Poprzednie częściNie szukaj mnie... - część 1

Nie szukaj mnie... - część 6

6.

– Nie uwierzysz! – krzyknęła, a ja o mało nie udławiłem się jajecznicą. – Skarbie, nie uwierzysz.

Z bólem udało mi się przełknąć i zapytałem:

– W co nie uwierzę?

– Zaprosił mnie! Zaprosił mnie! – piszczała Ada. Wydawało mi się, że każdy Jej włos iskrzy czystą radością.

– Kochanie, kto?

– Sebastian Vega, właściciel galerii. Wysłałam mu kiedyś swoje zdjęcia i napisał, że są niesamowite i może chciałby zrobić ich wystawę. – Trzymała w dłoniach telefon i czytała wiadomość, jakby nie wierzyła w jej treść. – W sobotę organizuje u siebie imprezę i jesteśmy na nią zaproszeni. Super, prawda?

Patrzyłem na Nią i chciałem upajać się Jej radością. Bił od Niej taki blask, że na chwilę zapomniałem o bajzlu w mej głowie.

– Bardzo się cieszę – powiedziałem i była to prawda. Nic mnie tak nie cieszyło jak Jej szczęście. – Wiedziałem, że zostaniesz doceniona.

– Nie myślałam, że aż tak.

– Skarbie, to co robisz jest znakomite. Może nie jestem ekspertem, ale twoje fotografie mają w sobie jakąś metafizyczną moc. Uwielbiam je.

Wskoczyła na mnie i przytulia się jak miś koala.

– Dziękuję, dziękuję, dziękuję – całowała mnie w każdy centymetr kwadratowy twarzy. Czułem napięcie Jej mięśni i przyspieszony oddech. Spojrzała mi w oczy, a Jej źrenice były jak dwa oceany radości.

– Pójdziesz ze mną? – spytała.

– Myślisz, że mógłbym przepuścić jeden z najważniejszych dni w twoim życiu? – Ścisnęła mnie jeszcze mocniej. – O ile mnie nie udusisz.

Zluzowała uścisk i pocałowała mnie w czoło.

– Szkoda, by było – rzekła Ada i uśmiechnęła się szeroko. – Zbyt bardzo cię kocham. Jezu, nie wiesz jak się cieszę. To naprawdę coś niesamowitego.

– A ja cieszę się z tobą – odparłem i uśmiechnąłem się.

– Myślałam sobie czasami czy nie rzucić tej fotografii i zająć się czymś innym. Nie można przecież być całe życie marzycielką i kolekcjonować chwil, które nigdy nie powrócą.

– To w tobie jest właśnie niesamowite. Potrafisz złapać chwilę i potrafisz się tą chwilą rozkoszować.

– Najbardziej lubię się rozkoszować tobą.

– A ja tobą – powiedziałem i pocałowałem Ją.

Nagle rozległ się dźwięk White Rabbit Jefferson Airplane. Ada spojrzała na telefon.

– To Kaśka – rzekła. – Muszę się jej pochwalić.

Wyszła z kuchni, a ja w samotności dokończyłem śniadanie. Kiedy wróciła, usiadła naprzeciwko i zapaliła papierosa. Dostrzegłem w jej oczach smutek.

– Co się stało? – spytałem.

– Ja pierdolę, czy wszyscy faceci na tym świecie oprócz ciebie to skończone kutasy?

– Ada, co się stało?

– Kaśka mi powiedziała, że jakaś jej kumpela widziała jak Fifi liże się z jakąś zdzirą w klubie.

– Kochanie, spokojnie. Może to ktoś podobny.

– Przyznał się. Rozumiesz? Przyznał się, że od pół roku ma jakąś dziewiętnastkę. I jeszcze powiedział Kaśce, że nigdy jej nie kochał i był z nią tylko dlatego, że lubiła anal. Kurwa, co za złamas.

– Jak ona się czuje?

– A jak ma się czuć? Jest załamana. Ogarniam się i jadę do niej.

– Przykro mi – powiedziałem.

– Cztery lata związku poszły się walić. Myślałam, że jest normalny. Jak można kogoś tak oszukiwać? Kłamać w żywe oczy? Masakra. Współczuję jej. Bardzo mocno jej współczuję.

Ada pojechała do Kaśki, a ja znów zostałem sam na sam z moją głową. Myślałem o imprezie i Fifim, a wszystko to składało się w jeden, jebany czarny scenariusz.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania