Mój czas dobiega końca - Rozdział 5 *tydzień później*

Urodziny Ellie przebiegały dość spokojnie, ponieważ każdy z zaproszonych wiedział, że dziewczyna ma raka.

- Pora zdmuchnąć świeczki! - wykrzyknął jej ojciec, który niósł truskawkowy tort.

Wszyscy zaproszeni, a więc 12 osób, stanęli przy stole.

- Sto lat! Sto lat! - zaczęli wszyscy śpiewać, a gdy skończyli Ellie już chciała zdmuchnąć świeczki, gdy jej ojciec Bill, przypomniał jej, że ma pomyśleć życzenie.

"Chcę być świadoma swej śmierci" - tak brzmiało jej życzenie.

- Tato, chcę wyjść na spacer. - powiedziała dziewczyna.

- Dobrze, jeśli ktoś pójdzie z tobą. - odpowiedział.

- Ja pójdę. - wtrącił się Leo, który najwyraźniej podsłuchiwał.

Wyszli do lasu. Kręcili się wokoło drzew i krzewów. Ellie wdychała tlen pełną piersią i całkowicie zapomniała o raku, o ościach, a nawet o Leo. Nagle usłyszała dźwięk migawki aparatu. Odwróciła się gwałtownie.

- Zrobiłeś mi zdjęcie! - rzuciła oskarżycielskim tonem dziewczyna, lecz było słychać rozbawienie.

- Nie prawda. - powiedział niewinnie Leo.

- Prawda! - powiedziała i podbiegła do niego, wyrywając mu aparat z ręki. - A to co?

- Nic, zdjęcie. Owszem twoje, ale... możesz dla mnie za pozować? - spytał jak aniołek.

- A po co? - zapytała Ellie.

- A tak, żeby mieć twoje zdjęcia.

- Okej, ale potem ja robię tobie. - powiedziała.

Jak "postanowili" tak zrobili. Zaczęło się od zdjęć Ellie, a skończyło na zdjęciach, gdzie Leo całował Ellie w policzek, przytulał ją itp.

Przeszli cały las i trafili do parku. Dziewczyna oparła się o płot, a Leo obok niej.El zobaczyła małe dzieci bawiące się w chowanego. Gdy odwróciła się w stronę chłopaka, on był przed nią i opierał ręce nad jej ramionami.

- El, lubię Cię, nawet bardzo... cholera co ja gadam... nieważne, po prostu... - zaczął, lecz nie dokończył, ponieważ jego usta znalazły się na jej ustach. Dziewczyna była zszokowana, lecz po chwili odwzajemniła pocałunek. Czuła się, jag by dotykała nieba, a słońce ocieplało jej twarz. W końcu się od niej odsunął.

- Ellie,kocham cię. Przepraszam, ale... Muszę wyjechać. Dostałem propozycję pracy w Los Angeles. El, uwierz to moja życiowa szansa...

- Zaraz, co? - otrząsnęła się z oszołomienia dziewczyna i zaczęła na niego wrzeszczeć - Ty w ogóle siebie słyszysz? Najpierw mnie całujesz, przytulasz, a potem nagle mówisz, że wyjeżdżasz!

- Przepraszam. - powiedział i odszedł.

- Nienawidzę Cię! - krzyknęła i pobiegła w przeciwną stronę.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • BreezyLove 26.03.2015
    Zachowanie chłopaka było okropne :( zaskoczyłas mnie tym co zrobił. Zastanawiam się czy naprawdę wyjedzie. Zostawiam 5
  • MaHa 26.03.2015
    Dziękuję za opinię BreezyLove :)
  • NataliaO 31.03.2015
    Dobry rozdział. 4:)
  • MaHa 01.04.2015
    Dzięki ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania