Poprzednie częściŻywi albo martwi cz. 1

Żywi albo martwi cz. 15 - ostatnia

Kobiecie udało się nawiązać kontakt z burmistrzem, który kolejnego dnia wysłał po nią statek, by przetransportować wszystkich do miasta. Na pokładzie było laboratorium, w którym zostały przeprowadzone badania na zombie, odnośnie stanu zakażenia organizmu oraz ich przystosowania do nowego klimatu i otoczenia. Dwudziestu dziewięciu obiektom wyszedł wynik dodatni, lecz jeden – ‘’królik doświadczalny’’ – nie miał tyle szczęścia.

Podczas wykonywania badań, zasłabł całkowicie i wypadł z gry. Dominique siedziała przy nim do końca kilkugodzinnej podróży, spędziła przy tym obiekcie najwięcej czasu. Jej ukochany zombie okropnie za nią tęsknił i nie wiedział, gdzie powinien jej szukać. Chodził zagubiony po całym statku i starał się wypytywać obsługę oraz swoich towarzyszy, lecz nikt nie odpowiadał jednoznacznie. W końcu zrezygnował i usiadł na ławce koło laboratorium.

 

Gdy dopłynęli do miasta, przywitano ich hucznie i entuzjastycznie. Burmistrz wyszedł z ochroniarzami, by pomóc Dominique, zombie, a właściwie ludziom, oraz osobom z załogi bezpiecznie wejść do miasta i się w nim rozlokować. Kobieta oraz jej dawne obiekty badawcze zostali przetransportowani do specjalnego ośrodka, którego budowę zakończono miesiąc temu. Dla zombie-ludzi znalazły się osobne pokoje, dostosowane do potrzeb ludzkich, a dla Dominique przeznaczony był mały apartament, w którym również posiadała laboratorium. Spotkanie z prawdziwymi ludźmi było dla niej wielkim szokiem, ale szybko przypomniała sobie o wszystkich osobach, za którymi tęskniła, gdy tylko rzuciła się w ramiona swojemu mężowi. Jej ukochany zombie obserwował to wszystko ze smutkiem.

 

Zombie kilka dni później wyszły na ulice i ludzie zaczęli się z nimi zaznajamiać. Zaakceptowali ich dość szybko, ponieważ nie stwarzali problemów, a zachowywali się niemalże identycznie jak oni, zwykli śmiertelnicy.

Kobieta stała w swoim małym apartamencie i obserwowała ‘’przedstawienie’’ przez wielką szybę. Uśmiechała się szeroko i kręciła głową z niedowierzaniem.

- To najlepsze, co kiedykolwiek udało ci się osiągnąć. – Jej mąż objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Spojrzeli sobie głęboko w oczy.

- To dopiero początek, kochanie – odparła i przytuliła mężczyznę. Odwzajemnił jej gest i chwycili się za ręce. Uśmiech spełzł z twarzy kobiety, gdy ujrzała przygnębioną twarz zombie – ukochanego obiektu – który patrzył na nich z głębokim smutkiem w oczach.

Szybko wybiegła z budynku i skierowała się w stronę postaci. Zatrzymała się przed nim, a on podniósł swoje zmęczone oczy i wbił wzrok głęboko w jej – żywe i szczęśliwe, które jakoś dziwnie przygasły.

- Co się stało? – spytała i poczuła, że głos zaczął jej drżeć.

- Ty… - wyjąkał i wskazał na jej męża, który obserwował wszystko z wnętrza budynku.

Dominique objęła go szybko i pocałowała w usta.

- Ja – powiedziała i dotknęła miejsca serca na klatce piersiowej postaci. Poczuła silne bicie.

Złapała go za rękę i spojrzała głęboko w oczy. Pokręciła głową ze smutkiem.

- On – Wskazała ręką swojego męża – jest mój od dawna. Nawet nie wiesz, jak mi przykro. Wiem, że coś do mnie poczułeś. Muszę ci się przyznać, że ja do ciebie również. – Spojrzał jej w oczy z nadzieją. – Niestety to nie jest zbyt możliwe, byśmy mogli razem…

W jej oczach zebrały się łzy. Obraz się rozmył, a po chwili słone krople zaczęły skapywać po policzkach kobiety. Pokręciła głową z niedowierzaniem i szybko go objęła. On jednak wziął jej ramiona i odsunął od siebie.

- Nie… szkodzi – powiedział i również pokręcił głową. – Ja nie lepszy.

Odwrócił się i zaczął iść w stronę pozostałych postaci, które roześmiane i wesołe spędzały czas z ludźmi, zawierały nowe przyjaźnie.

Dominique opadła na klęczki i ukryła twarz w dłoniach, zaczęła cicho szlochać. Po chwili poczuła czyjeś ciało obejmujące ją od tyłu. Przyjemne ciepło owionęło ją od stóp do głów.

- Nic się nie stało, skarbie. On zrozumiał, na pewno. – Usłyszała i powoli pokiwała głową. Podniosła na niego swoje zaszklone oczy i mokrą twarz, a on szeroko się uśmiechnął.

Pozwolił jej wstać i objął drobne ciało żony, a ona mocno zacisnęła swoje ramiona na jego.

Spełniła swoje marzenie, ale… czyż nie za wszystko trzeba zapłacić?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania