Poprzednie częściLos sprawia nam figle - Prolog

Los sprawia nam figle - Rozdział 4

- Dorothy, proszę cię otwórz. Musisz mi pomóc - stałem pod jej pokojem i błagałem. Kurwa, pierwszy raz kogoś o coś błagałem. Coraz niżej upadam, ale jakoś mi to nie przeszkadza.

 

- Czego ty chcesz, człowieku bez serca - otworzyła drzwi i stanęła w nich, z miną bandycką.

 

- Proszę ciebie, żebyś pojechała ze mną do mojego biura i zrobiła za mnie przelew, na konto tej kobiety - dziewczyna stała osłupiała i wybałuszyła na mnie, te swoje piękne oczy. Ona była piękna, nawet jak się złościła. Stałem i nie mogłem oderwać od niej oczu.

 

- Słyszysz co mówię do ciebie? - wydarła się na mnie.

 

- Sorry, zamyśliłem się - czułem się zakłopotany. Kurwa, przy niej czuję się jak uczniak.

 

- Zauważyłam. Kiedy chcesz jechać?

 

- Najlepiej teraz, jeśli to nie problem - uśmiechnąłem się delikatnie.

 

- Dobra, daj mi 10 minut i poczekaj na mnie na dole - zamknęła mi drzwi przed nosem. Zszedłem na dół i tak jak kazała, czekałem na dole. Po 15 minutach zeszła.

 

- To gdzie mamy jechać? - zabrała kluczyki do auta i zakluczyła drzwi od domu.

 

- Tak jak mówiłem, do mojego biura.

 

- Mam nadzieję, że nie masz tam żadnej ochrony i nikt nie zamknie mnie za włamanie, do twojej własności - widziałem, że się denerwuje.

 

- Nie martw się, jedziemy w takie miejsce gdzie nikt nie wie, że mam tam biuro - nerwy z niej uleciały, kiedy usłyszała, że nic się nie może stać.

 

Jechaliśmy około godziny, moje "tajne " biuro znajdowało się za miastem. Dorothy nic się nie odzywała, a ja nie próbowałem nakłaniać dziewczyny do rozmowy. Wiedziałem, że coś ją trapi i chciałem się tego dowiedzieć, by jej pomóc. Sam nie wiem dlaczego, pragnę jej pomóc, przecież nic o niej nie wiem, nawet za dobrze nie znam, a jednak inaczej nie mogę postąpić. Dziewczyna włączyła radio, a w głośnikach rozległa się piosenka MR. PROBZ, słowa piosenki ponownie dotarły do moich uszu i serca.

 

Chciałbym sprawić, aby łatwo było mnie pokochać, mnie pokochać,

 

Wciąż sięgam, szukam drogi, gdzieś utknąłem

 

Szukam odpowiednich słów do powiedzenia

 

Słowa piosenki idealnie pasowały do mojej, zaistniałej sytuacji, a może to był jakiś znak, albo mi się tylko tak wydawało.

 

Kiedy zbliżaliśmy się do rozgałęzienia ulic, nakazałem by skręciła w prawo i zaraz w lewo.

 

- Dojechaliśmy, możesz się zatrzymać - powiedziałem i przeszedłem przez samochód, nie czekając jak mi je otworzy dziewczyna.

 

- Ej ! - krzyknęła - Jak ty to zrobiłeś? - spojrzałem na nią z głupkowatym uśmiechem.

 

- O co ci chodzi? - uśmiechałem się dalej.

 

- No jak wysiadłeś z samochodu? - była coraz bardziej zaciekawiona.

 

- Normalnie, przeszedłem przez nie - Doti zrobiła wielkie oczy.

 

- Myślałam, że to tylko w filmach są takie bajki, ale widocznie to prawda - zacząłem się śmiać, na co dziewczyna posłała mi groźne spojrzenie.

 

- Oj już dobra, nie obrażaj się - zrobiłem się teraz poważny, ale w środku nadal chciało mi się śmiać.

 

- Ok. Powiedz gdzie to twoje biuro, bo tu raczej nie podoba mi się. To miejsce wygląda jak dziupla jakieś mafii - i pomyśleć, że w pewnym stopniu miała rację. W końcu ten teren wykupiłem od szefa mafii, z którym dawno temu robiłem interesy. Kiedyś pomogłem mu w zakupie za zaniżoną cenę, kupić dwie bardzo dobrze prosperujące budynki handlowe.

 

- Chodź ze mną. Muszę pomyśleć jak wejść do środka - no tak, nie pomyślałem o kluczu i jak ona teraz wejdzie.

 

- Nie myśl sobie, że będę wybijała szyby czy robiła co innego - mówiła z uniesionym głosem.

 

- Ale ty jesteś niemożliwa. Przecież coś wymyślę - doszliśmy do budynku i zacząłem się rozglądać na około czy może nie ma jakiegoś okna otwartego. Niestety nie było/

 

- Przecież możesz przenikać przez różne ściany itd, więc wejdź do środka i otwórz mi drzwi - wybuchłem głośnym śmiechem.

 

- A niby jak mam to zrobić? Co?

 

- Cholera Tim, skup się. Przecież tak było w filmie " Uwierz w ducha " On też musiał się skupiać nad tym, by coś przewrócić czy podnieść - patrzyłem na nią jak na głupią - No co tak się patrzysz, rusz ten swój prześwitujący tyłek i otwieraj drzwi - czy ona rzeczywiście mówiła to do mnie? Ale ok, postanowiłem spróbować. Wszedłem przez szklane drzwi i próbowałem z dwadzieścia razy przekręcić zamek, ale nie mogłem tego zrobić.

 

- Kurwa, nie dam rady - wrzeszczałem w środku.

 

- Pomyśl o tym małym, umierającym chłopcu. Musisz go uratować - jej słowa napędzały mnie do skupienia i działania. Kiedy i to nic nie dało, przed moimi oczami ukazali się moi rodzice, których widziałem wtedy w szpitalu. Nie chciałem, by przeze mnie cierpieli. Ostatni raz spróbowałem otworzyć zamek i stał się cud. Przekręciłem zamek. Nie sądziłem, że z takiej głupoty można tak się cieszyć. Dorothy pociągła za klamkę i wparowała do środka.

 

- No widzisz, że potrafisz się skupić nad tym co jest ważne - widziałem, że była ze mnie dumna.

 

- Dziękuje ci Dorothy, jesteś jedyną osobą, której jakiekolwiek słowa trafiają do mnie - na jej policzkach wyskoczyły czerwone rumieńce.

 

- Cieszę się bardzo - spuściła wzrok, zawstydzona.

 

- Wiesz o tym, że ładnie wyglądasz, rumieniąc się? - dziewczyna jeszcze większego przyjęła buraka na co ja, kolejny raz zaśmiałem się.

 

- Możemy już iść do twojego biura? - zapytała

 

- Oczywiście, nie traćmy czasu - ruszyłem i na dodałem trochę ciszej - I tak pięknie wyglądasz, jak się złościsz - uśmiechnąłem się pod nosem.

 

- Co mówiłeś?

 

- Mówiłem, że idziemy na pierwsze piętro.

 

Kiedy doszliśmy do drzwi biura, Dorothy je otworzyła i weszła do środka.

 

- Nie sądziłam, że lubisz biel - moje biuro było utworzone w kolorze bieli, jedynie ramy obrazów i zieleń kwiatów, odróżniały się od pozostałych rzeczy, znajdujących się w środku. To była moja oaza spokoju.

 

- Tak szczerze, to nic o mnie nie wiesz - rzuciłem jej spojrzenie.

 

- To fakt, ale poznaje ciebie teraz.

 

- I co sądzisz? - zapytałem zaciekawiony jej odpowiedzią.

 

- Że jesteś zagubiony i pogubiłeś się, w którymś momencie swego życia. A teraz, ktoś tam na górze - wskazała palcem na niebo - dał ci szansę na powrót do normalnego życia, w którym musisz być człowiekiem, a nie potworem - jej słowa uderzyły we mnie, jak grom z jasnego nieba. Nie sądziłem, że można to wszystko w taki sposób spostrzegać. Nastała między nami cisz, ale Doti ją przerwała - No to bierzmy się do roboty Hills.

 

- Dobra. Weź otwórz środkową szufladę i wyjmij czarną teczkę. Tam powinny się znaleźć potrzebne dokumenty na temat tej kobiety - wiedziałem, że tam są, bo dzień po jej wizycie sprawdziłem ją - I znajdź numer konta, który powinien być zapisany na małej kartce - Dorothy robiła wszystko to co do niej mówiłem.

 

- Ok, znalazłam. I co teraz?

 

- A teraz włącz komputer, a ja podam ci nazwę banku i zrobisz przelew na pół miliona dolarów, na jej konto.

 

- Na ile? - dziewczyna kolejny raz wybałuszyła oczy na mnie.

 

- Na pół miliona - powtórzyłem.

 

Dziewczyna weszła na moje konto i doznała jeszcze większego szoku patrząc na znajdującą się sumę, na koncie.

 

- O kurwa Timothy, ale ty jesteś bogaty - jej głoś rozszedł się po pomieszczeniu - Ty jesteś miliarderem. Ja pierdziele, a ty nie chciałeś pomagać ludziom? Byś się wstydził - nie odezwałem się nic, bo szczerze, było mi cholernie głupio, bo dziewczyna miała rację.

 

- Zrobiłaś przelew? - zapytałem po paru minutach.

 

- Tak panie bogaczu - drwiła sobie ze mnie.

 

- A teraz znajdź czerwoną teczkę, tam powinnaś znaleźć nazwisko Paris i tak samo jak teraz, zrobić przelew na 750 tysięcy. To jest fundacja, zajmująca się sierotami - wyprzedziłem jej pytanie. Kobieta bez słowa wykonała moje polecenie. Uwierzcie mi, że poczułem tak wielką ulgę, że pomogłem komuś, kto bardziej niż ja, potrzebuje pieniędzy. Kolejny raz, dzisiejszego wieczora, moje ciało zaczęło rozświetlać białe i cholernie rażące światło, ale tym razem nie z rąk tylko z długości moich nóg. Teraz już wiedziałem co mam robić, by oczyścić samego siebie i powiem wam, że sprawia mi to zajebistą przyjemność. Jestem po raz pierwszy w życiu ... SZCZĘŚLIWY? Czy tak wygląda zadowolony człowiek, który coś w życiu zrobił bardzo dobrego? Jeszcze wiele musiałem się nauczyć o życiu i uczuciach do ludzi i bliskich. A dorothy... No właśnie, ta dziewczyna, stawała mi się coraz bliższa. Nigdy nie czułem tego do jakiejkolwiek kobiety. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Przecież ja jestem człowiekiem, który nie umie czuć, ale widocznie to zaczęło się zmieniać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Karina25 31.07.2015
    Super, że dodałaś dwa rozdziały na raz. Bardzo mi się podoba i czekam z niecierpliwością na następne rozdziały.
  • kesi 31.07.2015
    tak się dziś rozpisałam, że rozdział wyszedł mi bardzo długi i dlatego podzieliłam go na dwa. Bardzo mi miło, że się KARINA tobie podoba. Pozdrawiam :-)
  • Rebley 05.08.2015
    Mam chrapkę na więcej
  • kesi 05.08.2015
    Na razie mam brak weny, ale pracuję nad rozdziałem.
  • levi 15.09.2015
    przeczytałam wszystkie części jedną za drugą i nagle koniec nie ma więcej, spróbuj wrócić do tej historii jestem bardzo ciekawa jak to się skończy
  • kesi 15.09.2015
    LEVI będę pisała ją dalej, ale jakoś mi do tej historii wena uciekła.
  • levi 15.09.2015
    będe starała się cierpliwie czekać :)

    bo ja i cierpliwość to nie idą w parze :)
  • kesi 15.09.2015
    Specjalnie dla ciebie postaram się napisać nowy rozdział :)
  • levi 15.09.2015
    ojej jak mi miło :)
  • kesi 15.09.2015
    Do końca tygodnia dodam rozdział.
  • kesi 19.09.2015
    Niestety nie dam rady dodać nowego rozdziału. Straciłam wenę. Całą moją uwagę pochłania Historia lubi się powtarzać. Ale wrócę do Los sprawia nam figle. Przepraszam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania