Poprzednie częściŚwiat jest mały, część 1

Świat jest mały, część 6c, ostatnia

Kilka minut po dwudziestej całe towarzystwo na powrót zebrało się w salonie. Wszystkie panie w sukienkach i odświętnych fryzurach, panowie raczej na luzie. Basia w przypływie ogarniającego ją szczęścia podeszła do baru i chwyciwszy pierwszą z brzegu butelkę z alkoholem, zawołała:

-Zaczynamy, muzykę proszę!

-Już się robi – Podłapał humor wypoczęty Łukasz.

Z głośników popłynęła przerwana wcześniej piosenka. W żyłach, niejednej zebranej tu osoby, krew nabrała większego tępa.

No to się zaczęło, pomyślał Piotrek, muszę izolować od niej Natalię.

-Komu kieliszeczek, a komu szklaneczkę! – ciągnęła Baśka z wrodzonym zawadiackim uśmiechem. – Co dla pana? – spytała, podchodząc do Piotra.

-Dziękuję, nie piję – odparł z grymasem przypominający uśmiech.

-O! Czyżby odpowiedzialność cię dopadła. A pani? – Skierowała się w stronę Natalii. – Ty pijesz dziś za dwóch, czy też sobie odpuszczasz?

-Za dwóch – roześmiała się dziewczyna – ale najchętniej ciepłe mleko.

-Jedną minutkę, przyjęłam zamówienie – skwitowała i obracając się na pięcie, skierowała się w stronę kuchni, by po chwili, przepychając się pomiędzy roztańczonymi gośćmi, wrócić z kubkiem gorącego mleka. -Na zdrowie – roześmiała się, wręczając garnuszek.

Piotrek tylko zacisnął zęby. To aktorka, przebiegło mu przez myśl, ale gra. A może jej tam coś dosypała, przeraził się.

Natalia natomiast była cała w skowronkach. Kochała swój stan i uwielbiała, kiedy ktoś go zauważał, zwłaszcza okazując przychylność. Z zadowoloną miną popijała mleko i myślała, że ma w Basi przyjaciółkę.

Biesiadnicy tymczasem dokonywali wyboru piosenek, które na ten moment będą odpowiednie. Co rusz ktoś podawał nazwę wykonawcy lub tytuł utworu, a Łukasz skrzętnie wszystko zapisywał, robiąc zestaw podkładu muzycznego. Wybór był różny: od starych klasyków przez światowe standardy, pop, rock do disco polo.

-Nie przesadzaj z tymi hitami – obruszyła się Magda, słysząc kolejną propozycję Izy.

-Nie lubisz Weekendu? – spytała Izabela, spoglądając na sąsiadkę z zaskoczeniem.

-Lubię, zwłaszcza z imprezą z soboty na niedzielę – roześmiała się.

Iza też parsknęła śmiechem.

-Ty w ogóle nie wiesz, o co mi chodzi. Mylisz pojęcia. Ja o niebie, ty o chlebie.

-Nie mylę pojęć. Daję ci tylko do zrozumienia, że nie chcę słuchać tej tandety.

W Izie fala nienawiści rosła z sekundy na sekundę.

Jeszcze jedno słowo, myślała, zaciskając szczękę, a chyba ją uduszę.

Magda podała kolejną swoją propozycję, którą Łukasz skrupulatnie zapisał, wykazując aprobatę i się oddaliła.

Nie wytrzymam, podsycała swoją złość. Niby ona jest we wszystkim ode mnie lepsza. Szczuplejsza, ładniejsza i nawet lepszej muzy słucha.

Wiktor przykucnął przy palenisku. Dziwną radość sprawiało mu dzisiaj dokładanie do ognia. Czuł od niego wyjątkowe ciepło, wcale nie związane z temperaturą. Jakby siedziała w kominku jego bratnia dusza, która rozumie go bez słów.

-Miło cię spotkać – Zabrzmiał, tuż obok, głos Tomka – minęło sporo czasu i widzę, że dużo się u ciebie zmieniło.

-Ja też nie spodziewałem się ciebie tu ujrzeć, ale się cieszę. U ciebie też widzę zmiany. Masz piękną dziewczynę – powiedział, spoglądając w stronę Magdaleny.

-Ty też jesteś z czarującą kobietą i do tego wyzwoloną, taką jak lubisz. Poszczęściło się nam obojgu.

-Miejmy nadzieję, że to, co w starym roku się zaczęło w nowym nabierze rozpędu – skwitował Wiktor, uśmiechając się.

Tomek odwzajemnił uśmiech i podszedł do roztańczonej przyjaciółki.

Ewa wdzięczna losowi, za bezstresową pracę, która nie wymaga od niej poświęcania czasu w domu, całymi popołudniami robiła to, co lubiła najbardziej. Zabawę z Filipem, ćwiczenia fitness, a później spędzać wspólny wieczór z mężem. Siedząc na wysokim stołku przy barze od strony kuchennej, opowiadała o tym swojej koleżance Barbarze. Do kuchni weszła Natalia z pustym kubkiem po mleku. Przy barze zatrzymał się też Piotrek, który szedł za nią jak cień, bacznie obserwując sytuację.

-Odnoszę i dziękuję – Zrobiła słodką minką. – Postoję z wami chwilę. Mogę? - spytała, spoglądając na Basię.

- Pewnie, opowiadałam właśnie Ewuni – zaczęła, a koleżanka zrobiła wielkie oczy – czego nie lubię u facetów.

-Wdzięczny temat. Faceci – zaśmiała się Natka, pokpiwając – ale przerwałam ci.

-Wracając więc do tego, co zaczęłam, nie lubię, a nawet więcej, jak gość zaczyna seksualne umizgi od ślinienia palca, najlepiej jeszcze w moich ustach i wkładania mi go w dziurkę, sprawdzając, czy jestem gotowa.

Słuchające roześmiały się, a Ewa nie powstrzymała się od komentarza.

-Cóż za kretyn tak się zabiera do dziewczyny?

Basia spojrzała wymownie na Piotra, któremu żuchwy aż drżały i kontynuowała.

-Ja też myślę, że to chamskie i prostackie. Nie ma jak seks z grą wstępną - dorzuciła swoje pięć groszy Natalia, zupełnie nie świadoma, o kim była mowa.

-Chodź kochanie, zatańczymy – zaproponował mąż.

Kiedy tylko zniknęli w tłumie, Ewa spytała koleżankę.

-To o nim mówiłaś?

-Tak – odparła krótko.

-To się nasłuchał komplementów – chichotała, chowając twarz w dłoniach – ale dla niej nie bądź złośliwa. Czemu ona winna?

-Masz rację – zgodziła się Baśka, unosząc triumfalnie głowę.

Cieszyła się, że chociaż w taki sposób dopiekła byłemu kochankowi.

Natalia nie skapnęła się, że mowa była o ojcu jej dziecka. Nie pamiętała nawet sytuacji, kiedy chciał i ją tak potraktować. Miała wtedy co innego w głowie, a Piotrek zauważył wówczas różnicę między dziewczynami i odszedł od swojego studenckiego nawyku.

-A teraz coś dla mojej przyszłej szwagierki Izabeli! – Rozległ się głos Łukasza, przekrzykującego panujący gwar.

-Coś dla mnie! Usuń się z parkietu – syknęła Iza Magdzie prosto w twarz – tylko miejsce zajmujesz.

-Ja schodzę, teraz ty będziesz tańczyć dla mnie – roześmiała się Madzia – a miejsca to ty tu zajmujesz najwięcej.

Izę jakby ktoś szpilką ukuł w pośladek. Fala nienawiści się przelała. Z palcami rozczapierzonymi i zagiętymi na wszystkich kostkach, z zaciśniętymi zębami, przepuszczającymi tylko głośny okrzyk ,, Yyyyyyyyyy!'', rzuciła się na nieprzygotowaną na atak dziewczynę. Jej palce wczepiły się we włosy Magdy jak nietoperz. Upadły z hukiem na pobliską sofę. Iza próbując wgramolić się wyżej, uniosła nogę w górę, targając przy tym pożyczoną sukienkę. Muzyka ucichła.

-Hej, hej dziewczyny! – zawołał ktoś z tłumu.

Bracia i Wiktor skutecznie rozdzielili przekrzykujące się obelgami sąsiadki. Wszyscy zgromadzeni w salonie przyglądali się całemu zajściu, słuchając wymówek, tłumaczeń. Piotr wykorzystał moment i podszedł do Baśki. Łapiąc ją za nadgarstek, przecedził pytanie:

-Co ty do cholery robisz?

Kobieta wyrwała rękę z uścisku i roześmiała mu się prosto w twarz.

-Już nic. Co miałam zrobić, to zrobiłam. Chciałam, żebyś wiedział, co o tobie myślę. Zamykam stare sprawy w starym roku. O północy zaczynam wszystko od nowa i nie wracam do przeszłości.

Uniosła głowę w górę i majestatycznie odeszła.

Natalia stała w towarzystwie Ewy. Zerknęła na zegarek.

-Zbliża się dwunasta – powiedziała do koleżanki.

-Słuchajcie wszyscy! – zawołała Ewa - ubierzmy się i chodźmy na zewnątrz. Zaraz będzie północ, musimy przygotować fajerwerki, zabierzcie szampany i kieliszki.

Zrobił się szum, a po chwili salon opustoszał. Wszyscy zebrali się na podwórku przed domem. Sztuczne ognie przygotowane, z szampanów ściągnięte sreberka i tylko jedno przekręcenie drucika dzieliło je od wystrzału, kiedy Grzegorz zabrał głos.

-Chciałbym prosić wszystkich, byśmy następny rok zaczęli z czystą kartą. Zapomnijmy, co się dziś wydarzyło, zostawmy wszystkie urazy w starym roku.

Całe grono przytaknęło. Baśka głośno zaczęła odliczać.

-Dziesięć, dziewięć – Wszyscy gromko dołączyli – osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa – i zabrzmiał donośny, równomierny, entuzjastyczny krzyk – szczęśliwego Nowego Roku! Echo w odpowiedzi też życzyło im szczęścia.

Rozległ się stłumiony huk wystrzałów szampanów. Chłopaki odpalili lonty. Wszystkie twarze skierowały się ku górze. Z nieba spadały fontanny kolorowych, błyszczących, roziskrzonych gwiazdek.

 

Świat jest mały. Każdemu z nas, w najmniej oczekiwanym momencie, w najdalszym zakątku Ziemi, może się zdarzyć, że spotka kogoś, kogo się tam w ogóle nie spodziewał lub co gorsze nie chciałby, nigdy więcej, spotkać na swojej drodze.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Daniel 30.01.2015
    Podoba mi się, a warsztat mam zbyt słaby żeby wyłapać jakieś błędy. Daje cztery i zapoznam się z poprzednimi częściami.
  • Akwus 30.01.2015
    Danielu, czytając od tej części, zabrałeś sobie 80% zabawy ;)

    Muszę jeszcze przemyśleć moją ocenę, mam troszeczkę zgrzyt myślowy. Przetrawię do wieczora.
  • NataliaO 30.01.2015
    zdarza się, że nie mamy ochoty kogoś spotkać nigdy więcej hehe ; bardzo fajne 5
  • Akwus 30.01.2015
    Największy plus - relacja Basi i Piotra - choć nie opisana wcześniej jest oczywista.

    Największy minus - relacja Izy i Magdy - może nieuważnie wcześniej czytałem, ale jakoś nie łapię do końca powodu tej rosnącej frustracji i sceny z walką kocić. Troszeczkę też trzeszczy mi przejście nad tym do porządku dziennego oi jednym zdaniu podsumowania.

    Czepiam się wyłącznie dla tego, że w poprzednich częściach udowodniłaś mi, że jesteś dobra i spodziewałem się finału wznoszącego całość na kolejny poziom. Ocena dla tej części jest też moją zbiorczą moją oceną całości - maksa nie dałem, ale zdecydowanie jest to najlepszy cykl jaki tu czytałem :)
  • KarolaKorman 31.01.2015
    Jednak o niczym innym nie marzyła jak o tym, żeby ktoś zwrócił na nią uwagę. Całe życie zakochana platonicznie w sąsiedzie z przeciwka, który wodził oczami za Madzią. Na samą o niej myśl czuła brak własnej wartości. Szczerze jej nienawidziła. - To urywek części 4, może ją przeoczyłeś, jednak Twoja opinia o całości mnie,, wzniosła". Może zakończenie mogło być mocniejsze, ale chciałam zasugerować czytającemu przykładami z opowiadania co się może zdarzyć w takiej sytuacji. Jednak każdy z nas ma swoją niemile widzianą osóbkę i chciałam by czytający ją sobie wyobraził i poczuł lekki dreszczyk na plecach.
  • patyy 13.01.2016
    Powiem Ci tak, z wielkiej, nie długiej, ale nie krótkiej histori, która zawierała w sobie mnóstwo bohaterów, któych imiona i połączenia, o dziwo, pamiętam, stworzyłaś coś na wznak prawdziwego świata. Wiem, bo świat naprawdę jest mały. Można powiedzieć, że robimy z kimś coś, poznajemy go w różnych kwestiach, a póżniej spotykay tyhc ludzi w nieoczekiwanych sytuacjach i miejscach, w ktorych wcale nie chcielibyśmy ich spootkać. Każde z nich miało swoją historię i jakimś cudem było ze sobą połączone, chociaż na początku w ogole się nie znali. Jest to cudowne połączenie, i podziwiam cię, że wszystko tak idealnie ze sobą zgrałaś, tylko że to działo się w jednym roku, i jedno co mi nie pasowało to piotr z natką i grzegorz z izą, któzy byli już małzenstwami, a opiero co się poznali. Jedno jest pewne, ładnie, zwiężle opisane historie, tak, że da się wiekszość zapamiętać, do tego morał na końcu, który idealnie wszystko podkreślił. Skala ocen jest za mała, bo pomino, że robiłaś znaczne błedy, które przeszkadzały mi w niektóych momentach, ale... Były to twoje początki, wiec ok, teraz już ich nie robisz. TO dałalabym ci 10 w skali na pięć i tyle ci daje.

    A teraz przestaje się rozwodzić, bo chce mi się spać i bolą mnie oczy i sama widzę, że w moim komentarzu jest tyle błędów interpunkcyjnych i wszelkeigorodzaju innych, że dałabym, sobie 1 za błędy, gdyby była to bitwa, ale to spowodowane tym, że mam tyle myśli w głowie, i nie wiem co po kolei mamn opisać, więc tylko już na koniec powiem, że uwielbiam twoją twóeczość, poli amore to nie przbiło, ale czytało się znacznie,znacznie łątwiej, ponieważ uwielbiam dialogi i wg ciebie, więc, dobra, pa i dobrabon i piąteczka oczywiście. Poleć mi ciś jeszcze albo wstaw coś noego, co będę mogła czytać. :) Ale żem się rozpisałą :)
  • KarolaKorman 13.01.2016
    patyy, jesteś kochana :)*** Tyle ciepłych i miłych słów dawno nie słyszałam :)
    Co do dwóch małżeństw, jest w teście wszystko ok. Liczyłam to po sto kroć. Każda część to opisywany miesiąc 2014 roku. Zaczyna się od maja, a kończy Sylwestrem.
    Jeszcze raz wielkie dzięki :)
  • patyy 13.01.2016
    No jak dla mnie to zaszybko na małżeństwo troszeczkę :)
  • Robert. M 23.05.2017
    Bardzo żałuję, że tak mało osób to skomentowało, bo dałoby to ciekawe kompendium wiedzy na temat podejścia do partnerstwa kobiet i mężczyzn. Pozwolę sobie jednak na analizę z tych opinii, które przeczytałem w komentarzach, bo wyłania się z nich dla mnie ciekawa analogia.
    Zawsze ostatnia odsłona, czy to książki czy filmu jest tym czymś, co przyciąga uwagę, sprawia, że o niej mówimy, ją przeważnie najbardziej zapamiętujemy. Akwus jednak stwierdza, że to, co nie przeczytał Daniel, to 80 procent zabawy i nie sądzę, by miał na myśli objętość. Podejrzewam, że gdyby zapytać o to kobietę, skupiłaby się na tej części i raczej uznała, że dobrze trafił, bo był świadkiem tego, co trwało niezakończone i trapiło bohaterki. Spojrzałem, czy Daniel zrobił wpis w poprzednich częściach i nie zdziwiłem się, że go nie ma( może przeczytał, tego nie wiem) bo my mężczyźni tak funkcjonujemy. Mianowicie, idziemy do przodu, nas nie interesuje, co stało się kiedyś, liczy się dzisiejszy związek, dzisiejsze relacje. Najlepszym przykładem są słowa Akwusa o relacji Piotra i Basi – „choć nie opisana wcześniej jest oczywista”. Nie wiem, czy to jest z Waszej strony sentyment, ale nie potraficie chyba emocjonalnie rozwiązać się z przeszłością. Nawet jak zakończycie polubownie jakiś związek taki na stopie towarzyskiej, to dopytujecie się o chłopaka, jest to dla Was ważne, jak sobie radzi, czy ma kogoś, porównujecie się, rozbieracie na czynniki pierwsze, to, co już nie wróci, nawet, jeśli same już tego nie chcecie.
    Dlatego już w poprzedniej części napisałem, że mi uciekłaś, Twoje myśli podążyły do tyłu, zwróciły się ku przebrzmiałym emocjom, a ja liczyłem na kontynuację Sylwestra, a przynajmniej na powrót. To, co prawidłowo komplementuje patyy, to zazębianie, płynne połączenie, przestało się kręcić, stacja widmo, wciśnięto ręczny, gdy większość szła do restauracyjnego. Dla dziewczyn, to jest pożywka, ale nas tym zastopowałaś, a wręcz zaskoczyłaś takim obrotem sprawy, jaki opisałaś przy postaciach Izy i Magdy.
    Wytłumaczyłaś to, podałaś argumenty i pewnie bez tego wszystkie kobiety by Ci przyklasnęły. Ja powiem, że to bardzo dziwne, by karmić niepowodzenie, rozdmuchiwać je i obarczać Magdę, bo nie jest korpulentnej budowy, bo na nią zwrócił uwagę i tak przez wiele lat? I choćbyś napisała encyklikę na temat Waszego funkcjonowania, ja uczepie się jak pijany płotu i powiem, że Iza nie powinna obwiniać Magdy, a na pewno w tym momencie, gdy jest zakochana, zwłaszcza, że ten nieświadomy niczego sąsiad pozostał poza grą.
    Właściwie, to powinienem podziękować, bo pokazałaś nas mężczyzn w dobrym świetle, gdzie Wiktor czy Piotr, nie mieli nic przeciwko spotkaniu z przeszłością, byle nie wynikła z tego awantura. Z Tomkiem rozmawiali o swym połówkach, nie interesowało ich, co kiedyś się zdarzyło, bo my chyba tak podchodzimy do tego, przechodzimy w inną rzeczywistość w nowy dzień. Wy natomiast boicie się spotkań, by uczucie znowu nie wróciło i nie miało okazji zdemolować serca? Albo jak w tym tekście, by to dobitnie zakończyć, tak z przytupem jak Basia, by pokazać, z kim zaczął? Coś w tym jest, bo nakręciłaś tak Patyy i Natalię.O, że obydwie napisały, że to nie jest dobre, takie spotkanie, lepiej unikać takich sytuacji. Żadna, co prawda nie potwierdziła, że tak sądzi, tak postępują kobiety, ale kilkaset osób weszło na tą część, podejrzewam, że lwią część stanowiły panie i żadna nie zaprotestowała. A my jednak uznaliśmy, że to nieuzasadniona frustracja, czy to może, coś oznaczać? Pewnie nie, bo to fikcja, ale przytoczyć mogę, skoro nad tym deliberuję.
    Jak na takie długie powiadanie, to praktycznie nie wiele się rozminęłaś z moimi oczekiwaniami, zwłaszcza, że to tylko subiektywne zdanie i kiedyś, ktoś może czytając to wpisać, żebym nie pier…, bo się nie znam. Przez większość nie miałem zastrzeżeń, dwie ostatnie części, stanowią dla mnie dysonans z tym tempem, co zapoczątkowałaś to tyle. A jeśli już pytasz, co chciałbym w tej serii wyczytać, to może, godzin po Sylwestrze, jak Natalia urodziła, czy Basia ułożyła sobie życie, ale to już tak na siłę, bo główny schemat osiągnął cel. Świat jest mały, bo wszyscy się spotkali, więc zakończyłaś, proste. Podziwiam wyobraźnie, może nie trzeba było pisać planu konspekt, ale jednak, to ładnie sobie poukładać, by nie nastąpił zgrzyt, by wszystko przechodziło kolejno w ciąg, a my czytelnicy składając w całość, dopatrywali się zbieżności w finałowej scenie. Sylwester opisałaś z detalami, te pomieszczenia, wystrój, że i wizualnie to mogłem sobie umiejscowić, poukładać, jedynie w „ Zapachu” więcej przedmiotów wymieniłaś, ale tam to było potrzebne dla wejścia w tą sytuację.
    I na koniec o tym. A mianowicie zastanawiam się tylko, nad tym, co pisałaś u Skoiastel ,o zastosowaniu się do tych wytycznych przy pisaniu prozy, że to wyzwanie. Ona z kolei stwierdziła, że to trzeba z umiarem, bo inaczej spowoduje, że napisze się pół strony i zniechęci. I w związku z tym ja się pytam, czy gdy pytasz o sugestie czytelników, to chcesz je naprawdę wcielić w życie? Na pewno to będzie to z serca, jakimś wyzwaniem, może cieszyć. Ale czy to nie spowodują koligacji z pisaniem tego, co sobie zamierzysz? I jak daleko możesz iść w tym na kompromis, by to jeszcze nazwać Twoim? I czy w tym będzie jeszcze miejsce na spontaniczność? Pozdrawiam.
  • KarolaKorman 23.05.2017
    Bardzo się cieszę, że dotrwałeś do końca :) Może oczekiwałeś czegoś innego i nie zaspokoiłam Twoich oczekiwań, ale, jak piszesz, spełniłam swoje, niemniej miałeś kilka spostrzeżeń :) Tak, my kobiety różnimy się jednak od facetów nie tylko wyglądem ale i zachowaniem choć to częściej chłopaki stają do walki. Chciałam jednak w miłym nastroju rozpocząć Nowy Rok i zakończyłam wybuchowym akcentem. Oczywiście sztucznych ogni :)
    U Skoiastel pisałam, że gdyby tak o tym myśleć i wprowadzić w życie wszystkie jej uwagi, wyszłoby sztywno. Miałam na myśli to, że kiedy gra nam (a zwłaszcza mnie) w duszy jakiś pomysł, to po prostu się o tym pisze, nie myśląc o poprawności zdań. Jej uwagi są cenne i zawsze je analizuję, jak i wskazówki innych czytelników, ale z tym wcielaniem w życie jest różnie.
    Umówmy się, że piszę to, co mnie się podoba, co akurat wytworzyło się w mojej wyobraźni i tworzę bohaterów takich jakich sobie wymyśliłam i tego nigdy nie zmienię. Z każdym jestem mocno związana i często wspominam fikcyjne postacie z moich opowiadań. Tak też jest z sytuacjami w jakich się znaleźli. Są jednak czasem niedomówienia, niedopisania, które popełniam i wtedy czytelnik odgrywa wielką rolę. Wspominam zawsze uwagę Alfonsyny, kiedy wytknęła mi w Bitwie 12 (też Sylwester), że na samym początku tekstu napisałam, że bohaterkę nazwano pisarką, ale prócz tego, że ona przez cały tekst pisze, nikt inny o tym nie wie, więc skąd nagle wiedziała o tym postronna osoba. I miała rację, moja wina i musiałam to dopisać do tekstu, by każdy następny czytelnik wyczytał skąd taki wniosek. Był też przypadek z liczeniem cegieł (Bitwa Cegiełka), gdzie napisałam, że dziadek wybudował dom, już nie pamiętam liczby dokładnie, ale wnikliwy Sakal obliczył, że z tej ilości może wyszłaby jedna ściana :) Bardziej chodzi mi o takie niedociągnięcia. Czasem mam coś w głowie i pisząc wydaje mi się, że jest to oczywiste, ale jednak czytelnik tego nie dostrzega, bo nie dość dosadnie o tym napisałam.
    Jak mogę Cię jeszcze chwilę zanudzić, to przyznam się bez bicia, że uwielbiam moich bohaterów. Kiedy coś wykluje mi się w głowie, to dokąd nie wstawię i zobaczę pierwszych komentarzy, wciąż analizuję w myślach ich zachowania i wypowiedzi. Rozmawiam z nimi, wcielam się w nich, przeżywam każde niepowodzenie i sukces jakby byli realni. Mój mąż nie raz się śmiał z politowaniem, widząc, że ronię łzę, pisząc. Zawsze muszę mu opowiadać, co się akurat wydarzyło. Moje opowiadania są najczęściej tematem naszych samochodowych wypraw. Ja wtedy tak się nakręcam, że opowiadam mu ze szczegółami przyczyny i skutki wydarzeń :) Czasem dostrzegam wtedy, jak słucham sama siebie, co mi umknęło, czego nie dopisałam, czasem jest to jedno słowo, ale muszę to zmienić, uzupełnić. A kiedy już coś wstawię, następuje cisza. Zupełna cisza w mojej głowie. Taka cicha, że aż piszczy, że wydaje mi się, że to był ostatni wytwór mojej wyobraźni, że to koniec :( I tak to trwa czasem miesiąc i dłużej, do momentu, kiedy wystarczy jedno słowo i zaczyna kiełkować pomysł. Nie będę opisywała, co wtedy robię, bo śmiałbyś się ze mnie, ale skwituję jednym zdaniem. Jestem spełnioną osobą, mogę powiedzieć, że szczęśliwą.
    Dziękuję Ci jeszcze raz, że czytasz, choć ja tak rzadko się odwzajemniam. Pozdrawiam serdecznie :)
  • Robert. M 24.05.2017
    Zawsze podkreślam, że najważniejsze jest to, by w życiu znaleźć swoją odskocznię i w tym się zatopić, tak namiętnie, oddać się i cieszyć jak dziecko. Nie ważne, czy to są znaczki, szklanki z nadrukiem, karty telefoniczne, sklejanie modeli, czy pisanie. Ważne by z tego czerpać radość, samemu sobie zająć czas, zapomnieć o wszystkim i to traktować jak swój najważniejszy moment w ciągu dnia. Ja uwielbiam te chwile, gdy zegar miarowo wybija kolejne minuty, a ja już mogę się oddać klepaniu swych myśli. Czasem mam taki dzień, że chcę tyle przekazać, a tu na złość jestem zajęty, nie mam możliwości by to już, teraz, wpisać, to szybciutko na karteczce słowa klucze by nie zapomnieć i wyobrażam sobie kolejne frazy, sceny, mimikę twarzy tych postaci. Później na gwałt chcę zdążyć, spisać, zjeść i już błądzę przy kolejnej scenie, a tu na monitorze jestem jeszcze w lesie, no to by nie zgubić wątku karteczka i cyk odpowiednia adnotacja i jadę dalej.
    Więc nie myśl sobie, że mnie wbijesz w ziemię, bo przeżywasz to ze swoimi bohaterami, chociaż nie! Ja nie płaczę, zwracam honor. Ale wchodzę w ich położenie, zastanawiam się jakbym chciał, by do mnie mówiono, co by mnie ucieszyło, wzruszyło, podniosło na duchu, Co ma powiedzieć dana postać by mnie to ruszyło, zastanowiło. Jak piszę monolog, to zważam tylko by nie naruszyć wartości religijnych, poza tym nie mam barier, że nie wypada i jakiś czytelnik może pomyśleć o mnie jak o świrniętym, zniewieściałym itp.: Po prostu nie dbam o swoją ogładę, jeśli przyszło mi do łepetyny coś dziwnego to to przekazuję.
    Bardzo miło było przeczytać o Twojej drodze podczas tworzenia, o tym czasie w którym kiełkuje słowo, o kolejnych godzinach gdy śledzisz tekst, analizujesz. Bardzo skrupulatnie do tego podchodzisz, nigdy nie pomyślałbym, ze przez jedno słowo może Ci coś nie grać. Zawsze wiedziałem, że nie jestem ambitny, ale tym mnie dobiłaś, nigdy nie zostanę nawet czeladnikiem, bo ja aż tak nie gnębię swojej matrycy, przeczesując zapisaną zawartość. Szkoda, że tylko tyle się dowiedziałem, bo z chęcią bym przeczytał o tym dłuższą wersję, ze szczegółami, ale rozumiem, chronisz swój warsztat. Pozdrawiam.
  • KarolaKorman 26.05.2017
    Miło przeczytać, że ktoś jeszcze, tak jak ja, odnosi się do swoich wytworów. Nie chronię warsztatu, bo nie twierdzę, że opowiadanie o nim coś mi ujmie. Z przyjemnością dzielę się z innym zdobytą dotychczas wiedzą. Nie jest wielka, ale sama widzę różnicę w moich tekstach na przełomie tych miesięcy spędzonych na Opowi. Wiele się nauczyłam od innych piszących tutaj. Sama ją też szlifuję, wyszukując ciekawostek w internecie, ale kiedy widzę jakąś nową osobę, staram się przeczytać dwa, trzy rozdziały jej opowiadań i choćby w skrócie podpowiedzieć jej kilka cennych uwag. Robię to z przyjemnością, a to czy ten ktoś skorzysta, to już jego problem. Lubię wspierać młodych, którzy stawiają pierwsze kroki.
    Tak sobie teraz myślę, że Opowi jest prawdziwą ostoją dla tych początkujących i nich tak pozostanie :)
    Dziękuję i pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania