Poprzednie częściOstatni papieros cz.1

Ostatni papieros cz. 5

Po aromatycznej kawie, dwóch kawałkach ciasta i miłej rozmowie, Witold postanawia się pożegnać. Zadowolony ze spotkania, obiecuje wrócić, żeby jeszcze chwilę powspominać szczęśliwe momenty, które teraz ma odwagę dostrzec i w pewnym sensie przytulić do serca, otwierającego się na to, co dobre.

– Do zobaczenia, mamo – spokojnym głosem wypowiada słowa klucze i wychodzi.

Zdejmuje okulary i jeszcze chwilę pozostaje w pozycji półleżącej. Ma ciężką głowę jak po bardzo długim śnie, a za uszami doskwiera mu delikatny ból. Dopiero teraz przygląda się okularom i dostrzega na nich małe wypustki, w miejscu, gdzie opierają się na uszach. Nie podoba mu się to odkrycie. Nikt mu o tym nie powiedział. Myślał, że to zwykły hologram, a tymczasem czuł smaki, zapach, dotyk! Czy włamali się do jego świadomości? Czy coś wszczepili? Ręce Witolda stają się lepkie od potu. Wstaje i wychodzi, by jeszcze raz zerknąć na regulamin przed wejściem do pokoju. Przecież nie przeczytał całości za pierwszym razem. Nigdy tego nie robi. Nienawidzi etykiet, instrukcji obsługi i przede wszystkim regulaminów. Teraz dopiero dowiaduje się, że jest to hologram, który powstaje bezpośrednio w umyśle.

– Coś nie tak? – zagaduje portier, który niczym duch zjawia się za jego plecami.

–A to ty? Przyznam, że nie doczytałem do końca i…

– I jesteś zaskoczony tym, jakie realne doznania cię spotkały?

– Tak, dokładnie.

– W okularach znajdują się elektrody, dzięki którym hologram powstaje bezpośrednio w twoim umyśle, wprowadza cię w rodzaj świadomego snu. Myślę, że tak najłatwiej można to wytłumaczyć.

– Ach tak… – Witold wzdycha głęboko i nerwowo dotyka miejsca za uchem.

– Spokojnie, już nie ma śladu. Powiedz mi lepiej kochany, jak było?

Nie jestem żaden twój kochany, palancie – myśli Witold, ale odpowiada jedynie cichym głosem:

– Dobrze. Było dobrze.

Rozmowę przerywa dzwonek, znak, że ktoś czeka przy recepcji.

Pracownik odchodzi, żegnając się uśmiechem, a Witold stoi, wciąż jakby dochodząc do siebie. Obserwuje Mikiego, który powoli znika w głębi korytarza. Coś go w nim niepokoi, coś, czego nie potrafi określić. Czemu nie usłyszał, kiedy podchodził? Teraz też wydaje się poruszać bezgłośnie. To pewnie przez nadmiar emocji. Witold stara się opanować drżenie rąk i raz po raz ociera pot z czoła.

Myśli kotłują się, przeobrażają, znikają i znów uderzają, wywołując lęk. Musi teraz odpocząć i wszystko przemyśleć, inaczej udusi się własnymi pytaniami.

Przechodząc przez recepcje czuje intensywny zapach kwiatów. Wcześniej nie zwrócił na niego uwagi, ale teraz przyprawia go niemal o mdłości. Przyśpiesza, by szybko znaleźć się na dworze.

Pada. Oczywiście, zawsze pada. Aż trudno uwierzyć, że ziemia jest tak bardzo spragniona.

Całe szczęście, że taksówka czeka na postoju. Wchodzi do niej bez pytania i mile zaskoczony uśmiecha się do Bruna. Szybko jednak koryguje wyraz twarzy.

– Ocho! Kogo oczy me widzą. Mów Witek, coś tam widział i gdzie jedziemy.

– Jedziemy do domu – odpowiada poważnym głosem, mimo że widok nowego znajomego go cieszy. – Dobra, ale mów jak było. Widziałeś się z matką?

– Tak. To było bardzo realne i miłe. Chyba zbyt miłe.

– Wiedziałem! Chcą cię oszukać. Będą mamić twoje zmysły. Nie daj się przyjacielu.

– Przesadzasz. Mają dobre intencje. Muszę to tylko przemyśleć – odpowiada, siląc się na obojętność. Chce odwrócić własną uwagę i patrzy przez okno na deszcz rozpływający się po chodnikach. Przecież sam ma ogromne wątpliwości, dlaczego usilnie przekonuje kierowcę, że jest inaczej? Wygląda na to, że pragnie przekonać samego siebie. Chce czuć się dobrze. W agencji pewnie o tym wiedzą. Przecież pracują tam psycholodzy. Wiedzą, że każdy chce się czuć dobrze.

Jestem głupi, myśli Witold i głęboko wzdycha. Bruno obserwuje go w lusterku, ale nic nie mówi.

Przez resztę drogi w taksówce panuje cisza, zakłócona jedynie szumem deszczu, do którego wszyscy dawno już przywykli.

 

W domu nie opuszcza go oszołomienie. Siada w swoim ulubionym fotelu i próbuje zebrać myśli. Ma wrażenie, że ktoś przekopał mu głowę, używając kilofa zamiast łopaty. Już zapada w sen, gdy do domu wchodzi Maja. Witold słyszy, jak wnosi zakupy do kuchni, jak szeleści reklamówkami, jak otwiera drzwi lodówki.

– O! Już jesteś? I jak było? – pyta z szerokim uśmiechem Maja, wsadzając do wazonu świeże kwiaty.

– Dobrze, to było bardzo realne – odpowiada automatycznie.

– Myślisz, że pomoże? Jak się czujesz?

– Jeszcze nie wiem – odpowiada zbity z tropu, bo dociera do niego ostry zapach. – Kwiaty? Po co je kupiłaś?

– Po co? Głuptasie, przecież wiesz, że je uwielbiam. A na dworze ciągle tak szaro, chciałam przynieść trochę życia do domu.

To przecież ten sam zapach. Przyszedł za nim aż z agencji. Czy w kwiaciarniach nie ma już innych kwiatów? Witold potrząsa głową z niedowierzaniem.

– A jak one się właściwie nazywają?

– Frezje, głuptasku, frezje – mówi, uśmiechając się nadal i siada na kolanach męża. Wtula się, choć wie, że on nie odwzajemni uścisku.

– Rozmawiałam z ojcem. Jeśli chcesz, możesz wziąć jeszcze kilka dni wolnego. – Po tych słowach wstaje i idzie do kuchni, pozostawiając pocałunek na nieruchomych ustach męża. A ten spogląda za nią i jak zwykle nie potrafi uwierzyć w to, jakim jest szczęściarzem. Taka kobieta zwróciła na niego uwagę, pokochała. Jej miłość nie dała mu nawet chwili do namysłu, może dlatego teraz wciąż analizuje początki ich związku, które gdzieś z niewiadomych przyczyn znikają, jakby zatopione we mgle – nierealne. Rozmazane jak twarze bliskich zmarłych, które na siłę wciąż i wciąż przywołujemy w pamięci niezadowoleni z jakości wspomnień. A może są po prostu sprawy, których lepiej nie wskrzeszać?

– Tak, wezmę jeszcze kilka dni – odpowiada i po chwili zasypia zmęczony intensywnością dnia. Zasypia otulony zapachem frezji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Adelajda 30.01.2019
    Ta część nieco spokojniejsza, mniej napięta emocjonalnie. Gdzieś się wkręciłam w Twoją historię i to nie tak, że się chcę z niej odkręcić. Mdli go od zapachu kwiatów? To ciekawe, dlaczego akurat od kwiatów. Swoją drogą bardzo lubię frezje, ze względu na ich różną kolorystykę.
    Czekam zatem na dalszy ciąg :)
    Pozdrawiam.
  • Justyska 30.01.2019
    Witaj Adelajdo. Ja rowniez lubie frezje wlasnie za zapach :) a czemu go mdli? Hm... :) Cieszy mnoe Twoje wkrecenie. Dziekuje Ci nardzo, ze sledzisz!
    Pozdrawiam!
  • kalaallisut 30.01.2019
    Hej Justyska nie przeczytałam wcześniejszych części. Ale z ciekawości wstąpiłam. Lubię takie pomysły gdzieś na pograniczu SF, gdzieś tam w głowie przewinęło mi się w pamięci kilka filmów o podobnej tematyce.
    Na pewno szykujesz morał już tutaj lekko się kraluje, więc na pewno zerknę na zakończenie poprowadzone przez Ciebie z przyjemnością i pozdrawiam :)
  • Justyska 30.01.2019
    Dzieki Kalaallisut, milo mi ze wpadlas. Sf? Raczej takie tam pisanki... zapraszam na ciag dalszy za kilka dni :)
    Pozdrawiam!
  • Canulas 30.01.2019
    Bardzo spokojna, przerywnikowa wręcz część. Jednak jako część większej kompozycji, jak zwykle wszystko pięknie pozapinane. Od pierwszej części coś (poza zbiorem słów w samym tekście) mnie zaskakiwało. Teraz już wiem. Narracja. Dla mnie strasznie ciężko pisać dobrze w takiej narracji.
    Pozdrox
  • Justyska 30.01.2019
    Witaj Can. Z taka narracja umawiam sie pierwszy raz i mimo pierwszych randek czesto sie klocimy :) a tak powaznie to probuje jak zawsze czegos nowego.
    Dziękuję za wizyte i pozdrawiam!
  • Dekaos Dondi 30.01.2019
    Oj Oj Justyska. Tak trochę jak przypuszczałem. Co jest rzeczywistością, a co nie, skoro doznania są takie same? I od kiedy?
    A może na wszystko trzeba spojrzeć, z zupełnie innej strony? Różnie można kombinować. Gdy przeczytam zakończenie, to będę wiedział, czy chociaż trochę zgadłem. Trzymasz w napięciu i dobrze to czynisz:) Pozdrawiam* * * * *
  • Justyska 30.01.2019
    Witaj Dekaosie. Dobre pytania zadajesz. Ciekawa jestem czy Cie zaskocze :))
    Dzieki wielkie za pozytywny odbior i pozdrawiam !
  • jesień2018 01.02.2019
    No nie, i zaraz się okaże, że Maja też jest tylko wyobrażeniem w jego umyśle! Fajnie prowadzisz tę narrację, śledzę cały czas, mimo żem na wyjeździe :)
  • Justyska 03.02.2019
    Bardzo mi miło, że tak zimą jesień do mnie zagląda:) I jeszcze miłe słowa zostawia!
    Dzięki piękne i pozdrawiam!
  • "– Wiedziałem! Chcą cię oszukać. Będą mamić twoje zmysły. Nie daj się przyjacielu.
    – Przesadzasz. Mają dobre intencje. Muszę to tylko przemyśleć – odpowiada, siląc się na obojętność. Chce odwrócić własną uwagę i patrzy przez okno na deszcz rozpływający się po chodnikach. Przecież sam ma ogromne wątpliwości, dlaczego usilnie przekonuje kierowcę, że jest inaczej? " – jeśli chcemy w coś wierzyć, to nikt nie jest w stanie przemówić nam do rozumu, choćby to było oczywiste jak Słońce, a co dopiero jak będę mówić o tym przyjaciele czy rodzina. Do pewnych rzeczy musimy po prostu dojść sami, tylko później cena może okazać się o stokroć wyższa.
    Kolejna ciekawa część!
  • Justyska 03.02.2019
    Witaj i tu Maurycy. Tak, ale często też działamy z przekory, chcemy mieć rację szczególnie, gdy ktoś obcy się wcina w nasze sprawy.
    A żałobę każdy ma prawo przeżyć po swojemu...
    Dzięki Ci i tu. No i czekam na piekarnię:)
  • Pasja 12.02.2019
    Dobry wieczór
    A jednak są niedomówienia i strach przed włamaniem do jego umysłu. Miki też zastanawia. Bruno bardzo chce otworzyć mu oczy na swoje przypuszczenia.. Jednak Witold jest przekonany o słuszności sprawy. Czy potrafimy w takiej chwili być otwarci na innych rady? Chyba nie. Frezje maja tutaj szczególne znaczenie pewnie.
    Maja wydaje się całkiem fajna,chociaż Witold jest chłodny na jej pieszczochy. Ona jednak rozładowuje sytuację. Gdzieś w moim umyśle czai się myśl o dziwnych wyobrażeniach Witolda... czyżby coś na rzeczy?

    Pozdrawiam serdecznie
  • Justyska 13.02.2019
    Witaj Pasjo. Bardzo mi zależało, żeby każdy pojawiający się element miał swój udział, mam więc nadzieję, że znajdziesz odpowiedzi na pytania choć po części.
    Pozdrawiam i dziękuję za wizytę:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania