LBnR nr 107_ żółty szalik
wczoraj deszcz światłem latarni rozświetlał mrok
który wypełzał z mijanych bram gdzie wciąż
stamtąd wychodzili ludzie i szli i szli i szli
niekiedy przystawali patrząc tęsknie w nieodgadnioną stronę
parasole niczym nietoperze rozkładały godety
wyrywając z deszczu parujące oddechy
biegła po mokrym bruku stukające
obcasy niebezpiecznie ślizgały się po kamieniach
jej niekończący sen o żółtych szpilkach malował obrazy
tam też szukała światła by spowinąć pustkę
stał w lnianej marynarce z niedbale przerzuconym wokół szyi szaliku
i bezradnie rozglądał się za siebie dygocząc z zimna
spojrzał na nią wyczekująco
jakby wiedział że te oczy szeroko otwarte i wyraz zagubienia
są dla nich przeznaczone i nic więcej tylko chwilą
mijali kolejne deszcze ciemne zaułki samotne przejazdy cisze
to dlaczego odkrywała na nowo sen w żółtych płomieniach
spojrzała w mokre przed dzisiaj za oknem wciąż bez zmian
krople wody na szybie rysowały ukośne linie
a deszcz spowalniał i przestawał siąpić i zrobiło się trochę cieplej...
Komentarze (8)
Wszystko cacuszko, prócz -znikomej marynarki- znikomej, czyli za małej, cieniutkiej, ascetycznej, skromnej?
Użyte określenie jest zbyt rozlane, imho.
Ale całość udana👋
Niczym bieg pomiędzy kroplami, gdzie jedne przyjaźnie wilgotne, a inne nieco fałszywe, suche.
Całość, lecz szczególnie, ostatnia część...:)↔Pozdrawiam😁:)
Pozdrawiam serdecznie
Zapraszam! Czytamy, komentujemy i głosujemy według zasady: 3 - 2 - 1 - plus uzasadniamy dlaczego?
https://www.opowi.pl/forum/glosowanie-literkowa-bitwa-na-rymy-bez-w478/
Głosujemy do 16 października /poniedziałek/ godz. 23.59
Dziękuję za udział.
Literkowa
Miłego dnia
Ciepłe wspomnienia🫠
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania