Nie szukaj mnie... - część 1

11.

Kiedy po dziewięćdziesięciu siedmiu dniach znów Ją spotkałem, wiedziałem, że nie pomoże mi nawet całe opakowanie środków nasennych. Wiedziałem, że noc mam z bańki, tak jak miałem z bańki wszystkie te noce, podczas których leżała obok.

Zapach Jej perfum Gucci Envy otumanił mnie błyskawicznie; powietrze było naelektryzowane Jej obecnością, a ja czułem w sobie dziwne zwarcie, które sprawiało, że powracało to wszystko.

Stała w tłumie anonimowych przechodniów; kształty wokół Niej rozmywały się i tylko Ją widziałem wyraźnie. Wyglądała inaczej niż ostatnio – ścięła włosy i pofarbowała je na platynowo. Nadal była śliczna; uśmiechała się, a Jej uśmiech był jasny i czysty.

Przejęła kontrolę nad moim ciałem i po chwili stałem naprzeciw.

– Cześć, Ada – powiedziałem.

– Cześć – odparła.

Chciałem Ją pocałować w policzek, ale odsunęła się gwałtownie i wbiła wzrok w przejeżdżające samochody. Staliśmy chwilę w milczeniu, po czym powiedziałem:

– Zmieniłaś kolor włosów. Ślicznie wyglądasz.

– Daruj sobie. Co ty tu robisz? – Jej głos był szorstki i chłodny.

– Wyszedłem na spacer z Rickiem. – Wskazałem głową na, ciągnącego się na smyczy, rottweilera. W słońcu jego sierść miała granatowy odcień.

– To żałosne. Ty i ten twój Bogart. Ale chyba tylko pies może z tobą wytrzymać.

– Kupuję mu drogą karmę – powiedziałem.

– To miłe, że nabrałeś chociaż odrobinę ludzkich cech.

Podszedł do nas wysoki blondyn w przeciwsłonecznych Ray Banach. Był opalony i przystojny; miał niezapiętą koszulę i zauważyłem, że jest wyrzeźbiony. Wyglądał jak jeden z tych wiecznie słodkich chłopców, którzy pieniądze od bogatych rodziców wydają na solarium i ciuchy niezależnych projektantów. Ada spojrzała na niego wzrokiem, który znałem bardzo dobrze i poczułem jakby niewidzialna łapa zacisnęła się na moich wnętrznościach i zgniotła je jak śmieci.

– Pewnie nie pamiętasz… to jest Sebastian. Jesteśmy razem. To jest … – zawiesiła głos i przełknęła ślinę.

Przedstawiłem się i wyciągnąłem do niego rękę. Spojrzał na mnie jakby ciało moje pokrywały ropiejące wybroczyny.

– Chyba żartujesz… – powiedział i uśmiechnął się szyderczo. Jego idealnie białe zęby błysnęły. Trzymał ręce w kieszeniach. – Pozwól, że nie tego nie zrobię.

Patrzyłem wciąż na niego. Przesunął okulary na czoło. Miał złoty zegarek Atlantica, który pewnie kosztował trzy moje wypłaty.

– Ładny sikor – powiedziałem.

Splunął na chodnik. Objął dziewczynę w pasie i przyciągnął do siebie. Dała mu buziaka.

– Wszystko u ciebie w porządku? – zapytałem Ady.

– Chcesz być miły na siłę? Trochę, kurwa, za późno – odparła i zaczęła się śmiać.

– Chcę wiedzieć, co u ciebie. Po prostu.

– Jak widzisz, jestem szczęśliwa. W końcu jestem szczęśliwa. – Satysfakcja w jej głosie była wręcz sztuczna. – Każdego dnia jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek z tobą. Sebastian postanowił nie okazać się takim chujem, jak ty.

– Cieszę się.

Nagle Rick wypatrzył gdzieś jakiegoś jamnika i rzucił się ku niemu, pociągając mnie ze sobą. Byłem słaby i przemęczony; straciłem równowagę i runąłem w kałużę, rozcinając rękę o beton. Pies pobiegł, ciągnąc smycz za sobą.

Spojrzała na mnie jak na tani sitkom. Widziałem jak się uśmiecha i po raz pierwszy Jej uśmiech nie sprawił mi przyjemności; dotarło do mnie, że nie ma lepszej rozrywki niż czerpanie radości z upadków osoby, którą się kiedyś kochało.

– Spójrz na siebie, wyglądasz jak karykatura człowieka – powiedziała Ada. – Nawet nie jest mi ciebie żal.

Podniosłem się i wytarłem rękę w płaszcz. Zapaliłem papierosa.

– No tak, pan twardziel – rzekła.

– Nie uważam tak – powiedziałem.

– Racja, prawdziwy facet nie zachowuje się tak.

– Chcesz o tym mówić?

Znów się zaśmiała donośnie.

– W ogóle nie chcę z tobą rozmawiać

– Nie chcesz wiedzieć, co u mnie? – zapytałem, nie wiedząc po co.

Przewróciła oczami i otworzyła usta jakby chciała rzucić jakąś uwagę, ale powstrzymała się.

– Co u ciebie? – rzuciła od niechcenia.

Chciałem powiedzieć jak bardzo za Nią tęsknie, jak bardzo Ją kocham i jak jest mi wstyd. Chciałem Jej opowiedzieć o wszystkich nocach, których nie przespałem i tych wszystkich gorzkich porankach bez Niej, ale odparłem tylko:

– W porządku.

– Kotuś, chciałbym żeby moi rodzicie się dowiedzieli o tym jak najszybciej – powiedział Sebastian do Ady. – Nie mogę się doczekać żebym im powiedzieć.

– Możesz się nie wpieprzać? – rzuciłem do niego.

– A mogę ci zajebać? – Zrobił krok do przodu, a jego idealnie płaskie czoło przecięła pulsująca żyła.

– Kochanie, uspokój się. – Ada dotknęła jego twarzy.

– Skarbie, naprawdę nie musimy stać z tym śmieciem. Chodź.

Chwycił Ją za rękę, szarpnął delikatnie i odeszli. Ruch na ulicy był spory, ale moje oczy śledziły tylko ich. Lewitowali nad chodnikiem, przepełnieni nieznaną mi energią. Sebastian uszczypnął ją w pośladek, w taki sposób żebym to zobaczył; nigdy nie lubiła jak ja to robiłem, zwłaszcza publicznie.

Papieros parzył mi palce, dłoń krwawiła i myślałem o tych chwilach, kiedy ja chodziłem z Nią na rękę na niekończące się spacery, kiedy zmęczeni opadaliśmy na łóżko i oglądaliśmy czarnobiałe filmy. Wszystko było to odległe tak bardzo, że zastanawiałem się czy to nie tylko projekcja mojego mózgu.

Sebastian otworzył drzwi do najdroższego samochodu na parkingu i wsiadł. Ada odwróciła głowę w moją stronę i nasze spojrzenia spotkały się.

– Zaczekaj chwilę – rzekła do chłopaka i podeszła do mnie.

Staliśmy przez chwilę w milczeniu, patrząc na siebie.

– Wiesz co – zaczęła – w sumie to nawet dobrze, że się spotkaliśmy. Chyba najlepiej żebyś dowiedział się o tym ode mnie. Właśnie wyszłam od lekarza. Jestem – zawiesiła głos – jestem w ciąży. Noszę jego dziecko.

Miałem wrażenie, że serce moje w tej chwili zatrzymało się, by przestawić się na inny tryb pracy i zaczęło bić w jakimś nierównym, bolesnym metrum.

– Gratuluję – powiedziałem. – Jak się czujesz?

Rzuciłem niedopałkiem w kałuże i usłyszałem syczenie żaru. Ada uniosła głowę, ale nie spojrzała na mnie; patrzyła gdzieś obok, w tylko Jej wiadomy punkt.

– Nie martw się o mnie, nie zagaduj, nie pisz, nie dzwoń. – powiedziała. – Wiem, że to nic trudnego, po prostu zachowuj się tak, jak wtedy kiedy cię najbardziej potrzebowałam.

Przez chwilę miałem wrażenie, że zaraz po Jej polikach zaczną spływać łzy, ale było to tylko wrażenie. Spojrzała mi w oczy; widziałem w nich dziką nienawiść. Milczałem. Czas się wykrzywiał; nie wiem jak długo tak staliśmy, ale każdy ułamek sekundy był dla mnie jak dźgnięcie przerdzewiałym szpikulcem w krtań.

Nagle odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę krwistoczerwonego Porsche. Odjechali w stronę zachodzącego słońca. Obserwowałem to tandetne zakończenie i czułem, że mam w sobie takie spustoszenie, jakie może zrobić tylko kobieta, po której już nikogo innego nie będzie się w stanie kochać.

Miasto powoli tkało wieczór z kolorowych nitek. Zapalały się neony knajp, wabieni ich toksycznym blaskiem, ludzie wypełzali ze swych kryjówek. Stałem w tej anonimowej masie niczym smutny zwycięzca, któremu nikt nie gratuluje.

Ona była szczęśliwa i tylko to liczyło.

Rozejrzałem się, ale nigdzie nie dostrzegłem Ricka. Zawołałem go dwa razy; nie przybiegł. Poczekałem, aż zapach Jej Gucci Envy rozpłynie się doszczętnie; zapiąłem płaszcz, zapaliłem papierosa i z bolesnym uśmiechem, ruszyłem przed siebie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Freya 29.11.2016
    Przydałaby się choćby jakaś skromna informacja, odnośnie tego tekstu. Odnoszę wrażenie że jest, jakby ktoś powyrywał początkowe kartki książki. ;)
  • Półliterat 29.11.2016
    Freya, zachęcam do poznania kolejnych części. Mam nadzieję, że po ich lekturze wszystko się wyjaśni :) Pozdrawiam
  • Niemampojecia96 29.11.2016
    ''Sebastian postanowił nie okazać się takim chujem, jak ty.'' - lubię tę laskę, jest bycza max : DD. ma zabawne teksty. przypomina mi bohaterkę mego tekstu. pracuję nad tym tekstem, mam silną motywację: pokazać tym chujom z wattpada jakim błędem z ich strony było nieprzesłanie mi kodu do rejestracji kilka razy w rzędu. ciekawe, czy dalej będą tacy wredni, gdy już zostanę królową empiku (żartuję) xd
  • Quincunx 29.11.2016
    No no no|!
    Poczytałem sobie, że hej.
    Potrzeba tutaj koniecznie korektora jakiegoś zawołać, ale jak dna mnie - osiem w skali Beauforta.
    Masz więc przyjaciela, Przyjacielu.
    I nie słuchaj szeptuch. Tylko CAŁOŚĆ jest potęgą!

    Porada - odłóż, przeczekaj, przeczytaj raz kolejny - ujrzysz więcej.
    Osiem.
  • Półliterat 29.11.2016
    Dzieki wielkie za te słowa :) to cholernie budujące :) wiem, że edycyjnie to stajnia Augiasza, ale wrzuciłem tę historię, by zobaczyć czy sama fabuła jest w porządku :)
  • Quincunx 29.11.2016
    Nie dziękuj. Nie ma w tym żadnej mojej zasługi.
    Przeczytałem bez bólu głowy i zawrotów. Reszta jest tylko Twoja.
    A story jest. Pewnie, że wszystko zawsze można inaczej, tylko po co.
    Stukaj tak dalej. Oczywistość.
  • Freya 29.11.2016
    Niemampojęcia96
    Podoba mi się twoje poczucie humoru - dowcip przedni... królewski.
    Zawsze potrafisz powiedzieć cuś wesołego.
    Wetypedy niech się wstydzo - fuje!
    Empiki jeszcze nie muszo :-P
  • Półliterat 29.11.2016
    Freya, trzymam kciuki, by półki Empkiów pękały od Twych historii, bramki pękały od natłoku fanów, a ochroniarze przeklinali Twe nazwisko w momencie premiery Twej powieści :)
  • Półliterat 29.11.2016
    I za Niemampojęcia96 też :)
  • Violet 30.11.2016
    Wielbiciel jamniorów?
  • Półliterat 30.11.2016
    Jamniorow?
  • Violet 30.11.2016
    Półliterat jamników, chyba jednak nie :)
  • Półliterat 30.11.2016
    Violet, w Mordercy Okolicznych Kotów jamnik nie jest przypadkiem. W tym wypadku jak najbardziej :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania