Poprzednie częściOszustka (prolog)

Oszustka (rozdział 6)

Wiktoria

 

Odszedł. Zostawił mnie samą, tak jak tego chciałam. Nie byłam pewna, czy na zawsze, ale miałam dziwne przeczucia, że to jeszcze nie koniec. Miałam szczerą chęć uciec, ale co by mi to dało? Przecież powiedział, że znajdzie mnie wszędzie i tak w istocie by się stało prędzej lub później. Poza tym był jeszcze Miłosz, który również mógł w każdej chwili wrócić jednak to, było dla mnie najmniej istotne. On się nie liczył. Znów traciłam kontrolę nad własnym życiem.

 

Wściekła kręciłam się po sali pełnej gości. Każdy stolik, jak na złość był zajęty i szczerze nie mogłam doczekać się końca zmiany. Dlaczego się zgodziłam na tę cholerną drugą zmianę? Przecież zawsze starałam się od niej wykręcić i przeważnie mi się to udawało, a teraz powiedziałam tak. Powrót po ciemku w nocy ani odrobinę do mnie nie przemawiał. Wręcz przeciwnie. Dzielnica była obskurna a stare, obdrapane i przyozdobione w różnego rodzaju wulgaryzmy kamienice odstraszały samym widokiem. Drobni pijaczkowie i inne odłamy społeczne miały zwyczaj zastawiać przejścia w nadziei, że osoba, która będzie chciała przejść, wyjmie kilka groszy z kieszeni i da im dla świętego spokoju, po części wykupując sobie w ten sposób możliwość przejścia.

-Wiki – koleżanka ze zmiany szturchnęła mnie w ramię – idź do tamtego stolika. Jesteś dzisiaj, jakaś nieobecna.

Posłałam jej przepraszające spojrzenie i poszłam w kierunku, który mi wskazała.

- Czy życzą sobie państwo czegoś jeszcze?

Starsze małżeństwo spojrzało na mnie i jak na zawołanie obydwoje uśmiechnęli się w tym samym czasie w podobny sposób, kręcąc głowami.

- Tylko rachunek.

Odparła kobieta i wróciła do rozmowy z mężem. Patrząc na nich, poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Pomimo upływającego czasu wciąż się kochali i było to widać na pierwszy rzut oka.

Oddaliłam się od nich czym prędzej. Jeden stolik mniej. Spojrzałam na zegarek, znajdujący się na lewym przegubie ręki. Została tylko jedna godzina. Tak niewiele, sześćdziesiąt minut. Cieszyłam się na jutrzejszy dzień, bo nareszcie miałam mieć wolne i mogłam pojechać do mojej małej córeczki. Chciałam ją zobaczyć, chociaż przez chwilę. Byłam ciekawa, czy przez ten czas, gdy nie było mnie obok niej, coś się zmieniła. Dzieci w jej wieku bardzo szybko rosły.

- Wiktoria – znów zostałam przywrócona do rzeczywistości – co się z tobą dzieje? Cały czas bujasz w obłokach. Zanieś im w końcu rachunek i niech już sobie idą. Chciałabym już zacząć myć ich stolik.

- Przepraszam – bąknęłam pod nosem – to nie jest mój dzień.

Dziewczyna pokręciła z przekąsem głową, tym samym dając mi do zrozumienia, że zgadza się ze mną w stu procentach.

- Idź – ponagliła mnie, lekko popychając do przodu.

 

Ostatnia minuta była najgorszą. Mycie stolików, które ledwo co zostały zwolnione i mocno zabrudzonych podłóg zajęło mi chyba całą wieczność. Nie mogłam się doczekać chwili, gdy zrzucę służbowy uniform i założę swoje ubrania.

- Ciężki dzień, co? - Magda stała i uśmiechała się pobłażliwie.

Była mniej więcej w moim wieku, może trochę starsza, jednak na pewno nie miała jeszcze trzydziestu lat. Lubiłam ją, należała do mniejszości, która nie wściubiała nosa w nie swoje sprawy.

- Bardzo – odparłam – jak wrócę do domu, biorę gorącą kąpiel i kładę się spać.

Podniosła kciuk do góry i jakoś tak posmutniała. Z tego, co kiedyś naczelna plotkara opowiadała, to Magda nie miała w domu lekko. Drugie zmiany traktowała jak błogosławieństwo i wybawienie od męża tyrana i damskiego boksera. Swoją drogą było to dziwne, ponieważ nigdy nie widziałam u niej żadnego siniaka, ale dobrze też wiedziałam, że dało się bić tak, by nie było później żadnych śladów. Tylko obdukcja mogła potwierdzić pobicie.

- Dobrze ci – mruknęła – ja nie mam takiego szczęścia. W domu czeka na mnie syn i wkurzony mąż.

Nie wiem, dlaczego mi to powiedziała, ale chyba tego właśnie potrzebowała. Gdyby tylko wiedziała, z kim tak naprawdę miała do czynienia, pewnie dwa razy zastanowiłaby się nad tym, czy warto ze mną rozmawiać.

- Dlaczego po prostu nie odejdziesz od niego? - zapytałam, lekko wzruszając ramionami. To właściwie nie była moja sprawa i nie powinnam zabierać głosu, ale na ten jeden raz postanowiłam zrobić wyjątek.

- I gdzie pójdziemy z synem? Myślisz, że nie myślałam o tym?

Oczy miała wielkości spodków i czaiły się w nich łzy.

-Wynajmij coś albo przenieś się do swoich rodziców – odparłam spokojnie, chociaż w środku zaczynałam się gotować. Nigdy w życiu nie pozwoliłabym na to, by moją córkę wychowywał sadysta – zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji.

- Łatwo ci mówić – wybuchnęła – nie masz dzieci ani męża. Zero odpowiedzialności za drugiego człowieka.

Mówiła o odpowiedzialności, podczas gdy sama nie do końca rozumiała pojęcie tego słowa. Gdyby rzeczywiście była odpowiedzialna to jej syn, nie mieszkałby teraz pod jednym dachem z kimś, kto odczuwał największą przyjemność w momencie, gdy mógł się nad kimś poznęcać. Sama nie byłam lepsza, ale przynajmniej potrafiłam zapewnić bezpieczeństwo.

 

W moim mieszkaniu drzwi były otwarte. Chwilę się zastanawiałam, czy to przypadkiem nie ja je zostawiłam, ale szybko odrzuciłam tę myśl. Czasami zdarzało mi się o czymś zapomnieć, ale nie w tak ważnej kwestii. Przełknęłam głośno ślinę i weszłam do środka. Przekonana, że to Michał od razu przeszłam do salonu.

- Widzę, że ... - zaniemówiłam – to ty?

- Cześć śliczna – przywitał się ze mną – tęskniłaś?

Pokręciłam przecząco głową.

- Jak tu wszedłeś?

Głupie pytanie. Oczywiście, że się włamał. Idiota. Był w tym swojego czasu mistrzem. Mnie również pokazał kilka sztuczek i ciekawych trików.

- Przez drzwi – zaśmiał mi się prosto w twarz – przyszedłem po swoje. Zgodnie z umową.

Jaką umową? Na nic się z nim nie umawiałam, tylko miałam to przemyśleć.

- Chyba żartujesz? - zdenerwowanie brało nade mną górę.

Przecząco pokręcił głową i podniósł się z kanapy. Podszedł do mnie i przyciągnął brutalnie do siebie. Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele, a ja nie starałam się bronić. Pozwoliłam mu. Jeżeli to ma być tylko raz, byłam gotowa się poświęcić.

Łzy płynęły po moich policzkach, rozmazując czarny tusz do rzęs, kiedy stałam przed nim kompletnie naga.

- Brakowało mi tego widoku – wymruczał i chwycił moją prawą pierś, podnosząc ją do góry w kierunku swoich ust. Musiałam się powstrzymywać przed odepchnięciem go.

- Rozbierz mnie – rozkazał.

Spełniłam żądanie. Dłonie drżały mi, gdy zsuwałam z bioder czarne i aksamitne w dotyku bokserki. W pewnym momencie położył mi dłonie na ramionach i zmusił, żebym uklękła. Jedną rękę położył na mojej głowie i nakierował ją na jego sterczącego w erekcji penisa.

- Do ust – szepnął.

Czułam się poniżona. Energiczne pchnięcia sprawiały, że walczyłam z odruchem wymiotnym. W pewnej chwili docisnął moją głowę do swoich bioder i doszedł. Nie mając wyjścia, połknęłam wszystko. Robiłam już gorsze rzeczy, więc to nie należało do najbardziej przerażających.

- Grzeczna dziewczynka – pochwalił mnie – teraz połóż się na kanapie.

Rozsunął mi szeroko nogi i pochylił głowę nad moim kroczem. Czułam się skrępowana i walczyłam z pokusą zaciśnięcia ud. Moja pochwa zmieniła się po ciąży, podobnie jak reszta ciała i bałam się, że mógłby coś zauważyć.

Wsadził we mnie palce i poruszał nimi przez chwilę. Wydałam z siebie cichy jęk. Dobrze wiedział, co zrobić, żebym chociaż pisnęła. Wkrótce palce zamienił na swojego ponownie sterczącego członka. Poruszał się szybko i mocno. Znałam go i wiedziałam, że zaraz będzie po wszystkim. Doszedł na moich piersiach i brzuchu. Od razu chciałam to zmyć z siebie. W tej chwili brzydziłam się własnego ciała, było takie brudne i przesiąknięte jego zapachem.

- Dostałeś, co chciałeś – powiedziałam, gdy tylko podniosłam się z łóżka – teraz możesz wyjść.

Nie czekając na jego odpowiedź, poszłam do łazienki i weszłam do wanny. Strumień z ciepłą wodą wydawał się dla mnie wszystkim, czego teraz potrzebowałam.

 

Michał

 

Leżałem na plecach, nie mogąc usnąć. Wsłuchiwałem się w oddech śpiącej, obok mnie nagiej dziewczyny i zastanawiałem się, dlaczego do licha nie mogłem zakochać się w kimś takim, tylko na obiekt swoich westchnień, wybrałem kobietę niezasługującą na żadne cieplejsze uczucia? Wciąż nie mogłem dojść do siebie po tym, co zobaczyłem u niej w mieszkaniu i z niecierpliwością czekałem, aż detektyw zadzwoni i powie, że ma jakiekolwiek informacje. Ta niewiedza doprowadzała mnie momentami do szaleństwa. Chciałem wiedzieć, czy Lena jest moim dzieckiem.

Tymczasowo dałem Wiki poczucie złudnej wolności, chciałem, by myślała, że odpuściłem. Znów poczułaby się pewnie, a ja mógłby zaatakować z zaskoczenia. Tym razem nie ucieknie. Westchnąłem cicho i ostrożnie, by nie zbudzić kobiety, delikatnie przekręciłem się na bok. Miałem nadzieję, że sen nadejdzie szybko, a ja wstanę w znacznie lepszym nastroju.

 

Dni upływały mi pod znakiem zapytania, a jedyną odskocznią od myślenia była praca i moja firma, którą po wielkim wysiłku uratowałem od bankructwa i ponownie doprowadziłem na szczyt. Poprzedni rok był najgorszym w całej mojej karierze, a teraz znów mogłem codziennie pić szampana, świętując kolejne zawodowe sukcesy.

Właśnie przeglądałem dokumenty, dotyczące nowego przedsięwzięcia, gdy służbowy telefon zadzwonił. Skrzywiłem się i cicho klnąc pod nosem, podniosłem słuchawkę.

-Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać – warknąłem nieco zbyt ostro – lepiej, żeby to było coś ważnego.

- Panie Michale – moja sekretarka była autentycznie przestraszona – przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł pan, który ma jakieś informacje o dziecku i kobiecie. Wpuścić go?

Odłożyłem dokumenty na bok. To mogło chwilę zaczekać. Tamta sprawa nie.

- Oczywiście, że tak – odparłem z entuzjazmem.

Okręciłem się na krześle obrotowym wokół własnej osi. Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem.

- Gdyby pan – mój rozmówca przerwał ciszę, powstrzymując się przed wybuchem śmiechu – potrzebował mnie jeszcze kiedyś, to jestem do usług.

Podniosłem się z fotela i wyciągnąłem dłoń w jego stronę. Byłem mu cholernie wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobił.

- Za moment zrobię panu przelew – powiedziałem z uśmiechem – zgodnie z ustaleniami, potrójna stawka.

Na moment oczy posiwiałego starszego mężczyzny rozbłysły. Mogłem się założyć o wszystko, że właśnie teraz wyobrażał sobie ilość zer na końcu. Szczerze sądziłem, że dłużej mu zajmie odnalezienie Leny, w końcu Wiktorię odnalazł dopiero po pół roku.

- Współpraca z panem to sama przyjemność – wydukał, trzymając w ręku potwierdzenie z okrągłą kwotą – oby więcej takich klientów.

Oczywiście, że przyjemność. Nie każdy płacił tak dobrze, jak ja.

- Mam pytanie – moja ciekawość wzięła górę – jak panu się to udało, w tak krótkim czasie? Moją byłą dziewczynę szukał pan znacznie dłużej.

Mężczyzna wzruszył niedbale ramionami i obdarzył mnie uśmiechem.

- To nie było takie trudne – odparł wymijająco i wyszedł z mojego gabinetu bogatszy.

Ponownie zająłem swoje miejsce i wyjąłem z biurka zdjęcie dziecka, które dał mi wcześniej i przycisnąłem do piersi. Była moja w stu procentach. Teraz przyszedł czas, by upomnieć się o swoje.

 

_______________________________

No i jak wam się podoba ?

Piszcie:)

Następne częściOszustka (7) Oszustka (8) Oszustka (9)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Szczesciara 09.07.2018
    Witam mi się strasznie podoba. Kiedy ciąg dalszy?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania