Dziewczyna z pasją - 6 - Początek koszmaru.
Nie spałam długo. Najwyżej cztery godziny. Obudził mnie dźwięk telefonu firmowego. Byłam zdziwiona porą, ponieważ była trzecia w nocy, a o tej porze telefony się w zasadzie nie zdarzają.
Leon pozwolił mi przyjmować wynajmy i odpowiadać na pytania dotyczące linii, więc odebrałam.
- Renakor Trans*, w czym mogę pomóc ? - tylko taki początek przyszedł mi do głowy.
- Dobry wieczór, chciałbym zapytać, gdzie mógłbym dostać Państwa rozkład jazdy?- zapytał jakiś mężczyzna.
Byłam w szoku. Jeśli już telefony o tej porze, to tylko w sytuacji awaryjnej, np. awarii pociągu i zorganizowania autobusowej komunikacji zastępczej. Ale pytanie o rozkład ? O tej porze ? Musiałam jednak odpowiedzieć.
- U kierowcy. W autobusie powinien być zapas kilkunastu rozkładów. - powiedziałam.
- Dobrze, dziękuję, przepraszam za kłopot. Dobranoc. - odpowiedział nieznajomy przez telefon.
- Proszę bardzo, dobranoc. - zakończyłam.
Rozłączyłam się.
Nie było sensu, żebym spała kolejną godzinę. W każdej chwili mógł wrócić Leon. I tak się stało. Dziesięć minut później wrócił. Przytulił mnie na powitanie.
- Stęskniłem się. Nigdy więcej takiego wyjazdu. Czemu nie śpisz ? - zapytał.
- Ja też się stęskniłam. Nie śpię, bo czekałam na Ciebie. Oczywiście, spałam kilka godzin, ale niedawno się obudziłam. - odpowiedziałam.
Leon poszedł spać, bo w końcu się mu należało. Ja już swoją rutyną, zjadłam śniadanie i poszłam o piątej rano na bazę, żeby przygotować autobus do jazdy dla innego kierowcy.
Jazda przebiegła spokojnie, dotarłam do szkoły. A już na wejściu, zatrzymał mnie Kamil.
- Chodź ze mną, mam coś dla Ciebie. - zaczął.
- No ok, ale czemu tajemnicę z tego robisz ? - zapytałam.
- Wie o tym nasza ekipa, ty i Leon częściowo. Nikt inny nie ma prawa się dowiedzieć. - kontynuował Kamil.
Poszliśmy do szatni. Nikogo nie było w środku, więc było bezpiecznie.
- Obiecany gaz pieprzowy. Tylko wiesz, ani mru mru nikomu spoza naszej grupy. - przekazał mi pakunek.
- Nie spodziewałam się, że tak szybko to załatwisz. Dzięki. - odpowiedziałam.
Spakowałam to do torby i poszliśmy na lekcje. Po wyjściu ze szkoły, poszłam na swój przystanek. Do autobusu miałam jeszcze godzinę, ale miałam spotkać się z nowym kierowcą Leona. Jednak coś mi nie pasowało. Ktoś mnie śledził. Nie chciałam się odwracać, bo bym pogorszyła sytuację. Z nowym kierowcą porozmawiałam, wsiedliśmy potem do naszego autobusu. Na kolejnym przystanku widok pewnego osobnika mnie zszokował.
Mianowicie, wsiadał Semhoffer.
Siedziałam obok nowicjusza, więc nie było żadnego ryzyka.
- Dzień dobry panie Semhoffer. - przywitałam kulturalnie nauczyciela.
- Dzień dobry Laura. - odpowiedział.
Zajął miejsce kilka rzędów dalej od mojego. Tak jak się spodziewałam, nie wysiadł do końca. Kierowca musiał go wyprosić tekstem, że odjazd jest za pół godziny, a przystanek jest kilka metrów dalej. Semhoffer poprosił o rozkład. Zaświeciła mi się czerwona lampka w głowie, bo przypomniałam sobie nocny telefon.....
Chwilę później, Leon zabrał mnie do domu.
- Dzwonił do mnie Kamil. Podobno macie jakiegoś nowego, niebezpiecznego nauczyciela, który zaczął się tobą interesować. Jesteś pewna, że sam gaz pieprzowy wystarczy ? - zapytał po wejściu do kuchni.
- Tak, niestety. Najgorsze w tym to, że dzisiaj wsiadł do autobusu. Nie wiem jak, ale skądś się dowiedział, jakim jeżdżę. - odpowiedziałam.
- Cholera. Od jutra jeżdżę rano ja, po południu pilnujesz Maćka, tego nowego. Powiem mu, żeby Cię pilnował. W szkole masz Kamila i Michała, oni wiedzą co robić. Na dworcu jest Piotrek i Jarek, więc w razie czego masz gdzie iść. Zainterweniuję u dyrekcji, jeśli cokolwiek się potoczy dalej w złą stronę. - powiedział Leon.
Przynajmniej mieliśmy ustalone co i jak, jakby Semhoffer dalej mnie śledził.
Oj, zapowiada się ciężki czas.
C.D.N.
* nazwa zmyślona
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania