Poprzednie częściSpróbuj mi zaufać [1]

Spróbuj mi zaufać [4]

Rozdział trzeci

Wchodziła do domu z duszą na ramieniu. Gdy wracałam na przepustki do domu, cieszyłam się, że będę miała możliwość spędzić, chociaż dwa dni w rodzinnym domu; teraz z kolei czegoś mi brakowało. Zupełnie tak, jakbym nie była u siebie.

- Wszystko w porządku? – mama obdarzyła mnie czujnym i uważnym spojrzeniem – nie bój się, jesteś u siebie.

Wiedziałam o tym i nie musiała mi tego przypominać; tylko sama świadomość, że już nie muszę nigdzie stąd wychodzić i mogę robić wszystko, co chciałam, jeszcze do mnie nie docierała. I ta nieznośna myśl, że nie zrobiłam wszystkiego, nie dawała mi spokoju. Szybko przeanalizowałam swój ostatni tydzień w ośrodku i nie doszukałam się niczego niewłaściwego. Pożegnałam się z dyrektorem i całym personelem, wymieniłam serdeczne uściski z dziewczynami, z którymi utrzymywałam poprawne relacje, pożegnałam się z Larą i moim opiekunem. Jedyną osobą, z którą niedane mi było wymienić chociaż jednego spojrzenia, to Miłosz – facet, który złamał mi serce w najbardziej perfidny i wyszukany sposób.

-Tak – uśmiechnęłam się i niepewnym krokiem poszłam w kierunku kuchni – tylko dziwnie się czuję. Jeszcze trzy godziny temu za mój dom uważałam ośrodek, a teraz znów muszę się przestawić. To jest cholernie trudne.

Moja rodzicielka złapała mnie za ręce i delikatnie nimi potrząsnęła. W jej oczach dostrzegłam żal wymieszany ze strachem. To pierwsze rozumiałam, drugiego nie potrafiłam. Jeżeli myślała, że znów wpakuję się w problemy, tylko po to, by znów ktoś ograniczył mi moją wolność; to mogła być spokojna. Nigdy więcej żadnych głupot.

-Co ty opowiadasz – szepnęła – tamto miejsce, nigdy nie było twoim domem. Trafiłaś tam przez przypadek. To tutaj jest twoje miejsce. Nawet nie wiesz, ile łez wypłakałam przez cały ten czas. Już nigdy nikomu nie pozwolę zabrać cię ode mnie. Jesteś moją maleńką córeczką – spojrzała na chodzącą przy nas Klarę – obie jesteście.

Bez słowa wtuliłam się w matczyne ramiona. Chyba nigdy nie przestanę się zastanawiać, czym sobie zasłużyłam na takich rodziców. Każdy inny na ich miejscu już dawno odwróciłby się do mnie plecami i kazał radzić samej „Nawarzyłaś piwa, to sobie je teraz wypij”, ale z nimi było inaczej. Cały czas byli blisko przy mnie.

-Kocham cię mamusiu – wychlipałam przez łzy – przepraszam cię, tak bardzo.

Wcale nie musiałam jej przepraszać, wiedziała, że żałuję, ale tylko to przyszło mi do głowy. Zdecydowanie była dla mnie zbyt dobra.

-Już dobrze – pogłaskała mnie po włosach – wszystko się ułoży, powoli.

W miarę, gdy gładziła mnie po włosach, uspokajałam się, odzyskiwałam równowagę i pewność siebie. Czy zamierzałam wracać do przeszłości i grzebać w starych brudach? Absolutnie nie, ale byłam ciekawa, kto mi to zrobił i skazał na życie w zamknięciu przez cholerne dwa pełne lata. Już dawno zrezygnowałam z poszukiwania sprawcy odpowiedzialnego za moją krzywdę i zabroniłam Brunowi wykonywać jakiekolwiek kroki w tym kierunku.

-Tak – odsunęłam się od niej i wytarłam łzy z policzków – w ośrodku mówiłaś coś o jedzeniu? Jestem potwornie głodna.

Widziałam po minie mamy, że miała ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wtedy Klara zaczęła wesoło podskakiwać z radości do góry i bić brawo. Z mojego punktu widzenia, wyglądało to tak, jakby cieszyła się, że ktoś wspomniał o jedzeniu, bo również jest głodna. Chryste! Jak ja ją uwielbiałam.

 

Leżałam na kanapie w salonie i bezmyślnie przeskakiwałam z kanału na kanał, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam się lekko na łokciu, zobaczyć czy gdzieś w pobliżu nie ma Bruna albo mamy. Nie chciałam jeszcze sama otwierać drzwi, niestety jednak jak na złość nigdzie ich nie było. O ile przyzwyczajenia w tym domu zachowały się, to Bruno był w swoim gabinecie i pracował nad czymś w skupieniu, a moja mama wyszła tylnymi drzwiami i pojechała na zakupy. Odkąd pamiętam, późne popołudnia spędzała w centrach handlowych, a później udawała, że o niczym nie wie, gdy tata odkrył kolejną nową parę butów, przemyconą po cichu do garderoby.

-Te drzwi same się chyba nie otworzą – najwyraźniej ściągnęłam ją myślami do siebie – mogłabyś ruszyć swoje cztery chude literki i otworzyć.

Przewróciłam oczami i leniwie podniosłam się z kanapy. Fajnie było wiedzieć, że nic się nie zmieniło. Nadal od otwierania drzwi, była mama.

-No właśnie wstawałam – odparłam, udając oburzoną – a co ty robisz w domu?

W odpowiedzi rzuciła mi zaskoczone spojrzenie i pokręciła głową.

-Mieszkam – odpowiedziała, tłumiąc śmiech – a niby gdzie mam być?

Niestety ja nie potrafiłam nie śmiać się i wybuchnęłam śmiechem. Czy ona naprawdę myślała, że nie wiedziałam o jej potajemnych wyjazdach na zakupy?

-W centrum handlowym – szepnęłam konspiracyjnie – podobno mają dzisiaj wyprzedaże.

Nerwowo obejrzała się za siebie, położyła palec na ustach i uśmiechnęła się do mnie szeroko.

-Ciszej mów – mruknęła – właśnie wróciłam. Twój ojciec, jak się dowie, zrobi mi awanturę.

Już miałam powiedzieć, że przecież nie wygląda na osobę, która właśnie wróciła do domu, bowiem miała na sobie stary i znoszony dres, ale ktoś kolejny raz zapukał do drzwi. Skuliłam się w sobie i wróciłam na kanapę. Miałam ochotę udawać, że mnie nie ma.

-Dzień dobry – usłyszałam znajomy głos – właśnie dowiedziałam się, że Marika wróciła już do domu. Czy mogłabym…

Moja mama nie dała dokończyć zdania, tylko weszła jej w słowo.

-Nie sądzę, by moja córka – odparła chłodno – chciała się z tobą widzieć. Przez dwa lata nie kontaktowałyście się i w sądzie zeznawałaś przeciwko niej. Skąd zatem pomysł, by widzieć się z nią teraz?

Przymknęłam oczy i czekałam; w duchu błagając mamę, by nie wpuściła jej do środka. Nie chciałam z nią rozmawiać ani teraz, ani w zasadzie nigdy.

-Przykro mi – do moich uszu doleciał cichy i niepewny głos – wiem, że postąpiłam źle, ale tego wymagała ode mnie sytuacja. Ja musiałam to zrobić.

Zacisnęłam dłonie w pięści. Jedyne czego wymagała od niej sytuacja to powiedzieć prawdę. Wcale nie musiała kłamać. W moich oczach była przegrana; a swoimi kłamstwami przekreśliła naszą przyjaźń.

-Bzdury opowiadasz – moja rodzicielka podniosła głos, wciąż stojąc przy drzwiach – ty i cała reszta pseudo przyjaciół mojej córki przyczyniła się do sytuacji, w jakiej się znalazła. Jesteście współwinni jej zamknięcia. Nigdy więcej nie waż się przychodzić do mojego domu.

Zanim Dominika zdążyła odpowiedzieć, moja mama zatrzasnęła jej drzwi przed nosem. Wciąż będąc w szoku, wstałam z kanapy i wpatrywałam się w osobę podającą za moją matkę. Muszę przyznać, że nie znałam jej od tej strony; zawsze łagodna, spokojna i opanowana potrafiła być waleczną lwicą broniącą swoich młodych. Punkt dla ciebie mamo.

 

Śniadanie – jak ja uwielbiałam tę część dnia. Na stole gościły wszystkie moje ulubione produkty: jajecznica, ser żółty w plastrach, wędliny, świeże i chrupiące pieczywo, prawdziwe masło, parówki i ogórki oraz pomidory pokrojone w plastry. W ośrodku nauczyłam się pewnego rodzaju schematu oraz wczesnego wstawania, dzięki czemu teraz mogłam zabłysnąć i delikatnie podlizać rodzicom.

-Co tutaj tak pięknie pachnie? – właśnie nalewałam herbatę do kubków, gdy w drzwiach od kuchni pojawił się tata – już dawno nie miałem takiego śniadania.

Za jego plecami, jak spod ziemi wyrosła moja rozczochrana i bez makijażu mama. Śmiejąc się, klepnęła Bruna w pośladek i podeszła do mnie.

-Cześć kochanie – pocałowała mnie w czoło – twój tata już zapomniał, że ja codziennie szykuję śniadania, ale przyjemna niespodzianka; dziękuję. Tylko powiedz nam od razu, co będziesz chciała w zamian.

Wzruszyłam ramionami i rozłożyłam talerze. Dlaczego miałabym coś chcieć od nich? Limit swoich życzeń, wyczerpałam na najbliższe trzydzieści lat; zresztą nie miałam prawa chcieć od nich czegokolwiek.

-Nic – odparłam, siadając przy stole – w poprawczaku często podawałam jedzenie, więc dlaczego teraz nie miałabym tego zrobić?

Oboje spojrzeli na mnie z delikatnym podziwem i zajęli swoje miejsca przy stole. Klarę natomiast posadzili w jej krzesełku i podali dwie parówki, które na raz wsadziła sobie do buzi.

-Jajecznica jest przepyszna – mój tata delektował się każdym kęsem – twoja mama mogłaby się od ciebie wiele nauczyć.

W odpowiedzi śmiejąc się, uderzyła go delikatnie w rękę. Patrząc na nich, dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo mi ich brakowało. Przepustki były raz w miesiącu i mijały stanowczo zbyt szybko.

-Dzięki – odpowiedziałam pomiędzy jednym a drugim kęsem – czy mogłabym dzisiaj pojechać na zakupy?

Poczułam nagłą chęć całkowitego zerwania z przeszłością i chciałam wymienić swoją garderobę, w której królowały krótkie spódniczki, kuse sukienki i bluzki ze zbyt głębokimi dekoltami. Później planowałam pojeździć po uczelniach i wybrać dla siebie najbardziej odpowiedni kierunek studiów. Oczywiście prawo sądząc po mojej, zbyt obszernej i grubej kartotece mogłam wykluczyć; tam mnie na pewno nie przyjmą.

-Oczywiście, że tak – tata był wyraźnie podekscytowany – weź sobie samochód.

Samochód? Czy ja dobrze usłyszałam? Będąc jeszcze w poprawczaku, w nagrodę za dobre sprawowanie ośrodek ufundował mi cały kurs oraz egzaminy, które co prawda zdałam za pierwszym razem, ale do tej pory jeszcze nie jeździłam. Co więcej, nie byłam nawet pewna czy po takim czasie pamiętam jeszcze, jak się jeździ.

-Dzięki – odparłam zaskoczona – ale ja nawet nie wiem, czy będę umiała jechać. Od egzaminów nie siedziałam za kierownicą.

W odpowiedzi położył na stole kluczyki do auta i moją kartę kredytową, którą oddałam mu, gdy miałam iść do poprawczaka. Nie zamknął jej, trzymał ją i czekał, aż wyjdę, by mi ją zwrócić. Ja sama nigdy nie śmiałabym prosić o jej zwrot. Nie wiem, jak długo wpatrywałam się na to, co położył na stole, ale gdy nareszcie podniosłam głowę, przy stole siedziała już, tylko moja mama i uśmiechała się do mnie tajemniczo.

-No co? – zapytałam – nie wiedziałam, że wciąż ją macie.

Potakująco kiwnęła głową i wstała od stołu, tylko po to, by wyjąć najedzoną i potwornie brudną siostrę z krzesełka. Byłam ciekawa, czy ja też się tak brudziłam, jak ona i jadłam jak świnka. Wyglądała tak rozkosznie i słodko. Miałam ochotę ją schrupać.

-Nic – odparła – chodź, pomożesz mi ją wykąpać. Troszkę się ubrudziła.

Troszkę? Kawałki parówek i masło z kanapek miała wszędzie na włosach, buzi, rękach nawet nogach. O ile kiedyś nie mogłam zrozumieć, co inni widzą w małych dzieciach, tak teraz nie wyobrażałam sobie tego domu bez wierzgającej i śmiejącej się ze wszystkiego Klary. Swoją drogą zabawę w a kuku opanowała do perfekcji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania