Poprzednie częściSpróbuj mi zaufać [1]

Spróbuj mi zaufać [2]

Rozdział pierwszy.

Pakowałam swoje rzeczy i nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Dokładnie dzisiaj minęły dwa lata i nareszcie mogłam stąd wyjść; być wolna. Wolność – kiedyś kojarzyła mi się z czymś naturalnym, jak oddychanie; dzisiaj była dla mnie czymś cenniejszym od powietrza i byłam pewna, że już nigdy więcej nie pozwolę sobie jej odebrać.

- Marika – mój opiekun wszedł do jeszcze mojego pokoju z uśmiechem – cieszysz się, że dzisiaj opuszczasz nasze mury?

Potakująco kiwnęłam głową i przypomniałam sobie moment, gdy tutaj wchodziłam po raz pierwszy. Podobno najważniejszych wydarzeń z życia nie da się zapomnieć jak pierwszy raz czy pierwsze słowo twojego dziecka albo jego pierwszy krok zrobiony samodzielnie. Ja na pewno nie zapomnę ani tego dnia, ani momentu, gdy poznałam jego.

 

***

Szłam długim korytarzem w asyście rodziców za dyrektorem, który za wszelką cenę, chciał rozluźnić atmosferę.

- Jak widzą państwo – co chwila odwracał się tyłem i spoglądał na nas – mamy tutaj świetne warunki. Każde dziecko ma swój osobny pokój, dlatego tak ciężko jest się do nas dostać. Wysoki standard świadczy o jakości tego miejsca.

Walczyłam ze sobą, by nie parsknąć śmiechem. Jeżeli osobne pokoje, uważał, za jak on to powiedział, wysoki standard to chyba nie chciałam wiedzieć, co to jest niski standard jego zdaniem. Z odrazą rozejrzałam się dookoła – grzyb wchodzący na ściany i kurz na meblach, które stały przy ścianach, były widoczne gołym okiem i nawet perfekcyjna pani domu nic by tutaj nie pomogła.

- Dodatkowo – kontynuował swój monolog, święcie przekonany, że ktoś go słucha – w każdym pokoju jest telewizor. Od początku naszej działalności, zależy nam przede wszystkim na domowej i ciepłej atmosferze.

Ciepła i domowa atmosfera? Byłam ciekawa, czy rzeczywiście tak było. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wtrąciła paru swoich groszy, do jego zbyt długiego i przypominającego reklamę pięciogwiazdkowego hotelu przemówienia.

- Przypominam panu – weszłam mu w słowo – jesteśmy w poprawczaku, a nie hotelu o wysokim standardzie.

Na dwa ostatnie słowa położyłam większy nacisk, chcąc mu dać w ten sposób do zrozumienia, że chyba nie do końca wie, co mówi. Pochodziłam z dobrej i kochającej się, wbrew wszystkiemu rodzinie i własny pokój z telewizorem nie był dla mnie abstrakcją. Tak naprawdę, wcale nie powinno mnie tutaj być.

Moja mama wydała z siebie cichy pomruk niezadowolenia, ojczym natomiast zacisnął dłonie w pięści. Jak widać, nie tylko mi się tutaj nie podobało, im również. Z tych wszystkich osób, które były świadkami mojego upadku na samo dno, tylko jeszcze oni we mnie wierzyli i chcieli pomóc. Nie byłam święta i sprawiałam im mnóstwo problemów, ale wiedzieli, że pewnych granic nie przekraczam. Ucieczki z domu, picie alkoholu i palenie papierosów, uprawianie seksu i słabość do typów spod ciemnej gwiazdy – to byłam cała ja.

Gdy tylko przekroczyłam nareszcie próg swojego pokoju, który znajdował się na samym końcu długiego korytarza, od razu poczułam smród, jaki tam panował. Nie chciałam nawet dopuszczać do siebie myśli, że będę musiała tutaj spać.

- Nie ma innego pokoju – wydałam z siebie jęk niezadowolenia – tutaj śmierdzi i wszystko pokryte jest pajęczynami. Niby jak mam się tutaj odnaleźć? Czyżby wysoki standard zawiódł?

Nie mogłam się powstrzymać od złośliwości i widziałam, jak przez okrągłą twarz przechodzi grymas niezadowolenia. Mogłam się nawet założyć, że gdyby nie moi rodzice pewnie od razu dostałabym naganę na samym wstępie.

- Przykro mi, ale nie – odpowiedział i otworzył okno – kolejnym plusem tego miejsca, jest zaufanie, jakim darzymy naszych podopiecznych i dlatego nie wyjmujemy klamek z okien.

Przewróciłam oczami i spuściłam głowę w dół, by nie widział, jak się śmieję. Nie było konieczności wyjmowania klamek z okien, ponieważ byliśmy na trzecim piętrze. Chyba nikt nie byłby na tyle głupi, żeby chcieć uciekać. Cóż reklama dźwignią handlu.

- No dobrze – smród przestał być już taki wyraźni – a pajęczyny? Chyba jest tutaj sprzątaczka lub ktoś, kto sprząta pokoje?

Zadawałam mu konkretne pytania, lekko poirytowana zachowaniem moich staruszków. Dlaczego oni cały czas milczeli i nawet teraz nie wypowiedzieli nawet słowa? Co się z nimi działo?

- Proszę państwa – dyrektor podniósł dłoń do góry – wszystko da się załatwić. Pójdę po wolontariusza i on coś na to zaradzi.

Dyrektor wyszedł, a moja mama wypuściła głośno powietrze z siebie. Nie wiedziałam, czy bardziej jest wściekła, czy rozczarowana tym miejscem.

- Już myślałam, że – nareszcie się odezwała – nigdy nie zostawi nas na chwilę samych. To miejsce to jakiś koszmar. Przez całą drogę opowiadał jakieś niestworzone historie o wysokim standardzie i rodzinnym cieple. Co to ma w ogóle być?

Tak, ciężki charakter mam zdecydowanie po niej. Zawsze była twarda i dzielna, nawet, wtedy gdy mój tata nas zostawił, argumentując to jednym zdaniem „nie jestem gotowy na dziecko i małżeństwo". Poniekąd jestem mu wdzięczna, gdyby nie ten drobny szczegół nigdy nie poznałabym Bruna – jedyny mężczyzny, którego uważam za swojego ojca. W końcu nie ten, który spłodził, ale ten, który wychował, jest ojcem.

- Kochanie – Bruno przyciągnął delikatnie moją mamę do siebie i przytulił ją – obiecuję ci, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by wyciągnąć stąd naszą córkę. Wiem, że narobiła mnóstwo głupot, ale mam nadzieję, że teraz się uspokoi i nareszcie przestanie robić z siebie kogoś, kim nie jest.

Jak to dobrze wiedzieć, że wciąż uważał mnie za swoją córkę. Nie przeszkadzał mi teraz nawet fakt, że mówił tak, jakby mnie wcale tutaj nie było. Wciąż byłam jego dzieckiem, nie wyparł się mnie. Łzy napływające mi do oczu utrudniały widzenie.

- Tato – szepnęłam – przepraszam was. Już będę grzeczną dziewczynką, obiecuję. Nie pozwól mi tutaj zginąć.

Wolną ręką przyciągnął mnie do nich i zamknął w niedźwiedzim uścisku i delikatnie pogłaskał po plecach.

- Wy i mama – głos miał przepełniony emocjami – jesteście dla mnie najważniejsze. Poruszę swoje kontakty i zobaczę, co da się jeszcze zrobić.

 

Nie chciałam robić sobie nadziei, skoro nie udało się to adwokatowi, który był najlepszy w całym mieście to i jego znajomości mogą zdać się na nic. Teraz powinien zająć się mamą, w końcu była w szóstym miesiącu ciąży. Po czternastu latach daremnych starań, w końcu im się udało i zamiast być przykładną starszą siostrą, ja robiłam wszystko by nią nie być.

Mama miała coś powiedzieć, ale przy drzwiach usłyszeliśmy głośne chrząknięcie. Podniosłam głowę i zamarłam. W drzwiach stał najprzystojniejszy facet, jakiego kiedykolwiek widziałam. Czy to był właśnie ten wolontariusz? Jeżeli tak, to może pobyt tutaj wcale nie będzie taki straszny? W mojej głowie od razu pojawił się plan poderwania go, a byłam w tym naprawdę dobra. Do tej pory żaden facet nie przeszedł obok mnie obojętnie.

- Dzień dobry – miał cholernie niski i seksowny głos – miałem tutaj zrobić porządek. Podobno są jakieś pajęczyny do uprzątnięcia i mnóstwo kurzu zalegającego na szafkach.

Gdy obserwowałam, jak leniwym krokiem zbliża się do nas, czułam jak moje nogi, coraz mocniej uginają się pode mną. W myślach rozkazałam sobie spokój. Dopiero przekonałam się, jak mało znaczy przyjaźń i dowiedziałam się, ile tak naprawdę znaczyłam dla jeszcze swojego faceta, a teraz wodziłam wzrokiem za innym. To nie mogło się udać.

- Tak – mój tata pierwszy się odezwał – całe meble i sufit są nimi pokryte.

Chłopak skinął w milczeniu głową i wziął się do pracy, tylko na widok Bruna oczy lekko mu się zaświeciły. Czyżby wiedział, kim on jest? Tak naprawdę, chyba nie było osoby, która by tego nie wiedziała. Prowadził interesy na całym świecie, był stałym bohaterem artykułów „Forbes" o umiejętności rozmnażania pieniędzy. Całe szczęście, że jeszcze o mnie i moich skandalach nie wypisywali w gazetach, ale to tylko dlatego, że ponad wszystko cenił sobie swoją prywatność, a jego ludzie czuwali nad tym, by nic nie wyciekło do tanich brukowców.

- My już kochanie będziemy szli – mama położyła dłoń na swoim lekko pękatym brzuchu – wpadniemy w przyszłym tygodniu do ciebie. Pamiętaj, że kochamy cię i jesteś dla nas najważniejsza.

 

Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością i mocno przytuliłam. Czasami ciężko było uwierzyć, że jestem ich dzieckiem. Szanowany biznesmen, idealna żona, piękny dom i ja – nastolatka z problemami.

Nie wiem, ile czasu stałam, wpatrując się w drzwi, którymi wyszli, ale z mojego letargu wyrwał mnie dopiero wolontariusz, kładąc dłoń na ramieniu.

- Posprzątane – mruknął do mnie z uśmiechem – masz ochotę poznać, chociaż odrobinę to miejsce?

Spojrzałam na niego, lekko nieprzytomnym wzrokiem. Kiwnęłam potakująco głową i wyszłam za nim na korytarz, przez który szliśmy w ciszy. Dopiero przy windzie odezwałam się do niego.

- Dlaczego tutaj jesteś? – wiem, głupie pytanie. On był tutaj z własnej, niczym nieprzymuszonej woli. Ja byłam tutaj w ramach programu resocjalizującego – chodzi mi to, dlaczego pomagasz.

 

Wzruszył ramionami i z łobuzerskim uśmiechem odparł, wciskając przycisk przywołujący windę.

- Lubię pomagać – poprawił swoje, opadające na oczy włosy – uważam, że nikt nie jest zły; tylko potrzebuje kogoś, kto naprowadzi go na właściwą drogę.

Właściwa droga? Ciekawe. Ja chyba z niej zboczyłam już dawno temu i upłynie sporo czasu, nim odnajdę drogę powrotną do tej właściwiej.

- Będziesz mnie naprowadzał? – nie mogłam się powstrzymać – bardzo chętnie ci na to pozwolę.

Czy byłam łatwa? W najmniejszym nawet stopniu. Zanim pozwoliłam zaciągnąć się do łóżka, chłopak musiał wokół mnie trochę poskakać i pokazać mi, że nie będę tego żałowała. Wiem, dziewczyny w moim wieku przeważnie zatrzymują się na chodzeniu za rękę i całowaniu, a nie chodzeniu na całość, ale ja zdecydowanie szybciej dorastałam.

- Ile ty masz lat dzieciaku? – obdarzył mnie lekceważącym spojrzeniem – nie za młoda jesteś na takie propozycje?

Czyli wyłapał w wypowiedzianych przeze mnie słowach dwuznaczność. Bardzo dobrze. Uwielbiałam inteligentnych mężczyzn. Przy takich nigdy się nie nudziłam. W ogóle czy to naprawdę źle, że wolałam starszych od siebie?

- Prawie siedemnaście – odparłam, patrząc mu w oczy – spokojnie, już mogę.

W odpowiedzi zaśmiał się i pokręcił głową. Czyli wcale nie będzie tak łatwo, jak przypuszczałam. Może to i lepiej? Może to był właśnie znak, że powinnam sobie odpuścić i na moment stanąć z boku? Przestać umawiać się na randki i skupić tylko na sobie? Wsłuchać w siebie i dowiedzieć się, czego tak naprawdę chcę od świata i życia?

- Nie chodzi o twój wiek – zmienił ton na bardziej poważny – tylko to miejsce. Są tutaj pewne reguły, które nas obowiązują. Przede wszystkim, personel nie może się umawiać z osobami, które tutaj trafiają z różnych przyczyn.

Pokiwałam przytakująco głową. Świetnie to rozumiałam; wszędzie były jakieś zasady i reguły. To tylko ja nigdy nie potrafiłam się do nich dostosować i co rusz, pakowałam się w nowe kłopoty, z których do tej pory zawsze wyciągał mnie Bruno.

- Rozumiem – powiedziałam i odwróciłam wzrok od jego przystojnej twarzy – nie chcę sprowadzać na ciebie żadnych problemów. Przepraszam, głupio wyszło z naprowadzaniem mnie na właściwą drogę.

Naprawdę szczerze żałowałam, że nie ugryzłam się w język. Facet dał mi delikatnie kosza, a ja wyszłam na idiotkę. Przecież ktoś, kto wygląda, tak jak on, na pewno kogoś ma. I to na pewno jest ktoś bez przeszłości, taka jak moja. Nie musi się wstydzić i wykręcać od opowiadania o sobie i swoim życiu.

- Podobasz mi się – usłyszałam po dłuższej chwili – ale, jak dyrektor się dowie. Wyrzuci mnie i nawet nie będę mógł przyjść cię odwiedzić.

Nie musiał mi się tłumaczyć, rozumiałam go. Naprawdę. Najlepiej będzie, jeżeli nasza relacja zostanie na takim poziomie, na jakim aktualnie była. Nie znałam nawet jego imienia.

- W porządku – odpowiedziałam, ostrożnie – nie tłumacz się. Wygłupiłam się, to wszystko. Zapomnij.

 

W odpowiedzi wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie. Winda nareszcie przyjechała i mogliśmy do niej wsiąść. Niemal od razu, owiało mnie gorące powietrze. Czy tutaj nie było żadnej wentylacji? Jak ci ludzie mogli funkcjonować? Pokręciłam z dezaprobatą głową i zajęłam miejsce przy ścianie. Winda ruszyła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania