Poprzednie częściŻywi albo martwi cz. 1

Żywi albo martwi cz. 3

- Popatrz na siebie – powiedziała i złapała go za rękę. Podeszła z nim do lustra, a on spojrzał w nie i wytrzeszczył oczy. Jego skóra zdawała się naprawiać – rozkładające się ciało zasklepiało powoli wszystkie rany i maskowało blizny. Na głowie zaczęły rosnąć włosy, a wzrok wyglądał bardziej… prawdziwie i żywo.

Zombie znów się uśmiechnął i spojrzał na kobietę. Wskazał na swoje ciało ręką.

- Wiem, wiem! – Gdyby mogła, skakałaby z radości. – Czyż to nie cudowne?

Jej oczy zdawały się świecić, miał wrażenie, że uśmiech rozpełznie się na całą twarz postaci stojącej przed nim. Dotknął delikatnie swojej ręki i nie poczuł okropnego pieczenia. Zrobił to samo, sprawdzając nogi, brzuch i klatkę piersiową. Skóra zdawała się całkowicie odbudowywać.

- Muszę zaraz koniecznie podać to innym – oznajmiła i spojrzał na nią zdezorientowany.

Innym? Nie zależało jej tylko na nim?

Jęknął cicho i pokręcił głową.

- Hej, o co ci chodzi? – Wyraźnie się zmartwiła. – Innych też muszę jakoś uleczyć. Polepszyć ich stan, nad tym pracowałam przez ostatnie miesiące.

Popatrzył na nią jakoś dziwnie smutno, wydawał się przybity.

- Nie rób takich oczu, proszę. – Ona również zdawała się tracić dobry humor. Podeszła do niego i wzięła zombie za rękę. Patrzył jej głęboko w oczy.

Przytuliła go. Tym razem jednak nie poczuł tego, co wcześniej. Nie chciał, by to robiła, bo wiedział, że stara się wpoić mu fałszywą nadzieję.

Lekko szturchnął ją ramieniem, a ona odsunęła się zdziwiona. Mocno chwyciła zombie za rękę i pociągnęła z powrotem do pokoju obserwacyjnego. On się szarpnął, a kobieta stanęła gwałtownie. Rzucił się na nią i wydał z siebie dziwny dźwięk – coś na granicy zgrzytu i jęku.

- Przestań! Co ty robisz? – krzyczała, próbując uwolnić się spod jego ciała. Przejechał jej dłonią po twarzy, zostawiając lekkie draśnięcie. Zamknęła oczy i odepchnęła go, upadł na ziemię. Spojrzał na jej wystraszoną postać i zgarbił się, posmutniał na powrót. Jęknął, ale tym razem wyrażało to o wiele więcej, niż zwykłe przeprosiny.

- Nic się nie stało… - odparła, nadal wpatrując się w niego wystraszona. – Po prostu chodź ze mną.

Wstała, otrzepała ubrania i popatrzyła na niego niepewnie.

- Chodź. – Jej ton był twardy jak stal. Wolał znów się jej nie narażać, więc poszedł za kobietą.

Dotarli do windy, która zjechała z zombie na dół. Wyszedł z niej z powrotem do strzeżonego fragmentu ziemi, który dzielił z pozostałymi obiektami. Inni od razu do niego podeszli i zaczęli obwąchiwać. Dotykali jego części ciała i jęczeli z wyrzutem.

Chciał im coś wyjaśnić, ale nie umiał. Skinął głową w stronę okna, z którego patrzyła na nich kobieta. Miała surową twarz, ale widać było, że nie chciała sprawiać wrażenia ostrej. Jak gdyby ubrała jakąś maskę.

Jeden zombie podszedł do windy i wszedł do niej, pojechał na górę. Kobieta zajęła się nim tak samo, tym razem jednak bez entuzjazmu czy jakiegokolwiek okazywania uczuć.

Zrobiła identyczny zabieg każdemu obiektowi znajdującemu się na strzeżonym obszarze, a następnie przyjrzała efektom. Wszyscy zaczynali wyglądać jak ludzie, żywe istoty. Byli nadzy, ale nad tym jeszcze musiała popracować. Najważniejsze było to, że rozumieli i czuli coraz więcej, orientowali się w wielu sprawach. Nie byli już niemowlętami, ale nastolatkami – kobieta zwykła ich nazywać w różnych fazach tak, jak w normalnym, ludzkim życiu.

- Mam nadzieję, że dożyjecie ostatniej fazy – szepnęła do siebie, a następnie zgasiła światło w laboratorium i zamknęła je specjalnym kodem. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a ona poszła do swojego mieszkania.

Nie było zbyt duże, ale przytulne – dla niej w sam raz. Mała kuchnia, łazienka, sypialnia i prowizoryczny salon, w którym stało kilka regałów z rzeźbami przedstawiającymi ludzi i ich fazy rozwoju. Obrazy były tej samej tematyki – przynajmniej trzy wisiały na każdej ze ścian.

Westchnęła ciężko i opadła na kanapę.

- Po cholerę okazujesz uczucia, skoro oni szybko się przywiązują,? – spytała i ukryła twarz w dłoniach. Siedziała na tej wyspie z zombie już prawie od roku. Ostatnim razem spotkała się z prawdziwym człowiekiem w swoje urodziny – równo trzynaście miesięcy temu. Chciała jednak zostać z nimi do czasu, aż ukończy wszystkie badania i będzie mogła ich zabrać do miasta. Tak, miała chęć pokazać im prawdziwe życie, gdy już całkowicie staną się ludźmi.

Nie sądziła, że to głupi pomysł. O tym jednak dopiero miała się przekonać.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Rasia 02.02.2016
    "a wzrok wyglądał bardziej… prawdziwie i żywo." - wzrok nie może wyglądać bardziej prawdziwie... to by oznaczało, że wcześniej był niematerialny. (no, wiadomo sam wzrok jako taki jest niematerialny, ale tutaj chodzi bardziej o wyraz oczu i spojrzenie).
    "Skóra zdawała się całkowicie odbudowywać." - skóra to jedno... a mięśnie i organy? Bo to one są raczej ważniejsze ._.
    "Nie chciał, by to robiła, bo wiedział, że stara się wpoić mu fałszywą nadzieję." - w porządku, to może tylko moje odczucie, ale dopiero zaczęło mu się polepszać i nie może mieć aż takiego rozwiniętego zmysłu społecznego, że zdaje sobie sprawę z kłamstwa, bo nawet ludzie niektórzy tego nie potrafią.
    "Przejechał jej dłonią po twarzy, zostawiając lekkie draśnięcie." - standardowo się doczepię do tego wyrażenie - jechać to można samochodem, nie dłonią. No a poza tym jego skóra zaczęła się już naprawiać, więc jak samą dłonią naciął jej skórę? :(
    "to o wiele więcej, niż zwykłe przeprosiny." - bez przecinka
    "a następnie przyjrzała efektom" - to czasownik zwrotny, zawsze występuje z "się" i w tym miejscu dwóch czasowników jednym "się" nie połączysz ;)
    "w różnych fazach tak, jak w normalnym" - bez przecinka
    "Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a ona poszła do swojego mieszkania." - Czeeekaj, powoooli! Ona jest jedna na całe stado zombie i tak o sobie poszła do domu, zostawiając je bez nadzoru. Na miejscu nie ma żadnych ochroniarze, zombie mogą wytłuc się nawzajem i rozwalić wszystko w drobny mak. Dobry pomysł...
    "się przywiązują,?" - bez przecinka
    No, chociaż tutaj jest powiedziane o tej wyspie, więc to mnie bardzo cieszy. Niestety znowu dużo błędów logicznych i to dosyć poważnych, już zwłaszcza z tym jej pójściem do domu. W jej wypadku niestety pracowałoby się 24h na dobę, przynajmniej w moim mniemaniu. Czekam jednak na resztę wyjaśnień, tym razem trochę lepiej, więc 3,5 czyli 4 :(
  • comboometga 02.02.2016
    Rasia Tak, nad logiką jeszcze troszkę popracuję, ale to wszystko jest przemyślane i zaplanowane z góry, więc nie przejmuj się tym, że znów nie ogarniam życia xD Może mi przejdzie, a może nie. Kto wie? :D
    Postaram się wyjaśnić o wiele więcej w kolejnych częściach, naprawdę się poprawię :c
    Błędy poprawiłam, logikę w miarę ogarnęłam... Będzie lepiej, kiedyś :)
    Dziękuję za opinię i ocenę ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania