Poprzednie częściLos sprawia nam figle - Prolog

Los sprawia nam figle - Rozdział 1

- To nie możliwe, przecież ja dopiero co rozmawiałam z tym człowiekiem - słyszałem głos Dorothy.

 

- Dobrze się czujesz? - pytała nie pewnie inna kobieta.

 

- Tak, doskonale. Może jednak mam omamy - dziewczyna otworzyła drzwi z impetem, wpadając wprost na mnie. Nigdy tak żadna dziewczyna na mój widok nie reagowała. Jej przestraszona twarz, te z szokowane oczy i ten paniczny krzyk.

 

- Nie bój się mnie, przecież mówiłem ci, że oprócz ciebie nikt mnie nie widzi - próbowałem mówić do niej przyjemnym głosem, ale dziewczyna uciekła z przerażeniem. Nie mogłem pozwolić, by jedyna osoba, w której mogę mieć wsparcie, zostawi mnie.

 

Poszedłem za Dorothy do toalety, oczywiście jej zdziwiona mina roześmiała mnie.

 

- Nikt mnie nie widzi, więc mogę przebywać gdzie tylko mi się podoba - posłałem jej swój urokliwy uśmiech.

 

- Czy ty jesteś nienormalny? - krzyczała na mnie - nie interesuje mnie to czy ktoś ciebie widzi czy też nie - wskazała ręką na drzwi - a teraz wypierniczaj stąd - pierwszy raz kobieta wyrzucała mnie z jakiegokolwiek pomieszczenia.

 

- Oj Dorothy - zrobiłem słodką minkę - przecież nikt mnie nie zobaczy, a odrobina adrenaliny nikomu nie zaszkodzi - próbowałem za żartować, ale mojej nowej znajomej się to raczej nie spodobało.

 

- Wyjdź stąd ty ... ty natręcie - musiałem powstrzymywać śmiech.

 

- Nikt nie ma prawa do mnie mówić takim tonem - mój głos był stanowczy, na co dziewczyna zrobiła wielkie oczy.

 

- Słuchaj mnie koleś - Dorothy podeszła do mnie i mierzyła we mnie swoim długim i szczupłym palcem wskazującym - jesteś aroganckim, zadufanym w sobie dupkiem.

 

- Zważaj sobie na słowa dziewczynko, bo nie dorastasz mi do pięt - trudno mnie było wyprowadzić z równowagi, ale to co ona powiedziała, zabolało.

 

- No tak - parsknęła śmiechem - ja żyję, a ty - dziewczyna stanęła na przeciwko mnie, patrzyła na mnie ze łzami w oczach - a ty jesteś błąkającą się duszą, która nie może połączyć się ze swoim ciałem - kolejny raz jej słowa uderzyły we mnie całą siłą.

 

- Przepraszam - opuściłem wzrok w podłogę - nie chciałem żeby to wszystko tak zabrzmiało - chciałem jej pokazać, że mówię prawdę - Masz rację, jestem dupkiem, a czy potrafisz wybaczyć takiemu palantowi jak ja? - zrobiłem smutną minę. Dorothy wpatrywała się we mnie. Dopiero wtedy zauważyłem jaka ona jest ładna, może nie aż taka porywająca, ale mnie się podobała. Miała piękne długie nogi, jej figura była idealnie symetryczna, biodra w doskonały sposób zaokrąglone, piersi pasowały do figury dziewczyny, a pupa - mmm - była taka jaką lubię. Te jej piękne, wpatrzone we mnie oczy, w których mogłem się - oczywiście w innych okolicznościach - zatopić. Były tak cholernie zielone i przejrzyste, włosy miała krótkie, koloru czerwieni. Jednym słowem, rozpalała mnie bardzo.

 

- Nie wiem kim ty jesteś i czemu to właśnie ja ciebie widzę - podeszła do lusterka i zaczęła poprawiać swój makijaż.

 

- Faktycznie, nie przedstawiłem się. Jestem Timothy Hills - dziewczyna odwróciła się w moją stronę, a jej twarz przybrał wyraz niedowierzania.

 

- Ten Hills?

 

- Tak - uśmiechnąłem się - Jeśli jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc to proszę cię o nią - Dorothy musiała bić się ze swoimi myślami i szukała najwidoczniej jakiegoś racjonalnego wyjścia.

 

- Słuchaj Tim ... Jezu sama nie wiem czemu to robię, ale pomogę ci.

 

- Nawet nie wiesz jaki jestem wdzięczny - uradowałem się, że ta dziewczyna wyraziła zgodę pomocy.

 

- Jest jeden warunek albo się zgodzisz albo nie. Wybór należy do ciebie - nie wiedziałem o co jej chodzi, ale nie ukrywałem tego, że byłem zainteresowany.

 

- Słucham ciebie Dorothy. O jaki warunek chodzi?

 

- Jeśli pomogę wrócić tobie do życia, to zatrudnisz u siebie mojego brata, którego tydzień temu nie przyjąłeś i potraktowałeś jak najgorszego śmiecia - widocznie nie zasługiwał na to by pracować dla mnie, ale czego nie robi się by powrócić do swojego ciała i życia.

 

- Warunek przyjęty - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie - a teraz powiedz mi jak chcesz mi pomóc?

 

- Moja ciotka zajmuje się pomaganiem zbłąkanych dusz, ale nigdy nie miała przypadku takiego jak ty - cholera, ja byłem przypadkiem, nie wierzyłem. Moje życie się kończyło, a ja tak bardzo chciałem żyć.

 

- To na co czekamy, chodźmy do niej.

 

- Zapomniałeś, że jestem w pracy. Kończę o 22 i wtedy możemy jechać - na fakt, praca.

 

- Dobrze. To ja będę czekać na ciebie przed wyjściem.

 

- To do zobaczenia - dziewczyna ominęła mnie i wyszła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Marzycielka29 17.07.2015
    Tym razem daję 5:) Jest troszkę jeszcze powtórzeń, ale widać, że pracujesz! Moim skromnym zdaniem niepotrzebne jest słowo życia w zsaniu: "...do swojego ciała i życia" Samo ciała by wystarczyło, ale to tylko takie moje widzi mi się. BRAWO:D
  • kesi 17.07.2015
    To fakt, przyznaję ci rację. Dziękuję ci za twoje cenne wskazówki. Dużo się nauczyłam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania