Poprzednie częściŻywi albo martwi cz. 1

Żywi albo martwi cz. 14

Nauczyła ich podstawowych zwrotów i kilku słów, dzięki którym uda im się porozumieć z innymi ludźmi. Wszystko powinno pójść dobrze, o ile pozostałe osoby będą chciały współpracować. Kobieta bała się reakcji ludzi na postacie, które dopiero się nimi stały. Pragnęła akceptacji, zarówno dla nich jak i siebie oraz swojego pomysłu. Przede wszystkim dla niego. Pamiętała, że kilka osób mówiło jej, że popełnia ogromny błąd i nie powinna się tego podejmować. Że to ją zniszczy, może nawet zabije. Ona jednak nie słuchała, ponieważ wierzyła w powodzenie tej ‘’misji’’ i miała w umyśle same pozytywne myśli oraz wiele pomysłów.

Dzisiaj, stojąc przed lustrem i wpatrując się z uśmiechem w swoje odbicie, mogła spokojnie powiedzieć, że jest z siebie dumna. I cieszy się z tego, jak wszystko się potoczyło.

To były jedne z pierwszych i największych kroków ku nowej przyszłości. Czuła to całą sobą.

 

Dzień piąty zaczął się identycznie, jak wszystkie wcześniejsze. Dokładnie to samo, niemalże o tej samej godzinie, wliczając minuty. W południe wybrany obiekt znów dostał kolejną porcję serum. Dominique zauważyła jednak, że zaszło wiele zmian. Nie były widoczne na pierwszy rzut oka, ale jej nie potrafiło umknąć prawie nic.

Na ciele zombie znalazła kilka czarnych plam. Były wielkości ziaren groszku, ale to niczego nie zmieniało. Kobieta domyśliła się, że świadczyło o negatywnym działaniu serum. Żadna inna postać z tych, które trzymała na wyspie, nie posiadała podobnych. Dominique o tym wiedziała, ponieważ codziennie dokładnie oglądała każdego z nich. Od wczoraj pracowała z nimi dodatkowo, ponieważ opowiadała im o świecie i pomagała wykształcić oraz udoskonalić mowę, która była dla nich czymś zupełnie nowym.

Zombie również zaczął chodzić wolniej, nie był już w ogóle energiczny. Znikły co prawda te dziwne akcje z momentami, w których niemalże stawał, ale jego ruchy stały się ociężałe. Sprawiał wrażenie zmęczonego poruszaniem się, a w jego oczach Dominique nie widziała już żadnego światła, choćby zalążka. U pozostałych tliły się małe płomyki nadziei i ich oczodoły zdawały się niemal świecić, zombie były ciekawe życia. Ten całkiem na odwrót.

Nie była pewna, czy powinna mu podać kolejną dawkę, ale na tym polegał eksperyment, którego się podjęła i nie mogła ot, tak wycofać się w połowie. Zombie dostał więc codzienną porcję serum i został z powrotem odstawiony na teren strzeżony.

 

Tego dnia po południu również przeprowadziła kilkugodzinne zajęcia dla pozostałych zombie. ‘’Królik doświadczalny’’ nie miał ochoty ani siły brać w nich udziału, więc siedział w swoim domku. Kobieta zaglądała do niego co pół godziny i sprawdzała stan obiektu badawczego. Przez pierwsze dwie godziny wyglądał w miarę żywo i jęczał, dawał jakieś znaki. Gdy przyszła następnym razem, Dominique zauważyła, że jego ciało stało się niemalże całe czarne. Niewielkie plamy na skórze miały jaśniejszy odcień, zdawał się zanikać całkowicie.

Kobieta nie była pewna, co powinna zrobić, ale postanowiła, że nadal będzie prowadzić zajęcia dla pozostałych.

Przyszła do niego z powrotem po trzydziestu minutach i nic się nie zmieniło. Stwierdziła, że zobaczy zmiany kolejnego dnia i wtedy zadecyduje, co zrobi dalej. Miała nadzieję, że zombie dotrwa do końca i nie stanie się z nim nic okropnego. Nie miała ochoty się z nim rozstawać.

 

Podczas ostatnich dwóch dni eksperymentu obiekt doświadczalny zmienił się w niemalże gnijące mięso. Jego całe ciało stało się czarne, przestał się ruszać i wydzielał z siebie nieprzyjemny zapach. Pod wieczór dnia siódmego Dominique siedziała z nim i zauważyła, że z jego ust zaczęła ciec krew. Szybko ją zatamowała i podała mu środek usypiający. Udało jej się odegnać zombie do błogiej krainy snu do południa dnia następnego.

 

Rano, po śniadaniu, dnia ósmego podała pozostałym obiektom dawkę serum. Efekty były widoczne niemalże od razu. Wszystko zajęło jej prawie godzinę, po tym poszła do pokoju obserwacyjnego i przyjrzała się zombie. Po terenie strzeżonym chodzili jednak… ludzie.

Zauważyła, że w ich wyglądzie nie ma kompletnie nic z zombie, którymi byli na początku, a ich gesty i mimika były nadzwyczaj ludzkie. Niektórzy podawali sobie ręce, obejmowali się po przyjacielsku, uśmiechali… Cieszyła się, że tak dobrze opanowali to, co im wpoiła. Miała nadzieję, że ludzie zaakceptują ich w swoim świecie. Już niemalże do nich należeli.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania