Poprzednie częściSłodka Idiotka - rozdział 1 i 2

Słodka idiotka - rozdział 12 - ciąg dalszy

Następnego dnia poczułam dziwną potrzebę większego zadbania o swój wygląd, niż do tej pory. Wstałam o 6 rano, wskoczyłam w dres i wyruszyłam w teren. Zamierzałam pobiegać, jednak kiepska kondycja pozwoliła mi na przebiegnięcie zaledwie kilkunastu metrów. Pozostałą część zaplanowanej trasy pokonałam spacerując. Zastanawiałam się, jak to będzie, kiedy dojdzie do naszego spotkania. Czy on coś do mnie jeszcze czuje? Czy ja poczuję coś widząc go po tak długim czasie? Marek był moją pierwszą miłością. Może tak naprawdę nigdy nie przestałam go kochać. Może moje uczucia skryły się za plecami rutyny, która zniszczyła to, co było w nas najpiękniejsze.

Plan na początku wydawał się doskonały. Jednak w praktyce już przy pierwszym punkcie natrafiłam na trudności.

Z okna pokoju widziałam cały podjazd. Kilka minut przed trzynastą zauważyłam znajomy samochód - czarny Ford fiesta z czerwonym zderzakiem z przodu. Na początku było to dla niego tylko czarne auto. Jednak w dniu, w którym Marek pomalował zderzak, coś się zmieniło. Może był to nadal ten sam pojazd, ale właściciel nie był już taki sam. Siadając za kierownicą przestawał się garbić, na twarzy widać było dumę, a napotkanym osobom często proponował podwózkę. Faceci chyba rzeczywiście są z innej planety. Chociaż, gdyby popatrzeć na to inaczej.... Weźmy na przykład moją starą, czarną sukienkę. Sama w sobie jest nijaka. Ale wyobraźcie sobie, że założę do niej nowy, czerwony pasek. Zarówno mój wygląd, jak i samopoczucie zmienia się o 360 stopni.

Wyszłam z pokoju, by przywitać Marka w recepcji. Był moim gościem, a ja chciałam pokazać się z jak najlepszej strony. Stał tam i rozmawiał z Magdą. Miałam nadzieję, że zobaczę zaniedbanego mężczyznę z przynajmniej lekką nadwagą. Miałabym jakiś dowód na to, że moje odejście nie zmieniło jego życia na lepsze. Ale on był szczuplejszy i przystojniejszy nawet od Janka. Na domiar złego naprawdę mi się podobał. Magda pierwsza mnie zauważyła. Sekundę po niej Marek odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się mając jednocześnie nadzieję, że nie zauważą mojego zdenerwowania. Magda zauważyła. Ale Marek chyba nie. Zaproponowałam, żeby nasza rozmowa odbyła się w terenie.

- Dlaczego nie? Długo siedziałem za kółkiem. Ruch dobrze im zrobi. - odpowiedział

Poszliśmy więc na pobliską polanę. Usiedliśmy na niedawno ściętej trawie.

- Ładnie tu. Jesteś na wakacjach? - zapytał

- Można tak powiedzieć. - odparłam – To długa historia.

Nie dając mu nic powiedzieć, od razu przeszłam do sedna sprawy.

- Słuchaj, załatwmy to od razu. Zbyt dużo stresu mnie to kosztuje. Chcę, żebyś wiedział, dlaczego odeszłam.

- Wiem, dlaczego mnie zostawiłaś.

Próbowałam się wtrącić. Byłam pewna, że nie miał pojęcia co czułam, gdy z nim byłam. On jednak kontynuował.

- Oboje powinniśmy sobie wybaczyć. Oboje powinniśmy powiedzieć sobie przepraszam. Ja za to, że nie dbałem o ciebie, kiedy miałem na to okazję. Nie doceniałem twojej miłości. Nie widziałem twoich wyrzeczeń. Dziękuję, że zostawiłaś wszystko, by być przy mnie. Dziękuję, że byłaś w domu, gdy wracałem z pracy. Przepraszam, że nie wracałem do ciebie. Zawsze po skończonej pracy przyjeżdżałem do domu, ale nie do ciebie. Odpoczywałem, jadłem, spałem, a wszystko to ignorując twoją osobę. Czerpałem ze źródła nie domyślając się, że powoli wysycha. Przepraszam.

Zaniemówiłam. Czułam, że nie mam już kontroli nad rozmową, i powoli tracę ją nad sobą. Nie tak to sobie wyobrażałam. Rozpłakałam się.

- Nie mogłeś być taki wtedy?! - wyrzuciłam z pretensją w głosie

- Nie mogłem. - Janek mówił powoli, choć było widać jak napina mięśnie karku – Byłem młody i głupi. Młody, głupi i niedojrzały.

Po około minucie udało mi się zapanować nad łzami. Milczeliśmy jeszcze przez chwilę. Marek objął mnie ramieniem i po raz kolejny przeprosił. Nie mogłam pozwolić, By całą winą wziął na siebie.

- Oboje byliśmy niedojrzali. - powiedziałam – Ja jestem tak samo winna jak ty. Gdyby można było cofnąć czas nie tracąc doświadczenia, Wszystko potoczyłoby się inaczej.

 

Po powrocie do schroniska zjedliśmy razem obiad. Później Marek odjechał. Nie chciał zostać na noc. Obiecaliśmy sobie, że chociaż zniszczyliśmy w sobie miłość, przyjaźni nigdy nie zaniedbamy. Chciałam zapytać o szczegóły z jego życia. Jednak bałam się, że wszystko zepsuję. Było dobrze tak, jak było. Straciłam męża, ale zyskałam przyjaciela.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • zaamotana 19.04.2015
    dobre ! :D czekam na więcej !:D daje 5 ;d

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania