LBnP 26 - Pąsowa pamięć

To nawet trochę zabawne, że można zapomnieć o pamięci. Życie jest w końcu bardzo dynamiczne, rzadko kiedy daje nam od siebie odpocząć. Kolejne miesiące mijają szybciej, niż zdąży się to zauważyć. Ciągle pojawia się coś nowego, niespodziewanego, a nawet jeśli tkwi się w stagnacji, nie sprawia ona, że czas spowalnia. Dlatego właśnie jedną z kluczowych cech egzystencji jest pamięć, zapamiętywanie, planowanie. Często jednak wykorzystuje się ją nieperspektywicznie, krótkotrwale, po to, by nadążyć za uciekającą teraźniejszością. Trudno jest przecież skupić się na czymś dawnym, wypalonym, już pewnie nie istniejącym. Nikt przecież codziennie się nie zamartwia jakimiś dawnymi wydarzeniami, kiedy wszystko w błyskawicznym tempie idzie naprzód. A może jednak istnieją jeszcze takie osoby?

— A sio!

Julia machnęła ręką, by odgonić kruka. Ptak przysiadł na mogile, skrzeczał, przeszkadzał w modlitwie. Poza tym nikt nie powinien chodzić po babci, nawet jakieś przypadkowe zwierzę.

Było bardzo zimno, niebo skryło się za grubą warstwą białych chmur. Poprzedniego dnia padało, ziemia nadal była mokra, lepka, ale dziewczyna grzecznie klęczała, brudząc nowe rajstopy. Dzisiaj wzięła czapkę – przynajmniej uszy jej nie przemarzały. Kusiło ją by schować zmarznięte dłonie do kieszeni, ale wiedziała, że musi wytrwać. Obiecała to sobie kiedyś i nie miała zamiaru łamać tej obietnicy.

— Amen — Przeżegnała się, strzepnęła błoto z kolan.

Musiała iść prosto do domu. Rodzice byli wyrozumiali, nie przeszkadzało im nigdy, że przychodzi trochę później, ale nie chciała sprawiać im kłopotu. Wystarczy, że matka będzie wypytywać o te zabrudzenia i zimne dłonie. Rękawiczki zostały w szafie, znowu o czymś zapomniała. Zawsze wychodziło na to, że roztrzepana z niej dziewucha, ale nie przeszkadzało jej to zupełnie. Nie był to szczególnie ciekawy temat do rozmów, więc wolała się nie chwalić, że ma ciekawsze rzeczy na głowie niż pamiętanie o wzięciu czegoś z domu. Choć nawet jakby poruszyła ten temat, nie byłoby to wystarczająca lub wiarygodna wymówka.

Cmentarz zawsze wydawał się jej być ponurym miejscem. Las marmurowych pomników przeplatanych obdartymi z liści krzewami. Nawet w lato, kiedy wszystko się zieleniło, a przy niektórych grobach rozkwitały zasadzone kwiaty, nie mogła się pozbyć tego szarego obrazu. Uważała, że właśnie tak ma być, że nekropolia nie ma być miejscem, do którego chodzi się z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Niejednokrotnie jednak widziała dzieci, niekiedy w jej wieku, które znudzone biegały tu i ówdzie bez większej przyczyny lub grając w chowanego. Domyślała się, że pewnie nawet nie wiedzą, kto tu spoczywa pod ziemią, a ich rodzice próbują zapomnieć, a przychodzą tu tylko, bo taki jest zwyczaj. Czasami im zazdrościła takiej niewiedzy, lecz szybko odrzucała te myśli, przypominając sobie złożoną babci obietnicę. Ona nie mogłoby zachować się tak próżnie.

— O, witaj, skarbie — Uśmiechnięta staruszka podeszła do Julii.

— Dzień dobry, pani Aniu — odpowiedziała grzecznie.

Nie było to niespodziewane spotkanie. Julia często wpadała na sąsiadkę w drodze ze cmentarza i nie tylko. Od mniej więcej roku całkiem dobrze się znały, czasami chodziła nawet do niej na herbatę lub na ciasto, jeśli jakieś upiekła. Pani Ania była miłą, starszą kobietą; samotną staruszką, która miała dużo czasu na pogadanki z dziewczynką z mieszkania naprzeciwko. Dla Julii była ona jedyną dorosłą osobą, z którą mogła porozmawiać praktycznie o wszystkim. Po śmierci babci straciła oparcie, dorosłą sylwetkę, na której mogła polegać. Rodzice nigdy za specjalnie się nią nie przejmowali, a raczej nie potrafili jej w pełni zrozumieć i poświęcić odpowiednio dużo czasu. Zawsze znajdowali jakiś powód, by ją o czymś upomnieć, zamiast wysłuchać jej wątpliwości, albo posłużyć radą, gdy czuła się niepewnie. Dlatego właśnie, gdy najdroższa jej osoba odeszła, poczuła chłód, bezsilność. Myślała, że będzie sama, a rodzice nawet nie próbowali jej udowodnić, że jest inaczej. Mama płakała na pogrzebie, przytulała ją, pocieszała, ale tylko przez chwilę. Potem się zajęła sprawami dorosłych: spadek, mieszkanie, stypa... Typowe zachowanie, Julia nie czuła do niej urazy, ale poczuła się zmarginalizowana. Wtedy naprawdę zdała sobie sprawę, że rodzice ledwo radzą sobie ze swoimi problemami, więc nie mogą jej pomóc, tak jak powinno się to robić w doskonałej rodzinie. Tak właśnie wyglądała rzeczywistość. I jakoś żyła w tym chłodzie i nadal żyje.

— Już niedługo pierwszy listopada, prawda? — powiedziała staruszka, gdy razem wchodziły po schodach.

— No, będzie trzeba kupić nowe znicze — odpowiedziała dziewczyna.

— A co z twoimi rodzicami, skarbie? Pójdziecie razem?

— Chyba tak. Mam nadzieję.

Nie potrafiła jeszcze tego zrozumieć, ale ojciec zawsze czuł jakąś niechęć do babci. Nigdy nie był zadowolony, gdy ją odwiedzali, nie chciał, by Julia siedziała u niej zbyt długo. Na pogrzebie stał jak kołek, nawet nie odmówił modlitwy. Potem zniknął na trochę, nie było go prawie przez dwa dni. Julia usłyszała jak kłócił się z mamą, gdy w końcu wrócił. Mówili coś o spadku, o wujku, jakichś dziwnych rzeczach. Wolała z nim nie rozmawiać na ten temat; wiedziała, że tylko go zezłości. Na ogół był chłodnym człowiekiem, wyrachowanym, opanowanym. Zdobywał się czasem na trochę ciepła — Julia ciągle pamiętała, jak czytał jej bajki przed snem, kupował każdą wymarzoną zabawkę. Nie mogła wtedy tego zauważyć, ale zależało mu, by odciągnąć ją od babci, zostawić tę staruszkę samą w swoim mieszkaniu, bez tych częstych odwiedzin. Potem jednak odpuścił, a po pogrzebie praktycznie przestał się Julią przejmować. Rzadko rozmawiali, pomimo tego, że cały czas siedział w domu. Z zawodu był tłumaczem, pracował na miejscu, ale zawsze powtarzał, że nie ma czasu na takie błahostki jak rozmowa. Julia widziała go najczęściej trzy razy dziennie; popołudniu, gdy przychodziła ze szkoły, wieczorem przy kolacji i ewentualnie gdzieś pomiędzy, gdy wychodził ze swojego domowego gabinetu. Nie chciała tak o tym myśleć, ale czasami zapominała, że to jej ojciec albo chociaż ktoś bliski. Trudno jej było zaakceptować tę oziębłość i ignorancję.

— Julia, co ty, w błocie się bawiłaś? — powiedziała matka, gdy dziewczyna zdejmowała buty w przedpokoju.

Kucnęła, przyglądała się zabrudzonym rajstopom.

— Zdejmij to i wrzuć do prania. No już.

Julia posłuchała, od razu udała się do pokoju, by się przebrać i zostawić plecak. Pani Ania przypomniała jej o czymś naprawdę ważnym. Chciała o tym pogadać, zmusić rodziców, by trochę ją wysłuchali. Wszystkich Świętych, Zaduszki – to ważne święta. Ojciec pewnie ją zignoruje, ale mama nie odmówi. Ta śmierć też odcisnęła na niej piętno, nie mogła udawać tak samo jak jej mąż, że nic się nie stało. Mimo wszystko nie nosiła dużego żalu w sercu. Odpuściła, wydała pieniądze na ceremonię, stypę, grób i zostawiła to wszystko, by gniło w zakamarkach przeszłości. Właśnie z tym zawsze kojarzyła się Julce mama – z odpuszczeniem, odcięciem się od niewygodnego bólu.

W kuchni odgrzewała się pomidorowa. Mama stała przy garnku, co jakiś czas mieszała zupę, by się nie przypaliła. Tata jeszcze nie wyszedł by się z nią przywitać – pewnie był na tyle zaangażowany pracą, że nawet nie usłyszał, że córka już wróciła.

Julia jadła w salonie. Mama prosiła, by poszła do kuchni, bo nabrudzi i te sprawy, ale chciała tu być, by zacząć rozmowę. Nie spieszyła się z jedzeniem, chciała by ojciec tu przyszedł, zwabiony zapachem pomidorowej. Trochę głupie rozumowanie, ale nie chciało jej się wymyślać niczego ciekawszego, by wywabić z ukrycia tego zapracowanego człowieka. Tak czy owak wspomniany członek rodziny w końcu się zjawił w salonie. Przywitał się niedbale z Julią i od razu osiadł na kanapie jak to miał w zwyczaju po zakończonej pracy.

— To ten, już niedługo pierwszy listopada... — zaczęła.

— Słucham — odpowiedziała mama, siadając koło sprawowanego męża.

— Przejdziemy się na grób babci, prawda?

— Ja... — Matka spojrzała na zobojętniałego pana domu. — Tak, ja na pewno z tobą pójdę, kochanie. A ty, kochanie?

Ojciec spojrzał poważnie na córkę, podniósł głowę.

— Ile ty masz lat, Julia? — Dziewczyna przełknęła ślinę. Wiedziała, że nie jest zadowolony. — Dałabyś sobie z tym spokój w końcu. Chodzisz tam codziennie, prawda?

Milczała.

— Wiedziałem — Wstał, podszedł do niej. — Nie chcesz odpuścić, co nie? Babcia zrobiła ci wodę z mózgu, jesteś zbyt drobiazgowa. — Spojrzał przez chwilę na żonę. Była spokojna, czekała na jego decyzję.

— Ostatni raz — powiedział w końcu. — Postawisz znicz i zapomnisz, rozumiesz? Koniec tej farsy.

Wyszedł, wziął ze sobą pustą miskę, po drodze wrzucił ją do zlewu.

— Mamo... — Julia nie wiedziała, co powiedzieć. Była bezsilna, zdruzgotana.

— Tata ma rację — odpowiedziała cicho, jakby niepewnie. — Minęły prawie dwa lata, pora żyć dalej.

Tak, chyba właśnie tak to się nazywa. Rozsądek, odpowiedzialność. Co z obietnicą, jej ostatnimi słowami? To już nieważne. Te słowa przeminęły, ugrzęzły pod ziemią.

Julia nie poczuła się całkowicie urażona, wiedziała, że ojciec nie jest bezduszny, że nie chce dla niej źle. Poniekąd miał rację. Za długo to trwało, za długo ciągnęła za sobą te wspomnienia. Przyrzekała pamiętać i wywiązywała się z tej przysięgi. Ale po co? Czy babcia chciała, by tak kurczowo się jej trzymała i pozwalała na to, by życie nią miotało? Julia była młoda, nie rozumiała wielu rzeczy, wiele też ją przerażało, dlatego uparcie wierzyła. Dlatego właśnie codziennie przychodziła, by zagrzebać swoje ciepłe słowa w ziemi.

— Ał — wstała z kanapy, złapała się za jeden z siniaków szpecących jej prawą nogę.

Dlatego nosiła rajstopy.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Bożena Joanna 11.11.2019
    Dla Julii babcia byla najważniejszą osobą, z którą mogła o wszystkim porozmawiać. Teraz jest osamotniona, więc tęskni. Często odwiedza jej grób na cmentarzu, a ojca to denerwuje. Chciałby aby pamięć po babci została wykasowana, gdyż przeszkadza córce żyć normalnie. Pytanie tylko, czy ojciec jest do końca szczery czy nieco zazdrosny. Ciekawy opek. Piąteczka!
    Drobna literówka "ze cmentarza" na z cmentarza. Pozdrowienia!
  • Pan Buczybór 11.11.2019
    Dzięki za komentarz. Błąd wkrótce poprawię :)
  • Dekaos Dondi 11.11.2019
    Panie Buczyborze→ Bardzo mnie się opko podobało.
    Każdy przeżywa po swojemu. Ukazane różnych postaw... z różnych przyczyn, nie koniecznie zrozumiałych dla innych.
    Tak prawdziwie to opisałeś.
    Już pierwsze zdanie ciekawe.Chociaż dopóki człek pamięta o tym, że zapomina, to jeszcze nie tak źle.
    Pozdrawiam:)→5
  • Pan Buczybór 11.11.2019
    Dziękuję za komentarz. Pozdro
  • Brawo.Witamy kolejne opowiadanie i życzymy wygranej.

    Literkowa
  • Pasja 14.11.2019
    Ciekawe i takie pospolite w swojej treści opowiadanie. A jednak podkreśla pamięć. Wszyscy tutaj mają rację. Julia, rodzice i sąsiadka. Pamięć jest ważna, ale nie należy zawłaszczać jej i sprowadzać do afiszowania się. Myślę, że wszyscy tutaj przeżywali śmierć babci i w jakiś sposób celebrują jej pamięć. Ale najważniejsze jest pamięć w sercu, we wnętrzu naszej duszy. A te wszystkie eskapady na cmentarz i pokazywanie się z najlepszej strony są na pokaz. Julia trochę zagubiona nie potrafi dostrzec pewnej granicy pomiędzy przemijaniem. Trzeba pamiętać i odkurzac wspomnienia, ale nie narzucać innym. Każdy inaczej przeżywa swoją żałobę.
    Bardzo na czasie i smutne, acz rzeczywiste opowiadanie.

    Pozdrawaim
  • Zapraszamy Autora!
    Obowiązkowo do zagłosowania na Forum:
    http://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
    Głosujemy według zasad 3 - 2 - 1 plus uzasadnienie.

    Życzymy przyjemnego czytania i pozostawienia komentarza pod tekstami.

    Literkowa
  • tribia 26.01.2020
    Brudne kolana i zimne dlonie - panda na mrozie :)
  • tribia 26.01.2020
    Daje piec gwiazdek, Panie Buczy w Borze :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania