Dziewczyna z pasją - 9 - Początek działania, fatalny dzień.

Jak zawsze wstałam o 4 rano. Trzeba było pomóc nowemu przy autobusie. Leon jeszcze spał po nocnej zmianie. Zrobiłam sobie śniadanie i poszłam na bazę.

 

Dwie godziny jazdy i znowu trzeba było wysiadać. Udałam się do szkoły.

W międzyczasie Piotrek minął mnie autobusem. Zatrąbił i podniósł lewą rękę do góry. Odpowiedziałam tak samo lewą i uśmiechnęłam się.

 

Pierwsza lekcja w szkole minęła spokojnie. Siedziałam z moją grupą na ławce, gdy podbiegła jedna z pierwszoklasistek.

- Setra, mam ogromny problem. Koleżanka mi to przed chwilą wysłała, nie wiem co robić ! - powiedziała zdenerwowana, przekazując mi swój telefon.

Przeczytałam treść wiadomości... Trzeba było od razu działać.

W smsie zawarta była informacja o tym, że dziewczyna chce popełnić samobójstwo.....

- Natychmiast rozesłać całą ekipę po szkole, niech przeszukają wszystkie pomieszczenia. - rozkazałam swoim ludziom.

Szkoła jest duża, ma 4 budynki połączone korytarzem. Wysłałam po kolei wiadomości, jaka grupa ma przeszukać wybraną cześć placówki.

 

Poleciałam do najbliższych toalet, jednak nikogo tam nie znalazłam. Nagle ktoś z piętra krzyknął :

- Laura ! Tutaj ! Chodźcie tu natychmiast ! - był to głos Michała.

To co zobaczyłam, mało nie powaliło mnie na ziemię. Mój kolega utrzymywał dziewczynę ponad ziemią, tak, żeby pętla zaciśnięta na jej szyi nie dusiła jej bardziej.

Jak dobrze, że miałam schowany nóż taktyczny... Czym prędzej rozcięłam sznur.

-Nie oddycha, zaczynam resuscytację. - zadecydował Michał.

Nie było żadnego listu pożegnalnego, nic.

Wezwałam pogotowie, żeby byli najszybciej jak się da.

Po pięciu minutach dziewczyna zaczęła oddychać. Odzyskała chwilę później przytomność.

- Semhoffer.... Ja.... Nie wiedziałam co zrobić, on mnie próbował zgwałcić.... - wyszeptała.

Stało się to, czego się obawiałam. Nauczyciel zaczął przeginać.. Zaczęłam się bać mojego dzisiejszego wypadu na dworzec.....

- Trzeba natychmiast zwołać zebranie. Wszystkie dziewczyny z całej szkoły dzisiaj o 18 w remizie strażackiej Tomka. - rozkazałam Kamilowi, który niedawno przybiegł na miejsce.

- Już się robi ! - powiedział i pobiegł dalej.

 

Pogotowie zabrało Natalię do szpitala. Lekarze musieli sprawdzić, czy nie brała jakiś niebezpiecznych tabletek.

- A ty Michał jesteś dzisiaj jako ochroniarz tej dziewczyny. Jej rodzice pewnie też tam będą, ale dla pewności tam idź. - rozkazałam innemu koledze.

Ostatnia lekcja właśnie się skończyła, więc poszłam się ubrać. Jak zawsze szłam na dworzec, żeby w razie potrzeby komuś pomóc.

Standardowo podnosiłam lewą rękę w chwili, gdy jakiś znajomy kierowca mijał mnie autobusem. Odpowiadali tym samym, albo trąbili .

Przez swoje rozkojarzenie nie zauważyłam, że ktoś mnie śledzi.

 

Dostałam od Piotrka wiadomość. Zdziwiłam się, bo kilka sekund wcześniej mnie minął .

“Uważaj na siebie, Semhoffer Cię śledzi” widniało w treści smsa od przyjaciela.

No to się przestraszyłam. Nie wiedziałam co robić, żadnego znajomego autobusu w pobliżu. Przyspieszyłam trochę i dotarłam bezpiecznie na dworzec.

Zauważyłam tam Mirka, jednego z nowych znajomych kierowców. Grzebał coś przy podwoziu. Zainteresowało mnie, czy czegoś przypadkiem nie potrzebuje.

- Cześć, pomóc coś ? - zapytałam.

- Hej, jakbyś mogła to tak. Jesteś pierwsza, która o to pyta, żaden inny kierowca czy pasażer jeszcze nie podszedł. - odpowiedział uradowany.

Trzeba było w odpowiednim momencie przycisnąć prawidłowy przycisk albo pokręcić trochę kierownicą. Nic prostszego., a zawsze jakaś pomoc.

- Dzięki wielkie, wiszę Ci przysługę. - podziękował Mirek.

- Aj tam, już. Nic nie trzeba. - odpowiedziałam skromnie.

Podjechał na stanowisko. Gdy wszyscy pasażerowie wsiedli, zamknęłam dodatkowo klapy od luk, żeby kierowca mógł od razu odjechać.

- Jeszcze raz dziękuję, pa – pożegnał się .

- Nie ma sprawy, pa. - odpowiedziałam.

I pojechał w swoją stronę. A ja zauważyłam znajomą twarz w pobliżu..... Semhoffer obserwował to, co się tutaj działo.

Ale widok innego autobusu, który wjeżdżał powoli na teren dworca mnie uspokoił.

 

Mianowicie, swoim Mańkiem przyjechał Jarek. Dwa miesiące się nie widzieliśmy I wreszcie kolejne spotkanie. Przynajmniej wiedział o sytuacji z Semhofferem.

- Cześć, jeju, a się za tobą stęskniłem – przywitał się.

- Cześć, ja za tobą też. Mam prośbę. Mógłbyś mnie podrzucić do granicy miasta ? Ten zboczeniec dzisiaj przegiął. Mało co się jedna pierwszoklasistka nie zabiła, a teraz mnie śledził. - zapytałam.

- Oczywiście kochana, w takiej sytuacji zawsze. Siadaj na fotelu pilota, innych wpuszczę drugimi drzwiami. - zgodził się Jarek.

Widać było, że się przejął. Zniknął mi z pola widzenia, bo poszedł pakować bagaże. Nagle przybiegł zdenerwowany.

- Schowaj się, idzie tu ! - rozkazał.

Z prędkością światła poleciałam na tyły pojazdu i władowałam się pod jedne z foteli.

Nic nie słyszałam ani nie widziałam. Po jakiś 10-ciu minutach usłyszałam głos Jarka.

- Możesz wyjść, tylko na razie nie siadaj tam, gdzie mówiłem. Pewnie się tu gdzieś kręci.- powiedział .

Podeszłam do niego, a on mnie przytulił.

- Spokojnie, ze mną nic ci się nie stanie. Mam nawet pomysł. Wyjaśnię ogólnie pasażerom jaka jest sytuacja i podwiozę Cię do domu, ok ? - kontynuował.

- Jeju, dziękuję Ci, jesteś cudny. - nie wiedziałam jak zareagować.

-Dla Ciebie wszystko, mała. Usiądź na trójce, potem się przesiądziesz najwyżej. - powiedział i usiadł za kierownicą.

Jak nakazał tak zrobiłam. Po chwili pokazał mi, że Semhoffer dalej był na dworcu. Gdy odjechaliśmy na bezpieczną odległość, mogłam usiąść spokojnie na fotelu pilota.

 

Przez całą drogę Jarek ze mną rozmawiał, uspokajał mnie.

 

Zatrzymał się pod moim domem, wysiedliśmy razem.

- Tu masz mój numer telefonu. W razie jakby coś takiego się powtórzyło, a podjechałby ktoś inny z Sindbadu, zadzwoń, a załatwię to samo, co dzisiaj. Tylko proszę, uważaj na siebie, chcę się z Tobą znowu zobaczyć..... - powiedział.

- Nawet nie wiem co powiedzieć, tyle dla mnie dzisiaj zrobiłeś.....Dziękuję.- tym razem to ja przytuliłam jego.

- Trzymaj się, do zobaczenia. - pożegnał się wsiadając do swojego autokaru.

- Jeszcze raz dziękuję, do zobaczenia, pa. - wzruszyłam się.

Chwilę jeszcze patrzyłam jak odjeżdża. Gdy zniknął już całkiem z pola widzenia, weszłam do domu.

 

Piotrek siedział jak zawsze cicho. Oboje wiedzieliśmy, że Leona nie należy zamartwiać.

 

Na zebraniu z uczennicami szkoły ustaliliśmy kilka zasadniczych spraw.

 

- Jeśli coś by się działo, nie wiem, śledziłby Was, natychmiast dzwońcie do mnie, Michała lub Kamila. Zorganizujemy Wam ochronę I bezpieczny powrót do domu. Jutro kolejne zebranie, o tej samej porze, w tym samym miejscu. Ale to już nie będzie teoria. Jutro nauczymy Was samoobrony. - powiedziałam, kończąc zebranie.

 

Trwało to dwie godziny. Po tym wszystkim Piotrek odwiózł dziewczyny autobusem do ich domów.

 

C.D.N.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania