Poprzednie częściSiła czarnych skrzydeł (Prolog)

Siła czarnych skrzydeł (3)

Trzymając swojego przyjaciela najmocniej jak umiała, Annie wzbiła się prosto w górę. Sunęła z prędkością pocisku, równocześnie wydając tylko głuchy pisk. Puchate chmury, w które wpatrzeni byli oboje, zbliżały się coraz bardziej. Natan - zwyczajny, przyziemny chłopiec, nigdy nie przypuszczałby, że dożyje chwili takiego szczęścia. Ludzie całe życie, traktowali go jak nieudacznika, aż w końcu on sam, uwierzył że nim jest. Bo niby po co komu miałby być taki Natan? On cały czas jest taki nieobecny - krzyczeli ludzie. Pewnie już ma styczność z narkotykami! Może nawet jest dillerem?! Pilnujcie swoich dzieci! - W głowie chłopaka codziennie roiło się od tych wspomnień. Ludzie wytykali go palcami, bo nie był taki jak oni. On nie podążał ślepo za tym, co inni uważali za priorytety. Dlaczego? Dlatego że on, miał swoje własne. Zdecydował, że to on będzie żył swoim życiem i nie odda go komuś, kim nie jest. Natan wcale nie był dziwolągiem. Natan był mądrym człowiekiem. Mądrym, lecz zmanipulowanym, niekochanym, niedocenianym... Jedynym światełkiem w jego tunelu, była Annie. Tak naprawdę miał tylko ją. Ona widziała w nim to, na co inni ludzie byli ślepi. W końcu, oboje byli wyjątkowi... Z zadumy, wyrwał chłopaka głos przyjaciółki:

- Za chwilę przedrze... - urwała. W tamtym momencie przedarli się przez chmury. Na skórach obojga kompanów, pojawiła się gęsia skórka, lecz ich ciała przepełnił błogostan. Natan nigdy nie doświadczył czegoś równie przyjemnego. Przedzierając się przez chmury, w ramionach anioła, uskrzydlonego w czerń, na początku czuje się lekki chłód, przechodzący przez całe ciało. Następnie, otula cię niezwykłe ciepło, muskanej przez słońce różowawej mgły. Wraz z ciepłem idzie poczucie bezpieczeństwa. Natan czuł, że mógłby tam, wśród chmur zostać na zawsze. Ogarnął go spokój. Oparł głowę o ramię przyjaciółki i zamknął oczy, by jeszcze dłużej delektować się tą chwilą. Annie uśmiechnęła się. Doskonale pamiętała, jakie emocje wywarło na niej, przedzieranie się przez chmury po raz pierwszy. Jedynym czynnikiem, który był w stanie sprowadzić ją wtedy na ziemię, był deszcz.

- Robi wrażenie, nie? - zagadała chłopaka.

- Nigdy nie czułem się lepiej. - Odpowiedział, wciąż nie otwierając oczu. - Jak daleko jeszcze do wyspy?

- Hmm... - Dziewczyna uśmiechnęła się zjadliwie. - Cztery dni statkiem, na skrzydłach jakieś pół minuty.

 

Chłopak roześmiał się. Jedyną rzeczą, która utrudniała mu w tamtej chwili całkowitą relaksację, był stres przed tym, co go czeka. Co jeśli Obdarzeni, będą go traktować tak, jak inni ludzie? Nie zaakceptują go? Wyśmieją? Wygnają? Wzdrygnął się lekko i otworzył oczy. Zauważył, że podczas jego rozmyśleń, Annie zdążyła już zlecieć dużo niżej. Kilkadziesiąt metrów pod jego stopami, wszędzie wokół, falowały chłodne wody Oceanu Spokojnego. Natan zamarł, a następnie wytrzeszczył oczy maksymalnie. Ten widok na zawsze pozostanie w jego pamięci. Przed dwójką nastolatków piętrzyła się ogromna góra, z lasem u swych stóp. Z każdą chwilą, gdy byli coraz bliżej, zauważyć się dało więcej szczegółów. Kamienista plaża, o którą obijały się samotne fale, domy na skraju lasu, a na szczycie góry - potężny pałac.

- Tam mieszka Magnum. - Szepnęła Annie widząc, jak chłopak mu się przygląda.

Natan, nie zdążył niestety zapytać kim jest, ów jegomość. Dziewczyna z ogromną prędkością pofrunęła ku wyspie, nie minęła chwila, a już podchodziła do lądowania. Postawiła przyjaciela na jednej ze skał, a sama wylądowała tuż obok. Spojrzała na towarzysza z uśmiechem.

- Jak ci się podobało? - spytała.

- T-to nie do o-opisania. - Wyjąkał.

Annie wybuchła śmiechem i gestem poleciła mu iść za nią. Gdy szli w kierunku jednego z domów, Natan, przyglądał się uważnie wszystkiemu. Dziewczyna wszystko dokładnie mu tłumaczyła i odpowiadała cierpliwie na każde z jego licznych pytań. Wyglądał na zafascynowanego. Gdy dotarli do małego domku, położonego najbliżej w stosunku do lasu, ze wszystkich, Annie powiedziała:

- Tu mieszka moja rodzina. - Ku jej zdziwieniu, przyjaciel lekko spochmurniał. Wbił wzrok gdzieś w dal.

- I ty będziesz wkrótce tu mieszkać. - Powiedział cicho.

Dziewczyna spojrzała na niego współczująco, następnie przyciągnęła do siebie i mocno przytuliła. Biorąc pod uwagę różnicę wzrostu ich dzielącą, to raczej ona wtulała się teraz w niego, ale chłopak i tak odwzajemnił ten gest. Cały czas nie wypuszczając ze swych ramion przyjaciela, Annie szepnęła:

- Natan... Przecież wiesz, że i tak cię nie opuszczę. Nigdy.

Przez chwilę panowała cisza. Przerwał ją chłopak.

- Przysięgasz? - zapytał.

Dziewczyna odsunęła się lekko, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. Oboje mieli je teraz lekko zwilżone łzami, które jednak nie popłynęły po ich policzkach. Spoglądając na towarzysza, powiedziała:

- Przysięgam. Prędzej zginę, niż cię opuszczę, Natan!

Na te słowa, chłopak uśmiechnął się, co sprawiło, że to samo zrobiła buntowniczka. Już całkowicie oswobodziła przyjaciela z uścisku i otworzyła drzwi domu.

- Już jestem! - krzyknęła.

Po chwili usłyszeli kroki. To była mama Annie - Fabiena. Dość niska kobieta, z jasną, lecz promienną twarzą, dużymi brązowymi oczami i rudymi włosami. To właśnie po niej odziedziczyła je córka. Stanęła przed nimi i lekko zaskoczonym wzrokiem przyjrzała się Natanowi. Po chwili uśmiechnęła się jednak serdecznie.

- Witajcie! Ty pewnie jesteś Natan? - upewniła się. - Annie tak wiele mi o tobie opowiadała. Fabiena Wright - wyciągnęła rękę do chłopaka, który spłonął rumieńcem.

- Natan Teffron, bardzo mi miło. - Odpowiedział, nieśmiało ściskając rękę pani Fabieny. Kobieta posłała mu kolejny, serdeczny uśmiech, co trochę bardziej go ośmieliło, zdecydował się go odwzajemnić.

- Gdzie tata i Ottie? - odezwała się Annie.

- Zaraz powinni się zjawić. Natanie... - ponownie zwróciła się do chłopaka - ...Annie poinformowała cię, że żyjemy tu w tajemnicy, tak? - doskonale odczytał aluzję.

- Tak, oczywiście. Nikomu ani słowa. - Odpowiedział. Z resztą, nawet jakby miał komuś powiedzieć to, komu?

Gdy zjawili się ojciec i siostra buntowniczki, typowe rozmówki zapoznawcze przebiegły podobnie jak z Fabieną. Pan Wright, okazał się być wysokim, lekko łysiejącym, ale bardzo miłym i spokojnym człowiekiem, natomiast siostra - Ottie, była pełną energii, żywiołową, młodą kobietą. Ubierała się na kolorowo, dużo uśmiechała - było całkowitym przeciwieństwem Annie, pod względem stylu życia. Nie przeszkadzało im to jednak we wspólnym, świetnym kontakcie. Czas upływał świetnie, do czasu, gdy gospodarz domu - pan Wright, spojrzał na zegar.

- Zaraz, zaraz... - Zmierzył wzrokiem dwójkę przyjaciół. - Jesteś dziś dużo wcześniej niż zwykle.

Ale wtopa, pomyślała dziewczyna, zaraz wyda się, że uciekliśmy z Natanem na wagary... Zaczęła nerwowo pocierać rękę. Chłopak widząc, że jego towarzyszka jest zbyt spięta, by sama coś wymyślić, przejął inicjatywę.

- Czy tutaj w ogóle są jakieś szkoły? - zapytał niewinnym tonem, czym kompletnie zbił z tropu tatę Annie. Rozgadał się już na dobre, opowiadając o systemie edukacji na Wyspie Obdarzonych. Natan nie tylko wyciągnął przyjaciółkę ze stresującej sytuacji, ale i dowiedział się, że młodych, uczy na Wyspie żona Magnuma. Jest ich tu stosunkowo niewiele, więc są podzieleni na kilkuosobowe grupy wiekowe, w których chodzą na lekcję. Dziewczyna posłała kompanowi pełne wdzięczności spojrzenie, które odwzajemnił uśmiechem. Przez resztę dnia, spacerowali po Wyspie, rozmawiali, Annie pokazywała Natanowi najciekawsze miejsca i opowiadała stare legendy z nimi związane. Gdy zaczął powoli zapadać zmrok, Natan poczuł w sobie dziwną pustkę. Nie chciał jeszcze stąd odchodzić. Rodzina Annie, była dla niego taka gościnna, taka serdeczna... Nie chciał wracać do starych obelg, szeptów, jadu i nienawiści. Pełen żalu przyglądał się teraz, jak zachodzące słońce rozpala niebo na czerwono i pomarańczowo.

- Piękny widok - wymamrotała Annie, oparta teraz o jego ramię.

- Piękny, jak wszystko tutaj - odpowiedział.

- Musimy już wracać - wyszeptała. Nie dostała jednak żadnej odpowiedzi. Doskonale wiedziała, co czuje teraz chłopak. Pogładziła go delikatnie po ramieniu.

- Wrócisz tu jeszcze. Zobaczysz, jak świetnie jest się przedzierać przez pomarańczowe chmury.

Chłopak uśmiechnął się, choć oczy nadal miał smutne.

- Dziękuję, że mnie tu zabrałaś. - Po tych słowach wstał i rozłożył ramiona, tak jak wcześniej oczekując żeby go złapała. Kopiując zdarzenie sprzed kilku godzin, Annie wzbiła się w powietrze i podleciała od tyłu. Objęła go i szepnęła do ucha:

- Niedługo tu wrócimy.

- Razem? - zapytał.

- Razem.

Po chwili szybowali już razem w powietrzu.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Elizabeth Lies 26.08.2016
    Niezły rozdział. Niby za dużo wydarzeń nie było, a jednak szybko i fajnie się to czytało. Większych błędów nie wyłapałam. Ode mnie 5
  • Taka_Jedna_D 26.08.2016
    Dziękuję za opinię :)
  • Hah, tak wyczekiwałam, a przybywam kilka godzin po dodaniu. O nie! Telefon płata mi figle! Przepraszam miało być 5 a jest 4 :(
    No cóż, rozdział świetny i ciekawy (jak zwykle).
    Mało akcji, ale krótko i na temat. Czekam na CD. Pozdrawiam.
  • Taka_Jedna_D 26.08.2016
    Ta część, jest jedną z tych bardziej "zapoznawczych" :) Miała pokazać Wyspę, rodziców bohaterki i lot. Akcja rozkręci się niedługo :) Dzięki i pozdrawiam również :)
  • Hah, chyba pod każdym rozdziałem pytam ciągle oto samo... Wiem, że się nie powstrzymam XD
    Kiedy kolejna? Usycham <3
  • Taka_Jedna_D 31.08.2016
    Nawet nie wiesz, jak miło się czyta takie pytania :) Niestety, mam mały problem z komputerem, jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to dziś w południe powinnam dostać go z powrotem, ale obiecać nie mogę :(
  • MoniaLisa 10.09.2016
    Najlepsze <3 Kiedy kolejne? Tęsknię <3
  • Taka_Jedna_D 13.09.2016
    Jak miło <3 właśnie biorę się za pisanie :)
  • Taka_Jedna_D
    Ojeju :D nareszcie! Już nie mogę się doczekać <3 Cały tydzien z utęsknieniem wypatrywałam kolejnej części. Ale rozumiem... wakacje się skończyły i czasu jest coraz mniej. Pozdrawiam <3.
  • Taka_Jedna_D 13.09.2016
    Faize Anbare Sultan, tak właśnie, teraz już szkoła :) Bardzo się cieszę że komuś się moje opowiadania podobają <3 Pozdrawiam :)
  • Tanaris 21.03.2017
    To taki piękny obraz, nie chce się wracać do codzienności, więc nie dziwie się chłopakowi... Leci kolejna 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania