Poprzednie częściSiła czarnych skrzydeł (Prolog)

Siła czarnych skrzydeł (6)

Dni weekendu upłynęły parze przyjaciół spokojnie. Przez wszystkie wolne od szkoły dni, Annie miała kontakt tylko z Natanem. Odkąd ostatni raz byli razem na Wyspie, Ameryka wydawała im się bardzo nudną. Jednakże, w swoim towarzystwie, kompani zawsze czuli się szczęśliwi. Chodzili na długie spacery, przy czym towarzyszyły im niekończące się rozmowy o niczym, co nabierało sensu dzięki ich relacji. W ciągu jednego weekendu, zdążyli pójść do kina trzy razy, odbyć piknik w stylu milordów, gonić kruki, pomimo że na dworze ulewa i zapłacić mandat, za jeżdżenie sklepowym wózkiem po autostradzie... Jednym słowem, w towarzystwie Annie, Natan zapominał o wszystkim realnym i odwrotnie - Annie przy Natanie. Nie obchodziło ich wtedy to, że są już prawie dorośli... Robili to, na co mieli ochotę i żadne z nich, przy drugim, nie musiało się krępować. Piękna, szczera przyjaźń, najpiękniejszy dar, jaki mogli dawać sobie nawzajem.

- Witam, nieposkromioną bestię - przywitał buntowniczkę Natan, stojąc pod szkołą, po czym objął ją ramieniem i razem weszli do budynku.

Ku zdziwieniu zarówno Natana, jak i Annie, uczniowie na korytarzu nie patrzyli już na dziewczynę z pogardą, czy też nawet odrazą. Przeciwnie, uśmiechali się serdecznie i witali. Osoby, których Annie nawet nie znała, wtedy serdecznym tonem mówili, "Hej! Pięknie dziś wyglądasz, Annie!". Mocno zdziwieni przyjaciele szli dalej, co chwilę tylko dziewczyna odpowiadała komuś "cześć", "dziękuję", "Ty też ładnie wyglądasz". Nie rozumiejąc zupełnie, skąd ta nagła zmiana, Natan i Annie doszli do klasy. Chłopak zauważył na policzkach swojej przyjaciółki rumieńce. Spojrzał na nią pytająco. Odpowiedziała rozdrażnionym tonem:

- No co?

- Co oni wszyscy nagle tacy mili? - zapytał Natan.

- Skąd mam wiedzieć? - odparła Annie z wyrzutem, a następnie spojrzała za niego, po czym uśmiechnęła się niepewnie. Na końcu korytarza bowiem, zauważyła Lisę Clark, zmierzającą swoim słynnym krokiem modelki w ich stronę. Ach, jak zawsze zachwycała swą oszałamiającą urodą. Jej zadbane, jasne włosy, opadały kusząco na zgrabne, odsłonięte ramiona dziewczyny. Jej idealną figurę, podkreślała szyta na miarę biała mini-sukienka i brązowym pasem w talii. Uroku i wdzięku dodatkowo dodawały jej białe buty na koturnie, z najnowszej kolekcji znanego projektanta. Idąc w ich stronę uśmiechała się lekko. Gdy ani na chwilę nie tracąc gracji, dotarła do celu i stanęła przed Annie i Natanem, wręczyła dziewczynie małą karteczkę.

- Proszę - powiedziała - Oto adres mojej willi. - Oznajmiła, akcentując szczególnie ostatnie słowo.

- Dziękuję - odpowiedziała zdezorientowana buntowniczka - ale po co mi to? - spytała nieśmiało.

- Urządzam imprezę w tę środę - krzyknęła uradowana, zbyt mocno podkreślając "ę". Oczy Annie zabłysnęły.

Natan chwycił przyjaciółkę za ramię w wziął na stronę.

- Mieliśmy w środę wieczorem obejrzeć film - przypomniał chłopak z rozgoryczeniem.

- Ehh, a nie możemy w czwartek tego zrobić? - spytała, przeciągając każde słowo tak, aby dać chłopakowi do zrozumienia, że naprawdę film nie ucieknie.

- Chcesz iść na tą imprezę? - zapytał ironicznie.

- Nie wiem - odparła, po czym wróciła do rozmowy z Lisą.

Widząc gotowość Annie, modelka uśmiechnęła się szeroko.

- To co kochana? Widzimy się w środę?

- Sama nie wiem... - stwierdziła dziewczyna. Zdenerwowany Natan, nie wrócił z dziewczyną. Odszedł korytarzem i zniknął z oczu Annie.

- Daj spokój, Annie - dziewczyna usłyszała za plecami piękny, męski głos. Ten głos, a konkretnie jego właściciela, Annie, rozpoznałaby wszędzie. Jej kolana się ugięły. Obecnie przed nią, stał nie kto inny, tylko Zac Thompson. Idealne rysy twarzy, mięśnie, olśniewający uśmiech, wywołujący palpitacje buntowniczego serca. W tamtym momencie dziewczyna musiała bardzo uważać, żeby się nie przewrócić.

- Bez ciebie nie imprezujemy - dodał Zac, po czym puścił perskie oko dziewczynie. Nie musiała się już dłużej zastanawiać. W tamtym momencie odrzuciła przyjaciela.

- Będę - oznajmiła. Thompson jeszcze raz się uśmiechnął, po czym wziął jej plecak i zaniósł aż do ławki w której siedziała. Zazdrosnym spojrzeniom dziesiątek zakochanych w Zacu, dziewcząt, które to widziały, nie było końca. Annie, przez cały ten czas czuła nieustającą radość, która pozwoliła jej skutecznie zapomnieć o pretensjach Natana. Od tamtego czasu, myślała juz tylko i wyłącznie o nadchodzącej imprezie.

 

~Taka_Jedna_D

 

Ciąg dalszy nastąpi...

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Coś czuję, że Annie jeszcze się przeliczy na nowej "przyjaciółce" i "przyjacielu". Szkoda Natana. Lubię go od samego początku. Cóż, tak bywa w przyjaźni. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży :). Pozdrawiam, i daję jak zwykle piąteczkę.
  • Taka_Jedna_D 13.10.2016
    Będziemy już powoli zbliżać się do końca :) Bardzo dziękuję za opinię i również pozdrawiam :)
  • Perzigon69 14.10.2016
    Tak jak poprzednie rozdziały, ten bardzo mi się podobał. Szkoda, że się kończy.... Na ten moment postawiłabym pięć :)
  • Taka_Jedna_D 14.10.2016
    Dziękuję :)
  • milusia 01.11.2016
    Piąteczka :)
  • Kiedy następna część???
  • Tanaris 21.03.2017
    Mi tak samo szkoda Natana, tyle dla dziewczyny poświęca, a ona tego nie zauważa...5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania