Dziewczyna skąpana w świetle księżyca (6)

Nieprzespane noce dawały mi się we znaki. Położyłem się na łóżku, starając zasnąć. Walczyłem z samym sobą. Targały mną mieszane uczucia, elementy układanki nie pasowały do siebie. Kiedy się opamiętałem, miałem już na nogach włożone buty, a zegarek wskazywał pół godziny do północy. Znów zabrałem ze sobą kilka ciastek i położyłem je na talerzyku pod drzwiami.

Noc była ciepła i przyjemna. Coraz lepiej wychodziło mi orientowanie się w terenie. Dosyć sprawnie dotarłem do ogrodu mej tajemniczej przyjaciółki. Siedziała już w altance, a na stoliku czekał czajnik gorącej herbaty. Uraczyła mnie krótkim spojrzeniem, ale nie odezwała się.

– Miło cię znów widzieć – przywitałem się nieśmiało. Skinęła tylko głową w odpowiedzi. – Mogę usiąść?

– Śmiało. Tej nocy miłe mi będzie twoje towarzystwo – zapewniła, ale zabrzmiało to jakoś kwaśno, jakby nieszczerze. – Słodzisz?

– Jeśli można, to poprosiłbym odrobinę cukru – spróbowałem. Podała mi filiżankę z napojem, nie posłodziwszy jej pierwej.

Czekałem, aż zapyta, co mnie sprowadza, lub po prostu przerwie milczenie, ale chyba nie miała nastroju na pogawędki. Wzrokiem wędrowała po niebie, czasem co prawda zeszła gdzieś w moje rejony, ale wciąż jakbym był dla niej przezroczysty.

– Chciałbym spędzić z tobą odrobinę czasu – zacząłem nieśmiało. Kąciki jej ust uniosły się odrobinę.

– Dobrze. Lubię twoje towarzystwo, ale obawiam się, że dziś nie będę w stanie uraczyć cię niczym miłym.

– Czy coś się stało?

– Nic ponad to, co dzieje się zazwyczaj – szepnęła. – Nie jesteś zmęczony? Nie lepiej byłoby teraz leżeć w łóżku i odwiedzać we śnie wspaniałe krainy?

Zaczerwieniłem się lekko. Chciałem to jakoś mądrze zripostować, ale nie było to łatwe wyzwanie.

– Może zamiast śnić, wolę żyć pełnią?

– A skąd wiesz, że to jest prawdziwe życie? – zapytała retorycznie, a przynajmniej taką miałem nadzieję. – Mistrz opowiedział mi kiedyś historię o mędrcu, który śnił, że jest motylem. Był to wspaniały sen, a gdy się przebudził, myśliciel zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest motylem, który tylko śni, że jest człowiekiem.

– Chyba gdzieś to już czytałem – bardziej zgadywałem, niż byłem pewny.

– A ty? Jesteś motylem?

– Jeśli już, to bliżej mi do ćmy – zażartowałem.

– Zaskakująco trafne porównanie – pogratulowała mi kąśliwie.

Bardzo chciałem coś zrobić, coś powiedzieć, jakoś się pokazać, może otworzyć. Gdybym wiedział, że jest coś, co mogę dla niej zrobić, to choćbym miał ryzykować własnym zdrowiem, zrobiłbym to dla niej. Łaknąłem jej atencji, chociaż nie byłem jej godzien. Była na wyciągnięcie ręki, a jednak daleko poza moim zasięgiem. Naprawdę chciałem się zbliżyć, lecz zamiast tego czułem pogłębiającą się przepaść i narastającą panikę z tego powodu. Nerwowo łamałem palce i wodziłem wzrokiem.

– Milczenie też bywa wielce wymowne – odgadła moje myśli, jakbym miał je wypisane na twarzy.

– W takim razie nagadaliśmy się dzisiaj jak nigdy. – Tym razem to ja pozwoliłem sobie na kąśliwość.

– Oj, przepraszam – udała zasmuconą minę. – Ja akurat świetnie się tobą bawiłam.

Wydawało mi się, że zabrakło w tym zdaniu przyimka „z”, ale nie odważyłem się tego skomentować. Dziewczyna wstała od stołu i oznajmiła krótko, że czas, bym już poszedł. Przyznałem się w duchu do kompletnej porażki.

– Ale wiesz, że wrócę? – zawołałem za nią, gdy już wchodziła do domu.

– Zasmuciłbyś mnie, gdybyś tego nie zrobił – powiedziała dosyć cicho, ja jednak wyraźnie to usłyszałem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania