Poprzednie częściJohn Payne-TW 4.0 #3

John Payne-Rozdział 12

Godzinami przeglądałem stertę papierów dotyczących sprawy. Przecierając zmęczone oczy i mając w miejscu, gdzie światło nie dochodzi ludzi przechodzących za drzwiami, gapiłem się na ciąg literek i cyfr. To, co mówił mi Hopkins, nie pasowało do faktów, owszem podejrzany przeszedł szkolenie wojskowe, ale tylko podstawowe, miał na pieńku ze swoim poprzednim dowódcom, trudno się dziwić, zważywszy na despotyczne i seksistowskie podejście zmarłego do podwładnych. Jego informatorem były pierwsza ofiara, skąd funkcjonariusz mógł wiedzieć, że ma do czynienia z człowiekiem mafii? Nawet dla mnie ten szczurek wyglądał na zwykłego pionka z biedą w kieszeni. Jedynymi niewiadomymi były jego niechęć do kolegów, przeradzająca się w skrajne unikanie ich oraz kontakty z ciemną stroną miasta. Musiałem sam zobaczyć, o co tak naprawdę chodzi z sierżantem, wziąwszy płaszcz, opuściłem swoje przytulne policyjne gniazdko, czas ruszyć tę sprawę.

Podjechałem swoim gruchotem pod bramy wiezienia z papierosem w ustach, było to jedyne ogrzewanie w moim super cacku. Dlaczego przyjechałem tutaj, a nie do aresztu WW.? Otóż nasi funkcjonariusze, będąc, aż tak bardzo przekonani o winie podejrzanego, wywieźli go do zakładu karnego, nie czekając na wyrok sądu. Cóż za pokaz poziomu inteligencji i pracy policyjnej... Miałem tylko nadzieję, że chłopak jeszcze żyje.

Zajęło mi kilka zgrzytnięć krat i innego metalu, by dostać się do środka. Niestety nie wystarczyło to, by natychmiast zobaczyć się z więźniem, prawie godzinę zajęło mi przekonanie naczelnika, choć miałem przeczucie, że gra na czas. Wszystko się wyjaśniło, gdy zasiadłem z Larsonem w oddzielnym pomieszczeniu na piętrze, blisko cel. Chłopak wyglądał, jakby utopili go w mące, widać więzienni strażnicy próbowali na szybko zamaskować jego straszny stan, co w ogóle nie udało się. Z odległości widać było, że inni więźniowie zrobili sobie z policjanta worek treningowy, siniaki błyszczały fioletowym blaskiem spod jakiegoś białego proszku, a sam poszkodowany nie widział przez zapuchnięte jedno oko.

— Wszystko dobrze? — Payne jesteś mistrzem zawiązywania przyjaźni. To tak, jakbym widział potrącenie człowieka przez ciężarówkę i spytał się, czy karetka jest potrzebna.

— Pan żartuje, czy udaje głupiego? Policjant w celi to najlepsze mięsko do bicia, jak oni nazywają.

— Cóż... Nie jestem orłem, jeśli chodzi o kontakty miedzy ludzkie, wole trupy, są one o wiele mniej skomplikowane od żywych.

Na pobitej twarzy zagościł uśmiech.

— W tym jesteśmy zgodni detektywie Payne. Jednak co pana tu sprowadza? Przecież wyrok jest jasny.

— Nie dla mnie. Prokurator dał ciała, żeby nie powiedzieć dupy przy konstruowaniu oskarżenia, byle adwokacina jest w stanie cię stąd wyciągnąć. Dowody w żaden sposób nie wskazują na ciebie, a poszlaki można by przypasować do wielu innych ludzi. Zanim przejdziemy do ważnego pytania, chce poruszyć jeszcze jedną kwestię. O co chodzi z tymi powiązaniami przestępczymi? — Nie mogłem niczego wyczytać ze zmasakrowanej twarzy Larsona.

— Miałem nie mówić, jednak teraz mi wszystko jedno. Brat mojej kochanej żony Ruby od jakiegoś czasu nęka ją i wyłudza od niej pieniądze. Musiałem użyć kilka razy argumentu siły, by to bydlę odczepiło się od niej. Ta sytuacja zbiegła się z tajnym śledztwem wewnętrznych, a niestety prócz Hopkinsa, próżno tam szukać inteligentnych i błyskotliwych policjantów. Wykreowali swoją wersję, dołożyli do niej resztę i proszę bardzo... Mają podejrzanego.

— I tu właśnie pojawia się pewne pytanie, komu tak naprawdę zalazłeś za skórę, że stałeś się kozłem ofiarnym?

— Wiesz detektywie. — Larson odchylił się na krześle, wlepiając we mnie swoje oczy. — Wbrew opinii o pijaku i kobieciarzu, jesteś naprawdę bystry. Widzisz, to nie z powodu kłótni z komendantem przeniosłem się na wasz posterunek. Tamci świetni „policjanci” molestowali pracownice i zgwałcili moją żonę.

Tego się nie spodziewałem, mogę wiele powiedzieć o posterunku zmarłego, ale że dopuścili się do takiego czynu? Z drugiej strony będąc pod takim przywództwem i przykładem, czego się tu spodziewać.

— Powiedziałeś o tym komuś?

— Nie, nie. Poskarżenie się nic by nie dało. Chwyciłem sprawy w swoje ręce i udając głupiego, nie reagując na podteksty, spiłem ich do nieprzytomności, a następnie przywiązałem do ściany w opuszczonym budynku. Byłem bardzo wystraszony, gdy tyle czasu zajęło mi to, w każdej chwili mógł mnie ktoś nakryć. Ale udało się, gdy się ocknęli, odegrałem rolę szaleńca. Wiesz, pokazałem różne narzędzia i aluzjami nawiązywałem, jaką krzywdę mogę im wyrządzić, wykorzystałem również wspaniale pasujące gesty. Te dwa lata szkoły teatralnej wreszcie się przydały, zostawiłem ich na dole, informując centrale o moim "kawale". Cała komenda się śmiała, a oni nic nie mogli zrobić, za bardzo się mnie bali. Żaden komentarz o mojej żonie już więcej nie padł, jednak zrobiłem sobie wrogów, to wszystko. Resztę sobie dopisz.

Jego historia zrobiła na mnie wrażenie, spodziewałem się standardowego obicia mordy, a tu wyrafinowany plan, stworzony na szybko.

— Dlaczego miałbym cię nie uznać za sprawcę, po tym, co usłyszałem?

Norweg nachylił się i powiedział.

— Nadal tu siedzisz...

— Masz rację, wierzę, że jesteś normalnym policjantem, świr zabiłby gwałcicieli i to w okrutny sposób.

— Może mam coś z wariata, bo ledwo się od tego powstrzymałem. — Gorzki uśmiech zawitał na jego twarzy.

— Gdyby coś takiego przydarzyłoby się mojej siostrze, myślałbym podobnie. Postaram się wyciągnąć cię stąd.

— Przysporzysz sobie wiele wrogów.

— A kto ich nie ma? Lepiej mieć groźne wilki obok siebie niż tępe barany przeciwko sobie. Trzymaj się Larson, pobij największego, a reszta się odczepi.

— Postaram się, choć z wielkiego Boba jest kawał skurczysyna.

— Postaraj się być większym skurwielem od niego. Im większe jaja, tym łatwiej w nie kopnąć. — Klepnąłem w plecy biednego podejrzanego i wyszedłem. Czas zatrząść tym małpim gajem, nikt z nikogo nie będzie robił kozła ofiarnego, a tym bardziej skorumpowani policjanci... Zapaliłem papierosa i z mocnym postanowieniem ruszyłem do prokuratury.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania