Poprzednie częściSpróbuj mi zaufać [1]

Spróbuj mi zaufać [6]

Rozdział piąty

Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie tamtej nocy. Nie spałam z nim w dosłownym znaczeniu tego słowa, ale mogłam wtulić się w jego ramiona i wdychać zapach jego perfum. Jeżeli istniała miłość od pierwszego wejrzenia, to już wtedy byłam w nim zakochana; pech niestety chciał, że później nagle wszystko się popsuło, a ja do dzisiaj nie wiem tak naprawdę dlaczego.

 

***

Byłam w swoim pokoju i czekałam na Miłosza, gdy ktoś zapukał do drzwi. Podekscytowana poszłam otworzyć, ale zamiast „mojego" chłopaka, w drzwiach stał pan Artur i miał dziwny wyraz twarzy; uciekał wzrokiem, a w dłoniach trzymał białą kopertę z moim imieniem.

-Wiem, że spodziewałaś się kogoś innego – powiedział i wszedł do mojego pokoju – ale on nie przyjdzie. Bardzo mi przykro.

Patrzyłam na swojego opiekuna, kompletnie zdezorientowana; nie wiedziałam, skąd wiedział o naszych potajemnych wieczorach i co miał na myśli, mówiąc, że nie przyjdzie. Przecież byliśmy umówieni, obiecał mi.

-Ja na nikogo nie czekam – postanowiłam skłamać – nie wiem, skąd w ogóle taki pomysł.

Zaśmiałam się nerwowo, chcąc zakryć moje rozczarowanie. Jak on mógł mi to zrobić? Dlaczego powiedział o naszych randkach? Przecież wiedział, że będę miała problemy. Zdradził mnie i oszukał.

-Marika – w oczach Artura dostrzegłam współczucie – ja wiem o wszystkim. Nie musisz kłamać, nikomu nie powiem o was.

Uspokoiłam się odrobinę i podeszłam do łóżka, chcąc sobie usiąść. Z trudem powstrzymywałam łzy i ukrywałam rozczarowanie.

-Dlaczego mi to zrobił? – zapytałam głosem pozbawionym emocji – zaufałam mu, a on mnie wykorzystał.

W odpowiedzi wyciągnął dłoń, w której trzymał kopertę. Wpatrywałam się w nią, nie mogąc wykonać żadnego ruchu; byłam jak sparaliżowana. Nagle zabrakło mi sił na to wszystko, to dla niego chciałam się zmienić, być lepszym człowiekiem. A teraz zostałam sama.

-Postaraj się go zrozumieć – szepnął i z westchnieniem usiadł obok mnie na łóżku – nie mogę ci powiedzieć, dlaczego wyjechał, ale nie mógł postąpić inaczej. Zapewniam cię jednak ty nie masz z tym nic wspólnego. Dyrektor o niczym nie wie i mogę ci obiecać, że się nie dowie.

Nie dając mi dojść do słowa, położył mi białą kopertę na kolanach i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Drżącymi dłońmi rozerwałam papier, ciekawa zawartości. W środku była żółta kartka złożona na pół; otworzyłam ją.

 

„Wybacz, że tak nagle i bez żadnego pożegnania. Może kiedyś będę miał okazję wszystko ci wyjaśnić, teraz jednak, jedyne, o co cię proszę, to o wybaczenie. Przepraszam cię i wiedz jeszcze jedno, kocham cię. Miłosz"

 

Tylko tyle miał mi do powiedzenia? Słowo „kocham" nie mogło wszystkiego załatwić. Czułam się wykorzystana, oszukana, zraniona i zdradzona.

***

 

Ogarnął mnie niewyobrażalny smutek, którego nie byłam w stanie opanować. Żałowałam, że nie wymieniłam się numerami telefonu z Miłoszem, bo teraz, chociaż mogłabym do niego zadzwonić, powiedzieć, że wyszłam już na wolność i umówić się z nim może nie na randkę, ale chociaż na głupią kawę. Miałabym dzięki temu jakikolwiek punkt zaczepienia, a tak oprócz wspomnień i tej przeklętej kartki, której treść znałam na pamięć, nic mi po nim nie zostało.

 

Siedziałam na dole w kuchni, piłam poranną kawę i nie mogłam się doczekać, aż Iga przyjdzie do mnie. Niemal od razu po rozmowie z tatą zadzwoniłam do niej i powiedziałam, że mam dobrą wiadomość. Nareszcie mogłam skończyć z puszczaniem się za pieniądze.

Coraz poważniej zaczynałam się zastanawiać nad resocjalizacją, może to właśnie był odpowiedni kierunek studiów dla mnie? Wiedziałam, że bez przeszkód mogłabym się dostać na uczelnię i przede wszystkim moja niezbyt chlubna przeszłość nie stanowiła problemu. Przeszłam chyba każdy z możliwych etapów, jakie były do przejścia i miałam doświadczenie. Doskonale wczułabym się w sytuację dzieciaków potrzebujących pomocy.

-Chcę studiować resocjalizację – powiedziałam do mamy, która w tym momencie weszła do kuchni, trzymając Klarę na rękach – podjęłam decyzję.

Moja rodzicielka posadziła siostrę w jej krzesełku i z ciężkim westchnięciem popatrzyła na mnie uważniej. Po jej minie mogłam się domyślić, że nie była tego samego zdania co ja. Wiedziałam, że wolałaby, żebym wybrała coś daleko odbiegającego od złego i toksycznego środowiska, przez które tylko napytałam sobie biedy; tylko co jeśli nie znajdę nic innego?

-Jesteś tego pewna? – zapytała, siadając przy mnie – to bardzo poważna decyzja i uważam, że powinnaś to sobie bardzo dokładnie przemyśleć. Studiując resocjalizację, miałabyś do czynienia z marginesem społecznym, a sama wiesz, co to znaczy.

Wiedziałam zbyt dobrze i właśnie dlatego chciałam nieść pomoc i w jakiś sposób dzięki temu być może odkupić swoje winy. Nie robiłam niczego złego. Moją pierwszą uratowaną i wyprowadzoną z rynsztoka osobą miała być Iga.

-Tak mamo – odparłam z uśmiechem – wiem, że to dla ciebie zaskoczenie, ale skoro nie mogę studiować prawa, o którym kiedyś marzyłam, to resocjalizacja nadaje się idealnie. Zaufaj mi.

Bez słowa pokręciła głową i złapała mnie za ręce mocno obejmujące kubek. W jej oczach widziałam lęk, szok i strach. Bała się, że nadal chcę siedzieć w syfie, z którego stawała na głowie, by mnie wyrwać i odzyskać.

-Nie chodzi o zaufanie – powiedziała stanowczo – tylko o ludzi, z jakimi będziesz musiała się zmierzyć. Co, jeżeli będziesz zmuszona stanąć twarzą w twarz z kimś, kogo kiedyś uważałaś za przyjaciela? Czy będziesz w stanie sobie z tym poradzić?

Właśnie miałam odpowiedzieć, że tak, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama puściła moje dłonie i poszła otworzyć, a ja mogłam zaczerpnąć powietrza. Pierwszą trudną rozmowę miałam już za sobą, oczywiście wiedziałam, że na jednej się nie skończy.

 

Jechałam z Igą do firmy mojego ojca pogrążona w myślach. Droga nie była trudna do pokonania, prawie znałam ją na pamięć. Bardzo często bywałam u taty, chcąc z nim przeforsować jakiś temat, tak żeby mama nie wiedziała o niczym; byłam i właściwie jestem typową córeczką tatusia.

-Myślisz, że to jest dobry pomysł? – Iga przerwała moje rozmyślania i poprawiła się w fotelu – no wiesz, chodzi mi o pracę u twojego taty.

Spojrzałam na nią z ukosa i wzruszyłam ramionami. Nie bardzo rozumiałam jej wątpliwości, jeżeli naprawdę chciała zmienić coś w swoim życiu i zacząć zarabiać w przyzwoity sposób bez sprzedawania własnej godności i ciała to właśnie miała okazję ku temu.

-Tak – mruknęłam – skąd u ciebie nagle wątpliwości? Przecież cieszyłaś się z mojej propozycji.

Westchnęła cicho i odwróciła głowę w kierunku okna. Miałam nadzieję, że wątpliwości przejdą jej, gdy tylko przekroczy próg biura. Może nie zajmie stanowiska kierowniczego i nie będzie miała pod sobą ludzi, ale parzenie kawy i odbieranie telefonów jest również całkiem fajną opcją. Pracy na sekretariacie nigdy nie brakowało.

-No wiesz – zaczęła niepewnie – ja naprawdę szukałam pracy w tak wielu miejscach i w każdym było dokładnie to samo. Czemu teraz miałoby być inaczej?

Przygryzłam wargę i mocniej zacisnęłam dłonie spoczywające na kierownicy. Jej poczucie wartości i niska samoocena doprowadzały mnie do szału. Nie powinna myśleć o sobie, jak o dziewczynie z poprawczaka, która jedyne co umie to uprawiać seks za pieniądze. Uważałam, że jest piękna, mądra i dobra. Wciąż miałam w pamięci jedną sytuację, w której uratowała mi życie.

 

***

Kilka miesięcy po zniknięciu Miłosza i bezskutecznej próbie zrozumienia go, zaczęłam się powoli poddawać. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca, wszystko doprowadzało mnie do łez i przechodziłam poważny kryzys. Chciałam zasnąć i już się nie obudzić. Czułam się, jak kompletne zero, które już nigdy niczego nie osiągnie i nie podniesie się z kolan. Otworzyłam okno w swoim pokoju i wychyliłam się za nie. Patrząc w dół, zastanawiałam się, co by było, gdybym teraz wyskoczyła, tak po prostu. Czy ktoś by za mną płakał albo chociaż zastanawiał się nad powodami, które mną kierowały?

-Wiem, co chcesz zrobić – usłyszałam tuż za sobą – ale nie rób tego. Nie warto.

Z moich oczu popłynęły łzy, skapując na parapet. Ta cholerna bezsilność i bezradność budziły we mnie agresję, której nie chciałam w sobie mieć. Wciąż stałam wychylona przez okno i zirytowana prychnęłam.

-Co ty możesz wiedzieć?

Wtedy usłyszałam, jak podchodzi do mnie od tyłu i obejmuje w pasie. Ciepło, jakie biło od niej, dawało mi poczucie bezpieczeństwa.

-Zanim się pojawiłaś – szepnęła – chciałam popełnić samobójstwo i podcięłam sobie żyły. Odratowywali mnie przez kilka godzin i uwierz mi, jeżeli ci się nie uda to, co chcesz zrobić, bo jakimś cudem spadniesz na trawnik, zamiast na chodnik nie będziesz mogła znieść świadomości, że chciałaś sobie odebrać coś, co jest piękne. A życie jest piękne.

Zamiast powiedzieć jej, że wcale nie chciałam się zabić, zrobiłam kilka kroków w tył, odwróciłam w jej stronę i mocno przytuliłam. Rzadko ze sobą rozmawiałyśmy i miałam wrażenie, że jestem jej obojętna. A jednak wcale tak nie było.

-Dziękuję – szepnęłam – nigdy ci tego nie zapomnę. Bądź tego pewna.

***

 

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie sama do siebie. Nie wszyscy ludzie byli źli i zepsuci. Czasami tylko trzeba było to odkryć. Powierzchowne ocenianie, mijało się z celem.

-Iga – powiedziałam powoli – każdy w swoim życiu popełnia błędy, ale każdy również ma szansę na zmianę. Nie możesz myśleć o sobie jak o kompletnym zerze. Pamiętasz, jak w ośrodku uratowałaś mi życie i powiedziałam, że nigdy ci tego nie zapomnę? To wtedy właśnie otworzyłaś mi oczy i umysł. Pozwoliłaś zobaczyć w sobie kogoś naprawdę wartościowego.

Na chwilę w samochodzie zapanowała cisza, a ja poczułam się lżejsza o jakieś dziesięć kilo. Nareszcie powiedziałam, co tak naprawdę o niej sądzę.

-Pamiętam – mruknęła – dlaczego tak rzadko ze sobą rozmawiałyśmy?

Wzruszyłam ramionami, sama się nad tym zastanawiałam. Dobry kontakt miałam tylko z Larą, za którą zdążyłam się już stęsknić i byłam szczerze ciekawa, co u niej i jak się trzyma.

-Nie wiem – odparłam zgodnie z prawdą – być może po części przez Roksanę, z którą dość często przesiadywałaś, a sama wiesz, jak ona działała mi na nerwy.

W odpowiedzi mruknęła coś niezrozumiale, a ja nie chciałam dłużej ciągnąć tego tematu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania