Poprzednie częściZnalazłam swojego anioła #1

Znalazłam swojego anioła #7

Powietrze na zewnątrz było rześkie jak po deszczu. Zza gęstych, kłębiastych chmur wyłaniały się lekkie promienie słońca. Mia przystanęła na chodniku, zamknęła oczy i skierowała twarz do góry, pozwalając aby słońce grzało jej oblicze. Nie znała dobrze okolicy, dlatego nie odchodziła daleko od akademika. A właściwie akademika i uczelni w jednym.

Całkiem sprytny pomysł zaprojektować tak duży budynek, łącząc część mieszkalną dla studentów z aulami, w których odbywały się wykłady. Mia przeszła na drugą stronę ulicy. Po przejściu nie więcej niż dwustu metrów, weszła do parku.

Usiadła na ławce, jednak z dala od centrum parku – fontanny, przy której biegały kilkuletnie dzieci. Dziewczyna nacieszyła się spokojem i zapachem drzew dostatecznie dużo. Wstała z ławki i ruszyła wąskim chodniczkiem na prawo od fontanny. Po pokonaniu kilkudziesięciu kroków, przystanęła przed figurą starca z długą brodą, z aureolą nad głową, trzymającego wielką otwartą księgę oburącz. Z wygrawerowanych napisów, na tablicy dowiedziała się, że posąg jest tylko posrebrzaną podróbką oryginału z 1914 roku, znajdującego się obecnie w muzeum państwowym.

Na tym postanowiła zakończyć swoją wizytę w parku. Przeszła przez przejście dla pieszych i minęła kolejno małą pizzerię, kiosk, kwiaciarnię, księgarnię. Po drugiej stronie ulicy znajdował się supermarket z ogromnym parkingiem, na którym było zaparkowane mnóstwo samochodów, różnych marek i kolorów, do których rodziny z dziećmi pakowało swoje zakupy.

Mia spojrzała na wyświetlacz telefonu. Osiemnasta pięćdziesiąt trzy. W ogóle nie odczuła, że czas tak szybko minął. Tym samym dość wolnym krokiem postanowiła kierować się w stronę akademika, licząc na spokojny wieczór. Miała nadzieję, że Braian wyszedł już od Rashmi i pójdzie z nią na kolację. W przeciwnym razie, pewnie znowu będzie krążyła z miną desperatki po całej stołówce. Liczyła, na smaczniejszy posiłek, w porównaniu do pozostawiającego wiele do życzenia popołudniowego lunchu.

Kolejny raz przeskakiwała co drugi schodek, aby dotrzeć na swoje piętro. Stała już przed drzwiami pokoju, przeszukując kieszeń w celu odnalezienia klucza.

- No co jest, gdzie ja go mam, cholera! – ostatnio za dużo przeklinała – Nie, czy ja go zgubiłam?! Nie, proszę, to nie może być prawda. Bezmyślnie szarpała za klamkę, jak można było się spodziewać, zupełnie bez efektów. Zrobiła się czerwona i wywracała kieszeniami bluzy na wszelkie możliwe sposoby. Okej, jak ona mówiła? Siedemdziesiąt dwa, tak pokój numer siedemdziesiąt dwa. Weszła schodami piętro wyżej i energicznie pukała do drzwi koleżanki.

- Halo! Rashmi , tu Mia, jesteś tam?! Halo! Otwórz proszę cię!

Przystawiła ucho do drzwi, za którymi panowała głucha, wręcz martwa cisza.

- No tak, może teraz poszli do niego! Cholera!

Ostatnim ratunkiem było poproszenie o pomoc Susan. Dziewczyna szukając rudowłosej, wnikliwie przeszukiwała wzrokiem podłogę, jednak po jakimkolwiek kluczu nie było śladu. Jej ”szczęście” najwyraźniej nie miało zamiaru ustępować. Nie odszukała Susan, za to zapytała o nią kobietę o długich kruczoczarnych włosach spiętych w luźnego koka, ubranej w taki sam fartuch jak jej współpracowniczka. Zamiast konkretnej odpowiedzi usłyszała szybki potok słów oprawiony nieznanym jej akcentem – na pewno nie angielskim. Choć sądząc po jej dykcji, a w zasadzie jej braku istniały małe szanse, że powie jej coś co zrozumie, dlatego dała więc spokój i wyszła przed budynek. Zastanawiały ją grupy studentów, które gromko przekraczały próg budynku.

- Czyli, jakoś teraz będzie kolacja. Cudownie, cudownie – powtarzała

Wpadła na pomysł, że zgubiła ten klucz gdzieś na mieście. Odtworzyła więc drogę swojego dzisiejszego spaceru po mieście w poszukiwaniu zguby, od której zależy, czy będzie tej nocy spała w łóżku. Znów mijała te same miejsca. Czuła, że wyglądała jak kretynka z głową skierowaną na kostkę brukową, wpadając na co drugiego przechodnia. Jej wygodne trampki, które jak dotąd świetnie się sprawdzały, zaczęły ją mocno obcierać. Przeszła wszystkie miejsca, prześwietliła cały chodnik ze złudną nadzieją, że klucz może wypadł gdzieś tam, ale jej nadzieje wciąż pozostawały złudne, lub może coraz bardziej naiwne. Okej więc pora wzbogacić moją listę porażek ostatnich godzin, o nowe wydarzenia. Tak więc, po drobnej korekcie lei to tak :

Wszyscy moi przyjaciele się na mnie obrazili, okłamywali mnie, siedziałam w przedziale z mężczyzną, któremu nie wiem co się działo i kobietą, która nie mogła uspokoić swoich rozpuszczonych dzieci. Dotarłam do akademika i już naraziłam się jakimś idiotkom mającym się za królowe, poznałam dziewczynę, która ma mnie za małomiejską sierotę i pieprzyła się ze swoim chłopakiem piętro wyżej, a ja musiałam tego wszystkiego słuchać. Potem w końcu wyszłam z pokoju. Spotkałam Nata – chłopaka królowej, która może mnie zabić za to, że rozmawiałam z nim trochę i ośmieliłam się na niego patrzeć. Najprawdopodobniej trochę wcześniej lub później zgubiłam klucz do pokoju i latam jak wariatka po mieście, żeby go odnaleźć.

Przypomniała sobie, że nie sprawdziła, jeszcze w parku. Prześwietliła wszystkie miejsca, w których stała, siedziała i nic. Zrezygnowana i nieco już zmęczona i głodna, do tego dodatkowo demotywująca przez otarcia na stopach usiadła na brzegu fontanny. Zdjęła buty i sprawdziła obrażenia. Zdarła sobie skórę i mocno ją zaczerwieniła. Wokół znajdowało się mniej ludzi niż poprzednio i ten fakt poniekąd cieszył dziewczynę, która stała się teraz główną atrakcją. Szczególnie przykuła uwagę mężczyzny siedzącego na ławce, nieopodal fontanny, który lizał włoskiego loda z czerwoną polewą, poprawiał przeciwsłoneczne okulary i gładził się po niemal łysej głowie. Choć i tak najbardziej ze wszystkiego rzucał się w oczy ogromny bęben mężczyzny, na oko szósty, może siódmy miesiąc. Jak się szybko okazało był ojcem dwóch chłopców, którzy robili najwięcej hałasu pośród znajdujących się tam dzieci. Może decydował o tym wiek, gdyż byli znacznie starsi od pozostałych. Mia zajęła się wkładaniem butów, kiedy małolaty podbiegły do niej i sprawnie bujnęły nią do tyłu.

Dziewczyna wpadła wprost do fontanny z wodą, która ze względu na późną porę była już całkiem zimna.

- Cholera! Mój telefon! Co wy zrobiliście?! – zaczęła wyładowywać emocje, odgarniając z twarzy mokre, jak po prysznicu włosy. Oszaleliście?! Dlaczego nic im pan nie powie?! – zwróciła się do mężczyzny. Wspierając się na rękach, próbowała wydostać się z wody.

Mężczyzna nie reagował. A przynajmniej nie tak jak spodziewała się tego dwudziestolatka. Zaczął śmiać się widzą, że po wyjściu z wody, Mia próbuje uruchomić telefon – oczywiście na marne. Wściekła jak nigdy wykrzyczała facetowi, co o nim myśli. Zaczął zapadać zmrok, więc zrezygnowała z dalszych poszukiwań i postanowiła wrócić do akademika, choćby po to żeby przespać się na korytarzu. Musiała odpocząć, gdyż szwankowały jej nawet oczy, które widziały w oddali Horana z kubkiem z logiem Starbucksa.

- Bezstresowa wychowanie! Cholera jasna! – ciężko westchnęła. Pierwszy dzień w wymarzonym mieście i co? Totalna klapa. I co się ze mną dzieje? Sama siebie nie poznaję, gdzie dawna ja?

Z impetem otworzyła drzwi wejściowe do akademika. Chciała jak najszybciej zdjąć mokrą bluzę, przez którą czuła się dziesięć kilo cięższa, ale zorientowała się, że pod spodem ma tylko stanik.

- Och, a tobie co się stało? – zapytała ze sztuczną troską Miley, która o dziwo była sama

Mia nie odpowiedziała, a dziewczyna zaczęła głośno rechotać i na szczęście po chwili zniknęła, bez zostawienia komentarza. Dotknięta serią niepowodzeń dziewczyna wchodziła po schodach, zmierzając do pokoju Rashmi. Kiedy była na swoim piętrze, zobaczyła, że ktoś stoi przed drzwiami do jej pokoju.

- O Mia, szukałem cię . Proszę to twój klucz, wypadł ci na podłogę więc cię zawołałem, ale cię już nie było, dlatego go wziąłem, co ci się stało?

Twarz Mii przybrała nieokreślonego wyrazu. Wyrwała klucz z ręki Nataniela, rzuciła mu gniewne spojrzenie i powiedziała :

- Latałam chyba pięć godzin i szukałam tego klucza. Zejdź mi z oczu. – jej ton zabrzmiał teraz bardzo gniewnie

Otworzyła drzwi i nie patrząc w twarz chłopaka zamknęła je z drugiej strony.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Paradise 15.08.2017
    Biedna Mia, nawet Natowi sie oberwało.. mam nadzieję, że "szczęście" Mii w końcu sie skończy :D zostawiam 5 i czekam na kolejną część :)
  • blaackangel 15.08.2017
    Fakt emocje nieco targały Mią, ale w gruncie rzeczy to dobra dziewczyna i na pewno wyjaśni to z Natem :) Dziękuję ci bardzo :)
  • Pasja 15.08.2017
    No to ładnie rozpoczęła. Tylko niepotrzebnie Nat oberwał, przecież był niewinny. Zamiast podziękować, to obwiniła go za całą sytuację. Ale tak bywa, że ktoś odbywa na koniec. Pozdrawiam 5
  • blaackangel 15.08.2017
    Niestety Pasjo masz rację zawsze ktoś obrywa. Dziękuję i ślę pozdrowienia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania