Poprzednie częściSiła czarnych skrzydeł (Prolog)

Siła czarnych skrzydeł (2)

Rozległ się dzwonek, tym samym ogłaszając koniec tych tortur, jakimi była dla dwójki przyjaciół matematyka. Jednak to, co czekało na Annie i Natana teraz, było jeszcze gorsze.

- Jaką lekcję mamy teraz? - dziewczyna nigdy nie mogła zapamiętać swojego planu. W tej przyjaźni to ona była wiecznie roztrzepana i nieogarnięta, za to jej kompan poukładany, można nawet powiedzieć że zbyt poukładany, co podchodziło już trochę pod pedanctwo. U Natana, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, czego Annie nie rozumiała. Ona, zwłaszcza po zmianie (wyglądu i nie tylko) którą przeszła, stawiała na minimalizm. Tak więc, przyjaciele nie byli do siebie podobni, ale dopełniali się w stu procentach. Jedną z niewielu rzeczy, która ich łączyła, był brak koordynacji ruchowej i umiejętności utrzymania równowagi. Najłatwiejsze ćwiczenia były dla nich trudne, co często kończyło się na wspólnej wizycie u szkolnej higienistki. Nie ma tego złego, ponieważ jeszcze bardziej ich to jednoczyło.

- WF, będziemy grać w koszykówkę. - Wymamrotał chłopak, rozgoryczonym tonem. Oboje wbili przerażone spojrzenia w drzwi, prowadzące na salę gimnastyczną. Annie usłyszała głos nauczycielki. Z każdą chwilą było go słychać coraz wyraźniej, aż wreszcie można było wyłapać pojedyncze słowa. Stali jak wryci przed drzwiami do czasu, aż dziewczyna wpadła na pewien pomysł. Pociągnęła towarzysza za sobą, do starego schowka na sprzęt. Pomimo tego, że wybudowano nowy, ten w którym obecnie się znajdowali, był zawsze otwarty. Klucz do niego gdzieś się zawieruszył. Tak twierdziła szkolna woźna, tłumacząc się, dlaczego starsi uczniowie palą tam papierosy, przez nikogo niezauważeni. W rzeczywistości, klucz znajdował się w szafce przy łóżku Annie, bo ona sama, no, może z małą pomocą Natana, go jej gwizdnęła.

- Co ty wyprawiasz? - zapytał chłopak, a zaraz potem jęknął z bólu, gdyż przyjaciółka nadepnęła mu na stopę.

- Csiii! - przyłożyła palec do ust, sugerując że ma siedzieć cicho. Zapanowała niczym nie zmącona cisza. Annie nasłuchiwała, co dzieje się na korytarzu. Nie minęła chwila, od ich ucieczki, a do uszu przyjaciół dobiegł dźwięk skrzypienia drzwi sali gimnastycznej.

- Zapraszam wszystkich! Zapraszam! - rozległ się głos pani Niller - nauczycielki WF-u. Po tym słyszeli jeszcze tylko kilka rozżalonych jęków i głosy kilku uczniów obstawiających, która drużyna wygra mecz.

- Na bank wygrają ci z Thompsonem. - Wymądrzał się rudy Vick. Można powiedzieć, że ten chłopak był męskim odwzorowaniem Sabriny, tej od Clark. On również był niezauważanym przez nikogo "przyjacielem" szkolnego celebryty, Zaca Thompsona, do którego wzdychała większa część dziewcząt w szkole, w tym oczywiście buntowniczka. Widząc, jak Annie wzdryga się, gdy słyszy jego imię, Natan zawsze się irytował. Tak było i tym razem. Przewrócił oczami kilkukrotnie, żałując że jego kumpela jest odwrócona i nie może tego zobaczyć. Kiedy wszystkie głosy już ucichły, odezwał się naburmuszonym tonem:

- Powiesz mi wreszcie, co robimy?

Dziewczyna odwróciła się i szczerząc zęby odpowiedziała:

- Zachowujesz się, jakbyśmy pierwszy raz szli na wagary.

Chłopak usiłował być jeszcze zły na przyjaciółkę, ale w tamtym momencie nie mógł pohamować śmiechu. Gdy Annie dała mu znak, oboje zaczęli przeciskać się przez wszelakiego rodzaju graty, znajdujące się w starym schowku. Podążali w kierunku drzwi, gdy nagle dziewczyna zahaczyła grubą podeszwą swojego glana, o starą (jak wszystko tutaj) szarfę "kapitana drużyny". Brak równowagi, w tamtej chwili przyczynił się do tego, że dziewczyna oswoiła się już z myślą że zaraz zaliczy twarde lądowanie. Zamknęła oczy i czekała. Nie doczekała się jednak. Sądząc, że na chwilę straciła przytomność, zdecydowała się nie otwierać oczu. Tkwiła w bezruchu jakieś pięć sekund, do czasu gdy usłyszała znajomy głos, przepełniony rozbawieniem.

- Często zdarza ci się zasypiać, podczas chodzenia? - śmiał się Natan. Annie otworzyła oczy. Wisiała w objęciach przyjaciela, jakieś trzydzieści centymetrów od ziemi. Zrozumiała, że wcale nie straciła przytomności, bo w ogóle nie upadła. Chłopak złapał ją w ostatnim momencie. Czuła jak jej twarz zalewa piekący rumieniec. Stanęła na równe nogi i wydukała:

- Ee... Zahaczyłam o te szarfę i... - Przerwała, wiedząc że tłumaczenie tego zajścia nie ma większego sensu. Chłopak patrzył na nią rozbawiony. - Chodźmy już - dodała.

- Uważaj na szarfy - rzucił Natan, śmiejąc się ukradkiem. Annie, rumieniec ciągle nie schodził z policzków.

 

Wreszcie udało im się wydostać ze schowka. Przyjaciele rozejrzeli się i zauważywszy pusty korytarz, rzucili się do ucieczki. Na dworze zrobiło się cieplej. Kompani postanowili udać się na wyłącznie ich kawałek planety. Oboje lubili miejsca na odludziu, osamotnione, bo lepiej im się tam rozmawiało, żartowało i spędzało czas razem. Pewnego dnia na wspólnym spacerze, natrafili przypadkiem na polanę, znajdującą się na skraju lasu. Była otoczona drzewami i strasznie zarośnięta. Wiedzieli o niej tylko oni. Powycinali trochę trawy, zadbali o to miejsce i od tamtego czasu jest ich kawałkiem planety. Ich na wyłączność. Nikt im tam nie przeszkadzał. Annie również, mogła być tam sobą. Nie ukrywać przed nikim tego, co potrafi. Natan uwielbiał patrzeć, jak jego przyjaciółka wzbija się w powietrze. Widział wtedy, że jest szczęśliwa, a tylko tego, tak naprawdę chciał. Jego rodzice, skupieni byli tylko na swojej karierze. Chłopak często o nich opowiadał, choć tak naprawdę to ledwo ich znał. Ich rozmowy ograniczały się tylko do "cześć", "miłego dnia, synu", "dobranoc". Annie bardzo mu współczuła. Oczywiście, ona swojej rodziny także nie widywała zbyt często, ale gdy już ich widziała, zawsze rozmawiali bardzo długo. Gdy byli już prawie na miejscu, Natan zauważył że jego towarzyszka już zaczyna przemianę, bo na jej rękach pojawiła się gęsia skórka, a na całym ciele zaczęła lekko drżeć. Dotarli do polany. Chłopak usiadł na jednym z dużych kamieni, cały czas nie odrywając wzroku od przyjaciółki. Annie rozdygotała się już na dobre, w tym stadium przemiany, nie była już w stanie nic powiedzieć. Lekko się skuliła i po chwili się zaczęło. Na samym początku z jej pleców błysnęło oślepiające, białe światło, a następnie zaczęły wynurzać się czarne niczym smoła, gęste pióra. Powoli było ich coraz więcej i więcej i więcej... Po chwili drgawki ustąpiły, a z pleców Annie wystawały już dwa ogromne skrzydła. Wrócił jej głos. Uśmiechnęła się. Natan jak zwykle był pod wrażeniem. Choć widział przemianę Annie, już kilkunastokrotnie, zawsze oglądał ją, z nie mniejszym zaciekawieniem.

- Może chcesz dziś lecieć na wyspę ze mną? - zapytała dziewczyna. Strasznie się zdumiał.

- Jesteś pewna? Nigdy tam nie byłem... - Wahał się. Wiedział, że będzie tam jedynym bez skrzydeł.

- Daj spokój, będzie fajnie. - Zachęcała go przyjaciółka. Chłopak uśmiechnął się zjadliwie.

- Uniesiesz mnie? - zapytał z uśmiechem.

- Ba! Może i jesteś dwadzieścia pięć centymetrów wyższy... - rzekła wyzywającym tonem - ...ale to ja mam teraz kilkadziesiąt mięśni więcej. - Dokończyła, wskazując na skrzydła. Chłopak roześmiał się i skinął głową, dając jej znak, że się zgadza. Annie wzbiła się w powietrze, a Natan rozłożył ramiona tak, by mogła go złapać. Dziewczyna podfrunęła od tyłu, zbliżyła się i prawie stykając usta z jego uchem, zapytała:

- Boisz się?

Przez chwilę panowała cisza. Chłopak cały czas stał w tej samej pozycji. W końcu odwrócił głowę, tak aby spojrzeć przyjaciółce prosto w oczy i szepnął:

- Ufam ci.

Annie uśmiechnęła się. Objęła towarzysza w tali, a ułamek sekundy później, oboje byli już w powietrzu.

 

Ciąg Dalszy Nastąpi...

 

~Taka_Jedna_D

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Cudowne, moment z tym wf-em totalnie mnie rozwalił, jakby to było pisane o mnie XD Już uwielbiam to opowiadanie, jest takie magiczne, a jednocześnie opowiadające o codzienności. Bardzo też działa na moją wyobrażnię, lubię sobie czasami pofantazjować :)
    I ta przyjażń... świetnie ujęte. Myślę, że Natan czuje coś więcej do Annie. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się ich losy. Z bólem serca zostawiam 5, bo więcej niestety się nie da. Z ogromną ciekawością i niecierpliwością czekam na kolejną część. Pozdrawiam, Ani
  • Taka_Jedna_D 21.08.2016
    O, widzę, że nie jestem jedyna - pisałam wątek o wf-ie z myślą o sobie :') Bardzo się cieszę, że się podoba, dzięki na opinię :) Pozdrawiam
  • Elizabeth Lies 22.08.2016
    Niezłe. Ja tam w sumie tak średnio rozumiem tę niechęć do wf, bo zawsze jakoś lubiłam ten przedmiot (oprócz aerobiku i biegania). Ode mnie 5
  • Taka_Jedna_D 22.08.2016
    Dzięki za opinię! :)
  • Kiedy kolejna? Boumieram z ciekawości.
  • Taka_Jedna_D 26.08.2016
    Właśnie biorę się za pisanie :3
  • MoniaLisa 10.09.2016
    Cudeńko <3
  • Taka_Jedna_D 13.09.2016
    Dziękuję :)
  • Tanaris 21.03.2017
    Połączenie realizmu z nutką skrzydeł i mocy :) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania