Dwumetrowy ork odważył dwa deko [Artykuł]

Tym razem zajmę się szczegółem drobnym, ale wartym uwagi. Czymś, nad czym każdy światotwórca powinien się zastanowić - nad najbardziej podstawowymi elementami życia codziennego w świecie przedstawionym. Jak właściwie robią to wszystko ich rycerze, smokobójcy czy rewolwerowcy: mierzą drogę w kilometrach czy milach? Odważają kilogramy czy pudy? Liczą dziesiątkami czy tuzinami? A może ich księżniczki chodzą do gimnazjum?

* * *

Z pewnością niejednemu początkującemu pisarzowi marzy się, aby dorównać Tolkienowi czy Rowling - wydać wielotomową sagę ze szczegółowo opisanym, oryginalnie wymyślonym światem, zachwycić czytelników i sprzedać miliony egzemplarzy. Toteż próbują. Nawet w drobnych opowiadaniach widzę próby wykreowania czegoś własnego od podstaw, bądź też choćby naśladowania realiów stworzonych przez innych. Inni nie porywają się na aż taki wysiłek, toteż umieszczają akcję bądź to w dawnych, ale z grubsza znanych czasach, bądź to w aktualnie istniejących, dalekich zakątkach świata.

Dlatego też bawi mnie, gdy widzę, że pisarze potykają się właśnie o te podstawy, co i raz wstawiając w zupełnie odmienny od naszego świat, pewne elementy właściwsze raczej dla tej rzeczywistości, w której porusza się autor. Po prostu zapominamy o tym, że to co dla nas jest oczywistą oczywistością, nie musi być takie w innych czasach, innych krajach, czy wreszcie zupełnie innych światach. W przypadku krain fantasy takie pomyłki najczęściej są wynikiem nie przemyślenia realiów; w przypadku czasów historycznych, czy innych krajów, jest to zaś wynik braku wstępnego poszukania jakichś informacji o miejscu, w którym dzieje się akcja.

Najczęstszym takim błędem jest coś, co nazywam „systemem metrycznym w każdym uniwersum" - akcja dzieje się w realiach paraśredniowiecznych, mamy tam smoki, rycerzy, jest nam mówione, że to zupełnie inny świat niż nasz, tymczasem narrator co jakiś czas chlapnie coś w stylu „Zamek było widać z paru kilometrów" albo „Paladyn wychlał litr piwa" a nawet „Ochłodziło się do minus trzech stopni". Pojawianie się takich jednostek może być wynikiem niewiedzy, że jednostki te są dość młode i przed XVIII wiekiem nie używane a co za tym idzie, brak ich w czasach średniowiecznych. Ewentualnie wynikiem niedbałości i zapominania się, zwłaszcza wtedy, gdy pojawiają się niekonsekwentnie.

Powiedzmy, że na przykład bohaterowie liczą drogę milami a kruszce odważają na funty, a potem autor zapomina się i używa takich częstych, współczesnych nam określeń, jak „nie drgnął ani o milimetr" czy „nie miał ani grama cierpliwości". Robi to tym gorsze wrażenie, gdy takie określenia pojawiają się w wypowiedziach lub myślach postaci, które przynależą do opisywanego świata. Jeśli bohater pochodzi z innego miejsca, bo powiedzmy, jest zwyczajnym chłopcem wciągniętym w portal czasoprzestrzenny, to przy narracji prowadzonej przez niego lub użyciu mowy pozornie zależnej, użycie jego jednostek byłoby wręcz wskazane, przynajmniej dopóki nie przyswoi sobie zasad nowego świata, ale w kontraście do użycia odmiennych jednostek przez inne postaci. Daje to zresztą piękną okazję do tego, aby pokazać różnice między naszym i obcym światem.

Kilometry w światach fantasy nie są jednak mniejszym błędem, niż kilometry w opowiadaniach dziejących się w USA, gdzie używa się mil i jardów. Podobnie rzecz się ma z opowiadaniami historycznymi z czasów, gdy w danym kraju używano innej niż dziś jednostki. Jeśli są to jednostki specyficzne dla danego czasu i kraju, ich użycie będzie ważnym elementem tworzenia nastroju opisywanych czasów.

Czytelnicy, którzy mieli w szkole jako lekturę „Zbrodnię i Karę" Dostojewskiego powinni kojarzyć, że w opisach bohaterów podawano ich wzrost w werszkach. W tym czasie w Rosji używano jako jednej z podstawowych miar arszynów, o długości około 71 cm, które dzieliły się na 16 werszków, o długości około 4,5 cm. Ponieważ średnio rzecz biorąc większość osób była wyższa niż dwa arszyny, to jest niż 142 cm i niższa niż trzy, to jest niż 213 cm, standardowo określając czyjś wzrost, pomijano początek „dwa arszyny i..." podając tylko ile werszków ponad sięgał człowiek wzrostem. Jeśli będziecie pisali powieść dziejącą się w tych czasach w carskiej Rosji, użycie werszków przy opisie wysokości oraz małych długości, byłoby wskazane i przyda wam wówczas nieco uznania w oczach czytelników orientujących się w czym rzecz.

Podobnie rzecz się ma z użyciem kilogramów, gramów i litrów w średniowieczopodobnych światach fantasy. Jednostki te po raz pierwszy wprowadzono w obecnej formie w czasach Rewolucji Francuskiej, wraz z dziesiętnym systemem liczenia. Metr wywodził się z długości wahadła o jednosekundowym okresie, potem zamieniono go na określoną część długości południka geograficznego; litr zdefiniowano jako objętość tysiąca centymetrów sześciennych a kilogram jako masę litra wody w temperaturze największej gęstości. Były to jednostki sztuczne, nie odwołujące się do anatomii ani zjawisk przyrodniczych. Wcześniej wszędzie używano jednostek „naturalnych" a to łokci, a to stóp, kroków, jardów, piędzi, palców i ich łatwych do przeliczenia krotności (1 mila lądowa = 8 furlongów; 1 furlong = 220 jardów lub 660 stóp). Z tego co widzę, najczęściej jednostki w światach fantasy są wzorowane na tych anglosaskich, ale nic nie przeszkadza w tym, aby autor wzorował się na dawnych systemach z innych krajów. W końcu to jego fantazja.

 

Błąd przeniesienia elementów swoich realiów w świat przedstawiony, do którego nie bardzo pasują, może dotyczyć bardzo wielu rzeczy, zwłaszcza takich, o których nie sądzimy, że wyglądają gdzieś inaczej. Właściwie, patrząc na niektóre twory, może dotyczyć każdego elementu życia codziennego. Może to być chłopska rodzina, żyjąca za Kazimierza Wielkiego, która pracuje w polu tylko od poniedziałku do piątku, bo niedziela jest święta a w sobotę mają wolne. Może to być amerykański nastolatek uczący się w gimnazjum. Może to być świat fantasy, gdzie księżniczka staje się dorosła dopiero w wieku 18 lat i nikt nie może jej wydać za mąż wcześniej. Może to być getto w okupowanej Polsce, gdzie bieda polega na tym, że trudno jest zdobyć czekoladę na tort, pije się niesłodzoną herbatę a w sklepach spożywczych nie mają świeżych bananów, tylko takie obite. Mogą to być Krzyżacy, którzy przed wyjazdem na Grunwald jedzą ziemniaki. Mogą to być mieszkańcy USA jedzący karpia na Wigilię. Wszystko można spartolić.

 

Ale czy nasze jednostki i elementy, są w zmyślonym świecie zupełnie niedopuszczalne? Jeśli akcja dzieje się w czasach historycznych lub w istniejących miejscach w innych krajach, dobrze jest trzymać się szczegółów. W przypadku światów fantasy można już polemizować. No bo w końcu czemu nie miało by być tak, że w równoległej rzeczywistości też mają jakieś „metry" o których wcale nie powiedziano, że mają tyle samo co nasz metr? Albo używają gramów, i to w ich pierwotnym znaczeniu (jeszcze przed Rewolucją Francuską używano we Francji granów, o wadze naszego kilograma). Albo ich szkoły nazywają się gimnazjum, w nawiązaniu do starożytnych gimnazjonów. Jeśli jest to świadoma decyzja autora, może to być element kreacji. Musi tylko brać pod uwagę możliwe dezorientowanie czytelnika. Trudno natomiast używać tej argumentacji wówczas, gdy elementy te będą wynikiem niezamierzonego umieszczenia. Bo wtedy będzie to tylko wykręt, a nie argumentacja.

 

Pręgierz niesławy

* Kilometry znają w piekle i niebie:

„Ujrzałam cię chyba z kilometra – Uriel uścisnęła towarzysza na powitanie. Lucyfer prędko wyplątał się jednak z jej objęć"

http://www.opowi.pl/upadek-lucyfera-2-a9747/

* Oraz w dziwnym świecie średniowiecza z elfami i skrzatami:

„,Do wodospadu daleko nie było. Z domu Benne około jednego kilometra."

http://www.opowi.pl/rwisty-plomien-a33250/

 

* A w tym świecie fantasy ponadto milimetry:

„Zdołał wykonać trzy ataki, każdym mijając Reevasa o milimetry."

http://www.opowi.pl/inny-fragment-popiolowjestem-uparty-a6377/

 

* Także chłopi w XVII-wiecznej Polsce znają kilometry (i chyba mają tam tramwaje):

„Lasem pokonali jeszcze jakieś dziesięć kilometrów, zanim napotkali słup trakcyjny stojący na rozwidleniu ścieżek"

http://www.opowi.pl/omnes-enim-qui-acceperint-gladium-gladio-a13720/

 

* A tu amerykański narkoman odmierza działki na gramy:

„Mogę zamienić ją na parę gramów heroiny, to opłacalny interes."

http://www.opowi.pl/narzeczona-potwora-cz1-a16087/

 

* Natomiast dzieci w Ameryce chodzą do gimnazjum:

„Andrew i Andrea siedzieli przed swoim gimnazjum i odrabiali zadanie z filozofii czekając na Morine Despain i Adama Montgomery'ego. Rodzeństwo Windsor mieszkało w Stanach od dobrych dwóch lat,"

http://www.opowi.pl/rozdzial-3-tajemnice-hodgkina-a30019/

 

* i uczą się języka polskiego:

„Alex - Najlepsza z polskiego. Chodzi razem z Walterem na kurs angielskiego"

http://www.opowi.pl/klub-wazniaka-i-krwawa-forsa-a31087/

 

* Wszyscy czarodzieje świętują Wigilię (a nie Boże Narodzenie)

„- Jakiś tydzień. Mniej więcej do wigilii."

http://www.opowi.pl/hogwart-nowa-historia-cz-l-mam-dosyc-a24358/

„Dziś jest piątek. Dokładnie miesiąc po wigilii."

http://www.opowi.pl/inna-niz-wszyscy-a-jednak-slizgonka-7-a35974/

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Enchanteuse 16.11.2017
    Zaciekawiony, zaciekawiłeś mnie. Brawo za odwagę nurkowania w błocie jednostek - to raczej żmudna i chyba mało satysfakcjonująca robota. Aczkolwiek potrzebna, jak wynika z wywodu. To niby takie drobiazgi, a zwracają uwagę. Właściwie nigdy przy czytaniu książek fantasy noe zastanawiałam się, dlaczego i skąd tam pojawiły się jardy i funty. Br,miące obco, ale dźwięcznie i to starczało. Ty wyjaśniasz to trochę lepiej. Masz rację - przy pisaniu reasearch jest niezbędny. Wyobraźnia, pomysł swoją drogą.
  • Zaciekawiony 17.11.2017
    Ja też dość późno na to wpadłem, po przeczytaniu większej ilości różnych książek. Klasycy fantasy, na których wzorowali się inni, należeli do kultury anglosaskiej, dlatego też gdy potem czytamy polskie książki a tam także mamy mile, funty i jardy, to w pierwszej chwili może się wydawać, że to element kanonicznej postaci gatunku. W pierwszej chwili więc może się wydawać, że użycie kilometrów to błąd, bo "nie jest tak jak w klasycznej wersji". Ale widziałem już fantasy rosyjskie z sążniami i wiorstami, a także książki dziejące się w starożytności i zorientowałem się, że to wszystko co widujemy w "typowym fantasy" to wynik naśladowania średniowiecza wyłącznie w formie anglosaskiej, bo z tych krajów pochodzili klasycy gatunku.

    Dla współczesnego Anglika używane w fantasy terminy i jednostki, są "jego" jednostkami bo ich na co dzień używa.

    Niektórzy autorzy bardzo dbają o to, aby wszystkie elementy świata były spójne i nie wydawały się obce (czyli przejęte ze świata zewnętrznego). Gdy jeden z recenzentów wytknął Białołęckiej, że w książkach o Siewcy wiatru użyła runy o naszej nazwie, wywodzącej się przecież z języka staroskandynawskiego, a realia jej powieści w niczym do Skandynawii nie nawiązują, kazała wydawnictwie poprawić to w dodruku wydania.
  • Okropny 17.11.2017
    Zaciekawiony a to nie M. L. Kossakowska napisała Siewcę Wiatru?
  • Zaciekawiony 17.11.2017
    Okropny
    Och, jejku, pomyliłem się z Tkaczem Iluzji.
  • Roze_i_bratki 17.11.2017
    Fajny artykuł, tym razem bardzo mi pomógł. Na szczęście jeszcze nie popełniłem tego błędu, a w każdym razie tego nie pamiętam.

    Nie pasuje mi jednak ten wymóg, aby w fantasy używać akurat jardów na przykład. No okej, tak było w naszym świecie w okresie mniej więcej średniowiecznym, ale gdyby podchodzić do tego w ten sposób, trzeba byłoby wymyślić nowy system miar. Co byłoby oczywiście strasznie trudne... Jednak faktycznie, wypada to z reguły naturalniej niż metry.

    5.
  • Zaciekawiony 17.11.2017
    Miary można wymyślić, albo użyć miar z jakiegoś innego rejonu, na przykład miar ze starożytnego Rzymu. Można spokojnie liczyć w "śladach" czyli naszych stopach, krokach, wysokościach dorosłego mężczyzny itp. byle to miało ręce i nogi. Sensem tego artykułu było to, aby piszący się nad tą kwestią w ogóle zastanowili, bo albo bezrefleksyjnie przejmują za klasyką fantasy anglosaskie jednostki, albo stosują nasze bo nie przyszło im do głowy, że ktoś kiedyś mógł używać innych.

    Z takich małych elementów składa się kreacja świata przedstawionego. Im więcej będzie rzeczy, o których autor nie pomyślał, tym gorszy będzie efekt końcowy, bo w końcu coś zacznie się nie kleić. O ile oczywiście ktoś faktycznie bawi się w takie szczegółowe opracowywanie. Czytałem już takie książki w których w zasadzie nie dowiedzieliśmy się niczego specjalnego o świecie w którym się dzieją. Sapkowski pisząc książki o Wiedźminie też nie podawał żadnych opisów dotyczących całego kontynentu, poszczególne krainy są tylko z grubsza określone, na zasadzie że kraina X leży na północ od Y i sąsiaduje z Z.
    No ale jednak wydaje się, że takie elementy jak jednostki, system monetarny czy nazwy miejsc, to pewne podstawy, które muszą się w dłuższej fabule pojawić. Jeśli to nie będzie dopracowane, to kiepsko.
    A już zapominanie o takich szczegółach w opowieściach historycznych, to karygodny błąd, bo aż takich rzeczy jak kilometry w ustach starożytnego Greka autor nie powinien wymyślać.
    Inna sprawa, że może nie każdy błąd będzie dyskwalifikujący czy zauważalny dla każdego czytelnika. Jeśli w opowiadaniu o Sherlocku Holmesie ktoś opisze, jak to biedny chłopiec kupił w sklepie lizaka za 40 pensów, dał funta i dostał 60 pensów reszty, to popełni błąd i dwie niekonsekwencje, ale mało kto tutaj w kraju zorientuje się w czym rzecz.

    Inna sprawa, że czasem na takiej zamierzonej niekonsekwencji można coś ugrać, coś czytelnikowi zasugerować.
  • Canulas 17.11.2017
    Przeczytałem na razie wyrywkowo, ale już dzięki temu wiem, gdzie mam rażące błędy. Dziś poprawię.
    Dzięki.
    Dobry tekst,
  • wioskowy 17.11.2017
    Czepiasz się. Dobrym prawem autora fantasy jest wykreowanie Średniowiecza, czy raczej średniowiecza, w którym są metry, Kelviny i co tylko. Twoim i moim dobrym prawem jest natomiast możliwość nie czytania tych bzdur. Skwapliwie z niej korzystam już od kilkudziesięciu lat.

    Niekiedy oglądam teleturniej "Jeden z dziesięciu". Wysłuchiwanie tego, jakie bzdury potrafią ludzie powiedzieć, stanowi niezłą rozrywkę.
    Co i rusz występują w nim Państwo Studenci.
    Oto, co zapamiętałem, w ich wykonaniu, z ostatnich paru programów.
    Jeden Pan Student nie wiedział, że kwadrat jest prostokątem. Inna Pani Studentka nie wiedziała, ile miesięcy ma kwartał. Kolejny Pan Student był przekonany, że tona składa się z dwudziestu kwintali.
    Pozwolę sobie zwrócić uwagę na kilka spraw.

    Ktoś tym miłym ludziom wręczył kiedyś świadectwa ukończenia szkoły podstawowej.
    Ludzie występujący w teleturnieju wymagającym wiedzy, na ogół uważają, iż posiadają wiedzę ponadprzeciętną.
    Niestety, istnieje niebagatelna szansa, że ci Państwo Studenci kiedyś studia ukończą.
    Czy ktoś takim Państwu Studentom zabronił pisać powieści fantasy?

    A Ty się dziwisz.
  • Agnieszka Gu 17.11.2017
    Hm, ciekawe spostrzeżenia. W komentarzach zresztą też. Pozdrawiam.
  • Pan Buczybór 17.11.2017
    Przyznam, że nie zwracałem nigdy na to uwagi. Dobrze, że masz przenikliwe oko i zwracasz uwagę na szczegóły. Kolejny bardzo przydatny artykuł, z którego można wynieść coś dobrego do swoich tworów.
  • Tanaris 17.11.2017
    Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, dopóki nie oświeciło mnie, jak ważne są takie drobiazgi, które opisujesz w tekście. Fajny pomysł. Czyta się z zaciekawieniem do samego końca. :)
  • Canulas 17.11.2017
    No ja po tym tekście, właśnie skończyłem przerabiać (usprawnić) szesnaście części ostatniej serii, więc na marne nie poszło na pewno. 3h kopania w tekście, szukając jebanego slowa: metr ;)
  • Okropny 17.11.2017
    Mogłeś to ogarnąć w kwadrans, mistrzuniu
  • Zaciekawiony 17.11.2017
    A używasz fomuły ctrl+f? Wygodne do wyszukania w tekście wszystkich form.
  • Canulas 17.11.2017
    Tak, tak. Znajdź słowo, itd. W powyższym poście trochę uprościłem, to raz.
    Dwa, to nie wierzę w fabryczne zmiany, typu: nalepka, naklejki, zakręć, odstaw.
    Czasem trzeba było kontekst zdań zmienić. Inne, pochodne, sprawdzić.
    W dniu, w którym zacznę pisać fabrycznie, to już chuj będzie. Przy poprawkach też.
    Poza tym, może to zabrzmiało, jak żal? Jeśli tak, to "dojaśniam". Lubię się babrać we własnym kale. Robię to powielokroć.
    Tekst bardzo dobry. Otworzył mi już nieco "przymrugnięte" ślepka.
  • Canulas 17.11.2017
    Odpowiadając : Tera na LibreOffice jadę
  • Niemampojecia96 17.11.2017
    ''Dlatego też bawi mnie, gdy widzę, że pisarze potykają się właśnie o te podstawy, co i raz wstawiając w zupełnie odmienny od naszego świat, pewne elementy właściwsze raczej dla tej rzeczywistości, w której porusza się autor. Po prostu zapominamy o tym, że..'' - okej, a jeśli robię tak w pełni świadomie czasem, bo to w moim mniemaniu czemuś mi służy?

    Jak mi się rzecz dzieje w Manchesterze, to bohater płaci za szlugi w funtach, to jasne. Nie o tym mówię, mówię już szerzej, bardziej mnie ciekawi Twoja odpowiedź na zadane powyżej pytanie.

    Czy mogę robić rzeczy pozornie niedopuszczalne i sobie przeczyć, naginać czasoprzestrzenie i pieprzyć chronologię, jeśli mam w tym zamysł?

    Twoje artykuły są bardzo pomocne. Czynisz tu dobrą robotę, jak pracownik społeczny.
    Zapiątkowałam.
  • Zaciekawiony 17.11.2017
    " okej, a jeśli robię tak w pełni świadomie czasem, bo to w moim mniemaniu czemuś mi służy?" - w ostatnim akapicie tłumaczę, że celowa niekonsekwencja może być elementem kreacji, o ile wynika z konkretnego zamiaru, jedynie czasem czytelnik może być nieco zdezorientowany. Czasem może być też niezłym środkiem artystycznym, puszczaniem oka do czytelnika czy dawaniem podpowiedzi do twista fabularnego.
    Jeśli mamy opowiadanie w którym bohater przechadzając się po starożytnym Rzymie opowiada jak to rozpędzony koń minął go o centymetry, twierdzi że nad ranem ochłodziło się do zaledwie kilku kresek powyżej zera a młoda dziewczynka odziedziczyła geny urody po matce, to w końcu czytelnik zorientuje się, że coś tu jest nie tak. No i niech teraz na końcu okaże się, że bohater był wysłannikiem z przyszłości, który miał zapobiec zamachowi na Juliusza Cezara a wszystkie "błędy" autora okażą się bardzo wiarygodnym zbudowaniem postaci, która zewnętrznie stosuje się do obyczajów epoki, ale we własnych myślach nadal używa tego, czego wyuczyła go kultura jego własna rodzima.

    Pomieszaną chronologię mają na przykład książki Vonnegutta, u paru pisarzy widziałem sytuację, gdy różne osoby przedstawiały różną relację na temat tych samych wydarzeń (np. Jesień Patriarchy). Zwykle jednak albo forma nie przeszkadzała w czytaniu albo była czymś uzasadniona. No są też sytuacje gdy pisarz mocno eksperymentuje i nie dodaje to nowych sensów a tylko udziwnia niepotrzebnie. Zwykle tu lokują się awangardowe pomysły w rodzaju zapisania tekstu jednym ciągiem bez kropek i przecinków czy powieści z narratorem drugoosobowym.
  • Niemampojecia96 18.11.2017
    Tak, Billy Pilgrim to mój dobry znajomy. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Kontentam.
  • Felicjanna 17.11.2017
    ojojoj! No dla mnie artykuł bardzo ważny, bo piszę coś pełnometrażowego z czasów, hmm, pseudośredniowiecznych. Krainy wprawdzie mają inne nazwy, nie mniej byki metrowe i kilkometrowe zagnieździły mi się najprawdopodobniej. Jeszcze nie sprawdzałam, ale czuje na staje...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania