Poprzednie części4 miesiące

4 miesiące cz.3

-Jakim cudem pamiętają,że rzucaliśmy jedzeniem?-powiedziałam śmiejąc się- Przeciesz minęło od tamtych akcji bardzo dużo czasu...Miałam wtedy z pięć lat.

-Aaa....-uśmiechną się- One wszystko pamiętają.

Zaczeliśmy spokojnie jeść. Pojawiało się coraz więcej wojskowych. W końcu nastał ten okropny moment. Dwaj idioci przyszli i oczywiście musieli nas zauważyć.

-Nie! Nie! Nie! -powiedziałam-Tylko nie ci idioci!

W tym momencie usiedli. Co gorsze blondyn obok mnie a brunet obok Piotrka. Nagle wypatrzyłam Krzyśka co mogło mi pomóc w tym, że Krzysiek ich zagada, ja szybko zjem i "zwieję".

-No to co- powiedział brunet.- Nie przedstawiliśmy się- w tym momencie przysiadł się Krzysiek.- Ja jestem Robert a ten drugi idiota to Wiktor.

Spojrzałam na Krzyśka a on na mnie. Wiedziałam, że to on powiedział Robertowi i Wiktorowi o tym, że nazywam ich idiotami. Patrzyliśmy się na siebie i czasami robiliśmy jakieś mimy. Wiktora i Roberta to zdziwiło ale Piotra nie. Piotr wiedział, że to nasza "telepatia". Po dłuższej chwili nie wytrzymałam i normalnym głosem nakrzyczałam na Krzyśka.

- Nie chciałbyś spędzić świąt Bożonarodzeniowych i swoich urodzin z ludźmi, których nienawidzisz. Tymbardziej jak ograniczają ci swobodę życia. To, że Ciebie i Piotra akceptuje to nie znaczy, że ich zaakceptuje!!

Wstałam, wzięłam tacę z jedzeniem i odniosłam do kuchni. Ulżyło mi bo nikt z nich za mną nie szedł. Po chwili byłam na korytarzu przy moim pokoju. Znowu usłyszałam dzwonek telefonu. Wyciągłam telefon. Tomek z mojej klasy dzwonił. Ta... Mój najlepszy kumpel z klasy. To było normalne, że dzwonił do mnie po 18:20/30.

-Cześć. Co z tym samochodem?

- Możesz jaśniej?- uspokoiłam się. Wyciągłam klucz z kieszeni.Chciałam otworzyć drzwi ale było otwarte. Otworzyłam je i weszłam do środka. Na łóżku siedzieł Rafał i Marcel- Trochę dzisiaj nie kumam.

-Samochód na rajd- nie zdziwił go fakt,że nie skojarzyłam.

-W poniedziałek w dwójkę zgłosiliśmy się, że zrobimy samochód na rajd.

-Aaaaa....- Przypomniałam sobie. Nie ma to jak angażowanie się w każdą budowę;w każdy remont samochodu.- Znając życie za jakiś czas, spotkam się z którymś Krasą i z nim to obgadam.

-Nie ma sprawy- W jego głosie było słychać radość, że będzie mógł coś porobić przy samochodzie Krasów- To chyba możemy załatwić sprzęt. No wiesz... Podnośniki i te sprawy...- Szybko domyśliła się, że chce się zapytać o to czy Rafał pozwoli nam lakierować jego sprzętem.

-Tak!! Rafał pozwoli nam szlifować; lakierować i całą resztę- odpowiedziałam i popatrzałam się na Rafała siedzącego na moim łóżku.

-No to widzimy się w poniedziałek. Czeeeść

-Cześć

Rozłączył się. Schowała telefon do kieszeni. Chwilę postałam. Uśmiechnęła się irzuciłam się by usiąść między chłopakami. Oparłam głowę na ramieniu Rafała. Popatrzyłam się na okno, którego nie zauważyłam. Uniosłam powoli głowę.

- Co tu robi to okno?!-zapytałam zdziwiona- Jakim cudem tego okna nie zauważyłam?!

-Bo jesteś ślepa....- stwierdził ironicznie Marcel. Zaczęliśmy się śmiać.

-Rafał coś wspominał, że coś planujesz....- uśmiechnął się Marcel- zamieniam się w słuch...

-Tak....-odwzajemniła uśmiech- No, więc.... Chcę wnerwić Roberta i Wiktora, czyli dwóch idiotów którzy mają mi siedzieć na ogonie. Co najlepsze wyglądają jak Tulio i Miguel.- Chwilę się zastanowiłam-Chyba jeszcze Don Chichita. W sumie Tak czy siak będą mieli możliwość pilnowania mnie. W końcu mogą schakować sprzęt; namierzyć mój telefon czy samochód.

-Czekaj, czekaj-zatrzymał mnie Rafał- Załatwili ci samochód? Chyba sobie kpisz...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Anonymuska 09.05.2016
    Napiszcie czy się podoba, bo nie wiem czy pisać dalej...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania