Poprzednie częściW pogoni za cieniem — Prolog

W pogoni za cieniem - Rozdział IV

Z samego rana do pokoju w którym spała Avery, wpadła zdyszana Deidre, w biegu zapinając wszystkie sprzączki i paski przy swoim stroju.

- Wstawaj, prędko! Za chwilę ruszamy! - wykrzyczała dziewczyna, łapiąc rudowłosą za ramiona i energicznie szarpiąc, dopóki ta nie otworzyła oczu. Potem wyszła pośpiesznie, pozostawiając skonfundowaną Avery, która nie zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób.

- Co? - wyszeptała niezrozumiale w pustą przestrzeń, wstając, ale po krótkiej chwili całkowicie doszła do siebie.

Szybko narzuciła mundur i mocno zawiązała na nogach sztyblety. Ostatni raz obrzuciła wzrokiem pomieszczenie, by upewnić się w przekonaniu, że absolutnie niczego nie zapomniała. Uderzyła otwartą dłonią w czoło, gdy zobaczyła na szafce swój toporny, skórzany plecak. Wzięła go i wyszła, trzaskając drzwiami.

 

*

 

Avery jechała na przodzie. Była zmuszona przecinać swoim mieczem wykrzywione niebezpiecznie konary i gałęzie, które tarasowały drogę, co okazało się wyjątkowo trudnym, katorżniczym wręcz zajęciem. Dlaczego? Wspaniałomyślny Ervin stwierdził, że rudowłosa ma najlepszą z nich wszystkich orientację w terenie i całkowicie bezproblemowo poradzi sobie w roli przewodnika. Dziewczyna nie wiedziała tylko, w jaki sposób to wydedukował. Powodem decyzji mężczyzny, jej zdaniem, mogła być tylko i wyłącznie zwyczajna chęć dokuczenia, wkurwienia, doprowadzenia do granicy szaleństwa. Jedynie z tego powodu postanowiła nie ciskać przekleństw, gdy korzenie biczowały ją po twarzy, zostawiając piekące bruzdy. Nie chciała dawać mu tej monstrualnej satysfakcji, którą czerpał z ciosania jej kołków na głowie.

- Jesteśmy już niedaleko. To ostatni odcinek lasu, Avery, przyśpiesz! - krzyknął do niej Ervin, który jechał na samym końcu.

- Pierdol się - mruknęła pod nosem, ze złością tnąc swobodnie zwisające z drzew epifity. Chyba nikt tego nie usłyszał, pomyślała, po czym wydarła się na głos - PIERDOL SIĘ!

Pozostała część towarzyszy chciała wybuchnąć śmiechem, ale powstrzymali się, widząc groźną minę Ervina. Spoglądał na nich parszywym wzrokiem, zabijając nawet najmniejszą oznakę radości.

Czarnowłosy szepnął coś w deseń Policzymy się potem, bachorze i ponaglił jadących przed nim Meriel, Deidre, Jeffa i Caleba. Wykonali niemy rozkaz bez sprzeciwu, chcąc uniknąć ponownego zetknięcia z morderczym spojrzeniem.

Droga do rezydencji trwała jeszcze kilkadziesiąt minut, jakie minęły w złowieszczej ciszy. W powietrzu wisiało coś w rodzaju siekiery. Rudowłosa chichotała w duchu na wspomnienie wściekłego Ervina, który w jej opinii wyglądał nader zabawnie. Natomiast reszta żołnierzy zachowywała się w stosunku do dowódcy jak stado baranków, potulnie idących na rzeź. Niezwykle ją to śmieszyło i znacznie zmniejszyło szacunek do tychże osób.

Gąszcz wyraźnie zaczął się przerzedzać, dzięki czemu Avery nie była już zmuszona do ciągłego oczyszczania trasy.

Gdy całkiem wyszli z puszczy, ich oczom ukazał się zapierający dech w piersiach widok.

Posiadłość przypominała zamek, wykonany z białego kamienia. Drewniane akcenty, w tym drzwi, były ciemne, jakoby hebanowe, podobnie jak dachówki.

Cały dom otaczał wielki i piękny, chociaż bardzo zaniedbany ogród.

- To tutaj... - powiedział półgłosem zszokowany Ervin - Przez tyle lat myślałem, że to spalili. No nic, mamy ułatwioną robotę. Przywiążcie konie do bramy i idziemy.

Avery mimowolnie prychnęła, czym zwróciła uwagę czarnowłosego mężczyzny. Ten tylko zacisnął szczękę i pchnął żelazną furtę. On naprawdę zachowuje się, jakby tu rządził, przemknęło dziewczynie przez myśl. Trzeba będzie to w jakiś sposób zmienić.

Gdy znaleźli się już w środku, podążyli w ślad za Ervinem, który najpewniej zmierzał w kierunku pokoju swojej siostry.

Wnętrze komnaty Quinne niezbyt miło ich zaskoczyło. Pomijając bezapelacyjny fakt, głoszący, że ohydnie śmierdzi tam stęchlizną, trupem, brudem, zgniłą rybą i niedomytą pachą, to w pomieszczeniu przebywał ktoś jeszcze. Ktoś (albo raczej coś) kogo kompletnie by się nie spodziewali.

Ów ktoś rozrzucił pościel i kołdrę oraz pozrywał baldachim łoża, na którym to urzędował, z zapałem obgryzając kość. Nie zbłąkany pies, nie wilk, nie trupojad, tylko człowiek. Taki, jakiego każdy z nas mógłby ujrzeć na ulicy w normalnych okolicznościach temu towarzyszących. Człowiek był zdziczały, nagi, z szaleństwem wypisanym w pustych, rybich oczach. Jego skóra była czarna.Spopielona.

Nagle podniósł głowę znad jedzenia i spojrzał na intruzów wygłodniałym wzrokiem.

Dopiero teraz zauważyli, że jego wychudzone, i w dodatku prawie spalone, ciało częściowo porasta rzadkie, szarawe futro. Miał też wyraźnie zarysowane arkady żeber, kręgosłup, zapadnięte policzki i monstrualne cienie pod oczami.

Mieli już wyciągać broń, kiedy istota przemówiła.

Wbrew pozorom, był to uprzejmy i wesoły ton, zupełnie nie pasujący do tak odpychającego stworzenia.

- Bracie!

Ervina zamroczyło.

- Quinne...?

- Co się tak patrzysz? Ach, wybacz, zapomniałam nałożyć iluzję. Nie spodziewałam się gości.

Po chwili zamiast odrażającej kreatury przed oczami przybyłych stanęła piękna, ciemnowłosa dziewczyna. Czarne loki opadały lśniącymi kaskadami na jej nagie ramiona, a duże, sarnie, bladobłękitne oczy spoglądały na niespodziewanych gości spod ciemnych rzęs.

- Nadal coś nie tak? - spytała, bo Caleb i Jeff bezceremonialnie wlepiali w nią swoje pożądliwe spojrzenia.

Chyba dopiero po minucie uświadomiła sobie, że wciąż stoi przed nimi naga.

- Och... - zarumieniła się lekko, a w jej prawej dłoni zabłysnęła lekko niebieska kula światła.

Wątłą sylwetkę pokrył chabrowy materiał koronkowej sukni.

- Quinne, jesteś nam potrzebna - rzekł Ervin.

- W jakim celu?

- Do pokonania tego sukinsyna, który ma czelność nazywać się królem - zamiast mężczyzny, odpowiedziała Avery, wychodząc przed niego.

- Zemsta. Zemsta za to wszystko... - zamyśliła się Quinne, a w jej tęczówkach zatlił się cień nienawiści - Chętnie bym poszła, ale strasznie żal mi zostawić dom bez opieki.

- Bez ciebie mamy naprawdę marne szanse - w dotychczas obojętnym tonie Ervina dało się wyczuć prośbę.

- Właściwe... Mogę użyć magii kompresowej i wziąć posiadłość ze sobą, w torbie.

Ervin podszedł do siostry i położył jej dłoń na ramieniu. To chyba miało oznaczać Dziękuję w jego dziwnym języku.

Razem z czarnowłosą pięknością wyszli przed posiadłość i oddalili się nieco wraz z końmi, by przypadkiem nie dotknęła ich moc Quinne.

Po kilku minutach dom zniknął, pozostawiając po sobie pustą parcelę, a w rękach dziewczyny pojawiła się jego miniaturowa forma, uwzględniająca nawet cudowny ogród.

- Teraz spowrotem. Musimy zacząć pracę nad strategią - powiedział Ervin.

- Tym razem to TY pełnisz funkcję przewodnika - rzuciła do mężczyzny rudowłosa i wskoczyła na kulbakę.

- Śnisz, dziecinko.

- Co powiedziałeś? - Avery podjechała bliżej niego i przyłożyła końcówkę klingi do gardła. Jego wyraz twarzy pozostał niewzruszony. Początkowo dziewczyna chciała zrobić to jedynie dla żartu, ale Ervin chyba nie do końca zrozumiał jej poczucie humoru.

- Odetnę ci rękę, nim zdążysz cokolwiek zrobić - zagroził (całkiem na poważnie) i także dobył z pochwy miecza.

Zmierzyli się spojrzeniami pełnymi irytacji i skrzyżowali ostrza. Błysnęły iskry.

Po chwili odsunęli się od siebie i zamachnęli, żeby zadać ciosy, ale coś ich zatrzymało. Mglista poświata otoczyła ich broń i rzuciła nią kilka metrów dalej.

Quinne.

- Nie mam pojęcia, co wy wyrabiacie. Bachory! Dokładnie tak cię zapamiętałam, Ervin. Nic się, kurwa, nie zmieniłeś. Nic! Poza tym, że ci broda na ryju urosła! Teleportuję nas do waszej bazy, niewiadomo co jeszcze przyjdzie wam do tych tępych głów! - krzyczała wściekła czarodziejka, a wszyscy wokół umilkli, przerażeni jej złością.

Nawet Avery opuściła wzrok ze skruchą, zawstydzona swoją niedojrzałością.

Nie miała jednak chwili na wymamrotanie przeprosin, bo Quinne pstryknęła palcami, przenosząc ich przed budynek żołnierskiej bazy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tina12 11.04.2016
    Ciekawe co bedzie dalej.
  • Tina12 11.04.2016
    Wciągnęła mnie ta historia

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania