Poprzednie częściSłodka Idiotka - rozdział 1 i 2

słodka idiotka - rozdział 10

10.

No to się doigrałam. Pokój, w którym miałam zamieszkać, miał jakieś 5 metrów długości i około 3 metry szerokości. Wyposażenie bardzo ubogie. Niewielka komoda z trzema szufladami, stolik nocny i jednoosobowe łóżko. Okno zajmowało prawie całą krótszą ścianę. Gdyby było inaczej, ludzie chorujący na klaustrofobię nie weszliby do środka. Podziękowałam Magdzie za pomoc i zaraz po jej wyjściu upadłam na łóżko. Byłam zbyt zmęczona, by móc myśleć o czymkolwiek. Zasnęłam w kilka sekund.

Kiedy się obudziłam, na zewnątrz było już ciemno. Wstałam, zapaliłam światło i spojrzałam na komórkę. Dochodziła czwarta nad ranem. Postanowiłam wyjść przed schronisko. Chłodne, górskie powietrze obudziło zarówno moje ciało jak i umysł. Dotarło do mnie, jak głupio i niedojrzale postąpiłam. Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem odważna. Może nawet, że wiem czego chcę i dążę do tego. Ale tak nie jest. Głupia Idiotka! Już nie słodka, oj nie! Miałam wszystko: męża, dom, pracę. Zostawiłam to, ponieważ było mi mało. Brakowało mi miłości, namiętności, szacunku. Uciekłam. Będąc z Jankiem dostałam to, czego szukałam. I znowu coś nie tak. Znów mi nie pasowało. Uciekłam. Tchórzliwa istota pozbawiona skrupułów. Głupia idiotka! Ilu przyjaciół muszę jeszcze skrzywdzić, by dowiedzieć się co mnie uszczęśliwi? Czy mogę krzywdzić ludzi pod pretekstem uszczęśliwiania siebie? Kim ja jestem? Co ja robię?

Słońce powoli wychylało się zza horyzontu, a ja siedziałam na kamieniu przy górskiej dróżce próbując zrozumieć samą siebie. Jedyne, czego wtedy chciałam, to zatrzymać czas. Nie zależało mi na jego cofnięciu. Przeżywając wszystko od nowa, może nie popełniłabym tych samych błędów. Jestem jednak pewna, że narozrabiałabym w inny, mniej lub bardziej tchórzliwy sposób.

Do schroniska wróciłam około 6:30. W recepcji była już Magda. Zaskoczona przywołała mnie machnięciem ręki.

- Magda jestem. Może przejdziemy na „ty”? W końcu będziemy razem pracować.

- Jasne. Natalia. - powiedziałam podając dłoń.

- Jesteś rannym ptaszkiem. To dobrze. Tutaj pracę zaczynamy wraz ze wschodem słońca. Postaram się jak najwięcej ci przekazać. Lepiej, żebyś wiedziała pewne rzeczy ode mnie. Unikniesz dzięki temu przynajmniej kilku wpadek.

Prawdę mówiąc nie miałam ochoty na pogawędki.

- Mogłabym skorzystać z łazienki? Chciałabym się odświeżyć. - zbyłam nową koleżankę.

Magda zaprowadziła mnie do małego pomieszczenia niedaleko pokoju, w którym od wczoraj mieszkałam.

- Kiedy skończysz, podejdź do recepcji. Napijemy się kawy. - zaproponowała.

Ciepła woda sprawiła, że zapomniałam na kilka minut, gdzie jestem. Gdybym tylko mogła zmyć z siebie wszystkie emocjonalne brudy, którym pozwoliłam na przylgnięcie do mojej duszy.

W recepcji pachniało już kawą. Upiłam łyk, dzięki czemu poczułam się o niebo lepiej.

- Świetna kawa. - pochwaliłam.

- Gdy nie ma właścicielki, korzystamy z tej dla gości. Jest smaczna, ale i droga. - Z szafki wyjęła opakowanie koloru czarnego z zieloną wstawką na górze i rysunkiem przedstawiającym filiżankę kawy, dzbanek, kubeczek z mlekiem oraz kawałkami ciasta z biało-czerwonym kremem. - Arabica Santos Brazylia. 1000 gram za 100 złotych. - wyjaśniła – Dla nas kupuje najtańszą z dostępnych w markecie.

Postanowiłam nie zdradzać wszystkiego w pierwszym dniu. Nie chciałam, aby wiedziano o mnie zbyt dużo. Zamierzałam zacząć nowe życie. Szczegóły dotyczące starego nie były mi do niczego potrzebne. Magda na moje szczęście nie była wścibska.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KarolaKorman 30.03.2015
    Czytałam tę część już wcześniej, nie wiem dlaczego nie skomentowałam :(, bo zawsze zostawiam po sobie ślad. Idę dalej, bo jestem ciekawa co się wydarzyło :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania