Świat jest mały, część 4
Część czwarta : Dyskutanci
Poznali się, sięgając w sklepie wielobranżowym po tę samą gazetę.
- Interesujesz się sportem – zapytał nieprzypominający Brada Pitta, Johnny Deppa, ani żadnego innego z gwiazd Hollywood, a tym bardziej sportu młody, łysiejący przeciętniak.
- Nie. Kupuję dla taty.
- Myślałem, że spotkałem dziewczynę, która lubi sport – westchnął.
- A co jest ciekawego na przykład w piłce nożnej? – roześmiała się. – To, że dwudziestu facetów goni za jedną piłką?
Chłopak też się roześmiał.
- Wolałabyś, żeby biegali za jedną dziewczyną? – spytał, ustawiając się do kasy.
Dziewczyna stanęła za nim. Ona też nie wyglądała jak Claudia Schiffer, ale raczej jak trzy Claudie złożone do kupy. Jednak czemu nie, chętnie byłaby tą, za którą choćby jeden się uganiał.
- Szczerze? Wolałabym na to popatrzeć.
- A siatkówka? – ciągnął chłopak. – Teraz nasza drużyna może nawet dojść na szczyt, nie chciałabyś tego zobaczyć? – mówił ze zdziwieniem, ale równocześnie z podziwem dla siatkarzy.
- Oglądasz tylko wtedy, jak wygrywają? – spytała zgryźliwie.
Ze sklepu wyszli razem, przystanęli przed drzwiami i kontynuowali rozmowę.
- Nie wiem przecież, czy wygrają, jak siadam przed telewizorem, ale te emocje. Zwłaszcza końcówka są naprawdę ekscytujące. Może spróbuj – przekonywał.
- Nie znam nawet zasad – odparła lekceważąco. – Muszę iść.
I ruszyła przed siebie bez pożegnania.
- Ja też idę w tę stronę – mówiąc to, podbiegł do odchodzącej dziewczyny.
- Będziesz mnie przekonywał do siatkówki?
- Nie, ale wiem, że ludzie zmieniają czasem zdanie. Moja szwagierka kiedyś sama grała, a teraz nawet nie chce usiąść przed ekranem. Tylko praca i Filip.
- Jej mąż? – dopytywała, wykazując zainteresowanie.
- Nie. Jej syn, a mój chrześniak – odpowiedział prostując sylwetkę.
- Chyba go lubisz, z taką dumą to powiedziałeś.
- Musiałabyś go poznać, to wiedziałabyś dlaczego. To super facet.
Dziewczyna roześmiała się.
- A lat ma ile?
- Trzy.
- To naprawdę musi być fajny gość – śmiała się – pozdrów go ode mnie. Cześć.
Skręciła w boczną uliczkę. Chyba po raz pierwszy zdarzyło się jej, że chłopak tak, ot, po prostu wykazał chęć rozmowy. Przyzwyczajona była raczej do odwrotnej sytuacji. To ona chciała rozmawiać, a była zbywana.
- Poczekaj! – zawołał, doganiając ją. – Może chciałabyś wybrać się ze mną do brata na mecz?
Zrobiła poważną minę. Zmierzyła go wzrokiem i odparła.
- Wiem, że głuchoty nie widać gołym okiem, ale ty chyba jesteś głuchy. Nie lubię sporu ani siatkówki, ani niczego innego.
- To poznasz Filipa – rzucił szybko. – Grzesiek jestem.
No to, to już natręctwo, pomyślała.
Jednak o niczym innym nie marzyła jak o tym, żeby ktoś zwrócił na nią uwagę. Całe życie zakochana platonicznie w sąsiedzie z naprzeciwka, który wodził oczami za Madzią. Na samą o niej myśl, czuła brak własnej wartości. Szczerze jej nienawidziła. Za szczupłą sylwetkę, długie, proste włosy, które mogłyby być reklamą najdroższego na rynku szamponu, zamiłowanie do fryzjerstwa i wdzięk, który dostrzegała u niej z daleka. Za wszystko, co tylko dotyczyło Magdy, taka platoniczna nienawiść.
-Nie dajesz za wygraną – roześmiała się. – Iza.
Chwilę stali, patrząc na siebie w milczeniu. Wreszcie przemówiła.
-Dobrze pójdę, ale jak będę chciała wyjść, to nie będziesz mnie zatrzymywał.
-Nie będę. Albo będę – roześmiał się Grzegorz.
***
Nie musiał jej zatrzymywać. Nie wychodziła. Polubiła siatkówkę, szwagierkę Grzegorza i jego chrześniaka. Wspólnie oglądali, kibicując wszystkie mecze. Cieszyli się z całego serca, kiedy siatkarze weszli na sam szczyt i wywalczyli mistrzostwo świata. Odkryli w sobie jeszcze jedną pasję. Swoistego rodzaju dyscyplinę sportową. Pasję dyskutowania. Przegadywali się o wszystko, o co tylko było można. O to, czy lepiej być młodszym, czy starszym z rodzeństwa. Iza była najstarsza, Grzesiek był młodszy. O grę aktorską we wspólnie oglądniętym filmie. O wybór restauracji, gdzie mieli wspólnie zjeść. I choć Grzesiek twierdził, że coś jest bezdyskusyjne, to Iza zawsze miała jakieś ,,ale''.
Ich znajomi mówili, że nawet kiedy idą przytuleni, o coś się przegadują. Robią to jednak z humorem i bez nerwów.
Iza nabrała pewności siebie, będąc w związku z mężczyzną, któremu zasłoniła świat. Jej uszczypliwość i złośliwość charakteru była jeszcze większa, ale okazywała ją tylko w momentach kłótni. Na co dzień stała się potulna jak baranek.
Komentarze (16)
Fajna historia, ale chyba zacząłem już liczyć każdorazowo u Ciebie na coś ponad fajność :)
I pewnie to było Twoją myślą przewodnią, by wskazać jak bardzo jesteśmy blisko szczęścia, wystarczy się otworzyć na drugiego człowieka. Nie trzeba szukać wyimaginowanych postaci, wykreowanych przez naszą wyobraźnię, sąsiada, któremu przypisujemy do pięknej facjaty, cechy pokrywające się z idealną posturą. Zazdrościć Madzi, bo za nią wodzi wzrokiem, a ja bordowa z zazdrości, nie chcę nawet słyszeć o jakimś łysiejącym fanatyku futbolu. Bo cóż taki chłopczyna może mi zaoferować, spacer, gatkę o siostrzeńcu, nie, nie, ja mam priorytety i Magdzie udowodnię, że ja to posiądę to szczęście na 2 nogach.
Tak, zaryzykowałbym, że to co przedstawiłaś, to taki rewers uczucia zwanego zakochaniem, ale czy jest czymś gorszym, bo dojrzewało, nasączało się przyjaźnią, tolerancją, kompromisem? Może tak jest lepiej, nie nastawiać się, ba! w ogóle o tym w ten sposób nie myśleć, by jak w Twoim opowiadaniu, obudzić się kiedyś i zdać sobie sprawę, że ten sąsiad to pikuś przy moim mężczyźnie, co ma dla mnie zawsze czas, przy nim odżyłam, uwierzyłam w siebie. Z nim nawet dobrze jest się po domawiać, wykłócać o bzdety, nie muszę się zastanawiać co mówić, bo i tak będzie dobrze, bo zasłoniłam mu świat.
Napisałaś coś innego niż w poprzednich częściach, pokazałaś nam jak wiele znaczą powszednie godziny, przychylność rodziny, komunikatywność, porozumienie. Nie wyizolowanie, samowystarczalność, bo ja jestem z nią, nim i reszta jest tłem, ale wspólnota, poczucie więzi.
Została też podtrzymana tradycja powiązania każdej części, bo Madzia jest tym ogniwem, a co się wydarzy, jak i kiedy się wmiesza ktoś z poprzednich części, to ja nie zaryzykuję odpowiedzi. Tu zupełnie nie czuję, kiedy i gdzie ich losy się zetkną i dobrze, bo lubię niespodzianki. Dziś mnie zaskoczyłaś, nie spodziewałem się takiego schematu a to pomaga podtrzymać zaciekawienie….
Pozdrawiam.
Tak, masz rację, pisząc, że chciałam pokazać inną postać rozpoczęcia związku, który może okazać się udanym. Czasem w osobie, która wizualnie wcale nas nie pociąga, odkrywamy jakieś ciepło i dobrze czujemy się w jej towarzystwie, a to czasem przeważa szalę.
Dziękuję serdecznie i pozdrawiam :)
Przyjmuję każdą krytykę bardzo poważnie. Nie załamuję się i nie płaczę, a wyciągam wnioski. Dlatego decyduję się na Bitwy, by tę krytykę uzyskać i tu oceniająca dała mi duuużo do myślenia. Miałam wrażenie, że nie wyczytała tego, co chciałam przekazać, a tym samym, że mój czas włożony w napisanie tego opowiadania poszedł na marne. Być może takie flegmatyczne pisanie to moja domena i zupełnie nie wstrzeliłam się w gust czytającej, ale nie zamierzam tego zmieniać choćby dlatego, że właśnie taki mam styl, tak lubię to robić i widzę w tym sens.
Pozdrawiam :)
Dobrze by było, jakby to szło w parze z wczuciem się w treść, tak by komentarz odnosił się też do danego zagadnienia. Rozumiem Twoje stanowisko, bo wrzucając swój tekst, liczymy na zainteresowanie, oczekujemy polemiki, riposty, porównań. Bo siedząc nad opowiadaniem, chcemy coś swojego przekazać, oddajemy często jakąś cząstkę swego życia, emocje, nie dziwi, więc fakt, że przyjemnie jest przeczytać wpis: - „ Wiesz, co! Miałem|am tak” bądź znam to uczucie, przypomniałeś|aś mi o pewnym zdarzeniu itp.”
A co do Twojego pisania, to sama sobie odpowiedziałaś - " taki mam styl" i nie będę oryginalny pisząc, że tego nie da się podrobić, bo to jest tylko Twoje, nie zmieniaj tego, bo to nie będzie już KarolaKorman. Pozdrawiam.
Dziękuję za miłe słowa :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania