3NStyl - Pieniążki (kto jest Mikołajem?)
w temacie: Mikołaj, choinka i święty spokój.
Miasteczko Świętego Mikołaja w galerii handlowej wyglądało dokładnie tak, jak powinno: sztuczny śnieg, choinka większa niż ambicje działu marketingu i zapach mandarynek zmieszany z plastikiem. W centrum tego wszystkiego siedział Mikołaj. A właściwie Krzysiek, lat trzydzieści, kredyt, brak złudzeń i głęboka niechęć do dzieci. Nie lubił ich od zawsze. Hałasu, lepkości rąk i pytań w stylu „a czemu nie masz prawdziwego renifera?”. Ale Krzysiek potrzebował pracy, a w grudniu wybór był prosty: albo Mikołaj, albo bezrobocie. Jedynym, co naprawdę wynagradzało mu codzienne „ho ho ho”, były seksowne elfki i aniołki krążące po galerii. Dzieci siadały mu na kolanach, mówiły wierszyki, a on kiwał głową i udawał zachwyt. Myślami był już po pracy, w domu, w ciszy absolutnej. Świętym spokoju. Aż do tego momentu. Jedno z dzieci, wyjątkowo bystre i czujne, spojrzało podejrzliwie, gdy Mikołaj wstał i zniknął za kurtyną, żeby napić się wody. Krzysiek odpiął brodę jednym ruchem. W tej samej chwili rozległ się krzyk.
– MAMA! ON ZDJOŁ BRODĘ! TO NIE JEST PRAWDZIWY MIKOŁAJ!
Galeria zamarła. Elfki spojrzały na siebie. Aniołki przestały rozdawać ulotki. Krzysiek wyszedł zza kurtyny z brodą w ręku i miną człowieka, który właśnie stracił resztki wiary w święta. Przez kilka sekund nikt się nie odezwał. Dziecko patrzyło triumfalnie, jakby właśnie rozwiązało największą zagadkę świata, a rodzice zaczęli nerwowo rozglądać się, czy ktoś to nagrywa. Krzysiek już otwierał usta, żeby powiedzieć cokolwiek, byle to zakończyć, gdy nagle zza choinki wyszła kierowniczka strefy świątecznej.
– Proszę państwa – powiedziała spokojnym, wyćwiczonym głosem – to część atrakcji. Mikołaj czasem zmienia brodę, bo ma ich kilka. Dla higieny. Wiecie, RODO, sanepid, takie rzeczy.
Rodzice pokiwali głowami, jakby dokładnie tego się spodziewali. Dziecko zmarszczyło brwi.
– Ale ja widziałem! On ją zdjął!
– Bo to była broda zapasowa – wyjaśniła elfka, mrugając do Krzyśka. – Prawdziwa jest magiczna i jej nie widać.
Dziecko zastanowiło się chwilę, po czym uznało, że magia brzmi rozsądnie. Kryzys minął szybciej, niż się zaczął. Kierowniczka odciągnęła Krzyśka na bok.
– Dobra robota – powiedziała cicho. – Improwizacja, realizm, emocje. Klienci to kochają.
Zawahała się na moment, zerkając na coraz dłuższą kolejkę.
– Wiesz co? Zrobimy z tego historię. „Mikołaj tak prawdziwy, że aż dzieci go sprawdzają”.
Jeszcze tego samego popołudnia w galerii pojawiło się więcej ludzi niż zwykle. Ktoś wrzucił filmik do internetu, ktoś inny dopisał dramatyczny opis, a marketing natychmiast podchwycił temat. Rodzice przychodzili specjalnie „do tego Mikołaja”, dzieci chciały zobaczyć brodę, a niektóre próbowały ją nawet pociągnąć, na wszelki wypadek. Krzysiek nadal siedział na tronie, nadal słuchał wierszyków i odpowiadał na te same pytania, ale teraz robił to z większym spokojem. Wiedział, że każda minuta ma swoją cenę. I że ta cena właśnie wzrosła. Pod koniec dnia kierowniczka wręczyła mu kartkę z nową stawką.
– Podwyżka – powiedziała krótko. – Za autentyczność. I za kryzys opanowany bez strat wizerunkowych.
Krzysiek skinął głową. Dzieci wciąż były głośne, ręce wciąż lepkie, a renifer nadal nieprawdziwy. Ale gdy wieczorem sprawdził konto, uznał, że są rzeczy, które da się znieść. Święty spokój nie zawsze przychodzi w ciszy. Czasem przychodzi w formie przelewu.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania