Poprzednie częściSiła czarnych skrzydeł (Prolog)

Siła czarnych skrzydeł (1)

W małym pokoju na poddaszu, rozległ się irytująco głośny dźwięk. Annie cisnęła swoim budzikiem o ziemię. Była typem człowieka, któremu po dziesięciu drzemkach, jeszcze bardziej chciało się spać, wstawała więc na pierwszy alarm. Z zaspanym grymasem na twarzy, zwlokła się z łóżka i pomaszerowała do łazienki. Rozmyślając nad tym jak rutynowe, a jednocześnie jak niezwykłe jest jej życie, wykonała codzienne czynności porannej toalety. Umyła zęby, wyczesała swoje czarne, farbowane włosy, krzywiąc się na widok rudego odrostu. Pomalowała mocno oczy, a na koniec jej znak rozpoznawczy, wisienka na torcie - czarna szminka. Założyła czarne, poszarpane jeansy, szarą koszulkę, w której odsłaniała brzuch, przyozdobiony metalowym kolczykiem koło pępka. Dumając jeszcze chwilę przy lustrze, stwierdziła, że stanowczo za mocno się dziś pomalowała. Wzruszyła ramionami, co było typową dla królowej buntowniczek reakcją. Spojrzała na zegarek. Dwadzieścia po szóstej, czas na śniadanie. Gdy zeszła na dół, jej oczom od razu ukazała się ciocia Lucy.

- Elo. - Rzuciła Annie obojętnie. Miała dobry kontakt z ciocią, do czasu, gdy zmieniła swój styl "grzecznej dziewczynki", na "obdarzonego buntownika", czyli odkąd dowiedziała się o swoim darze. Było to jakieś pół roku temu.

- Annie! - Krzyknęła kobieta. - Wyglądasz jak straszydło!

- Aż tak dobrze? - Odpyskowała dziewczyna sarkastycznym, spokojnym tonem. Sięgnęła po najmniejszą, leżącą na półmisku kanapkę i ignorując rozżalenie cioci, pomaszerowała w kierunku swojej torby z podręcznikami. Przejrzała jeszcze raz, czy na pewno wszystko spakowała i powiedziała z wymuszonym uśmiechem:

- Muszę już iść, spóźnię się na autobus. Miłego dnia.

- Nawzajem, kochanie. - Odpowiedziała kobieta. Pomimo tego, że nie odpowiadał jej do końca teraźniejszy styl bycia Annie, kochała ją jak własną córkę. Ciocia Lucy nie miała swoich dzieci. Jej mąż pracował od rana, do wieczora. Annie rzadko go widywała. Dziewczynie było bardzo żal cioci, wiedziała, jak bardzo samotnie musi się czuć. Co tu robić samej cały dzień? Ona, w przeciwieństwie do jej siostry, a mamy Annie, nie odziedziczyła daru. On sam polegał na tym, że w wybranym przez obdarzonego momencie, po chwili skupienia, wyrastają mu potężne skrzydła. Może też uzyskać nadludzką siłę, gdy przepłynie przez niego impuls gniewu, lub gdy wyczuje zagrożenie. Rodzice i starsza siostra Annie, mieszkali na opuszczonej wyspie wraz z całą społecznością obdarzonych. Magnum, czyli ktoś na wzór przywódcy lub wodza, zarządził, że na wyspie obdarzonych można zamieszkać po ukończeniu siedemnastu lat. Annie musiała więc poczekać jeszcze dziesięć miesięcy. Przez całe życie mieszkała tutaj, u cioci Lucy. Prawdy o tym, że jej rodzice nie zginęli, dowiedziała się w tym samym dniu, w którym powiedziano jej o darze. Był to dla dziewczyny wielki wstrząs i przez kilka dni była w naprawdę złym stanie emocjonalnym. Szczęście jednak, że przez ten okres czasu, miała u swego boku Natana - chłopaka z klasy. Przyjaźnili się. Był jedyną, tak bliską jej osobą. Mogli rozmawiać ze sobą godzinami i nigdy nie brakowało im tematów.

Annie wyszła z domu i ruszyła w kierunku przystanka. Był tylko dwie ulice stąd, więc dziewczynie zbyt się nie śpieszyło. Szła do szkoły tylko i wyłącznie dla przyjaciela. Gdyby nie Natan, latałaby sobie teraz beztrosko ponad dachami wieżowców. Z daleka widać już było sylwetkę wysokiego chłopaka. Miał na sobie szare spodnie i kurtkę z czarnej skóry. Trzymał w dłoni czarny kask motocyklowy. No jasne, pomyślała, kochany Natan oszczędzi nam jazdy tym klocem. Gdy była już blisko swojego kompana, uśmiechnęła się i powiedziała:

- Mam nadzieję, że drugi kask nie jest różowy. - Teraz i on się uśmiechał.

- Nie zrobiłbym ci czegoś takiego.

Ten ciepły ton głosu działał na Annie kojąco. Odprawili swój codzienny, powitalny rytuał, polegający na przybiciu kilku piątek, żółwików i Bóg jedyny wie, czego jeszcze. Nikt inny nie potrafił powtórzyć tej serii gestów jaką witali się Natan i Annie. Kiedy wsiedli już na motocykl należący do chłopaka, zaraz po tym jak wręczył towarzyszce kask w kolorze ciemnego brązu, chłopak odwrócił się w jej stronę.

- Zamierzasz dziś lecieć na wyspę? - zapytał.

- Tak, a co? - burknęła, bez większego zainteresowania. Ku jej zdziwieniu chłopak lekko się zaczerwienił.

- Emm... No wiesz... Fajny film wszedł do kina i myślałem...

- Tak, jasne! Możemy pójść jutro. - Przerwała mu dziewczyna. - Jak kumple? - Natan wyraźnie spochmurniał.

- Tak, tak, jak kumple - wymamrotał i szybkim ruchem naciągnął kask na głowę. Annie poszła w jego ślady, a kiedy była już gotowa, chłopak zapalił motocykl i oboje ruszyli do szkoły. Kiedy byli już na miejscu, pogrążona w opowiadaniu o nowej książce, Annie, nawet nie zauważyła smutnej miny swojego przyjaciela. Kiedy w końcu na niego zerknęła, zapytała z zatroskaną miną:

- Wszystko w porządku?

- Jasne - odpowiedział, nieprzekonującym tonem. - Chodź, zaraz będzie dzwonek.

W tamtym momencie ich oczom ukazała się ostatnia osoba, którą chcieli teraz oglądać. Panie i panowie - oto ona. Królowa, która za poddanych upatrzyła sobie resztę uczniów. Kroczy dumnie po korytarzu na swych długich nogach, kołysząc biodrami, jakby szła po wybiegu. Co gorsza, szła po tym wybiegu w kierunku pary przyjaciół. Annie i Natan stanęli w bezruchu. Oboje wiedzieli że nie ma drogi ucieczki i że będą musieli znieść kolejną falę drwin.

- Bądź silna - szepnął Natan i wystąpił krok naprzód, jakby chciał osłonić Annie własnym ciałem. Lisa Clark pewnym krokiem podeszła i zatrzymała się jakieś pół metra od chłopaka. Przyjrzała się mu dokładnie, a potem przeniosła wzrok na dziewczynę stojącą za nim.

- Jaki słodziutki widok - zaczęła - Dziwadło osłania wiedźmę. - Kilka osób na korytarzu parsknęło śmiechem. Wszyscy na nich patrzyli. Gdyby nie musiała się kryć ze swoją mocą, Annie z pewnością wytknęłaby teraz Lisie kilka sytuacji kiedy to ona, uciekała w popłochu przed nią. Clark doskonale jednak wiedziała, że będąc w większej grupie osób, a tym bardziej w szkole, nic jej nie grozi. Kontynuowała więc perfidne drwiny:

- Widzę, że wiedźma znalazła sobie adoratora... - Znowu rozległ się śmiech, ale tym razem śmiało się więcej osób. Skronie Natana zaczęły pulsować. Zacisnął pięści i spojrzał głęboko w oczy prześladowczyni.

- Może i dziwaka, ale chyba lepszy taki adorator niż żaden? - rzekł, trafiając w samo sedno. Żaden chłopak nie wytrzymał z Lisą dłużej niż trzy tygodnie. Może i była piękna, ale zaraz za urodą szła arogancja i chytrość. Spojrzała na niego wrogo.

- Mogłabym mieć każdego tutaj. - Oznajmiła, prostując się, ukazała swą pewność siebie, podlegającą już pod samozachwyt. Teraz to Annie zrobiła krok do przodu. Objęła Natana i z uśmiechem rzekła do Lisy:

- Z jednym wyjątkiem. Natan nawet by się za tobą nie obejrzał.

- Phi! - To tyle co miała do dodania ta bogata panienka. Posłała im wredne spojrzenie, odwróciła się i ruszyła w stronę swojej klasy. Przyjaciele, ciągle się śmiejąc poszli dalej, zadowoleni z takiego obrotu sprawy.

 

Ciąg dalszy nastąpi...

 

~Taka_Jedna_D

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Elizabeth Lies 18.08.2016
    Ta część jest naprawdę fajna. W sumie czepię się jednej rzeczy (tak, muszę, wiem, że jestem wredna), a mianowicie tego: "Przyjaciele, ciągle się śmiejąc poszli dalej". No bo wcześniej albo przeoczyłam, albo nie było wzmianki o tym, że się zaczęli śmiać, więc... Tak, tak czepiam się szczegółów. Ale rozdział ogólnie super. Czekam na ciąg dalszy. 5
  • Taka_Jedna_D 19.08.2016
    Widać, że czytasz uważnie :) Dzięki za opinię ;)
  • Julinek 19.08.2016
    Ja nie czytam aż tak uważnie, ale i mnie się podoba :P
  • Taka_Jedna_D 19.08.2016
    Cieszę się :)
  • Jedne z opowiadań, które najbardziej mmie zainteresowało, jest wprost świetne <3
    Z niecierpliwością czekam na CD. Pozdrawiam, An
  • I zapomniałabym, 5
  • Taka_Jedna_D 20.08.2016
    To bardzo miłe, dziękuję ;)
  • Kiedy kolejny? :D
  • Taka_Jedna_D 21.08.2016
    Dzisiaj, miło że pytasz ;)
  • Taka_Jedna_D Czekam <3
  • Tanaris 21.03.2017
    O jak ja jej nie znoszę... Kolejny bardzo dobry rozdział :) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania