell! Ile myśmy się już nie widziałyśmy?- spytała Megan Forrest

Czy dziś jest dzień spotkań starych, znienawidzonych znajomych?

- Megan! Miło cię widzieć- powiedziałam nie starając się by zabrzmiało to szczerze- Chyba od końca szkoły! Nie raczej odkąd przespałaś się z moim chłopakiem!

- Ach te stare czasy- dziewczyna się uśmiechnęła- Nie bądź taka, Vi! Przywitaj się ze mną!

- Nie, raczej nie- zmarszczyłam brwii

Megan nic się nie zmieniła. Długie nogi, brązowe, proste włosy do łopatek i chytre spojrzenie oraz opalenizna z solarium.

- Zabawna jak zawsze- zaśmiała się dziewczyna- Och! A to kto? Nie znamy się? Twój sponsor, Vi?

Alex nie wiedział jak się zachować, czy roześmiać czy rozpłakać.

- Zgadłaś Megan! Idź już bo odstraszysz mi klienta!- odparłam i uśmiechnęłam się wrednie

- Wiedziałam, że zajmujesz sie czymś takim! A tak serio to kto? Spotkałam Phila, mówi, że to twój nowy.

- Więc skoro wiesz to po co się pytasz?- zakpiłam

Spojrzenie Megan padło na moje lody.

- Widzę, że nadal chodujesz sadełko! Nic się nie zmieniłaś, Vi!

- Całe szczęście!

- A nie powinnaś być w szkole? Dziś pierwszy września!

Megan szła w tym roku na studia.

- No i się wydało! Jestem tu zamiast w szkolę, mój sponsor mnie uczy!

- A co chce w zamian?- uśmiechnęła się słodko- Aż głupio pytać, to przecież wiadome.

- To po co pytasz?- westchnęłam, zęczona konwersacją

- Sama nie wiem! Miło było spotkać starą znajomą. Do widzenia Vi- powiedziała i odeszła

Odetchnęłam z ulgą.

- I ty mi zarzucasz, że powiedziałem, że jesteśmy razem? Ty powiedziałaś, że jestem twoim sponsorem- uśmiechnął sie łobuziersko- NIe abym miał coś przeciwko!

- Spadaj!- odparłam i skupiłam się na lodach- Ale wiesz co?

- Tak?

- Ona ma rację! Przez was zawalę ostatnią klasę i nie dostanę się na studia! Powinnam teraz siedzieć w szkole!

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • wolfie 01.03.2015
    Do tekstu wkradło Ci się trochę literówek i błędów, dlatego następnym razem postaraj się sprawdzić tekst przed wrzuceniem. Moim zdaniem lepiej byłoby też, gdybyś dodawała odrobinę krótsze teksty, bo czytanie na komputerze jest męczące. Poza tym bardzo ciekawy rozdział. Ode mnie czwórka :) I czekam na kolejną część

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania