Perełko część I
Mocno dociskając klucz przekręciłam zamek metalowych, brązowych drzwi. Farba co chwilę odpadała, wystarczyło jedno dotknięcie, przez co na podłodze ciągle były jej skrawki. Sąsiedzi zawsze narzekali, że trzeba coś tym zrobić, zwłaszcza ci z dołu, bo przecież to oni muszą to zmiatać. Ostatecznie nic się nie zmieniło. Standard, gadać wszyscy mogą, lecz jak przychodzi co do czego, nikt nie jest zainteresowany poprawą warunków klatki. Zresztą, mi jest obojętnie, jako czternastolatka nie będę bawić się w budowlańca.
Wymacałam włącznik światła, po prawej stronie ściany. Żarówka po kilku mrugnięciach zapaliła się. Betonowe schody były dobrze oświetlone. Wsunęłam się do środka. Zwinnie pokonałam stopnie. Suteryny… Po co ludziom tak straszne i okropne miejsce? Chyba traktują to jako schron dla szczurów. Bardzo długi korytarz od razu rzucił mi się w oczy. Po każdej stronie kilkanaście zakneblowanych par drzwi, a na nich malutkie lub ogromne kłódki. Na górze obowiązkowy wystrój piwnic - sieć z wystających i odrażających rur, a wokół nich owinięte pajęcze nici. Fu. Myślałam, że nasza klatka schodowa jest doskonałym przykładem zaniedbania, lecz teraz składam pokłon temu pomieszczeniu, bije rekordy przyzwoitości. Niby jest to krótka droga, ale cisza wcale nie pomaga. Ucieszyłam się niezmiernie, gdy doszłam do naszego „zakwaterowania”. Z kieszeni jeansów mozolnie wygrzebałam pęk srebrnych kluczy, hałasując przy tym donośnie. Szybko wyjęłam również telefon i zapaliłam latarkę, co ja bym bez niej zrobiła? Otworzyłam i strugę sztucznego światła skierowałam w sam środek „czarnej dziury”. Dopiero wtedy to miejsce zaczęło przypominać komórkę. Tragicznie mały pokoik, zagracony aż po sufit! Spenetrowałam wszystko wzrokiem: jakieś szafki, drewniane krzesło babci, klatka mojego nieżywego kanarka i multum innych śmieci. Najgorsze było to, że cel – sanki, które zażyczyła sobie moja dziesięcioletnia siostra, były na samej górze tego bajzelu. Na pewno nie będę narażać się na złamania.
Już miałam odwrócić się, gdy nagle poczułam, że ktoś zakrywa mi usta i mocno przytrzymuje, dociskając do drzwi. Otworzyłam szerzej oczy. Próbowałam wydusić z siebie jakiś krzyk, kompletnie odebrało mi głos. Momentalnie oddech przyśpieszył. Zaczęłam miotać się na wszystkie strony, by się wyswobodzić z uścisku. Rękoma wymachiwałam, chcąc uderzyć oprawcę, lecz ciężko było mi je wykręcać aż tak do tyłu. Poczułam sznury na wysokości nadgarstków. Cienkie i wżynające się w skórę. Ściskały mnie coraz bardziej, zadając ogromny ból. Nagle napastnik przyłożył mi do nosa jakąś ścierę, która dziwnie pachniała. Szybko zrozumiałam, w jak wielkim mogę być niebezpieczeństwie. Od razu wstrzymałam powietrze. Delikatnie obróciłam głowę. Dostrzegłam twarz atakującego. Była to kobieta. Myśli zaczęły wirować, a moje mięśnie wiotczały. Nie mogłam skupić się na sytuacji, po prostu odebrało mi jakikolwiek rozsądek. Poddałam się i zaczęłam wdychać aromat z chustki. Wystarczyła chwila, bym miała trudności z oddychaniem. Pobierając powietrze, czułam się, jakby coś rozrywało mi wewnętrzne organy. Z każdą minutą było coraz gorzej. Silne zawroty głowy spowodowały, że najzwyczajniej w świecie nie mogłam utrzymać się na własnych nogach. Powieki ważyły masę kilogramów, a ja nie potrafiłam zapanować nad swoim ciałem. Po chwili poleciałam do tyłu, poczułam tylko jak tajemnicza postać łapie mnie w locie. Ostatnie światełko w tunelu właśnie zgasło. Ciemność.
---Od autora--- Dawno czegoś nie pisałam. Głównie przez to, że nie wyrabiam się czasowo. Każdemu hobby chcę poświęcić wystarczającą ilość czasu, ale jak widać - nie wychodzi mi to dobrze. Dzisiaj, tak naprawdę, zaczynają się ferie w moim województwie, niestety siedzę chora z masą zadań domowych do nadrobienia, sześcioma sprawdzianami i nieprzeczytaną lekturą. Mimo wszystko potrzebowałam coś stworzyć i tak oto powstał powyższy tekst. Nie jest wyborny. Pomysłu JESZCZE nie mam, ale wszystko zazwyczaj wymyślam spontanicznie. Planuję zrobić z tego opowiadanie z nutą grozy i psychologizmu. Jeżeli jesteś zainteresowany ciągiem dalszym to napisz, proszę komentarz. Jeżeli opowiadanie jest słabe to krytykę również z chęcią przyjmę, jeżeli ktoś pokusi się o wypisanie błędów to będę wdzięczna. Pozdrawiam!
Komentarze (30)
Już miałam odwrócić się, gdy nagle poczułam, że ktoś zakrywa mi usta i mocno przytrzymuje, dociskając do drzwi.- Niezbyt logiczne; jeśli komórka mała, a dziewczyna weszła w nią to drzwi ma za plecami. Aby ją napastnik dociskał do drzwi musiałby spaść ze sanek lub wyjść ze ściany.
Od razu wstrzymałam powietrze.- Powietrza się nie wstrzymuje. Oddech i owszem.
Pobierając powietrze - my, człowieki, oddychamy. Powietrze (wodę, paliwo) pobierają maszyny.
Opis sugeruje jakowąś dewiację. Ciekaw jestem ( mając własny ciąg dalszy w głowie) jak z tego wybrniesz. Pozdrawiam 5
Zobaczymy co fajnego wymyśliła nam kochana Szalokapel :D
Czekam na CD. 5
Dziękuję Ci bardzo. Jest już druga część.
5
Mechanika napadu jest niezrozumiała, po pierwsze jak to wytknięto, jak sprawca mógł docisnąć ją do drzwi, zwłaszcza że te były akurat otwarte? Jak nagle, nie wiadomo kiedy założono jej sznur na nadgarstki? Przecież chwilę wcześniej miała ręce swobodne wyciągała rękę z latarką przed siebie, a tutaj sznur się po prostu pojawia i już hop siup krępuje od tyłu.
Autorem jestem ja, jednakże nie jest to opowiadanie stu-procentowo oparte na grozie, wplatam w międzyczasie cząstki psychologii, by dobrze przedstawić sytuację dziewczyny, zresztą, wiesz, jak to wygląda.
Dziękuję, że pokusiłaś się o kontynuację! Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania