Poprzednie częściLos sprawia nam figle - Prolog

Los sprawia nam figle - Rozdział 3

Jechaliśmy do domu Dorothy. Nie próbowałem nawiązywać rozmowy, ponieważ byłem tak samo zaszokowany jak dziewczyna. Od wyjścia z domu Tamary, zastanawiałem się, jak mam dokonać swojej przemiany. Jak zwykle, myśli kłębiły mi się w głowie. Nie wiem jak zacząć swoją przemianę, jak rozmawiać z Bogiem i przede wszystkim jak naprawić krzywdy, wyrządzoną ludziom. Patrzyłam przed siebie i wspomnienia mojego cholernego charakteru, zaczęły powracać jak bumerang. Ile ja kobiet podle potraktowałem, powinienem za to smażyć się w piekle, nie udzielałem żadnej pomocy potrzebującym, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej przygniatałem ich ku dołowi. To było nie do zrobienia, bym ja mógł oczyścić swoją duszę. Byłem załamany. Musiałem zastanowić się nad celem i sensem swojego życia. Jak zmienić własnego siebie? To było najtrudniejsze pytanie w moim życiu, na które ja sam musiałem znaleźć odpowiedź.

 

- Jesteśmy na miejscu - powiedziała Dorothy, wybudzając mnie zamyślenia - Oprócz mojego pokoju, możesz przebywać wszędzie - ja chętnie bym przebywał tylko w jej pokoju, ale przecież to było nie możliwe. Jestem tylko czystą, a może raczej brudną materią, pozbawioną ciała.

 

- Powiedz mi, jak ja mam tego wszystkiego dokonać - spojrzała na mnie i rozłożyła bezradnie ręce - No tak, wstrętny gburowaty i pozbawiony ludzkich uczuć człowiek, musi sam sobie radzić. Za swoje grzech, odkupić musi siebie sam - wysiadłem z auta i usiadałem na schodach przed małym, białym domkiem.

 

- Timothy wiem, że ciężko jest się zmienić i przede wszystkim oczyścić własną duszę z brudu - usiadła koło mnie i siedzieliśmy przez krótką chwile w milczeniu, patrząc przed siebie - Pomogę tobie jakoś z tego wyjść. Nie będzie to łatwe, bo wiesz, że tu niczego pieniędzmi nie załatwisz, a jedynie czynami i gestami, których ty za bardzo nie możesz wykonać. Dlatego pomyśl co chcesz zrobić, a ja to uczynię za ciebie - wstała i weszła do swojego domku

 

Nie powiem, że dom był brzydki, lecz zaniedbany. Przed domem za bardzo nie było czego podziwiać. Wszystko było zapuszczone i do generalnego porządku. Gdy wrócę do swojego życia, to zafunduję jej ekipę, która zajmie się odnowieniem domu i ogrodu. Chciałbym, żeby było tu pięknie, zielono i kolorowo. Ogródek przy wejściu, powinny zdobić piękne róże, tulipany i konwalie. Koło płotu, mogłyby rosnąć wysokie Thuje Szmaragdy, pięknie by tu pasowały. Gdzie nie gdzie, mogłyby rosnąć piękne krzewy i drzewka owocowe, które wiosną upiększałyby bardziej jej ogród. Kiedyś uwielbiałem pomagać mamie przy dekoracji naszego ogrodu. Mama nawet myślała, że zostanę projektantem, ale ja wybrałem inną drogę. Może gdybym obrał ścieżkę, a nie drogę, byłoby zupełnie inaczej, ale teraz nie ma co się nad tym zastanawiać, tylko brać się za siebie i pracować nad swoim charakterem.

 

Chciałem zapalić, ale przecież to nie było do zrealizowania w zaistniałej sytuacji.

 

- Może wejdziesz do środka, a nie siedzisz na zewnątrz - zawołała Dorothy.

 

- Dobrze, już idę - wstałem i wszedłem do środka. Wnętrze było tak samo zapuszczone, na ścianach znajdowały się stare, kwieciste tapety. W oknach wisiały połamane rolety, które do niczego się nie nadawały. Kanapy jak i fotel, nadawały się na wyrzucenie. To już było postanowione, że moją ekipa zrobi tu generalny remont i będzie tu pięknie jak w bajce.

 

- Timothy, ty świecisz ! - krzyczała dziewczyna. Przerażony spojrzałem na swoje dłonie, z których wydobywał się blask, bardzo jasnego, białego światła.

 

- Co się do cholery dzieje, Dorothy ! - teraz i ja krzyczałem z przerażenia.

 

- Zadzwonię do cioci i zapytam się co to znaczy.

 

- Dobry pomysł, tylko się pośpiesz - dziewczyna złapała za telefon i zaczęła rozmawiać z ciotką. Nie wiedziałem za bardzo o czym rozmawia, bo byłem przestraszony swoją sytuacją.

 

- Tim, wszystko jest dobrze.

 

- To znaczy? - jak mogło być dobrze, skoro wyglądałem jak latarnia morska, która oświetla drogę statkom.

 

- Tamara powiedziała, że musiałeś dokonać w sobie czegoś dobrego i kawałek energii, powróciło do twojej duszy - jej słowa ucieszyły mnie tak bardzo, że doskoczyłem do niej i chciałem ja złapać w swoje ramiona, ale niestety nie mogłem tego zrobić. Byłem cholerną materią. Dorothy zauważyła moje zakłopotanie i uśmiechnęła się do mnie - Nie martw się tym, bo najważniejsze jest to, że dokonałeś coś, co pozwoliło ci iść do przodu.

 

- Tak wiem, ale jeszcze wiele muszę zrealizować uczynków, by ożyć - cieszyłem się, że jednym pomysłem, jakim był remont domu Dorothy, napełniłem się czystą energią. Jeśli w myślach to utworzyłem, to mogę teraz zrobić więcej pomysłów - Przepraszam cię, ale muszę wyjść na powietrze.

 

- Z tym światłem chcesz wyjść? - zwróciła mi uwagę.

 

- No fakt, rzucałbym się w oczy ludziom, którzy i tak mnie nie widzą - zaśmiałem się.

 

- Światło każdy widzi, gdybyś nie wiedział - Dorothy uświadomiła mnie, że jednak ze światłem nie ma co żartować.

 

- Dobrze, w takim razie pokaż mi gdzie mogę pobyć sam, by pomyśleć.

 

- Wejdź na górę i skręć w lewo, na wprost masz drzwi i tam możesz myśleć ile chcesz - wszedłem na górę i udałem się do wskazanego miejsca. Otworzyłem drzwi, za którymi były schody prowadzące na poddasze. Na górze znajdowało się pełno starych gratów, nie wiedziałem po co ona to trzyma. Tu trzeba było naprawdę włożyć bardzo dużo pracy. Przeszedłem przez środek pomieszczenia i znalazłem pudło pełne starych fotografii. Oczywiście nie mogłem ich przejrzeć, bo niby jak miałem to zrobić. Rozłożyłem się na jakieś sofie i rozmyślałem.

 

Skoro dobry uczynek zrodzony w mej głowie, pozwolił na jakąś drobną odmianę w mojej duszy, to powinienem pomyśleć komu zrobiłem największą krzywdę i obmyślić jak to naprawić. Przez długi czas zastanawiałem się komu zalazłem za skórę. No tak, była to oczywiście kobieta, ale nie myślcie sobie, że ona jest z tych kobiet od seksu, bo tak nie jest. Miała około 24 lat, była normalną dziewczyną z poważnymi problemami. Pamiętam ten dzień, kiedy zjawiła się w moim biurze. Miała na sobie sukienkę w biało - czarną kratkę do kolan, włosy miała związane w kitkę, makijaż bardzo delikatny. Wyglądała bardzo uroczo, seksownie, a zarazem bardzo skromnie. Myślałem, że przyszła do mnie, by się umówić, bo często mnie się to zdarzało, ale ona zaraz sprowadziła mnie na ziemię. Ona przyszła wtedy prosić mnie o datek na operację swojego synka, który miał pięć lat i był bardzo chory na serce. Nigdy nikomu nie pomagałem, a tym bardziej finansowo. Byłem wściekły i bardzo na nią na krzyczałem, wręcz zmieszałem z błotem. A przecież ta kobieta nic złego mi nie zrobiła, jedynie szukała pomocy i nadziei, na wyzdrowienie swojego dziecka. Boże, czy ja naprawdę jestem takim chujem i nie widzę innych ludzi, oprócz samego siebie? Ilu ja ludzi skrzywdziłem, to było nie wybaczalne. Obiecałem sobie, że postaram się to wszystko naprawić i mieć czyste sumienie. Chciałem przekazać tej dziewczynie, pieniądze na operacje malucha, bo przecież dzieci są naszą przyszłością i nadzieją na lepsze jutro. Zbiegłem szybko na dół by podzielić się moimi pomysłami z Dorothy. To ona pomogła pozbierać mi myśli, to dzięki jej słowom i dobrocią zrozumiałem swoje błędy. Przecież mogła mi nie pomóc, tak samo jak ja nie pomogłem temu małemu chłopcu, odbierając jego matce nadzieje na życie. Tak bardzo chciałem to wszystko powiedzieć Dorothy, osobie która mi pomogła. Wpadłem do salonu z wielkim uśmiechem i rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale jej nie było, poszedłem do kuchni i też pusto. Domyśliłem się, że jest u siebie w pokoju. Nie mogłem otworzyć drzwi, jedynie mogłem prosić by mnie wpuściła i otworzyła te pieprzone drzwi. Ale jedna rzecz mnie zastanowiła, przecież na filmach i w różnych programach o duchach mówią, że przechodzą przez ściany, drzwi itd, więc czemu ja nie mogę spróbować. Swoją rękę skierowałem w stronę ściany, która o dziwo zaczęła przenikać przez nią. Uczucie było dość dziwne, jakby przechodziły po mnie, miliony mrówek, czułem zdrętwienie. Wyciągnąłem szybko rękę i nią potrząsnąłem, dziwne uczucie szybko przeszło. Postanowiłem przejść przez stojącą przede mną ścianę i porozmawiać z Dorothy. Moja głowa przeszła i zatrzymałem się. Dziewczyna siedziała na łóżku słuchając piosenki Calvin Harris - Blame, jej twarz była cała zapłakana, w ręku trzymała czyjeś zdjęcie. Słowa piosenki docierały do mnie, prosto w serce ...

 

Oh, tak mi przykro

 

Tak mi przykro mała

 

Tak

 

Muszę Ci powiedzieć

 

Tak mi przykro

 

Oh obiecuję (będę lepszy tym razem, będę lepszy tym razem)

 

Czułem, że jakiś fiut musiał ją bardzo skrzywdzić. Przecież tak dobrej osoby jak ona, nie można skrzywdzić. I pomyśleć, że ja człowiek, który sam krzywdził kobiety, to mówi.

 

Wycofałem się i postanowiłem jej nie nachodzić w taki sposób. Stanąłem pod drzwiami i zawołałem.

 

- Doti ! Jesteś tam?! - słyszałem jak zeskoczyła z łóżka i wyłączyła muzykę. Jej kroki zbliżały się do drzwi.

 

- Coś się stało Tomi? - jej oczy i nos były zaczerwienione, w ręku już nie trzymała fotografii.

 

- Płakałaś? - zapytałem z troską i nie zdradzając samego siebie, że wiedziałem o tym doskonale.

 

- Nie, jakiś katar dostałam i oczy mi strasznie łzawią - niech będzie i tak. Skoro nie chcę rozmawiać na ten temat, to nie będę go drążył.

 

- Weź krople - powiedziałem.

 

- Już brałam - mówiła w ogóle nie patrząc na mnie - Coś chciałeś ode mnie? - zapytała, kierując swoje zapłakane oczy na mnie.

 

- Chciałem się z tobą podzielić swoimi przemyśleniami i chciałabym, żebyś mi pomogła - Doti wpuściła mnie do swojego pokoju. No tak, następny pokój w opłakanym stanie, ale tak jak obiecałem, że zajmę się tym.

 

- Opowiadaj o swoich przemyśleniach - usiadłem wygodnie na łóżku, opierając się o ścianę. Dziewczyna usiadła koło mnie, w taki sam sposób. Opowiedziałem o kobiecie i jej dziecku, kiedy skończyłem Dorothy wyzwała mnie od K, CH, F itd. Była tak oburzona, że wyrzuciła mnie z pokoju, ale przecież powiedziałem, że chcę im pomóc i to jak najszybciej, tylko potrzebowałem jej pomocy. Musiałem jakoś ją do siebie przekonać, by mi uwierzyła, że chce się zmienić i być lepszym człowiekiem. Nie wiedziałem czy dziewczyna da mi szansę, ale musiałem próbować z całych sił i zrobię wszystko, by mi zaufała.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania