Poprzednie częściLos sprawia nam figle - Prolog

Los sprawia nam figle - Rozdział 2

Błąkałem się po korytarzu, patrząc na cierpienie swoich bliskich i na łzy. Przemawiałem do nich, ale oni mnie wcale nie słyszeli, nie czuli mojej obecności. Tak pragnąłem wrócić do swojego ciała i powiedzieć im wszystkim, że od wypadku byłem ciągle z nimi. Pierwszy raz w życiu bałem się, a to dlatego, że nie miałem nad czymś kontroli.

 

Siedziałem obok swojego ciała i przyglądałem się sam sobie.Moja twarz była cała odrapana, kilka sińców zdobiło moje ciało, jeszcze nigdy nie byłem w tak opłakanym stanie. Pomyśleć, że w tak młodym wieku, moje życie może dobiec końca. Próbowałem odrzucić te najgorsze myśli, które kłębiły mi się w głowie, ale one ciągle powracały i ogarniał mnie lęk. Właśnie lęk, uczucie dla mnie obce i nie mające ze mną nic wspólnego. To zazwyczaj ja przyprawiałem ludzi o to odczucie, a teraz ja znalazłem się w takiej sytuacji.

 

Moja matka siedziała przy mnie, trzymając moją dłoń. Ciągle mówiąc do mnie bym wracał do niej, żebym nie opuszczał ludzi, którzy mnie kochają. Tak bardzo dużo wyrządziłem mojej mamie cierpienia. Zawsze miała ze mną problemy, w porównaniu do mojego młodszego brata, który był idealnym synem. Ja natomiast, póki nie zacząłem budować swojej firmy i pracować ciężko, na to co osiągnąłem, byłem niezłym ziółkiem. Wdawałem się w bijatyki, wiele razy przez to wylądowałem na komendzie i nawet zdarzyło się, że spędziłem w celi 48 godzin. Byłem postrachem szkoły, ale dziewczyny lgnęły do mnie. Czułem się jak młody " Casanova " łamiący dziewczęce serca. Mogłem mieć każdą, którą chciałem, a one były zaślepione i sądziły, że mogą mnie zdobyć. Drwiłem z każdej jednej po przeleceniu ich i uciekały z płaczem z mojego mieszkania. Nie przejmowałem się niczyimi uczuciami, ponieważ sam ich nie posiadałem i dobrze mi z tym było. Nie wierzyłem w miłość, a tym bardziej w związki. Dla mnie taka bajka nie istniała.

 

Naśmiewałem się z kumpli, którzy stanęli na ślubnym kobiercu. Żenili się z kobietami, które zdradzały ich ze mną. I jak tu wierzyć w miłość i lojalność? Takie cuda to tylko w filmach i książkach mogą istnieć, a nie w prawdziwym życiu. Dlatego, mnie zawsze interesowały pieniądze i ubijanie korzystnych interesów. To była prawdziwa miłość, której oddawałem się z uczuciem.

 

Nastała tak długo oczekiwana godzina spotkania z Dorothy. Poszedłem w umówione miejsce i czekałem na dość spóźnioną dziewczynę. Po dwudziestu minutach zjawiła się.

 

- Ile można do cholery na ciebie czekać? - zapytałem ze złością, na co ona spojrzała na mnie gniewnym spojrzeniem.

 

- Ja koleś pracuję w szpitalu i w przeciwieństwie do ciebie pomagam ludziom - potrafiła być pyskata i zaczynała mi się podobać.

 

- Kocica pokazuje pazurki, to fajnie, ale nie czas teraz na flirt - Dorothy ogarnęła totalna złość.

 

- Wiesz co Timothy? Jesteś fiutem - pierwszy raz spotykam kobietę, która mi się stawia i zaczyna mi się to cholernie podobać.

 

- Dla ciebie mogę być kim tylko chcesz kwiatuszku - uśmiechnąłem się do niej, na co ona nawet nie zwróciła uwagi. No nie może być, laska mnie totalnie olewa.

 

- Jeśli chcesz bym ci pomogła, to zamknij dziób i milcz.

 

- Tak jest kwiatuszku.

 

- Nie jestem żadnym kwiatuszkiem dla ciebie. Rusz dupę i jedźmy w końcu - podążałem za nią do jej wozu. Jeszcze nie jechałem tak starym Oplem. Gdybym był w swoim ciele, to bym za żadne skarby w to coś nie wsiadł, ale teraz to mi nie zależało.

 

Droga minęła nam w bardzo niezręcznej ciszy. Jechaliśmy dobrą godzinę nim dojechaliśmy na jakieś zalesione pustkowie, w którym znajdował się dom drewniany ze starym, rozsypującym się płotem. Czułem się jak w bajce o strasznej babie jadze, jeszcze tylko czarnego kota brakowało.

 

- Rusz się. Ciocia nie będzie czekała wieczności na ciebie - jej głos przywołał mnie do świadomości.

 

Szedłem za dziewczyną do tego strasznego domu. Kiedy dochodziliśmy do ganku, na którym znajdowały się różne, suszone zioła, jakieś szczątki łap i ogonów zwierząt, drzwi otworzyła kobieta. Miała na sobie jakieś stare, kolorowe łachmany, na głowie dziwną fryzurę, a jej twarz była jak pupa niemowlaka. Ciotka była po pięćdziesiątce i nie miała ani jednej zmarszczki, a przecież była w wieku mojej matki, której twarz wyglądała zupełnie inaczej. Oczy jej były tak jasne, że mieszały się z białkami. Szczerze mówiąc, ta kobieta mnie przerażała.

 

- Witaj moja kochana Doti - kobiety przytuliły się do siebie bardzo serdecznie - A ty to jesteś Timothy? - skierowała swój wzrok na mnie.

 

- Tak. Czy pani mnie widzi? - zapytałem. Zdziwiło mnie, że ona mnie widzi, bo przecież oprócz Dorothy nie dostrzegał mnie nikt, a tym bardziej nie słyszał.

 

- Oczywiście, że widzę ciebie, a raczej twoją duszę - kobieta otworzyła szerzej drzwi i gestem ręki, zaprosiła nas do środka - Usiądźcie, a ty Timothy opowiedz mi wszystko co pamiętasz z wypadku i to co było po całym zdarzeniu.

 

- Mam wszystko z detalami pani opowiedzieć? - nie byłem pewny czy mam każdy szczegół opisać czy też nie.

 

- Mów mi Tamara - uśmiechnęła się do mnie, ukazując swoje dość równe i cholernie białe zęby - Każdy najdrobniejszy szczegół muszę znać - mówiłem wszystko co pamiętałem z każdym detalem. Nawet nie sądziłem, że moja pamięć jest aż tak dobra.

 

Kiedy skończyłem swoją historię, Tamara usiadła przy okrągłym stoliku i oparła ręce na blacie.

 

- Słuchaj chłopcze, spotkało ciebie dość drastyczne przeżycie, które wpłynęło na tą całą sytuację.

 

- I co ja mam teraz zrobić, by wrócić do swojego ciała? - żadnej nowości mi ona nie powiedziała, której sam bym nie wiedział.

 

- Spotkało ciebie doświadczenie poza ciałem, które jest bardziej znane jako Eksterioryzacja - ja pierdole, nic nie rozumiałem co ta kobieta do mnie mówi.

 

- A konkretnie, to co to oznacza?

 

- Spostrzegasz świat poza swojego ciała fizycznego. Lęk spowodowany wypadkiem zablokował twoje serce, które musisz na nowo oczyścić. Każdy najdrobniejszy lęk, złość, gniew, ignorancję i pogardę do innych ludzi, musisz usunąć z serca. Wtedy twoja dusza na nowo zapragnie połączyć się z ciałem i w nim zamieszkać - skąd ona wie, że właśnie to mam schowane w sercu?

 

- A niby jak mam tego dokonać? Całe swoje życie byłem taki i nie wiem czy potrafię się zmienić i oczyścić siebie - taka właśnie była prawda. Nie potrafiłem być inny i nie mogłem zaprzeczyć.

 

- Musisz uleczyć swoje rany, a na to najlepszym sposobem jest przywołanie miłości Boga po przez modlitwy. Najwyższy czas na pomoc innym ludziom, którzy zostali przez ciebie skrzywdzeni i naprawienie wszelkich krzywd - Tamara podeszła do mnie i wskazała na moje serce - Odpowiedź masz tu, ono podpowie ci co masz robić. Musisz jedynie pozwolić sercu się otworzyć, na wszelkiego rodzaju uczucia - nie mogłem uwierzyć w to co ta kobieta do mnie mówiła. Jak mogę się zmienić, skoro nie miałem w sobie żadnych uczuć. To było niemożliwe.

 

- A kiedy w końcu połączę się ze swoim ciałem? - najbardziej to mnie interesowało, a nie jakieś modlitwy.

 

- Timothy, to wszystko zależy wyłącznie od ciebie samego. Ja pod tym względem nie mogę ci pomóc - po prostu zajebiście. I jak ja mogę tego dokonać - Nie martw się, Doti ci pomoże. Skoro pierwszy raz widzi czyjąś duszę, nie może teraz ciebie zostawić.

 

- Ciociu, co ty za głupoty wygadujesz - dziewczyna była tak samo zaskoczona jak i ja - Przecież on jest diabłem w ludzkiej skórze. Z nim nie da się rozmawiać.

 

- Oj przepraszam ciebie bardzo kwiatuszku, ale to ty masz ostry język, który chętnie bym zasmakował - momentalnie na twarzy dziewczyny pojawiły się rumieńce, które dodawały jej urody.

 

- Wiesz co Hills? Jesteś dupkiem, myślący tylko fiutem - roześmiałem się w głos.

 

- Znamy się parę godzin, a ty kwiatuszku oceniasz mnie? Najpierw mnie poznaj, a później oceniaj - nie wiem czemu zaprzeczałem jej słowom, skoro miała całkowitą rację.

 

- Dzieci, przestańcie tak się zachowywać - Tamara spojrzała na mnie - Ty masz zacząć się zmieniać, bo nie masz aż tak dużo czasu, a ty - skierowała twarz w stronę Dorothy - masz mu pomóc w tym.

 

- Ciociu, ale dlaczego ja?

 

- Dlatego kochanie, że masz dobre serce, a sercem można rozkruszyć nawet najtwardszy głaz - dziewczyna tylko pokiwała głową, a ja stałem i pierwszy raz w życiu nie wiedziałem co mam powiedzieć.

 

 

Mam nadzieję, że rozdział mi się udał, ale to wy macie prawo do ocenienia.

 

Dziękuje wam wszystkim za czytanie.

 

Pozdrawiam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania