Poprzednie częściLudzka Inteligencja cz.1

Ludzka Inteligencja cz.19

Po czterdziestu minutach była na miejscu. Odłożyła plecak i rzeczy do pokoju, rozebrała się, a następnie poszła się umyć. Włożyła na siebie z powrotem to, co tu znalazła. Swoje ubrania chciała zabrać ze sobą, książki również…

Nie miała jednak miejsca w swoim małym plecaku. Opadła na ziemię. Musi znaleźć coś, co to wszystko pomieści. Wstała, trochę ociężale i ruszyła w stronę szafy. Otworzyła ją na oścież i w oczy rzuciła jej się duża, sportowa torba leżąca na dnie mebla. Przypomniała sobie, jak jej ociec zawsze nosił taką, gdy szedł grać ze znajomymi w piłkę nożną.

Wyjęła ją i zaniosła do pokoju. Przepakowała jedzenie i picie z plecaka, po czym włożyła do niej wszystkie cztery dzienniki i swoje ubrania. Wszystko spokojnie się zmieściło i jeszcze zostało jej trochę miejsca. Akurat na koc i jaśka.

Podniosła ją i stwierdziła, że nie jest źle. Ubrała się z powrotem, zapięła torbę i założyła na ramię, po czym wyszła z domu.

‘’Żegnajcie’’ pomyślała, gdy patrzyła po raz ostatni na miejsce, w którym spędziła tak dużo czasu. Odwróciła się i ruszyła przed siebie. Podniosła dumnie głowę ku górze, nie chciała myśleć o tym, ile za sobą zostawia, ale o tym, ile jeszcze przed nią.

 

Stawiała kolejne kroki coraz ciężej. Spojrzała za siebie i widziała pustą przestrzeń, przed nią znajdowało się to samo. Miała nadzieję, że znajdzie jakieś miejsce, w którym będzie mogła się schronić.

Miała wrażenie, że idzie już kilka godzin bez przerwy. Nie zatrzymała się ani razu, co jakiś czas napiła się kilku łyków wody, ale nic poza tym. W końcu postanowiła, że musi coś zjeść. Żołądek zaczął dawać się we znaki, zaburczało jej w brzuchu.

Otworzyła torbę i wyjęła słoik oraz łyżkę. Otworzyła i zaczęła jeść. Poczuła, jak chłodny wiatr owiewa jej ciało i uświadomiła sobie, jak tęskni za wygodami tamtego miejsca. Ciepłem w domu, możliwością zrobienia sobie gorącego napoju, łóżkiem.

Po jej policzku pociekła łza. Potrząsnęła głową i szybko ją strąciła.

Nie jest słaba, nie jest. Nigdy nie będzie. Nie może.

Szła dzielnie naprzód i co chwilę wkładała do ust nowe porcje gulaszu. Był zimny, ale dobry. Przynajmniej tyle.

Nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie dokończyła czytać dziennika. Gdy tylko zjadła posiłek, zostawiła słoik na ziemi - w końcu i tak to wszystko jest jedną, wielką, niezamieszkaną przez nikogo powierzchnią - i schowała łyżkę z powrotem do torby, a wyjęła z niej książkę.

Otworzyła na stronie, na której przerwała i kontynuowała:

‘’Więc poszliśmy za tłumem. Każdy z nas, po kolei. Pożegnaliśmy się, a potem wystawiliśmy na widok maszyn, które zabrały nas pojedynczo.

Mnie, właściwie, dopiero zaraz zabiorą. Więc, póki mam czas, chciałem ci podziękować - czytelniku, czytelniczko – za to, że miałeś ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o tym miejscu, oprócz tego, co już wiedziałeś. Mam nadzieję, że pomogłem ci choć trochę. Do zobaczenia, oby’’.

Czemu żaden z nich się nie podpisał? Nie chcieli, by było wiadomo kim byli i co robili?

To jej się nie zgadzało, tak bardzo chciała się dowiedzieć, jak nazywają się ci ludzie.

Cała ich praca poszła na marne, ponieważ nazwiska nie zostaną poznane, ani tym bardziej zapamiętane. Miejsce zamieszkania zostało puste, a powierzchnia wokół wydaje się być nicością. Właściwie to nią jest, gdzie nie spojrzeć – goła ziemia. Po prostu, żyć nie umierać.

Ten długi spacer zaczynał ją powoli męczyć. Nie wiedziała, czy nie opłacałoby jej się wrócić do miasteczka i zostać tam na zawsze.

‘’Zapasy żywności i picie kiedyś się skończą’’. Rzeczywiście, o tym jeszcze nie pomyślała. Tak, nie starczą jej na wieczność.

Pokręciła załamana głową i nadal szła naprzód. Co innego jej pozostało?

 

Zaczynało się ściemniać, a Gwen ciągle posuwała się naprzód. Gdy widoczność była już bardzo słaba – zatrzymała się, położyła ubrania z torby na ziemi, po czym na nich siadła.

Wyjęła kolejny słoik i pochłonęła go powoli, starała delektować się każdą porcją i wyobrażać sobie ciepłe mieszkanie. Mogłaby nawet znaleźć się w jednym z tych zakurzonych, gdziekolwiek, byle jak najdalej stąd - pustej przestrzeni, która ją otacza.

Wypiła kilka łyków wody i poczuła, jak przenika ją chłód. Drgnęła i zamknęła oczy. Zrobiła kilka głębokich wdechów i wydechów, po czym na powrót je otworzyła.

Zrobiło się jeszcze ciemniej. Miała wrażenie, jakby coś przemknęło jej przed oczami. Wystraszyła się.

‘’To tylko twoja wyobraźnia. Jesteś tu sama’’ przypominała sobie i zaczęła kiwać powoli głową. Tak, przebywa się w opuszczonym przez wszystkich miejscu. Nikogo tu nie znajdzie, jej również nikt.

Wyjęła z torby jaśka i koc, po czym rozłożyła ubrania na większą szerokość, by jej ciało nie dotykało bezpośrednio ziemi. Podłożyła pod głowę poduszkę i nakryła się kocem.

Mimo grubej kurtki i kolejnej warstwy materiału ciągle było jej zimno. Zaczęły trząść jej się zęby, po chwili całe ciało. Zamknęła oczy i starała się myśleć o tym, co może nadejść. Jak to wszystko się rozegra, kogo lub co znajdzie i w jakich okolicznościach. Na tym powinna się skupić, nie może przecież ciągle iść przed siebie bez celu? Czy jednak taki właśnie jest jej cel? Nie wiedziała. Musi się przekonać. Na szczęście, to dopiero jutro.

Teraz przyda jej się trochę snu. Zamknęła delikatnie powieki i zaczęła myśleć o robotach porywających ludzi. Wyobraziła sobie, jak ją łapią i zanoszą do ciepłego domu. Po ciele przeszły jej przyjemne ciarki i zasnęła.

 

Obudziły ją mocne promienie słoneczne padające na twarz. Skrzywiła się, zamrugała kilka razy i podniosła. Przeciągnęła solidnie, po czym wypiła kilka łyków wody. Dopiero wtedy poczuła, jak bardzo zaschło jej w gardle. Sięgnęła po kolejny słoik i postawiła go na ziemi.

Zaczęła się w niego wpatrywać i zastanawiać nad tym, czy znów chce go spożyć. Nie miała ochoty w kółko żywić się tym samym, nie chciała być do tego zmuszana.

‘’Nie masz wyjścia. Jeśli chcesz przetrwać – musisz jeść i pić to, co masz ze sobą. Zaopatrzyłaś się tak, jak chciałaś’’ zauważyła i przytaknęła. Był to jej własny wybór.

Otworzyła go, dość niechętnie i zaczęła pochłaniać. Tym razem, nie miała ochoty delektować się każdym kolejnym kęsem i udawać, że znajduje się gdzie indziej.

Odniosła dziwne wrażenie, że słońce zabiera jej mnóstwo energii. Widziała, jak ulatuje z jej ciała, zostaje stopiona przez promienie. Zaczynała wiotczeć, czuła się jak nadmuchany balon, który ktoś przekłuł szpilką. Nie było to zbyt przyjemne uczucie.

Następne częściLudzka Inteligencja cz.20

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania